Gilbert Keith Chesterton powiedział kiedyś: „Gdy ktoś przestanie wierzyć w Boga, będzie w stanie uwierzyć w każdą bzdurę”. To jest bardzo prawdziwa wypowiedź. I odnosi się także do współczesnych uczonych z najwyższej światowej półki.
Leonard Susskind uznawany jest za ojca teorii strun. W swoich książkach zastanawia się nie nad tym, jakie są prawa fizyki, ale dlaczego istnieją. Jego zdaniem w nauce trwa spór między dwoma stronnictwami. Jedno z nich uważa, że prawa przyrody wyrażają się całkowicie przy pomocy relacji matematycznych. Drugie natomiast sądzi, że oprócz tego ma na nie wpływ wymóg, by możliwe było inteligentne życie. Wg zwolenników pierwszego, ujęcia życie wyłoniło się przypadkowo jako szczęśliwy produkt uboczny praw fizyki oraz matematyki i prawdopodobieństwa. Zwolennicy drugiego ujęcia podkreślają znaczenie tzw. zasady antropicznej, która przyjmuje, że wiele cech Wszechświata jest bardzo dokładnie (subtelnie) dopasowanych do możliwości istnienia życia, a zwłaszcza człowieka.
Zasada antropiczna ma oczywiste implikacje religijne. Sugeruje bowiem, że prawa przyrody i podstawowe stałe fizyczne oraz wiele innych cech Wszechświata zostało bardzo starannie zaprojektowanych w pewnym określonym celu. Okazuje się przecież, że nieznaczna zmiana wartości np. prędkości światła, stałej Plancka czy praw fizyki uniemożliwia nie tylko istnienie życia, ale często nawet galaktyk i gwiazd. Współczesna nauka nie wyjaśnia, dlaczego wartości stałych i prawa fizyki są właśnie takie, jakie są. Wydaje się, że mogłyby one być odmienne, niż są. Dlaczego więc są takie, że umożliwiają istnienie życia? Jest oczywiste, że za zasadą antropiczną kryje się Bóg!
Uczeni orientacji ateistycznej z oczywistych powodów traktują zasadę antropiczną jako rezygnację z poszukiwania "racjonalnych" wyjaśnień, czyli wyjaśnień bez odwołania się do Boga Stwórcy. Według nich istnieją trzy sposoby, aby odsunąć "koszmar" Boga z nauki.
1.Pierwszy odwołuje się do przypadku. Prawa wyglądają tak, jak wyglądają, przez przypadek. Stałe fizyczne mają takie wartości, jakie mają, przez przypadek. Przez przypadek Ziemia ma odpowiednią wielkość, znajduje się w odpowiedniej odległości od Słońca, Słońce przez przypadek jest gwiazdą pojedynczą odpowiedniego rodzaju. Przez przypadek wokół Ziemi krąży spory Księżyc, a dalej oddalone duże planety, głównie Jowisz, wyłapują meteory i komety grożące uderzeniem w Ziemię. Przez przypadek Układ Słoneczny znajduje się w odpowiedniej strefie naszej Galaktyki, oddalony od masywnej czarnej dziury w centrum Galaktyki itd., itd. Przypadkowo musiałoby się odpowiednio ustawić kilkaset spraw. Zwolennicy takiego rozumienia twierdzą, że w olbrzymim Wszechświecie istnieje mnóstwo galaktyk, a w nim gwiazd i planet. Nic dziwnego, że akurat w pewnym miejscu układ jest taki, jakiego wymaga istnienie życia. To rozwiązanie, choć bardzo popularne, uważane jest za najsłabsze. Wymaga bowiem uznania, że przytrafiła się nam superkumulacja w kosmicznym totolotku, coś w rodzaju szóstki w Dużym Lotku przez wszystkie losowania w ciągu roku, a może nawet i kilku lat, trafianej przez tego samego gracza. O ile bowiem dość rozsądne wydają się zapewnienia, że spośród wielu możliwości olbrzymiego Wszechświata akurat nasza Ziemia ma odpowiednią wielkość, atmosferę, ilość wody na powierzchni, krąży wokół gwiazdy pojedynczej odpowiedniej klasy, znajduje się w centrum ekosfery (odległości od Słońca, w której może istnieć życie), ma odpowiednio duży Księżyc itd., itd., to nadal jednak pozostaje zagadką, dlaczego stałe fizyki mają akurat odpowiednie wartości dla istnienia życia?
2.Drugi sposób uciekania od konkluzji o Bogu Stwórcy opiera się na idei TOE - "Teorii Wszystkiego". Niektórzy uczeni przypuszczają, że unifikacja nauki z czasem doprowadzi do powstania jednej teorii, wyjaśniającej wszystkie rodzaje zjawisk. Teoria ta mogłaby pokazywać, że to, co dzisiaj wydaje się przypadkowe - na przykład wartości stałych fizycznych - jest konieczne, bo wymagane przez teorię. Wówczas to, co dzisiaj wydaje się posiadać znikome prawdopodobieństwo - istnienie życia, byłoby czymś koniecznym i jak najbardziej naturalnym. Bardzo wielkie nadzieje pokładano w teorii strun, teorii stopniowo zdobywającej coraz większą akceptację fizyków w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, która jednak aktualnie podupada. Teorii strun nie udaje się wyjaśnić wszystkich własności przyrody jako jedynej możliwości. Nawet Stephen Hawking uświadomił sobie w końcu, że znalezienie teorii wszystkiego jest logicznie niemożliwe wskutek tzw. twierdzenia Gödla o niezupełności bogatszych systemów dedukcyjnych, czyli takich, które zakładają arytmetykę liczb naturalnych.
Bernard Carr: THE DIVINE CONSPIRACY

The image of the uroborus summarizes the different levels of structure in the physical world, the intimate link between the microphysical and macroscopic domains and the evolution of our understanding of this structure. Kliknij na link nad obrazkiem i na stronie dwunastej obejrzyj ilustrację 1.2. Możesz też kliknąć na link http://isites.harvard.edu/fs/docs/icb.topic912819.files/multiverse.pdf
3.Zetknąwszy się z tą trudnością, Susskind proponuje trzeci sposób uniknięcia wniosku o Bogu, kryjącym się za zasadą antropiczną. Akceptuje mianowicie tę zasadę, a religijnego wniosku unika przez połączenie kosmologii inflacyjnej z ideą krajobrazu (Landscape) teorii strun. Termin "krajobraz" wprowadził on w 2003 roku, nazywając tak przestrzeń matematyczną wszystkich próżni możliwych z punktu widzenia teorii strun. Przez próżnię fizycy rozumieją tu konkretne środowisko praw fizycznych, cząstek elementarnych i stałych przyrody (czyli wszechświat). W takim ujęciu zasada antropiczna przestaje wskazywać na Divine Action - Boże Działanie jako na wyjaśnienie obserwowanego Wszechświata. Teraz mamy do czynienia z mechanizmem odwiecznej inflacji, gwałtownego w ułamku sekundy rozszerzania się przestrzeni z rozmiarów mikroskopijnych do porównywalnych z tymi, jakie obecnie obserwujemy. Tylko że wg Susskinda takie wszechświaty powstają bez przerwy, co znaczy, że nasz Wszechświat jest tylko jednym z niezliczonej ich liczby. W każdym z tych wszechświatów obowiązuje odmienna fizyka (inne prawa, inne stałe przyrody). Jedne z tych wszechświatów są zdolne do utrzymania życia, inne - olbrzymia ich większość - są martwe. Jeśli teoria strun ma 10 do 500-nej potęgi rozwiązań (ale wg niedawnych prac fizyków teoretycznych ilość tych wszechświatów ma być związana z możliwościami ludzkiego mózgu zgromadzenia informacji w ciągu życia człowieka, czyli można powiedzieć jakby "prawie nieskończona"), to nic dziwnego, że w jednym z nich - w naszym - obserwujemy to subtelne dopasowanie wielu własności, będące podstawą dla sformułowania zasady antropicznej.
W ten sposób Susskind pozbywa się wniosku o istnieniu Bożego Działania. Nasz Wszechświat - jego zdaniem - tylko wydaje się być efektem Bożego Działania. Boga nie ma - Bóg nie jest potrzebny. Przyjrzyjmy się jednak cenie, jaką uczony musi zapłacić, jeśli chce usunąć Boga - musi uwierzyć w istnienie mnogości wszechświatów. Do tych wszechświatów nie mamy żadnego dostępu, nie istnieje doświadczenie empiryczne, które mogłoby sugerować, że jakieś wszechświaty, oprócz naszego, istnieją. Wniosek o ich istnieniu ma charakter czysto spekulatywny. Dochodzi do paradoksalnej sytuacji. Ateiści często twierdzą, że nie wierzą w Boga, bo Jego istnienia nie mogą sprawdzić obserwacyjnie. Rozważania Susskinda prowadzą do wniosku, że jeśli nie chcemy uwierzyć w istnienie Boga, musimy uwierzyć w równie niesprawdzalne istnienie olbrzymiej, wręcz przerażającej liczby bardzo rozmaitych wszechświatów.

Max Tegmark’s Multiverse
Według fizyków ze Stanfordu nie jest ważne, ile naprawdę mogło powstać równoległych kosmosów, ale to ile ich możemy zaobserwować: How many universes are in the multiverse?. A nie możemy więcej niż może pomieścić nasz mózg: 10^10^16 czyli 10 do potęgi 10 i do potęgi 16! Odpowiada to ilości informacji, którą może pomieścić mózg w ciągu życia człowieka. Jest to liczba wielokrotnie większa niż liczba dostępnych atomów w znanym nam Wszechświecie, oceniana na około 10^80 (czyli 10 do potęgi osiemdziesiąt). Praktycznie tych wszechświatów mogłoby być wiele więcej, bo aż 10^10^10^7, czyli prawie nieskończenie wiele!
Ciekawe co pozostanie z tej teorii jeśli ją potraktuje się brzytwą Ockhama i jak to przeanalizować. Nie znalazłem też nic w publikacjach o zastosowaniu do tych teorii - a w zasadzie hipotez typu science fiction - mechanizmu brzytwy Ockhama!
Nauka stawia wymaganie falsyfikowalności, czyli sprawdzalności. Falsyfikowalność jest zgodnie z Karlem Popperem metodą demarkacji nauki. Nauka nie zajmuje się tym, do czego nie ma dostępu. Rzeczy niemożliwe do sprawdzenia jakby „z automatu” usuwane są z jej obszaru zainteresowania. To jednak nie znaczy, że tych rzeczy, zjawisk, sytuacji nie ma. I nie znaczy, że tezy z nimi związane są nieprawdziwe. Może są ważne i prawdziwe, ale nie ma jak tego potwierdzić. W takiej sytuacji impulsem do zajmowania się tymi rozwiązaniami są nie istniejące potwierdzenia, a przeczucia, wewnętrzne przekonania, wiara badaczy. Można by więc zadać sobie pytanie: Cóż skłania naukowców do zajmowania się owymi niesprawdzonymi koncepcjami? Odpowiedź nie jest prosta – zwykle zainteresowani zapytani o przyczynę ich postępowania zaczynają dywagować o „pięknie” tych koncepcji, o przekonaniu (wierze), że jest to słuszny kierunek badań. Jednak zarówno poczucie piękna, jak i wiara są silnie subiektywne, więc chyba uzasadnionym wydaje się spostrzeżenie, że właściwie etap tworzenia nowych teorii naukowych jest w dużym stopniu wyjęty spod reżimu metodologii naukowej. W pewnym sensie nauka – ta ścisła, dążąca do jednoznaczności i weryfikowalności - rozwija się dzięki „nurzaniu się” w oceanie przeczuć, , niepotwierdzonych koncepcji i przypuszczeń, i wszelakiego „wizjonerstwa”. Aż do czasu, gdy dojdą nowe, nie przewidywane przez aktualną teorię dane, albo pojawi się jeszcze bardziej genialny wizjoner, który wszystko uporządkuje w odmienny sposób.

Wracając do naszego głównego tematu dochodzimy do wniosku, że mamy do wyboru wiarę w Działanie Boże, lub wiarę w to co wierzą tacy badacze jak Leonard Susskind, a od paru lat profesor Edward Witten z Institute for Advanced Study w Princeton. Trzeba jednak też dodać, że istnieją jeszcze uczeni zajmujący się teorią strun i Theory of Everything, którzy uznają ideę krajobrazu i wplatają ją w swoją wiarę w Działanie Boga. W tej sytuacji mój wybór jest oczywisty!
Wypada tu jednak powtórzyć za Chestertonem: „Gdy ktoś przestanie wierzyć w Boga, będzie w stanie uwierzyć w każdą bzdurę!”
Pozostaje jednak pytanie: Czy rozum człowieka jest nieograniczony? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo trudna, bo trzeba najpierw zdefiniować pojęcie „nieograniczony”! Rozum zapewne nie jest związany z ilością informacji, którą może pomieścić mózg człowieka. I nie wiadomo, czy rozum człowieka jest ograniczony. Jedno jest tylko pewne! U niektórych współczesnych nam ludzi, a zwłaszcza polityków na pewno jest bardzo, ale to bardzo ograniczony! Tego można być całkowicie pewnym!
Przytoczę pewne ciekawe stwierdzenie:
I’M GONNA LIVE FOREVER!
Tłumaczy się to tak: "Będę żyć wiecznie!" Czy jest to zdanie prawdziwe? Odpowiedź zależy od tego kto odpowiada! Oto odpowiedź uczonego fizyka – zwolennika interpretacji mechaniki kwantowej zwanej „interpretacją wielu światów”: Tak!!! – powie ten uczony. I doda dla wyjaśnienia: Lecz w jednym z mnogości światów równoległej rzeczywistości. Zasadne jest pytanie: Dlaczego nikt – być może z wyjątkiem osób nadużywających alkoholu lub cierpiących na zaburzenia psychiczne - nie doświadcza równoległych rzeczywistości? Uczeni i na to pytanie mają odpowiedź która brzmi: Z powodu dekoherencji indukowanej przez otoczenie! Nie będę już pisał o tej dekoherencji i wchodził głębiej w mechanikę kwantową, a w zasadzie falową. Chciałem tylko podkreślić, że ten nasz świat jest zupełnie inny niż my go odbieramy naszymi zmysłami, a Wszechświat czekał, aż pojawimy się na scenie i zaobserwujemy go, dzięki czemu określimy jego strzałkę czasu – jego przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, czyli odkryjemy drugą zasadę termodynamiki i będziemy zastanawiać się nad warunkiem początkowym i końcowym stanu Wszechświata. Wszystko są to nie dające się sfalsyfikować idee (nie teorie, ani nawet hipotezy), których nie da się udowodnić, ani obalić.
Czyli podsumowując ten wątek: Nie będę żył wiecznie, ani nikt inny nie będzie żył wiecznie. Podstawowe zdanie tego wątku okazało się fałszywe, a prawda brzmi tak:
NOBODY IS GONNA LIVE FOREVER!
My, ludzie, wzbijamy się w przestworza prawdy dzięki obu skrzydłom: wiedzy i wiary - w ograniczoności a równocześnie nieoznaczoności granic naszego poznania. I nikt nam nie wmówi innej metody.
Wielki filozof, pisarz i poeta Friedrich Wilhelm Nietzsche wytworzył kilka rasistowsko udoskonalonych i zawłaszczonych potem przez Niemców nazistowskich idei. Nietzsche nie tylko ogłosił śmierć Boga, ale również - roztoczył inspirującą wizję "nadczłowieka" i "moralność panów". Są to sprawy niemal powszechnie znane.
Kto jednak wie, że nawrócenie dotknęło również Fryderyka Nietzsche!
Fryderyk Nietzsche, w tekście pisanym po nawróceniu, na krótko przed śmiercią:
O powróć znów,
ze wszystkimi mękami swoimi
do ostatniego z samotników!
O powróć, przyjdź
Nieznany Boże mój,
Moje ostatnie szczęście!
Piękny wiersz! Przecież nawrócenie jest piękne! - Prawda?
A zdenerwowany ateista ciągle wykrzykuje to samo za każdym razem, gdy objawia mu się Bóg:

Wracamy jeszcze do różnych Wszechświatów.
Być może, a nawet to jest pewne, że nigdy nie znajdziemy bezpośredniego dowodu istnienia innych wszechświatów, a z całą pewnością nigdy ich nie odwiedzimy. Niemniej możemy chcieć dowiedzieć się o nich czegoś więcej, jeśli chcemy zrozumieć czym jest nasze prawdziwe miejsce w Multiversie – czy też w czymkolwiek co tam gdzieś jest.
Niedawno autorzy artykułu w Scientific American, Alejandro Jenkins z Florida State University i Gilad Perez z Instytutu Weizmanna w Rehovot, doszli do wniosku, że życie może być możliwe w większej liczbie wszechświatów niż dotąd myślano, nawet jeśli fizyka będzie tam zupełnie inna.
Jedna z najnowszych teorii kosmologicznych M-teoria została zaproponowana w 1995 r. przez Edwarda Wittena. Jej powstanie, zwane drugą rewolucją superstrunową, wywołało spory w środowisku fizyków z powodu braku jakiejkolwiek możliwości jej eksperymentalnej weryfikacji.
M-teoria to czysta matematyka, tak jak teoria strun, z której się wywodzi. Niektórzy nawet twierdzą, że to w ogóle nie nauka! Różne odmiany tej teori wymagają 12-ty lub 13-tu wymiarów czasoprzestrzeni. Dyskutuje się też o ponad dwudziestu wymiarach. Miał tu swój znaczący wkład zmarły w 1920 r. genialny matematyk Srinivasa Aiyangar Ramanujan - hinduski samouk i jego funkcje modularne dla 26-ciu wymiarów czasoprzestrzeni. W świetle M-teorii wszechświat ma kształt dwóch dziesięciowymiarowych membran zwanych branami, które łączy odcinek z osobliwymi końcami o nazwie orbifold.
Dziwny jest ten świat! Niektórzy stawiają hipotezę, ze być może ludzki mózg nie jest dostatecznie rozwinięty, aby pojąć kwantową rzeczywistość. A co tu dopiero mówić o kosmologii kwantowej!
Czy jednak stwierdzenie „Nobody is gonna live firever” jest zdaniem prawdziwym? Co o tym sądzą uczeni z różnych dziedzin. Najwięcej na ten temat powiedzieć biolodzy.
I przyjrzyjmy się więc ciekawemu, najnowszemu doniesieniu naukowemu biologów: Space trek may help worms live long. Podróże kosmiczne wydłużają życie robaków.
Caenorhabditis elegans to wolno żyjący, niepasożytniczy nicień o długości ok. 1 mm, bytujący w glebach klimatu umiarkowanego. Od połowy lat 60 XX wieku jest używany jako organizm modelowy we współczesnej genetyce i naukach biologicznych.
Jest pierwszym organizmem wielokomórkowym, którego genom został zsekwencjowany oraz jedynym organizmem ze znaną kompletną siecią połączeń neuronów w układzie nerwowym nicienia.

Caenorhabditis elegans w ruchu.
C. elegans wysłano na Międzynarową Stację Kosmiczną. I otrzymano zaskakujące wyniki. U tych nicieni podczas pobytu na orbitalnej stacji kosmicznej procesy starzenia się uległy znaczącemu spowolnieniu. Taki rezultat jest sprzeczny z danymi, otrzymywanymi dla innych zwierząt i ludzi, których fizjologiczny stres związany z kosmiczną podróżą powodował przyśpieszenie procesów starzenia. Rezultat pobytu w kosmosie C. elegans zdumiał uczonych. Proces ich starzenia się w kosmosie uległ spowolnieniu.

Robaki, które w kosmosie żyją dłużej.
Robaki przebywały w kosmosie 11 dni. Jest to długi czas, który może proporcjonalnie odpowiadać okresowi 16 lat w życiu człowieka.
Po powrocie z kosmosu robak przebadano. Nie zauważono u nich żadnej atrofi komórek mięśniowych, ani żadnych oznak starzenia organizmu. Nie zaobserwowano zwiększonej koncentracji białka Q35, które jest związane ze zmianami wzrastającego organizmu. A kontrolna grupa robaków, która została na Ziemi postarzała się znacznie w stosunku do swoich krewniaków – kosmicznych podróżników.
Robaki po podróży w kosmosie zostały zamrożone dla zbadania wszystkich zmian jakie zaszły w ich organizmach podczas pobytu w kosmosie.
Według uczonych zaobserwowano u nich obniżenie aktywności 199 genów, z których 19 jest odpowiedzialnych za szybkość przekazu sygnałów w nerwowym systemie organizmu. Wiadomo, że mutacja w siedmiu genach robaków może i tak przedłużać ich życie bez pobytu w kosmosie. Dwa spośród takich genów kodują białka syntezowane przez tkanki mięśniowe, inne są odpowiedzialne za kodowanie białek neuronów. Wiadomo także, że przy stłumieniu aktywności 3 spośród tych genów, następuje bardzo silne zmniejszenie w organizmie robaków gromadzenia się białka Q35.
Na podstawie tych danych, japońscy badacze wyciągnęli wnioski, że opóźnienie procesu starzenia robaków było spowodowane ogólnym spowolnieniem metabolizmu w ich organizmach, które zostało spowodowane stłumieniem aktywności pojedynczych genów z nieznanych na razie przyczyn. Wiadomo przecież, że szybkość starzenia i poziom metabolizmu są ze sobą ściśle powiązane.
Najbardziej zadziwiające w eksperymencie z robakami Caenorhabditis elegans było, że przebywając w kosmosie zareagowały na stres spowodowany nieważkością zupełnie inaczej niż to zachodzi dla innych żywych organizmów. Uczeni teraz będą starać się wyjaśniać w jaki sposób nicienie tłumią aktywność określonych genów podczas lotu w kosmosie. Przecież ten mechanizm spowolnienia starzenia prawdopodobnie będzie można uruchomić w organizmach wyższych, łącznie z naszym.
Proponuję obejrzeć teraz film:
Odpowiedzi na na tytułowe pytanie kto ma ochotę, może się doszukać w powyższym filmie. Kto ma wiarę w naukę może poczekać na osiągnięcia w zakresie biologii dotyczących zrozumienia mechanizmu działania genów Caenorhabditis elegans w kosmosie i ich swoistej „ekstrapolacji” na organizm człowieka. Przecież mamy podobno 40 % takich samych genów jak C.elegans. Nadejdzie czas, gdy biolodzy znajdą drogę do stłumirnia aktywności właściwych genów u ludzi podczas pobytu w kosmosie i radykalnego spowolnienia procesu starzenia człowieka, umożliwiającego przyśpieszenie budowy cywilizacji planetarnej i przyszłe loty ludzkości na planety w innych systemach słonecznych.

Homo Sapiens w podróży.
I Homo Sapiens będzie wtedy żyć prawie wiecznie!
I ja też wybieram się w podróż – przecież mamy wakacje.
Następną notkę p.t. „BITWA WARSZAWSKA” opublikuję 24 sierpnia późnym wieczorem.
Tymczasem przytaczam korespondencję z "zaświatów" od ś.p.STANISŁAWA HELLERA:
Już w latach trzydziestych ubiegłego wieku pojawił się niepokój,że jeżeli parcelacja nauki nie zostanie przerwana, to dziedzina największych nadziei ludzkości stanie się własnym zaprzeczeniem : nauka utraci walor nie tylko podtrzymywania cywilizacji, ale tejże śmierci.
O ile do XIX wieku wiedza ogólna przeważała nad wiedzą szczegółową, to w ciągu zaledwie stu następnych lat wiedza szczegółowa wręcz zniszczyła znaczenie wiedzy syntetycznej, czyli tej, która konstytuuje to, co nazywa się światopoglądem, a o którym wiemy,iż jest spoiwem życia społecznego.
O ile przewaga wiedzy ogólnej, filozoficznej nad wiedzą specjalistyczną wywołuje skłonności do spekulacji nie liczących się z realnymi własnościami Przyrody, to przespecjalizowanie prowadzi do utraty zdolności odróżniania procesu subtelnienia wiedzy od jej degeneracji.
Spróbujmy podejść do zagadnienia tak: skoro człowiek jest efektem racjonalności Przyrody,o której powiedziano,że w swych prawidłowościach jest nadzwyczaj prosta i oszczędna, to zaistnienie człowieka o niezwykle wybujałej religijności należałoby uznać, iż w tym jednym przypadku Przyroda do cna zgłupiała.
STANISŁAW HELLER 832787
Mam za osiłków wszystkich tych, którzy nie postrzegają oto tego, że Bóg i Człowiek różnią się tylko tym, iż ten Pierwszy jest inteligentnym Stworzycielem wszystkiego bytującym na obrzeżach Wszechświata a drugi - inteligentnym odtwórcą usadowionym w najgłębszym wnętrzu tegoż samego Wszechświata. I choć jeden jest potężnie wielki a drugi potężnie maleńki,dla obu Wszechświat jest przedmiotem. Dla Boga Wszechświat jest przedmiotem Jego dzieła, zaś dla człowieka - przedmiotem jego poznania.
Oto powyżej zostało dokonane wskazanie, które winno pomóc uprzytomnić,iż z perspektywy makrokosmicznej Wszechświat jest Teogoniczny zaś z perspektywy mikrokosmicznej - antropocentryczny.Do "biednego" Wszechświata pretensje są równie wielkie ,co i przeciwstawne. Bóg i Człowiek: Autorytet sprawczy i Autorytet poznawczy.Jakie więc różnią ich kompetencje, a co ich uwspólnia?!
Otóż najgłębszy sens Boga polega na istnieniu Ostateczności Kosmicznej, zaś najgłębszy sens Człowieka polega na przejawie sensu tejże samej Ostateczności Kosmicznej. Zatem Dwa w Jednym. Obaj są inteligentni, a ponieważ są na dwóch krańcach Kosmosu, przeto dla obu Wszechświat jest przedmiotowy a jednocześnie przeniknięty inteligencją. Dla człowieka prawidłowości Przyrody jawią się jako logiczne, a dla Boga jako teo-imperatywne. Rzecz tylko w tym, że wszystko to opowiedział...tu człowiek sprowokowany do namysłu nad istotą swej obecności w Ostateczności Kosmicznej. Bez Człowieka i jego namysłu nad istotą Wszechświata nie byłoby ani Boga ani Człowieka, ani Wszechświata. Nie byłoby wcale, czy nie byłoby tylko w wymiarze epistemicznym?!
Zatem pytanie: Czy bez Boga i Człowieka mógłby istnieć Wszechświat??!! Smutny to byłby Wszechświat, którego byt byłby tylko zupą rozmaitości nie spostrzeganych i nie postrzeganych.
Zatem przychodzi mi wywołać problem: Czy dla uzasadnienia powstania wszystkiego jest możliwa teoria wszystkiego (Wielka Unifikacja, TOE)? Jest to pytanie równocześnie o to, czy jest możliwe pojęciowe uspójnienie Boga, Człowieka i Wszechświata. Mało tego: jest to pytanie jeszcze głębsze: bo oto na jakim tle "wyobrażeniowym" położyć przedmiotowości Człowieka, Boga i Wszechświata, aby uzyskać jasny ogląd semantyczny i empiryczny tych naczelnych atrybutów Rzeczywistości Kosmogonicznej i Kosmologicznej?!
Ogląd przedmiotu wymaga tła. Ogląd nazwy wymaga definicji. Ogląd Wszechświata wymaga przytomności, że oto dotykamy końca, który jest początkiem i początku, który jest końcem: Relacje obiekt - tło i myśl - przedmiot myśli, ulegają załamaniu. I to w tym miejscu człowiek potrzebuje Boga, Bóg potrzebuje Człowieka, a Uczony staje przed potrzebą Stanu Osobliwego (Hawking).
Pozwolę sobie nie stawiać w ramach tego komentarza tez ani hipotez. Mogę tylko zasygnalizować, że niniejszy komentarz ma swoje rozwinięcia na www.sheller.pl i w mojej salonowej publicystyce.
Pozdrawiam!
STANISŁAW HELLER 832787
Sz. Stanisławie!
Piękna jesst Twoja wypowiedź. Całkowicie zgadzam się z tym co napisałeś!
„Bóg jest przyczyną istnienia wszystkiego” – św. Tomasz. Hawking zadał kiedyś pytanie mówiąc o prawach fizyki: „ Co tchnie ogień w te równania i tworzy wszechświat, który opisują?” – Teista odpowiada „Bóg.” Nie znam żadnej innej naukowej odpowiedzi na to pytanie.
O Bogu myślimy jako o nieskończonym umyśle. „Bo jest aktem nieograniczonego zrozumienia , które obejmuje wszystko, co jest do zrozumienia” – pisze jezuicki filozof B. Lonergan. Jest Tym, Który Jest – JHWH. I jako niezmienne źródło bytu istnieje w bezczasowej obecności, gdzieś na obrzeżach Wszechświata, czy poza nim.
Wszechświat jest Teogoniczny zaś z perspektywy mikrokosmicznej – antropocentryczny – inny sens istnienia Wszechświata, a w nim człowieka trudno sobie wyobrazić!
Czy bez Boga i człowieka mógłby istnieć Wszechświat? Któż mógłby go wtedy poznawać? A Bóg musi istnieć, aby uczynić ten stworzony Wszechświat poznawalnym dla człowieka.
Sądzę, że każda próba naukowego udowodnienia tezy iż Bóg istnieje ,lub nie istnieje skończy się fiaskiem. My wraz ze swoim mózgiem należymy do świata materii. Lecz do jakiego świata należy nasza świadomość? Do świata ducha! Duch może się manifestować dla człowieka wyłącznie w materii. Niektórzy uważają, że świadomość to oko ducha, którym on spogląda na siebie. Każde ciało materialne da się zlokalizować w czasoprzestrzeni. – A świadomość? Nie da się jej zlokalizować w żadnej czasoprzestrzeni. Istnieje poza światem materii.
Czy mają racje bytu hipotezy kwantowej struktury świadomości przedstawiane przez uczonych z Rogerem Penrose na czele? Pojawia się nawet już psychologia kwantowa związana z fizyką. Lecz czy fizyka jest nauką zajmującą się takimi zjawiskami psychicznymi jak emocje, wolna wola, umysł, procesy myślowe?
Świadomość, wiedza człowieka wpływa bezpośrednio na stan fizyczny układu kwantowego. Świadomość kreuje stan fizyczny układów kwantowych. I w związku z tym niektórzy uczeni sądzą, że świadomość jest wewnętrznym procesem przetwarzania informacji na krawędzi między światem kwantowym bliskim skali Plancka, a postrzeganym przez nas światem klasycznym. Są to jednak wyłącznie sądy i to tylko niektórych uczonych.
Lecz dlaczego posiadamy uczucia, świadomość, „życie wewnętrzne”, myślenie?
Według ewolucyjnych zasad doboru naturalnego jakoby przeżywać mają tylko najlepiej dostosowani. Jak wobec tego wyjaśnić zjawisko altruizmu i skąd się ono wzięło? Chyba ewolucjoniści na ten temat niewiele potrafią wyjaśnić.
A sumienie? Przychylam się ku poglądowi, że jest dane przez Boga i stanowi o jakości człowieczeństwa.
Wszystkie te problemy przekraczają granice nauki i nie da się ich opisać, ani wyjaśnić żadnymi nawet najbardziej skomplikowanymi równaniami fizyki matematycznej.
Są to problemy związane ze światem metafizyki. Pewna filozof Nancy Cartwright nazwała ten świat światem pstrokatym nawiązując do pewnego wiersza, który przytaczam za znanym uczonym Owenem Gingerichem:
„Za wszystko, co pstrokate, chwała niech będzie Panu -
Za niebo wielobarwne jak łaciate cielę;
Za grzbiety pstrągów, różem nakrapiane w cętki;...”
A sens istnienia człowieka pochodzi spoza Ziemi i cel też jest poza Ziemią.
Fizycy mówią dużo o istnieniu wielu wszechświatów i nawet ogromnej ich liczbie. Niestety nie potrafią odpowiedzieć na proste pytanie: Dlaczego w ogóle istnieje jakiś wszechświat.
Na końcu stawiasz pytanie: „Czy dla uzasadnienia powstania wszystkiego jest możliwa teoria wszystkiego (Wielka Unifikacja, TOE)?”
Uczeni udzielają na nie odpowiedzi:
Hawking: "Niektórzy ludzie będą bardzo rozczarowani, że nie istnieje najwyższa teoria, którą można ująć jako skończony zestaw zasad. Ja też należałem do tego obozu, ale zmieniłem zdanie. Dziś jestem szczęśliwy, że nasze zrozumienie nigdy nie będzie pełne; że zawsze będą czekały na nas nowe wyzwania"
Edward Witten to główny twórca TOE i wywołuje to wiele dyskusji w świecie fizyków. Jakakolwiek teoria jeśli kiedykolwiek będzie uznana za TOE – nigdy nie będzie mogła być sprawdzona eksperymentalnie. Ponadto niektórzy współcześni uczeni "ćwierkają”, że w XXI wieku może zdarzyć się nowa rewolucja naukowa dotycząca natury grawitacji, a nawet światła.
ZBIGWIE 793943
Napisałeś:
:"Edward Witten to główny twórca TOE i wywołuje to wiele dyskusji w świecie fizyków. Jakakolwiek teoria jeśli kiedykolwiek będzie uznana za TOE – nigdy nie będzie mogła być sprawdzona eksperymentalnie. Ponadto niektórzy współcześni uczeni "ćwierkają”, że w XXI wieku może zdarzyć się nowa rewolucja naukowa dotycząca natury grawitacji, a nawet światła.".
Nie podzielam zdania ani Hawkinga, ani Wittena. Dlaczego?
Otóż upłynęło zaledwie sto lat, jak to okazało się,że w mikrokosmosie być obiektem okazało się tylko prawdopodobieństwem. Dysonans logiczny jaki zachodzi między przeświadczeniem o identyczności atomów pierwiastków promieniotwórczych a różnym czasem ich rozpadów,nigdy nie został rozstrzygnięty w sposób poprawny. Otóż wynika to z tego,że umysły nasze zniewolone są jeszcze przeświadczeniem,iż potwierdzenie eksperymentalne musi oznaczać zjawisko podlegające oglądowi typu pozytywnego: jawność przedmiotowa, czy odchylenie się wskazówki przyrządu od zera w prawo. Poza naszą świadomością jest jeszcze doświadczenie negatywne, jako brak oczekiwanego efektu. Otóż zjawiskiem, które posiada dwie formy "oglądalności" jest światło. Widoczne jest tylko od przodu, zaś nigdy z boku i od tyłu. Brak obrazu "strumienia" światła z boku jest ewidentnym przejawem bez przejawu. Powyższa własność światła powoduje i to,że skrzyżowane strumienie światła nie kolidują z sobą, czyli nie idzie stwierdzić, czy jest możliwe zderzenie fotonu z fotonem. Zatem twierdzenie,że światło nie cechuje ruch liniowy i twierdzenie,że porusza się liniowo z prędkością "C" są połowicznie wiarogodne. Coś co się porusza do przodu musi się zderzyć z czymś, co wpadnie nań z boku. Światło nie ujawniając reakcji na siebie wymusza uznanie,że w rzeczy samej założenie wielości źródeł światła jest błędne.
Bo cóż jest źródłem światła? Przyjmuje się,że przeskoki elektronów z wyższych na niższe poziomy energetyczne. Zatem absorpcja światła winna być zjawiskiem odwrotnym. Ostatecznie trzebaby było odpowiedzieć, na czym polega bycie elektronem i na czym polega bycie poziomem energetycznym: czy są to dwa różne fakty fizyczne, czy coś pośredniego. Czy światło uderza w elektron, czy w pole między elektronowe powodując jego wypchnięcie na wyższy moment arbitalno-spinowy.
W poprzednim komentarzu zwróciłem uwagę na dość istotne podobieństwo polegające na tym,że oto tak jak dla jawności obiektu niezbędne jest różne odeń tło, tak dla wydobycia sensu nazwy potrzebna jest jej definicja. Otóż analizując logiczną istotowość definicji zauważamy strukturę twierdzenia: polega ona na realcji definiens - definiendum. Otóż starczy, aby zauważyć,że definiendum jest zawsze szerszy znaczeniowo od definiensa i fakt ten "zgeometryzować", czyli zbudować dwa odcinki z podkreśleń definiensa np.na czerwono i definiendum np.na niebiesko. Jeżeli teraz odcinki odpowiadające definiensowi i definiendum połączyć i potraktować jako dwukolorowy promień i zatoczyć nim okrąg, to otrzymamy obraz łudząco podobny do modelu atomu wodoru. Niezwykła analogia, czy przypadkowe podobieństwo?!Zachęcam do tej prostej próby.
Ten prosty eksperyment powinien zaś starczyć do zwrócenia uwagi,że między mechanizmem jawności przyrody, a mechanizmem obiektywności logicznej występuje uwspólnienie: polega ono na konieczności kontrastu między obiektem myślanym i polem wyobraźni, który to kontrast ma przyrodniczą realizację w relacji korpuskula - pole i w relacji ciało - przestrzeń.
Zatem warunkiem wspólnym inteligentności Ostateczności Kosmicznej i inteligentności człowieka jest zdolność generowania kontrastu, czyli bytu i przejawu. I na tym polega dwójłomność bytu i jego bycia, czyli dwujłomność istnienia i obecności. Istnienie dotyczy Ostateczności Kosmicznej (jako generatora autoprzejawowego), natomiast obecność odnosi się do przejawu. Realizm Przyrody polega na strukturze przejawów jawnych i na zawsze dyskretnym istnieniu Jednego : Bezkresnego podłoża emanacyjnego: czyli aktywnej na się Jedni substratowej.
Póki co świadomość nasza funkcjonuje jeszcze w jednym wymiarze konotacyjnym: "Jest" znaczy dla nas "byt "i "bycie", gdy tym czasem dla potwierdzenia korpuskularności potrzebna jest przestrzenność: byt i bycie mają się do siebie jak korpuskuła i pole, a co w wyobraźni logicznej wymaga relacji definiens - definiendum.
Pozdrawiam pięknie!
STANISŁAW HELLER 832787
Początek w niczym, czy nic z tych rzeczy?!
Pierwszym w naszym kręgu kulturowym, który zwróćił uwagę na to, że byt musi być ciągły był Parmenides. W bardzo prosty sposób wskazał on na to,że przerwa w bycie byłaby niebytem. Ponieważ niebyt polega na niebyciu, przeto nawet nie idzie go pomyśleć. Ten wielki myśliciel użył słowa niebyt tylko syntaktycznie, czyli do wskazania pojęciowego,że niebyt nie ma desygnatu: technicznie polega to na dodaniu do nazwy jej zaprzeczenia.
Demokryt usiłując poprawić Parmenidesa dopowiedział, iż byt nie bardziej istnieje niż niebyt. Pojęcie "niebytu" przeszło później szereg obróbek, aby ostatecznie wymieszać się w coś pośredniego między przestrzenią matematyczną, próżnią fizyczną i w rękach bezradnych przyrodoznawców stać się początkowym materiałem wszystkiego, czyli początkiem realnej fizycznie materii we wszystkich dających się obserwować jej formach. Z uwagi na powyższe wszelkie nazywanie początku Wszechświata "Niczym" jest formą samooszustwa, dlatego,że tak naprawdę chodzi o to "coś" prapoczątkowego, co nie byłoby jedną z pośród wszystkich pozostałych rzeczy.
Takie wprost prostackie podejście do tego najgłębszego dylematu nauk fizyko- matematycznych, jakim jest zagadnienie stanu początkowego Wszechświata wynika stąd, iż bardzo wielu mundrym zaczęło się zdawać, iż matematyka zwalnia od staranności o precyzję językowo-pojęciową tak dalece, iż byle dyrdymał okraszony kilku symbolami ilościowymi starczy na logiczną świętą krowę.
Pozwolę sobie przeto przypomnieć bardzo ważne twierdzenie : Nie może być materiałem wszystkich rzeczy zawartość jednej rzeczy w zbiorze rzeczy różniących się od siebie. Konkluzją z tego twierdzenia jest: Gdyby zawartość rzeczy wyróżnionej była zawartością w pozostałych rzeczach, to te pozostałe byłyby identyczne. Kolejną przeto konkluzją będzie: różnorodność musi być następstwem różnych zawartości. Zatem zawartość początkowa, czyli ta, która dała początek wszystkim rzeczom nie może ani fizycznie, ani kategorialnie być tożsama z zawartością kosmogonicznnie wtórną, czyli tą stwierdzalną w obiektach po ich powstaniu... czyli jawną w obiektach.. Odgadując sens fizyczny i logiczny pratworzywa rzeczywistości aktualnej stajemy przed sytuacją, w której zgadujący odgadują przed pomysłodawcą zabawy w "co to jest", a ten odpowiada "nic z tych rzeczy". Wyobraźmy sobie istotę tej zabawy: oto kiedy w wyobraźni wybierzemy sobie jakiś dowolny przedmiot, a rolą uczestników zabawy będzie ten przedmiot odgadnąć, to zawsze wtedy, kiedy ktoś zgłosi przedmiot z zupełnie innej kategorii, można mu odpowiedzieć "nic z tych rzeczy". Znaczenie "nic" w tym kontekście polega na braku uczestnictwa źle odgadniętego przedmiotu z przedmiotem zagadki. Zupełnie podobnie jest z owym prastanem Wszechświata: jest "niczym" nie dlatego, że polega na niczym, a jest "niczym" jako odmiennością względem tego, czego jest stanem początkowym, czyli stanem dla swoich pochodnych.
Dylematem nauk fizyko - matematycznych jest zatem to, jak wyartykułować stan początkowy tak, aby uzasadniał wszystkie cechy przyrody i zachowując uzasadnioną naczelność pojęciową i fizykalną. Nie może być początkiem czegoś nic pozbawione atrybutu bytu. Zatem zawsze coś jest pochodną czegoś. Dylematem nauk przyrodniczych jest przeto coś jako prastan, a nie pranic. Zagadnienie prastanu polega na tym, że wymaga uznania sytuacji przedwstępnej, czyli odwieczności Ostateczności Kosmicznej. Aby w dedukowaniu jej cech nie popaść w logicyzm oderwany od fizykalności i w fizykalność oderwaną od logiczności, trzeba zachować dla stanu praprzyczynowego należną mu semantyczność : że jest logiczny desygnatowo. Logiczność desygnatowa prastanu, to bycie substratem jako czymś i bycie określarnym jako zróżnicowanym, gdyż najgłębszym sensem zróżnicowania jest relacyjność, a tylko w stanie relacyjnie różnorodnym jest możliwa relacja tak fizyczna jak i poznawcza obiekt - tło.
Aby uniknąć szukania przyczyny aktualnej rzeczywistości kosmicznej w przyczynie substratowo pustej, aby przestać wywodzić coś z niczego, trzeba właściwie umiejscowić logiczny i fizykalny sens początku aktualnego zróżnicowania Wszechświata. Punktem wyjścia musi być prosty logicznie artefakt: początkiem skończoności musi być Bezkres. Bez tego koniecznego założenia, nigdy nie osiągniemy zasadności logicznej i fizycznej dla relacji część - całość, w której jako zabronione ujawni się podstawianie pod sens całości sens części. Otóż trzeba wreszcie zauważyć, że gdyby Wszechświat był skończony choć mający kwatryliony do potęgi kwatrylionów km średnicy realnej, to niczym by się nie różnił od cząsteczki wymiarowo skończonej pomimo, że ta ostatnia miałaby wymiar stałej Plancka. Oba te twory byłyby istotowo częściami. Inaczej mówiąc dla Ostateczności Kosmicznej stanem zastrzeżonym jest bycie całością. To dlatego w mikrokosmosie stanem zabronionym dla części jest bycie obiektem absolutnie indywidualnym, czyli jawnym losowo. Cząstka mikrokosmiczna jako pochodna calości metakosmicznej ma "zabronione" bycie całością, gdyż nie byłaby pochodną, a byłaby światem i wszechświatem jednocześnie.
Zakręt w jakim znalazla się współczesna fizyka polega między innymi na pokłosiu redukcjonizmu metodologicznego, w którym z abstrachowania uczyniono narzędzie tnące na oślep. W przyrodzie zaś nie ma przerwy między jakością i ilością. Każde oderwanie nazw od ich powinowactwa desygnatowego powoduje wejście w świat pustosłowi takich, jak ordynarnie rozumiane "coś" i "nic".
A swoją drogą podziwiam Pana, Zbigwie, za ów rozmach intelektualny, który znajduję w przejściu przez Pana od tematyki Służb Specjalnych Rosji do tematyki istoty Wszechświata i Boga. Czy nie boi się Pan dyskomfortu przy wyborze następnego tematu, czyli zarzutu indoktrynizacji Czytelników Salonu24 ? :)))
STANISŁAW HELLER 832787
„Dlatego musi być w pełni albo wcale nie być.
I nigdy nie przyjmie niewzruszona wiara,
by z nieistniejącego zrodziło się cokolwiek”
"BYT JEST , A NIEBYTU NIE MA."
Dziękuję za piękny wykład poczynający się poglądami Parmenidasa, a na sprawach współczesnej kosmologii kończąc.
Temat tej notki pomyślany był dla dyskusji z Rosjanami w ramach FORUM ROSJA - POLSKA na temat wiary i Boga. Niestety nieco się przeliczyłem, bo Rosjanie nie dopisali. Prawdopodobnie notka okazała się niewłaściwie sformułowana i zbyt mocno skomplikowana dla naszych stałych gości. Jestem przekonany, ze następne notki będą odpowiedniejsze i ciekawsze dla dyskusji z bywającymi stale i aktywnymi na naszym FORUM licznymi Rosjanami. A może to wina temperatury?
Cieszę się idziękuję bardzo za pańską tu obecność i niezmiernie ciekawe wypowiedzi. Pańska sylwetka kojarzy mi się z postacią jednego z największych matematyków świata - Srinivasy Ramanujana. W takim oto aspekcie, że we własnym środowisku był nidostrzegany i dopiero obcy Go odkryli i nadal przez długie lata nie byli w stanie pojąć znaczenia jego prac. Dopiero od niedawna jest uznawany za jednego z największych matematyków świata.
Pozdrawiam serdecznie! Życzę powodzenia i sukcesu!
ZBIGWIE 793943
"Niedawno ukazał się interesujący wpis: http://bezwodkinierazbieriosz.salon24.pl/338033,grawicapy-lataja-w-kosmosie pióra znanego blogera Zbigwie, z wykształcenia fizyka" - http://autodafe.salon24.pl/249413,zagadkowe-analogie. Znajdź ponad 100 moich notek na Forum Rosja-Polska http://bezwodkinierazbieriosz.salon24.pl Poetry&Paratheatre 2010 i 2013.
Free counters
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Technologie