Bo podejrzewam że wprowadził go tak jak ja wprowadziłem współczynnik K - jako wygodny współczynnik. A ja prawdopodobnie wprowadziłem go dlatego, bo zauważyłem że wyrażenie Δt2±Δt0 można zapisać tak
(Δt2/Δt0±1)·Δt0 = (K2±1)·Δt0
a to znakomicie ułatwia konstruowanie diagramów czasoprzestrzennych - jako funkcję wymuszeń Δt0 i bardzo uniwersalnego parametru K2, stałego (niezmienniczego) i mającego tę samą wartość w każdym rodzaju echolokacji, dowolnymi sygnałami. A jeszcze lepszy jest ogólnieszy współczynnik Kn (a lepiej Kn), który dowolną chwilę tn pozwala obliczyć wzorem tn = Kn·t0.
Bo gdy zrozumiałem czym jest K2 - że to nie tylko K·K ale także k1·k2 - to nazwałem go współczynnikiem echa i zacząłem pisać go jako K2.
. . .
Całe zło polega na tym, że nikt nie wie o istnieniu współczynnika k1R obliczonym wprost z Einsteina relatywistycznej współrzędnej t1R i z definicji Dopplera, bez upiększania go relatywistycznymi zabiegami, czyniącymi wszystko niewyobrażalnym, czyli nie wiadomo czym, po to by wszystko się zgadzało, już jako nie wiadomo co.
. . .
Więcej w fizgalnew.blox.
62. Spis tytułów moich notek ułatwia nawigację w tym blogu, bo tytuły w tym Spisie są linkami do notek.
Pseudoeuklidesową Einsteina szczególną teorię względności zbudowałem euklidesowo, czyli w sposób absolutnie wyobrażalny, klasycznie. A przy okazji rozszerzyłem ją na tachiony, dzięki czemu pojawiła się w niej antymateria.
Zobacz także co ja uważam. I inni.
A fizyka nie może być stekiem formułek nie do pojęcia, algorytmami dla liczydeł.
Ale najłatwiej udowodnić to czego nikt nie rozumie. Zwłaszcza jeśli wystarczy udowodnić tak by nadal nikt nie rozumiał. A właśnie tak dowodzi się w fizyce współczesnej.
Szczególna teoria względności Einsteina jest niepotrzebna, a moja jest potrzebna po to, by to zrozumieć.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Technologie