Zbigwie Zbigwie
1000
BLOG

ANTYMATERIA – ciąg dalszy

Zbigwie Zbigwie Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 7

Fragment tekstu z opowiadania „Ofir w galaktyce Trójkąta” stanowi appendix do tekstu z Forum Rosja-Polska "Antymateria".

 … Gdy obudzili się, „Black Moon” krążył już na orbicie wokół planety Ofir. Lądowanie w stolicy planety poszło bezproblemowo. Port kosmiczny był pusty, nie było widać żadnego statku. Piraci poszli zarejestrować swój przylot na nowym statku.

Urzędnik wpisywał do komputera nazwę statku i nazwiska piratów. Podejrzliwie spoglądał na Freda. Po chwili powiedział:

- Ty chyba jesteś Jednooki Fred, pamiętam cię, gdy opuszczaliście Ofir na statku, który nosił nazwę „Pirat”. Zastanawiałem się wówczas, dlaczego taką nazwę nadaliście statkowi. Twój wygląd z czarną przepaską na oku doskonale pasował do nazwy statku. Teraz wracacie po długiej nieobecności, a ty nie nosisz już przepaski.

- Długo musiałbym opowiadać, co się działo w tym czasie. „Pirata” sprzedaliśmy, a ja odzyskałem wzrok - zostałem wyleczony i przepaska nie jest już mi potrzebna.

- Co tu tak pusto? Nie ma statków i taka cisza w pobliżu? Jak odlatywaliśmy, to port tętnił życiem. Mnóstwo statków przylatywało i odlatywało. Co tu się stało?

- Jeszcze nic nie stało się. Dopiero ma się stać! Wszyscy, którzy dysponowali statkami kosmicznymi, już uciekli z Ofira. Pozostali tylko ci, którzy czekają na śmierć, a jest nas wiele milionów. Wy jesteście pierwszymi od kilku tygodni, którzy przylecieli na naszą planetę.

Nagle zadzwonił telefon i na ekranie komputera pojawiła się twarz jakiegoś Ofirianina.

- Dostałem informację, że wylądował jakiś statek? Co to za statek?

- Nazywa się „Black Moon”, konstrukcja nieznana, statek klasy międzygalaktycznej. Powrócili nim Ofirianie, którzy opuścili Ofir dawno temu. Dowódca nazywa się Fred.

- Przysyłam samochód po dowódcę tego statku, a załogę ugość czymś i poproś w moim imieniu, aby poczekali na powrót swojego dowódcy. I obraz zniknął z komputera.

- To był sekretarz naszego Prezydenta i aktualnie przewodniczącego zespołu kryzysowego. Pewnie Prezydent chce z tobą porozmawiać. Chyba ma nadzieję, że wiesz jak nam można pomóc.

- Powiedz mi, co się tutaj dzieje, powiedział Fred.

W tym momencie przed budynkiem portowym zatrzymał się pojazd na czterech kołach, wyglądający jak samochód, ale bez kierowcy.

- Jedź już! Dowiesz się wszystkiego od prezydenta. Czeka na ciebie samochód. Steruje nim nie kierowca, a komputer.

Drzwi samochodu otworzyły się, Fred wsiadł i samochód ruszył. W centrum stolicy ruch był duży i przechodnie wyglądali zupełnie normalnie. Samochód zatrzymał się przed pałacem prezydenckim, drzwi otworzyły się i Fred wysiadł. Przed wejściem oczekiwał już sekretarz Prezydenta. Sekretarz powitał Freda i przedstawił się.

- Prezydent czeka na ciebie, powiedział sekretarz. Idziemy.

- Jestem Fred, dowódca statku międzygalaktycznego „Black Moon”, przedstawił się Fred Prezydentowi. W czym mogę pomóc mojej planecie?

- Witam i dziękuję za przybycie. Nazywam się Gaspar. Wszyscy uciekają z Ofira już od dłuższego czasu, tylko wy do nas przybyliście, i to na statku klasy międzygalaktycznej. Przypuszczam więc, że masz duże doświadczenie i potrzebna jest twoja konsultacja.

- Ja nie wiem, o co chodzi! W czym mogę pomóc?

- Grozi nam zagłada! Asteroida Leo, od tysięcy lat krążąca po nietypowej orbicie wokół naszej gwiazdy centralnej, tym razem znajduje się na kursie kolizyjnym z Ofirem. Jak wykazały obliczenia i symulacja trajektorii Leo przeprowadzone przez naszych naukowców za pomocą najmocniejszych komputerów, kolizja jest nieunikniona za dziewięć dni. Leo ma średnicę piętnastu kilometrów i jej zderzenie z Ofirem wywoła na planecie skutki o charakterze globalnym. Symulacja komputerowa dowodzi, że mamy przed sobą dziewięć dni życia. Uderzenie asteroidy nastąpi w okolicach równika, na wschodnim kontynencie planety. Powstanie krater wielkości setek kilometrów, ogień i dym spustoszy wszystko, a wyrzucony do atmosfery pył spowoduje kompletne ciemności i na setki lat ustali się epoka lodowcowa na całej planecie. Wyginie większość gatunków zwierząt. Życie może zaniknąć na setki i tysiące lat a my na pewno nie przetrwamy. Szykujemy się na śmierć. Nie posiadamy żadnej broni, ani technologii umożliwiającej nam ratunek przed nieuchronnym zderzeniem.

Fred zbladł, a na jego twarzy pojawiły się krople potu.

- Czy jesteś pewien, że Leo jest na kursie kolizyjnym z Ofirem? Czy uczeni nie popełnili błędu w obliczeniach?

- Nie! – stanowczo odparł Prezydent Gaspar. Masę asteroidy Leo i parametry jej lotu znamy dokładnie. Nasz sztab kryzysowy obejmuje najlepszych uczonych i komputery o wystarczającej mocy obliczeniowej. Wielokrotne symulacje dają błąd w obliczeniach miejsca zderzenia rzędu kilku tysięcy kilometrów od równika. Zderzenie nastąpi nieuchronnie.

Fred doznał nagle olśnienia i powiedział:

- Sambor! Tak Sambor. Zawsze, gdy byliśmy w najtrudniejszej sytuacji, to pomógł nam Sambor ze swoją drużyną, mówił. - Tak! Na pewno pomoże i tym razem. Fred był pewien, że Ofir będzie uratowany.

- Kto to jest Sambor i jego drużyna, zapytał Prezydent Gaspar.

- To jest młody kandydat na uczonego i cała jego drużyna to też kandydaci na uczonych. To są mieszkańcy planety Ziemia w Drodze Mlecznej. Jestem absolutnie pewien, że uzyskamy ich pomoc.

Prezydent Gaspar patrzył z niedowierzaniem na Freda, ale nie miał wyjścia, ani żadnej innej oferty pomocy z zewnątrz. Fred wypowiadał się bardzo pewnie.

– Co proponujesz? – zwrócił się do Freda.

- Wracam do portu kosmicznego i startujemy! Lecimy na Ziemię. Będziemy tu znowu za kilka dni i uratujemy Ofir.

- Zgoda! – odparł Prezydent Gaspar. Chwilę zastanawiał się: przecież te słowa Freda są niewiarygodne, ale muszę je przyjąć za dobrą monetę, myślał.

Sekretarz wyprowadził Freda z pałacu i Fred znowu wsiadł do automatycznego samochodu. Ustalił pilotem wyjętym z kieszeni program jazdy i pomachał ręką Fredowi.

Gdy Fred przybył do portu, piraci już wiedzieli, co grozi planecie i zaczęli krzyczeć:

- Zabieramy swoje rodziny i uciekamy! Nie zginiemy tu! Startujemy!

- Spokojnie! – wracamy na statek. Wszyscy pożegnali się z urzędnikiem portowym, który już wiedział, że polecą po pomoc dla planety.

Na statku Fred wyjaśniał piratom swój plan:

- Lecimy na Ziemię, odnajdziemy Sambora i jestem pewien, że Ofir będzie uratowany. Sambor zawsze nam pomagał. Ma kontakty w całym Wszechświecie! Tym razem też nam pomoże!

- Startujemy! – zgodnie krzyknęli wszyscy. I „Black Moon” wystartował.

Tymczasem Sambor z całą drużyną był już od kilku dni na wakacjach w Rowach w ośrodku „Za wydmą”. Sambor był już uczniem piątej klasy, a Wojtek i Zosia byli już w trzeciej klasie. Wszyscy grali w bierki na stole pod daszkiem przy grillu w pobliżu domku Nr 15, w którym prawie każdego roku mieszkał Sambor. Na ławce przed domkiem siedział dziadek i babcia Iza. Od strony furtki na plażę zbliżał się do nich nieznajomy w słomkowym kapeluszu. Wszyscy spojrzeli na niego i rozpoznali Freda. Niemal równocześnie krzyknęli:

- Witaj Fred!

- Potrzebna jest pomoc, zaczął szybko mówić Fred. Mojej planecie – Ofirowi grozi zagłada. Za kilka dni uderzy w nią ogromna asteroida i życie zostanie unicestwione na Ofirze. Zginą setki milionów moich ziomków. Nie jesteśmy jeszcze cywilizacją kosmiczną i nie możemy uciec z planety. Grozi nam zagłada!

 Sambor zareagował od razu i zwrócił się do dziadka.

- Chcę cię prosić o kluczyk od samochodu. W bagażniku jest pudło z przyrządem do zdalnej kontroli. Jest mi potrzebne. Chyba znowu gdzieś polecimy. Zgadzacie się?

Babcia Iza kiwnęła potakująco głową, a dziadek dał mu kluczyki i powiedział:

- Tylko zwróć kluczyki!

Sambor wrócił po chwili, oddał kluczyki dziadkowi, wyjął przyrząd z pudła i położył go na stole. Od razu pojawiła się klawiatura i ekran. Wystukał: W-I-W-A-R-I-U-M. Na ekranie nic się nie pojawiło. – Coś się zepsuło? – pomyślał. Na ekranie powinna pojawić się postać Amosa, tak jak poprzednio. Nagle obok przyrządu pojawił się Amos.

- Witam wszystkich! Klee dokonali nowych odkryć i teraz wykorzystują technologię splątania kwantowego do przekazu informacji w postaci hologramu. – Co się stało?

- Potrzebujemy pomocy! Planeta Ofir w Galaktyce Trójkąta jest zagrożona. Ogromna asteroida uderzy w tę planetę i zginą miliony mieszkańców Ofira.

- Jesteście tego pewni? – zapytał Amos.

- Oczywiście! – odparł Fred. Choć Leo wygląda jak kropka na tle gwiazd, to nasi uczeni wszystko dokładnie policzyli. Zdarzenie nastąpi za sześć dni. Ratujcie nas!

- Dobrze! Nie wyłączajcie przyrządu do zdalnej kontroli!

Po chwili, na miejscu Amosa pojawił się hologram Kleeanny.

- Witam cię Sambor! Witajcie wszyscy! Wiem wszystko od Amosa. Za chwilę nasz statek pojawi się w waszym systemie planetarnym i zabierzemy was na pokład. I postać Kleeanny zatoczyła ręką koło wskazując na Sambora, Freda, Wojtka, Olę, Zosię, Jurka i Laurkę.

Cała drużyna i Fred oczekiwali w napięciu. Oczekiwanie zaczęło ich nudzić.

- Grajmy dalej w bierki, zaproponowała Ola.

- Ja nie znam tej gry, powiedział Fred.

- Nauczymy cię.

Do rozmawiającej grupy podbiegła nagle Asia, chwyciła Sambora za rękę i powiedziała:

- Słyszałam i widziałam wszystko. Polecę z wami. Nie puszczę cię! - i drugą dłonią chwyciła Sambora za drugą rękę.

W tym momencie pojawił się tunel przestrzenny i uniósł wszystkich na statek Klee.

Kleeanna witała się serdecznie z wszystkimi.

- To jest Asia, siostra Wojtka. – przedstawiał Asię Sambor.

- Coś ty zrobiła! – krzyczał Wojtek. Nie możesz lecieć z nam! Nie masz pozwolenia rodziców!

- A ty masz? – odparowała Asia.

- Asia poleci z wami i wrócicie razem, zakończyła spór Kleeanna. - To jest Dedo - dowódca naszego statku, a to są nasze uczone Oded i Oze. Obie specjalizują się w fizyce.

- Czy to jest jakiś nowy wasz statek, spytał Wojtek.

- Wygląda znajomo, odpowiedziała mu Zosia.

- Przecież to „Wicher Wszechświata”, dodał Sambor.

- Tak, macie rację. Byliście już na tym statku i nawet oglądaliście nasze laboratoria, potwierdziła Kleeanna. Wtedy statkiem dowodził Mook i towarzyszył mu Teek.

Dedo zadał pytanie:

- Czy ty Fredzie jesteś pewien, że nastąpi zderzenie twojej planety Ofir z asteroidą.

- Oczywiście. Asteroida Leo ma średnicę piętnastu kilometrów, a zderzenie nastąpi za sześć dni. Fred powtórzył wszystko, co usłyszał od prezydenta Gaspara.

Obie uczone pilnie przysłuchiwały się temu, co mówił Fred. Gdy Fred zakończył apelem o pomoc, Oded i Oze powiedziały:

- Musimy przygotować wszystko do uratowania Ofira. Idziemy pracować! I poszły w kierunku laboratoriów, a nawet dalej, jak zauważył Sambor.

- Lecimy do układu gwiezdnego planety Ofir w Galaktyce Trójkąta. Zniszczymy asteroidę Leo daleko od planety Ofir.

- Chwileczkę! – wykrzyknął Fred. Mój statek pozostał na Ziemi. Zabierz go też do ładowni. Chcę być razem z moimi towarzyszami.

Dedo tylko kiwnął potwierdzająco głową. Po chwili wszyscy witali się z pozostałymi piratami.

- Ofir będzie uratowany! – powiedział Fred do piratów.

Piraci zaczęli podskakiwać z radości. Nikt z nich nie wątpił w słowa Freda. Przecież Klee dysponują taką technologią, że są wszechmocni – tak myśleli.

- Jak oni zniszczą tę asteroidę? – pytał Wojtek Sambora.

- Nie wiem, może polem Higgsa? – zastanawiał się Sambor.

- Może laserem? – powiedział Jurek

- Nie! Na pewno wystrzelą do niej z jakiejś broni i ona rozpadnie się, powiedziała Ola.

- Ja wiem! - krzyknęła nagle Zosia. – Odepchną ją od Ofira polem Higgsa i Leo zmieni kierunek lotu.

- Trzeba spytać Dedo! – stanowczo powiedziała Laurka.

- Czy ta asteroida nie trafi czasem w nasz statek? – zapytała Asia.

- Nie bójcie się! – powiedział im Dedo. Nie powiem wam na razie, w jaki sposób zniszczymy asteroidę Leo. Mamy kilka możliwości. Dopiero Oded i Oze oraz inni nasi uczeni dokonają stosownych analiz i obliczeń, i przedstawią mi najlepszą propozycję zniszczenia tej asteroidy.

– Gwarantuję wam, że uratujemy Ofir, a Leo będzie zniszczona. Gdyby tu był nasz tandem „Star of Klee” i „Mr Null”, to spróbowalibyśmy podziałać polem Ψ na Leo, aby spowodować odchylenie jej trajektorii lotu i uniknąć zderzenia z Ofirem. Niestety, Kleek, Mook i Teek realizują teraz misję specjalnego znaczenia z wykorzystaniem tandemu i znajdują się na Krańcu naszego Wszechświata. Usiłują dowiedzieć się, dlaczego możemy tylko dokonać bezczasowego skoku poprzez „NIC” do innego wszechświata, a nijak nie możemy znaleźć się w tym czymś, co stanowi „NIC”. „Wicher Wszechświata” posiada też ogromne zasoby energii i poradzi sobie z asteroidą.  

- Czy ten statek też może latać do innych wszechświatów? – spytał Sambor.

- Tak, odparł Dedo. Byliśmy niedawno w pobliskim wszechświecie, ale bardzo krótko. Nie potrafimy jeszcze określać „a priori” praw rządzących wszechświatem, w którym może się wynurzyć „Wicher Wszechświata”. Ulepszyliśmy technologię kokonu z ciemnej energii, osłaniającego nasz statek przed prawami innego wszechświata, ale istnieje zawsze ryzyko katastrofy. Nie mamy jeszcze w pełni bezpiecznej techniki podróży do innych wszechświatów.

- Czy zabierzecie nas kiedyś, znowu w podróż do innego wszechświata? – zapytał Wojtek.

- W przyszłości na pewno was zabierzemy.

- Ja bym chciał jeszcze raz polecieć do tego wszechświata, w którym już byliśmy – gdzie prędkość światła wynosiła sto kilometrów na godzinę. Wszystko tam wyglądało bardzo ciekawie, powiedział Jurek.

- Kleek was tam zabrał, odparł Dedo. - Znamy parametry skoku do tego wszechświata i byliśmy tam już nawet kilka razy. Zabierzemy was tam wtedy, gdy będziemy pewni w stu procentach bezpieczeństwa pobytu w tym wszechświecie. Wasz pobyt tam mógł skończyć się tragicznie. Utraciliśmy wtedy nasz najdoskonalszy statek. Wszyscy zostaliście uratowani dzięki interwencji spoza czasu i przestrzeni. Nie możemy dopuścić już nigdy więcej do potrzeby takiej interwencji. Kiedyś polecicie tam jeszcze raz, jestem tego pewien.

Miłą rozmowę drużyny z Dedo przerwała Kleeanna: - Jesteśmy już blisko gwiazdy centralnej i jej systemu planetarnego. Już widzę planetę Ofir! Popatrzcie na detektor masy! 

Wszyscy spoglądali na czerwony punkt przedstawiający asteroidę, w pobliżu Ofira.

 - To jest Leo! – krzyczeli piraci. - Ratujcie nasze rodziny! - Ratujcie Ofir!

- Spokój! – krzyknął Dedo. – Powiedziałem przecież, że uratujemy Ofir i dokonamy tego.

Do sterowni powróciły Oded i Oze.

- Wszystko już wiemy. Przedstawiamy propozycję zespołu naszych uczonych, powiedziała Oded.

- Włączam komputer, powiedziała Oze. I na ścianie sterowni pokazał się obraz przestrzeni kosmicznej w pobliżu statku. Czerwona kropka poruszająca się na tle gwiazd, to asteroida Leo. To jest animacja komputerowa tego, co zamierzamy zrobić.

Na ścianie – monitorze komputera był widoczny także „Wicher Wszechświata” i Ofir.

- Dokonaliśmy dokładnych pomiarów i wiemy, że prędkość Leo wynosi 20 kilometrów na sekundę, a jej odległość od Ofira wynosi 2 592 000 kilometrów. Na „ścianie” komputer wyświetlał aktualną odległość Leo od planety, zmniejszającą się o 20 kilometrów co sekundę.

- Zderzenie nastąpi za 36 godzin, czyli 129 600 sekund. Czas do zderzenia też widać na ekranie w sekundach, powiedziała Oded.

- Zespół naukowców proponuje następujące działanie. Wszystko jest przedstawione, jako animacja komputerowa. I Oded zaczęła objaśniać:

- Unicestwienia asteroidy dokonamy w odległości 2 000 000 kilometrów od planety. Pomierzona średnica Leo, to prawie 15 kilometrów. Asteroida stanowi autentyczne zagrożenie unicestwienia życia na Ofirze. Dokonamy kilku wystrzałów naszych pułapek magnetycznych z antymaterią w taki sposób i z taką prędkością, aby zderzenie z Leo nastąpiło prawie 28 godzin przed hipotetycznym zderzeniem z Ofirem w odległości 2 000 000 kilometrów od Ofira.

Z kolei Oze przedstawiła szczegółowe obliczenia ilości i wielkości użytych ładunków antymaterii i animację rozpadnięcie się Leo w wyniku uderzenia ładunków antymaterii w materiał asteroidy. Proces anihilacji materii Leo z antymaterią zawartą w wystrzelonych pułapkach magnetycznych nieuchronnie doprowadzi do unicestwienia asteroidy, która rozpadnie się na miliony drobnych kawałków. Wiele z tych fragmentów materii Leo poleci w kierunku Ofira i większość z nich spłonie w atmosferze lub nawet dotrze do powierzchni, jako niewielkie, niegroźne meteoryty, stwierdziła Oze.

- To będzie widoczne na planecie jak roje Leonidów na Ziemi! – wykrzyknął Sambor, gdyż przypomniał sobie jak dziadek pokazywał mu kiedyś niewielkie świetliste ślady na niebie i mówił, że to zjawisko, to rój Leonidów.

- Masz rację, powiedziała Oded.

- Akceptuję plan! – zadecydował Dedo. – Dla bezpieczeństwa statku i załogi, po wystrzeleniu pocisków z antymaterią wprowadzę dodatkowe maksymalne zabezpieczenie w postaci kokonu z ciemnej energii. Będziemy w odległości 50 000 kilometrów od Leo podczas uderzenia w nią pocisków z antymaterią. W momencie anihilacji nastąpi erupcja promieniowania gamma. – Oczywiście, po wystrzeleniu ładunków antymaterii, natychmiast odlatujemy na Ofir. Bardzo niebezpieczne dla wszystkich, żywych organizmów promieniowanie gamma nie przebije się przez kokon z ciemnej energii.

- Możecie obserwować przebieg wszystkich zjawisk z centralnej sterowni.

I Dedo z Oze i Oded wyszli pozostawiając drużynę i piratów z Kleeanną w centralnej sterowni. Na pokładzie „Wichru Wszechświata” jakby nic się nie działo, ale wszyscy wiedzieli, że już niedługo zostaną uruchomione wyrzutnie pułapek magnetycznych z antymaterią i czekali w napięciu na ten moment.

- Wyrzutnie rakietowe odpaliły! – krzyknęła Kleeanna. – Patrzcie!

Od statku oderwało się kilka ogromnych kul i jakby statecznie, ale błyskawicznie pociski poszybowały w kierunku asteroidy.

- Pole ochronne w postaci kokonu z ciemnej energii włączone! – rozległ się głos Dedo na całym statku, pochodzący z głośników.

„Wicher Wszechświata” otoczyła jakby mgiełka, ale pozostało to bez wpływu na widoczność.

- Jesteśmy całkowicie bezpieczni, powiedziała Kleeanna. Nic nie przeniknie przez nasz kokon. Dzięki niemu możemy obserwować z bliska wybuchy supernowych i przemierzać obszary Wszechświata zawierające gaz o ogromnej temperaturze.

Pociski już docierały do Leo i nagle wszystko wybuchło. Błysk i zamiast asteroidy widoczna była rozlatująca się na wszystkie kierunki chmura pyłu i drobnych odłamków, wyglądających jak czarne kropki.

Piraci zaczęli bić brawo i krzyczeć: Hura! Przyłączyła się do nich cała drużyna. Do sterowni powrócił Dedo i Oded z Oze.

- Wszystko poszło zgodnie z projektem, powiedział Dedo. Lecimy na Ofir. Zrealizowaliśmy wszystko zgodnie z planem. Za 27 godzin odłamki Leo dotrą do Ofira. My będziemy tam wcześniej.

„Wicher Wszechświata” mknął w kierunku macierzystej planety piratów. Po pewnym czasie Dedo wydał polecenie:

- Wyłączyć kokon z ciemnej energii!

 Kokon znikł po chwili i cała widoczna ze statku przestrzeń kosmiczna stała się jakby trochę jaśniejsza. Tarcza Ofira zaczęła się powiększać bardzo szybko. Statek łagodnie wszedł w atmosferę planety, automaty zidentyfikowały bez problemu port kosmiczny i „Wicher Wszechświata” wylądował. Był teraz jedynym, ogromnym statkiem kosmicznym na planecie Ofir.

Gdy wszyscy wysiedli, to od razu zauważyli, że zbliża się do nich jakaś grupa osób, a przed wejściem do portu kłębią się tłumy. W oddali było widać jak technicy rozwijają zwinięty w rulon, ogromny telewizor. Po chwili podłączyli go do zasilania i pokazał się obraz.

- To Prezydent Gaspar przemawia do mieszkańców Sefara, powiedział Fred.

Tymczasem do statku przybliżyła się grupa osób, a na ich czele Fred rozpoznał Prezydenta Gaspara i jego asystenta.

- Witamy Prezydenta Gaspara na już bezpiecznej planecie Ofir. Co obiecałem, to dotrzymałem! – powiedział Fred.

- Dziękuję za uratowanie Ofira, mówił Gaspar. Nie wierzyłem twoim obietnicom, gdyż wątpiłem w to, że istnieje jakakolwiek cywilizacja dysponująca techniką zdolną do unicestwienia tak wielkiej asteroidy, jaką była Leo. Cały przebieg zdarzenia transmitowała nasza telewizja ze sztucznego satelity i obserwowali to widowisko wszyscy mieszkańcy naszej planety. Przygotowywaliśmy się na śmierć i obserwowaliśmy cały czas przybliżanie się Leo do Ofira. Sensację wywołało przybycie potężnego statku kosmicznego i jego przybliżanie się do Leo. Każdy mieszkaniec naszej planety widział wszystko w telewizji. Widzieliśmy jak ze statku wystrzeliły jakieś pociski, jak statek zniknął i 27godzin i 42 minuty przed naszą godziną zero - godziną naszej śmierci – nastąpił błysk i asteroida Leo zniknęła z ekranów naszych telewizorów w odległości dwóch milionów kilometrów od Ofira. Leo zamieniła się w ogromną chmurę pyłu i odłamków. Wszyscy obserwowali to z zachwytem, krzyczeli z radości, obejmowali się i pozdrawiali. Nikt nie wie do tej pory, kto nas uratował i wszyscy zastanawiali się, gdzie podział się ten ogromny statek, który zniszczył Leo. Po chwili obserwowaliśmy na ekranach telewizorów, jak statek pojawił się znikąd na kursie na naszą planetę i ląduje w naszym pustym porcie kosmicznym. Mieszkańcy stolicy oczekują was przed wejściem do portu kosmicznego. Ja się od razu domyśliłem, że to jest efekt prośby Freda skierowanej do Sambora. Całość waszej akcji ratunkowej od momentu zarejestrowania waszego statku w pobliżu Leo, aż do lądowania na Ofirze jest nieustannie powtarzana przez wszystkie kanały telewizji.

- Składam podziękowania Samborowi i wam wszystkim! Uratowaliście planetę i nas wszystkich! – zakończył Prezydent Gaspar i zaczął przyglądać się przybyszom, zastanawiając się, który z nich to Sambor.

- Jestem Sambor z planety Ziemia leżącej w galaktyce zwanej Drogą Mleczną. Moja rola sprowadziła się tylko do wezwania Klee ze swoim statkiem do udzielenia wam pomocy. – To jest Dedo dowódca statku „Wicher Wszechświata” i uczeni Klee. To oni i ich wiedza uratowali Ofir przed niechybną zagładą, zakończył Sambor.

- Pięknie powiedziałeś! – szepnęła Kleeanna i uścisnęła Samborowi dłoń.

- Jako dowódca statku, zdecydowałem o udzieleniu wam pomocy. Środki techniczne, jakimi dysponujemy czyniły to zadanie wykonalnym. Nasi uczeni wybrali optymalny wariant udzielenia wam pomocy, z zapewnieniem pełnego bezpieczeństwa tej planecie i jej mieszkańcom. – Życzę wam szybkiego rozwoju i uczestnictwa we współpracy galaktycznej wszystkich cywilizacji.

Fred zaczął przedstawiać wszystkich przybyłych gości Prezydentowi Gasparowi. Szczególnie ciepło Prezydent witał drużynę Sambora: Wojtka, Olę, Zosię, Jurka, Laurkę i Asię.

- To Dedo was uratował, powiedziała Asia.

- Tak, wiem! – odparł Gaspar. I serdecznie zaczął witać się z uczonymi Klee. Piraci zostali też przedstawieni Prezydentowi.

Potem wszyscy udali się w kierunku wejścia do portu kosmicznego i weszli na zbudowane tam podwyższenie.

Dopiero teraz było widać zebranych mieszkańców. Jak daleko mógł sięgnąć wzrok, były widoczne ogromne tłumy, które przybyły witać swoich wybawicieli. Gdy najbliżej stojący rozpoznali sylwetki obcych, Prezydenta Gaspara i swoich ziomków, zaczęli wiwatować.

- Niech żyją! – krzyczeli nieustannie.

Prezydent Gaspar uniósł ręce i tłum ucichł.

 - To nasz ziomek, Fred - znany dawniej niektórym z was, jako Jednooki Fred - ze swoimi towarzyszami sprowadził nam pomoc. Jego towarzysze pomogli mu w tym.

- To jest Sambor i jego drużyna! To oni wezwali ten statek – „Wicher Wszechświata”, z uczonymi, którzy unicestwili Leo.

- To jest Dedo, dowódca statku i uczeni cywilizacji Klee z odległych zakątków naszego Wszechświata, która postanowiła uratować Ofira i nas.

Tłumy wiwatowały. Spotkanie było dobrze widoczne na ogromnych ekranach telewizorów, rozwiniętych w wielu miejscach stolicy.

Głos zabrał Dedo:

- Witam mieszkańców planety Ofir. Myślę, że możecie dalej się rozwijać i uczestniczyć we współpracy nawet międzygalaktycznej. Wszak osiągnęliście taki poziom rozwoju, że potraficie już niedługo budować statki kosmiczne mogące odbywać podróże międzygalaktyczne. Wasz port kosmiczny wkrótce, znowu będzie tętnił życiem. Będą przybywać i odlatywać statki różnych cywilizacji.

 W tym momencie tłumy zaczęły spoglądać w górę. Na niebie rozpoczęły się fajerwerki.

- Niczym sztuczne ognie na Nowy Rok, powiedział Sambor. – Spadające Leonidy nie umywają się do tego widowiska.

Całe niebo było pokryte błyskami spalających się w atmosferze Ofira odłamków asteroidy Leo.

- Oto niegroźne już szczątki Leo docierają do planety Ofir i spalają się w jej atmosferze, kontynuował Dedo. Obserwujcie je i radujcie się. My musimy opuścić waszą planetę i realizować nasze zadania. Dziękujemy wam za serdeczne przyjęcie. – Żegnajcie!

Tłumy mieszkańców wymachiwały ręką na pożegnanie i skandowały:

- Dziękujemy! – Żegnajcie!

Wszyscy powrócili do „Wichru Wszechświata” i pożegnali się z Prezydentem Gasparem i towarzyszącą mu grupą asystentów i ministrów.

- Do zobaczenia! Tymi słowami Sambor ze swoją drużyną pożegnał się z Fredem i wszystkimi piratami.

Na płycie portu kosmicznego pozostali piraci i grupa prezydencka. Ostatni żegnał się z nimi Dedo.

- Pamiętam o waszym statku, powiedział do piratów i pomachał na pożegnanie ręką.

Po chwili tunel przestrzenny wyładował statek piratów i ustawił go w pobliżu na płycie portu.

- Jakże wielki to statek „ Wicher Wszechświata” przy waszym „Czarnym Księżycu”, powiedział Prezydent.

„Wicher Wszechświata” wystartował bezszelestnie i szybko zniknął z pola widzenia obserwatorów. ….

Autor: Zbigwie

IMAGINE.......

 

 

Zbigwie
O mnie Zbigwie

"Niedawno ukazał się interesujący wpis: http://bezwodkinierazbieriosz.salon24.pl/338033,grawicapy-lataja-w-kosmosie pióra znanego blogera Zbigwie, z wykształcenia fizyka" - http://autodafe.salon24.pl/249413,zagadkowe-analogie. Znajdź ponad 100 moich notek na Forum Rosja-Polska  http://bezwodkinierazbieriosz.salon24.pl Poetry&Paratheatre 2010 i 2013. Free counters

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (7)

Inne tematy w dziale Technologie