Taki „numer” GUS z obniżaniem inflacji,wywołałby kiedyś histerię ekspertów i mediów, teraz cisza
1. W poprzednim tygodniu GUS poinformował o wysokości wskaźnika inflacji za luty i jednocześnie o zmianie sposobu jej liczenia, tyle tylko, że wygląda to na wręcz ostentacyjną manipulację. Zmiana „koszyka zakupowego” przez GUS, dokonywana jest wprawdzie o tej porze corocznie, więc nie jest to niespodzianką, ale to jakiego rodzaju wydatki zdecydowano się redukować, wskazuje niestety na manipulację. Otóż GUS zdecydował się właśnie zmniejszać w strukturze wydatków, udział tych dóbr i usług, których ceny od kilkunastu miesięcy gwałtownie rosną i zwiększać tych, których ceny rosną wolniej.
2. Żeby nie być gołosłownym, w sytuacji kiedy głównymi przyczynami wzrostu inflacji już od blisko roku jest wysoki wzrost cen żywności i jeszcze wyższy wzrost cen nośników energii, prezes GUS zdecydował się zmniejszyć, właśnie ich udział w strukturze wydatków konsumenckich. Udział wydatków na żywność zmniejszono aż o blisko 2 punkty z 27, 63 do 25,8, a udział wydatków na użytkowanie mieszkania (domu) i nośniki energii o blisko 1 punkt z 20,43 do 19,44. Wzrósł za to w strukturze wydatków konsumenckich udział wydatków na rekreację i kulturę o blisko 1 punkt z 6,26 do 7,07; na zdrowie z 5,36 do 5,82; edukację z 0,91 do 1,07 oraz na restauracje i hotele z 5,60 do 5,65.
3. W sytuacji zmniejszenia w wydatkach konsumentów, udziału wydatków na żywność i nośniki energii, aż o blisko 3 punkty, a to przecież wzrost ich cen, napędza obecnie inflację, udało się ją zmniejszyć, ale tylko niestety statystycznie ze wspomnianego poziomu 5,3% w styczniu do 4,9% w lutym. Udało się to osiągnąć, mimo tego ,że wg tych samych danych GUS, w lutym ceny żywności były o 0,3% wyższe niż w styczniu, natomiast ceny nośników energii o 0,2%, wyższe niż w styczniu, a przecież to te wydatki, stanowiły do tej pory, aż ponad 48% wszystkich wydatków gospodarstw domowych. Jest to więc klasyczna manipulacja statystyczna, która niczego nie zmieni w nastrojach większości konsumentów, bo oni przecież analizują paragony i rachunki zakupowe i widzą ciągły wzrost cen, szczególnie żywności i nośników energii.
4. O tym, że zmniejszając udział wydatków na żywność i nośniki energii, GUS sztucznie zmniejszył inflację o 0,4 punktu procentowego, a więc bez tej zmiany, wyniosłaby ona w lutym 5,3% , a nie 4,9% jak oficjalnie podano, napisali wprawdzie na jednym z portali społecznościowych analitycy jednego z banków, ale to wszystko, co się ukazało w mediach do tej pory w tej sprawie. Gdyby GUS w czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości wykonał taki „numer” ze zmianą wag poszczególnych rodzajów wydatków „ w koszyku zakupowym” i to akurat tych, których ceny od wielu miesięcy rosną najszybciej i w ten sposób sztucznie zmniejszył inflację, to eksperci i media wywołałyby histerię, nie tylko na całą Polskę, ale i Europę. Teraz panuje na ten temat cisza, bo przecież trzeba pomagać obecnie rządzącym na wszelkie sposoby, zwłaszcza , że po 14 miesiącach, wyraźnie widać, że skutki tego rządzenia, coraz bardziej irytują, nawet ich wyborców. Postępująca drożyzna jest bowiem coraz bardziej dokuczliwa dla coraz większej liczby gospodarstw domowych , szczególnie tych o niższym poziomie dochodów, które wydają na żywność i nośniki energii, zdecydowanie więcej niż 50% swoich miesięcznych dochodów.
5. W mediach pojawiły się tylko spekulacje w jaki sposób zareaguje na zmniejszającą się inflację Rada Polityki Pieniężnej, choć ta jak wiadomo na posiedzeniu lutowym, postanowiła nie zmieniać stóp procentowych banku centralnego. Jeżeli to sztuczne „zbijanie” inflacji przez GUS, spowoduje, że wskaźniki inflacji zaczną spadać w kolejnych miesiącach, to zapewne nasilą się polityczne naciski na RPP i prezesa NBP prof. Adama Glapińskiego, żeby natychmiast obniżali stopy procentowe, najlepiej jeszcze przed wyborami prezydenckimi.
Inne tematy w dziale Gospodarka