1. Zapowiadane jako wielkie wydarzenie spotkanie unijnych komisarzy z przewodniczącą Ursulą von der Leyen i ministrów polskiego rządu z premierem Tuskiem w Gdańsku, jak wynika z konferencji prasowej ich obojga, nie przyniosło żadnych wymiernych efektów, tylko kolejną dawkę propagandowej papki. Ogłoszony przez rząd Tuska priorytet naszej prezydencji, czyli bezpieczeństwo, nie spotkał się z żadnym konkretnym zapewnieniem, że choćby inwestycje na naszej i jednocześnie unijnej granicy wschodniej, zostaną wsparte jakimikolwiek środkami europejskimi, przewodnicząca KE nawet nie wspomniała, o ponoć pierwszej transzy 100 mln euro, którą miałaby być wsparta nasza Tarcza Wschód, o czym już parokrotnie zapewniał polski premier. Wszystko wskazuje na to, że nie będzie żadnych pieniędzy z unijnego budżetu na ten cel, najwyżej będziemy mogli, wziąć kredyt na rynkowych zasadach w z Europejskiego Banku Inwestycyjnego i to dopiero po zmianie jego priorytetów w zakresie kredytowania.
2. Co więcej priorytet zapewnienia bezpieczeństwa, został przez KE przyjęty, tyle tylko, że wydatki z budżetów krajowych na ten cel, nie są wyłączane z deficytu budżetowego, mimo, konkluzji Rady Europejskiej z jesieni 2023 roku. Doskonałym przykładem jest potraktowanie Polski przez KE i wszczęcie wobec naszego kraju procedury nadmiernego deficytu, bo deficyt sektora finansów publicznych wyniósł wprawdzie 5,3% PKB, ale wydatki na zakup uzbrojenia przynajmniej 1,5% PKB, a dodatkowe wydatki związane z agresją Rosji na Ukrainie kolejny 1% PKB, czyli po ich odliczeniu, ten deficyt był jednak niższy niż 3% PKB. Albo więc rząd Tuska niespecjalnie o to zabiegał, co jest możliwe bo będące w podobnym położeniu Czechy i Estonia, takie wyłączenie z procedury nadmiernego deficytu uzyskały, albo też inwestycje w bezpieczeństwo są priorytetem UE tylko na papierze.
3. Czystą propagandą na tej konferencji prasowej, powiało, kiedy Tusk powiedział, że Polska nie będzie implementować przepisów paktu migracyjnego i nie będziemy przyjmować imigrantów, bo przyjęliśmy 2 mln Ukraińców. Otóż pakt migracyjny przyjęty przez Radę Unii Europejskiej w maju, składa się z 5 rozporządzeń i one wprost po wejściu w życie, są obowiązującym także w Polsce prawem, w tej sytuacji o żadnej implementacji, nie może być mowy. Jeżeli chodzi o uchodźców wojennych z Ukrainy, to przebywa ich w naszym kraju około 1 mln, ale uchodźcy wojenni z tego kraju są w każdym kraju UE, ba proporcjonalnie do liczby mieszkańców, najwięcej ich jest w takich krajach jak Litwa, Łotwa, Estonia, Czechy, Słowacja, więc żadnych ulg z tego tytułu nie będzie.
4. Podobnie wybitnie propagandowy charakter miała wypowiedź Tuska, dotycząca cen energii, stwierdził on bowiem „ nie może zapaść żadna unijna decyzja , która może spowodować wzrost cen energii”, tyle tylko, że te decyzje zapadły już dawno, a Tusk był ich współtwórcą. Przypomnijmy, że Tusk zgodził się na tak radykalny system europejskiej polityki klimatycznej, najpierw jesienią 2008 roku, w tym na słynne 3x20, między innymi redukcję o 20 proc. emisji CO2 do roku 2020. Przy czym wyraził wtedy także zgodę na zmianę bazy z roku 1989 na 2005, co w sposób szczególny postawiło Polskę w trudnej sytuacji, bowiem cały wysiłek redukcyjny, który Polska wykonała w ciągu tego okresu wynoszący aż 32% redukcji emisji CO2, za który zapłaciliśmy utratą sporej części naszego przemysłu i wzrostem bezrobocia, został w ten sposób wyrzucony do kosza. Wtedy także zapadła zgoda na obowiązkowy handel uprawnieniami do emisji CO2 dla podmiotów wytwarzających energię elektryczną, który zaczął obowiązywać od 1 stycznia 2013 roku.
5. Jeszcze radykalniejsze rozwiązania zaproponowała KE w polityce klimatycznej w 2014 roku, Tusk wtedy jeszcze jako premier zdając sobie sprawę, że ich przyjęcie uderzy w Polskę jeszcze mocniej, niż porozumienie z 2008 roku, dwukrotnie prosił o przełożenie debaty nad tymi zmianami na posiedzeniu Rady Europejskiej w marcu i w czerwcu 2014, na jesień tego roku. Pod koniec października 2014 roku na posiedzenie RE, kierowanej już wtedy przez nowego przewodniczącego Donalda Tuska, pojechała nowa premier Ewa Kopacz i zupełnie nieprzygotowana zgodziła na kolejne restrykcje (między innymi ograniczenie emisji CO2 o 43 % do o 2030 roku, ale przede wszystkim na wprowadzenie tzw. Rezerwy Stabilizacyjnej. Rezerwa to zdjęcie z rynku 900 mln ton pozwoleń na emisję, co już wówczas zostało nazwane przez polski Senat para-podatkiem dla polskich wytwórców energii elektrycznej i jest poważnym powodem gwałtownego wzrostu ich cen.
Drugim powodem był fakt, że pozwolenia na emisję od stycznia 2018 roku, stały się instrumentem finansowym, a tym samym w handlu nimi bierze udział szeroko rozumiany sektor finansowy, a pozwolenia na emisję stały się przedmiotem powszechnej spekulacji. Ponadto także wtedy w roku 2014 wprowadzono zmianę w handlu emisjami ETS na lata 2021-2030, polegającą na corocznej redukcji puli uprawnień na rynku o 2,2 proc., co oznacza w każdym roku zmniejszenie ich ilości, a tym samym jest to kolejny powód do windowania ich cen.
6. Teraz rząd Tuska zgodził się na wejście w życie tzw. ETS 2 od 1 stycznia 2027 roku , co oznacza w Polsce wzrost cen paliw o przynajmniej 0,5 zł za litr paliwa, energii z gazu dodatkowo 90 zł za 1 MWh i za tonę węgla dodatkowo przynajmniej 400 zł za tonę. A więc wszystkie decyzje powodujące wzrost cen nośników energii w UE już zapadły właśnie przy udziale Tuska, więc teraz jego sprzeciw wobec rosnących cen energii, można tłumaczyć tylko tzw. efektem wyparcia. Przy takiej przewadze medialnej, Tusk może tę propagandę uprawiać, ale rzeczywistość coraz bardziej skrzeczy, bo Polacy odbierają coraz częściej rachunki za energię elektryczną, gaz, ciepło w mieszkaniach 2-3 razy wyższe niż w poprzednim sezonie grzewczym i tego żadną propagandą, nawet przy udziale Ursuli von der Leyen, jednak nie uda się przykryć.
Inne tematy w dziale Polityka