1. Od dzisiaj wchodzi w życie ustawa o obniżonym wieku emerytalnym i w ten sposób sztandarowe zobowiązanie wyborcze Prawa i Sprawiedliwości, a także prezydenta Andrzeja Dudy, zaczyna być zrealizowane.
Powrót do poprzedniego wieku emerytalnego: 65 lat dla mężczyzn i 60 lat dla kobiet, był jednym z najważniejszych zobowiązań wyborczych Prawa i Sprawiedliwości, jednocześnie zarówno w kampanii jak i objęciu władzy opozycja i wspierające ją media niezwykle agresywnie je atakowały.
Straszono zarówno załamaniem finansów w związku z koniecznością zwiększenia dotacji dla Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (FUS), a także załamaniem na rynku pracy ze względu na odejście wielu pracujących, którzy z różnych względów nie będą chcieli dłużej pracować.
2. Rzeczywiście przewidywana skala odejść na emerytury po obniżeniu wieku emerytalnego spowodowała, że w projekcie ustawy budżetowej na rok 2018 trzeba było zwiększyć dotację dla FUS o około 10 mld zł, ale udało się to zrobić przy użyciu środków pochodzących z uszczelnienia systemu podatkowego, a więc bez zwiększenia deficytu budżetowego.
Co więcej szacowano, że uprawnienia do przejścia na emeryturę po wejściu w życie ustawy o obniżeniu wieku emerytalnego uzyskało przynajmniej 330 tysięcy ubezpieczonych w ZUS, a od początku września do końca miesiąca wnioski o przejście na emerytury złożyło około 196 tysięcy ubezpieczonych w ZUS.
Oczywiście takie wnioski będą zapewne wpływały także w październiku, ale wszystko wskazuje na to, że z tego uprawnienia skorzysta nie więcej niż 70% ubezpieczonych, co oznacza, że wielka akcja wyjaśniająca, jaką realizował ZUS od wiosny tego roku, okazała się skuteczna.
3. Otóż ZUS wcześniej przygotował ze swoich pracowników około 900 doradców emerytalnych, którzy spotykali się od wiosny tego roku z kilkuset tysiącami ubezpieczonych i okazało się, że część z nich udało się przekonać do kontynuowania zatrudnienia.
Szczególnie dotyczy to osób z dobrym stanem zdrowia, niepracujących w uciążliwych warunkach, otrzymujących wynagrodzenia bliskie średniej płacy w gospodarce, dla których argument, że każdy rok dodatkowego zatrudnienia powiększa przyszłe świadczenie emerytalne o około 8% okazał się decydujący.
Wynika to z faktu, że po „reformie” z 1999 roku w tzw. systemie zdefiniowanej składki wysokość emerytury wynika z ilorazu: gdzie w liczniku jest zebrana przez ubezpieczonego składka, a w mianowniku średnia ilość lat życia po przejściu na emeryturę, a przy dłuższym zatrudnieniu rośnie licznik tego ilorazu i maleje mianownik.
Okazało się także, że mitem jest załamanie się rynku pracy w związku z przejściem blisko 200 tysięcy uprawnionych na emeryturę, duża część z nich, bowiem już nie pracowała i albo oczekiwała na powrót do poprzedniego wieku emerytalnego zarejestrowana w powiatowych urzędach pracy albo też pobierała świadczenia rentowe.
Także ci, którzy pracowali za niskie wynagrodzenia i w związku z tym zebrali w systemie zdefiniowanej składki niezbyt duże środki, a w konsekwencji będą otrzymywać minimalną emeryturę (od 1 stycznia 2018 – 1 tys. zł), nie byli zainteresowani kontynuowaniem zatrudnienia
4. Powrót do wcześniejszego wieku emerytalnego mimo tego, że jest dodatkowym obciążeniem dla budżetu państwa, ma ogromne znaczenie dla odbudowy wiary Polaków w trwałość zobowiązań zaciąganych przez państwo u swoich obywateli.
Podwyższenie wieku emerytalnego przez rząd PO-PSL w 2012 roku dokonało się, bowiem z zaskoczenia (w kampanii wyborczej 2011 Platforma i PSL zaprzeczały, że chcą to zrobić), co więcej dokonało się bez żadnych konsultacji społecznych i przy sprzeciwie największych związków zawodowych (zebrano za referendum w tej sprawie blisko 4 mln podpisów).
Przywrócenie, więc do poprzedniego wieku emerytalnego jest, więc nie tylko realizacją sztandarowego zobowiązania wyborczego Prawa i Sprawiedliwości, ale także przywróceniem powagi polskiego państwa.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo