1. Poniedziałkowa konferencja prasowa premiera Giełdzie Papierów Wartościowych miała być przełomem jeżeli chodzi o strategię gospodarczą, ale okazała się zaledwie PR-owską wydmuszką. Okazało się bowiem, że przez ponad 13 miesięcy rządzenia, jego rząd tak przy okazji największy w historii jeżeli chodzi o ilość ministrów i wiceministrów, nie był w stanie przygotować czegokolwiek co ułatwiałoby działalność przedsiębiorcom. Co więcej media przypomniały, że poprzedni minister rozwoju i technologii Krzysztof Hetman już 31 stycznia 2024 roku powołał pełnomocnika do sprawa deregulacji dr Mariusza Filipka, a po ponad roku funkcjonowania przygotowanie programu deregulacji, ma się zająć przedsiębiorca Rafał Brzoska.
2. Nie ma przełomu jeżeli chodzi deregulację w gospodarce, ale jest za to przełom jeżeli chodzi o zadłużanie Polski za granicą, które ma w roku 2025, gwałtownie wzrosnąć w porównaniu choćby z rokiem 2024. Przypomnijmy ,że potrzeby pożyczkowe budżetu państwa w 2025 roku, brutto wynoszą aż 553 mld zł, w tym netto w wysokości 366 mld zł, które jak się okazuje w dużej części, mają być sfinansowane ze źródeł zagranicznych. W roku 2025 bowiem minister Domański chce, żeby wspomniane potrzeby pożyczkowe netto w wysokości 366 mld zł, zostały sfinansowane ze źródeł zagranicznych w wysokości aż 120 mld zł (a więc aż w 1/3), w sytuacji kiedy w roku 2024 były finansowane z tych źródeł, tylko w wysokości tylko 15 mld zł. O ile rząd Mateusza Morawieckiego corocznie zmniejszał finansowanie długu ze źródeł zagranicznych, to rząd Donalda Tuska wyraźnie je zwiększa, w roku 2025 wzrośnie ono aż 8-krotnie, ze wspomnianych 15 mld zł w roku 2024 do aż 120 mld zł. Oznacza to, że ekipa rządowa Tuska, zdecydowała się z jednej strony, żeby na finansowaniu polskiego długu, więcej niż do tej pory, zarabiała zagranica, co więcej obciążają to finansowanie ryzykiem kursowym, bowiem pożyczanie w walutach zagranicznych, przy rynkowym kształtowaniu się kursu złotego, przy każdej jego dewaluacji, będzie powodowała wyższe wydatki na obsługę długu.
3. Przypomnijmy, że konsekwencją gwałtownego wzrostu deficytu budżetowego w latach 2024-2025 ( w roku 2024 miało to być 240 mld zł, w roku aż 290 mld zł), będzie gwałtowny wzrost długu publicznego, który liczony metodą unijną (ESA2010), wzrośnie z 49,6% PKB na koniec 2023 roku do 59,8% PKB na koniec 2025 roku ,a więc o ponad 10% PKB. Ba w przesłanym przez rząd Tuska do Komisji Europejskiej planie budżetowo- strukturalnym na lata 2025-2028, jest zawarta prognoza dalszego wzrostu poziomu długu publicznego, że wspomnianego poziomu 59,8% PKB w 2025 roku do 60,9% PKB w 2026 roku, 61,3% w 2027 roku i 61,2% PKB w 2028. Poniżej unijnego kryterium 60% PKB, dług publiczny w Polsce ma spać dopiero po roku 2028, ale będzie się to wiązało z drastyczną redukcja deficytu sektora finansów publicznych o blisko 1% PKB rocznie, czyli po co najmniej 40 mld zł rocznie. Tak gwałtowny wzrost długu publicznego ma swoje konsekwencje w postaci wyraźnego wzrostu kosztów jego obsługi, które już 2024 roku przekroczą 2% PKB (wyniosą dokładnie 2,3% PKB), a w roku 2025 wyniosą aż 2,6 % PKB, czyli wyniosą już blisko 100 mld zł.
4. Przygotowanie przez rząd Tuska dwóch budżetów na lata 2024-2025 z ogromnymi deficytami, spowoduje powiększenie długu publicznego aż o ponad 400 mld zł, a to z kolei zmusza do znaczącego powiększenia potrzeb pożyczkowych, które w 2025 roku wyniosą brutto ponad 550 mld zł, zaś netto ponad 366 mld zł , przy czym aż 1/3 tych potrzeb ma być finansowana w walutach obcych. Pożyczanie za granicą jest tańsze ze względu na niższy poziom stóp procentowych zarówno w USA jak i strefie euro, ale obarcza dług ryzykiem kursowym, którego zmaterializowanie, może spowodować, że będzie ono ostatecznie droższe niż pożyczanie w kraju. Co więcej oznacza to ,że na pożyczaniu polskiemu państwu w dużej mierze będą zarabiać inwestorzy zagraniczni, a nie krajowi jak to było za rządów Prawa i Sprawiedliwości w latach 2015-2023.
Inne tematy w dziale Polityka