Leonard Seppala urodził się 14 lat po Powstaniu Styczniowym. Przyszedł na świat za kołem podbiegunowym w północnej Norwegii. Ojciec, kowal i rybak uczył syna na swojego następcę. Jednak w wieku 23 lat, Leonard wyjechał na Alaskę, w czasie gorączki złota w Nome. Zatrudnił go tam przyjaciel i zlecił jakiś transport, jedyna możliwość - psi zaprzęg. I... Seppala zakochał się. Zakochał się w psach i w tej jeździe, godzinami, kilometrami, prawie bez końca.
Znalazł żonę, która urodziła mu dziecko, trenował psy, stał się z czasem najlepszy w swoim fachu, wygrywając wiele konkursów. Z Togo - miał same kłopoty. Szczeniak zachorował i długi czas przebywał w domu pod czułą opieką Konstancji, jego żony. Rozpieszczony, nie nadawał się do zaprzęgu, więc w wieku 6 miesięcy Leonard oddał go jako psa domowego. Nie na długo. Togo rzucił się w przeszklone okno i wybijając szybę wrócił do domu. Z czasem mimo 22 kg, co trochę mało na psa zaprzęgowego, stał się przewodnikiem zaprzęgu.
W najchłodniejszą od 20 lat zimę, 1925 roku, w Nome na Alasce wybuchła epidemia błonicy. Ludzie i w szczególności dzieci, zaczęły chorować i umierać. Z powodu pogody, nie był możliwy transport lotniczy. Aby dotrzeć do lekarstwa trzeba było pokonać ok 1000 kilometrów.
Zaangażowano wiele zaprzęgów, ale gros trasy i jej najtrudniejsze odcinki miał pokonać Seppala. W ekstremalnie trudnych i niebezpiecznych warunkach dotarł po odbiór szczepionki od kolejnego woźnicy i ruszył w drogę powrotną. Temperatury na wietrze dochodziły do -65 stopni celsjusza. Daleko w Nome umierały dzieci. Psy Seppali były wyczerpane. Zdecydował, że pojedzie skrótem, skrótem przez cieśninę Nortona. Po prostu przez morze, które czasami było w tym miejscu zamarznięte, a czasami nie. Silne prądy morskie potrafiły pokruszyć krę i zaprzęg, który wszedł w taką pułapkę mógł łatwo znaleźć się w wodzie. Co więcej, zdarzały się wiatry od lądu, spychające krę na otwarte morze. Seppala ryzykował życie swoje, swoich zwierząt, ale także życie chorych, czekających na lekarstwo. Pojechał.
Gdy pod koniec dnia dojeżdżał do brzegu, to kra zaczęła pękać na kawałki i zabrakło mu półtora do dwóch metrów. Lód odchodził już od lądu. Seppala wyrzucił "Togo" na brzeg, a następnie rzucił mu linę. Pies, czy to z wytrenowania, czy kierowany jakimś zrozumieniem, chwycił linę w zęby i ciągnął, ciągnął, ciągnął, aż dociągnął zaprzęg do brzegu.
Lekarstwo dotarło. Dzieci i dorośli zostali uratowani od epidemii. Leonard umarł w 1967 roku w wieku 90 lat. Togo w międzyczasie oddał gdzieś, może żeby odpoczął. W roku 2019 Amerykanie nakręcili o całej sprawie film. Warto obejrzeć, naprawdę.
Warto obejrzeć, bo ten film i cała ta historia pokazuje czym jest prawdziwie ludzkie życie. Pokazuje pasję, prawdę, gotowość do poświęcenia własnego życia dla ratowanie innych z epidemii. Pokazuje miłość człowieka do zwierząt i wzajemną więź między nimi. Pokazuje ludzkie życie.
A dziś... A dziś... A dziś... aktor na scenie świata pitoli, że gwałcimy krowy i jeden gatunek nie ma prawa bezkarnie wykorzystywać drugiego. I wszyskie obwiedzone tam błyskotami klaszczom. I kamery się kręcą. I komentatorzy się ślinią, z zachwytu, ze wzruszenia, że znów pare drobnych wpadnie za to świństwo do kieszeni.
Dzisiaj profesor doktor lekarz podpisuje się pod tym, by zakazywać ludziom wchodzenia do lasu w trosce o zdrowie ich płuc. Dzisiaj... każdy patrzy rozbieganym wzrokiem, jak zyskać, jak uszczknąć dla siebie, a to nie łatwe, bo konkurencja.
Dzisiaj świat skarlał w stopniu niewyobrażalnym. Tak jakby złoty cielec, któremu służą potęgi tego świata, nagle okazał się żywy, realny, zamieniający wszystko na złoto - prawdę, człowieczeństwo, relacje między ludźmi. Ktoś na tej zamianie korzysta. Ktoś się do niej przykłada. Ktoś w jej imieniu głosi i pracuje.
Czy o tych czasach i tych ludziach, ktoś za pół wieku nakręci film? Jakie będzie jego przesłanie? Czy to będzie przesłanie o ludzkim życiu? O człowieczeństwie? O jego wartości? Czy o skarłowaceniu wszystkiego co o człowieczeństwie stanowi i próbie sprowadzenia człowieka do poziomu niższego od zwierząt. Niższego, bo Togo wiedział, jakoś to wiedział, że musi uratować tych na krze, a może i tych w Nome. I każdy, kto miał psa też wie, że on wiele wie. I oby ten nasz psi przyjaciel widział w nas człowieka, a nie tępą, przebiegłą i lękliwą wywłokę, która sprzedaje się na lewo i prawo, za pański grosz albo dolar. I sprzeda za to wszystko i wszystkich.
Inne tematy w dziale Kultura