Generalnie Tusk nie interesuje się polskimi sprawami, szczególnie tymi, które trzeba by próbować forsować w instytucjach europejskich, ponieważ jak twierdzi nie może tego robić, żeby nie narazić się na krytykę.
W podtekście tej wypowiedzi jest zasianie niepokoju, że wątpliwości, co do legalności polskiego budżetu, mogą spowodować zablokowanie przekazywania dotacji z budżetu UE dla naszego kraju (zresztą od paru dni taka narracja jest prezentowana przez czołowych polityków Platformy).
Nawet bez uchwalenia budżetu przez Parlament, od 1 stycznia tego roku obowiązuje prowizorium budżetowe, (czyli budżet w wersji przesłanej przez Radę Ministrów do Sejmu), a tam są zapisane miedzy innymi polska składka do budżetu UE wynosząca ponad 18 mld zł i rezerwa budżetowa na współfinansowanie projektów realizowanych z udziałem środków europejskich.
3. Tusk zaczął się nagle „martwić „o legalność polskiego budżetu, podobnie jak wcześniej prominentni politycy Platformy.
„Martwili się” także tym, że samorządowcy mogą się niepokoić o zaplanowane w budżecie subwencje i dotacje przewidziane dla nich, ba „martwili się” nawet, że inwestorzy krajowi i zagraniczni, wątpiący w legalność budżetu na 2017 rok, mogą powstrzymywać się z zakupem obligacji skarbowych emitowanych w związku z finansowaniem długu publicznego.
Minister finansów sprzedał ich aż za 6 mld zł, a popyt zgłoszony przez inwestorów krajowych i zagranicznych na tym przetargu opiewał na blisko na 13 mld zł, czyli był ponad 2 razy wyższy niż oczekiwano.
Skoro, więc inwestorzy miliardami złotych potwierdzają, że nie mają wątpliwości, co do legalności budżetu (wszak właśnie w tym budżecie zapisane są środki na odsetki od tych obligacji), to trudno brać na poważnie „martwienie się” o budżet ze strony posłów Platformy, a nawet „prezydenta” Europy Donalda Tuska.
Komentarze
Pokaż komentarze (3)