Rząd Tuska wyda na polską prezydencję w UE 0,5 mld zł i nie zorganizuje szczytu w Warszawie
1. Tuż przed inauguracją polskiego półrocznego przewodnictwa w instytucjach europejskich, dowiedzieliśmy się, że nie będzie w tym czasie, posiedzenia Rady Europejskiej w Warszawie. Każdy kraj, który przez pół roku przewodniczy posiedzeniom instytucji europejskich, nie tylko przygotowuje priorytety na ten okres, w których stara się umieścić przedsięwzięcia, służące także realizacji swoich strategicznych interesów, ale także umieszcza w agendzie nieformalne posiedzenia Rady Unii Europejskiej ( ministrów krajów członkowskich) i jedno posiedzenie Rady Europejskiej ( premierów i prezydentów krajów członkowskich). Na tych nieformalnych posiedzeniach ministrów branżowych, łatwiej jest uzgodnić stanowiska w tych sprawach z agendy, na których szczególnie zależy krajowi, który ma prezydencję, a nieformalne posiedzenie Rady Europejskiej służy zarówno realizacji priorytetów, jak i promocji kraju.
2. Jak poinformowała brukselska korespondentka jednej z prywatnych stacji radiowych, Donald Tusk, świadomie zrezygnował z zorganizowania posiedzenia Rady Europejskiej w Polsce, bo to właśnie prezydent Andrzej Duda, byłby gospodarzem takiego spotkania, a więc nie tylko witałby premierów i głowy państw członkowskich, którzy przybyliby do Warszawy, ale także prowadził obrady takiego szczytu. Donald Tusk po raz kolejny okazał się więc na tyle „małym” człowiekiem, że tylko z tego powodu, zdecydował się aby taki szczyt, odbył się w Brukseli, a jego gospodarzem będzie w tej sytuacji, obecny przewodniczący Rady Europejskiej Portugalczyk Antonio Costa. W konsekwencji niestety za fobie premiera Tuska, po raz kolejny płacimy polskimi interesami, szczególnie, że w związku z tym, iż głównym punktem agendy tego posiedzenia, będzie bezpieczeństwo, a obrady w Polsce w sytuacji, kiedy za naszą granicą trwa regularna wojna, podkreślałyby realność zagrożenia Europy ze strony Rosji. Absurd tej decyzji pogłębia jeszcze fakt, że politycy Platformy za wszelką cenę, próbują bronić tej decyzji, a jeden z nich europoseł Michał Szczerba posunął się nawet do stwierdzenia, że Tusk nie chciał organizacji szczytu RE w Warszawie, bo ten spowodowałby dodatkowe korki w mieście.
3. Ale okazuje się, że rząd Tuska nie tylko nie starał się o zorganizowania nieformalnego posiedzenia Rady Europejskiej, ale także zdecydował, że polską prezydencją, będą kierować instytucje z siedzibą w Brukseli. W przygotowaniu tego rodzaju posiedzeń, będą więc uczestniczyli urzędnicy z polskiego przedstawicielstwa w Brukseli, ale największy wpływ na kształt ich agendy, przebiegu i konkluzji, będą mieli jednak unijni urzędnicy. Widać wyraźnie, że mimo tego, że w Polsce na każdym kroku sam premier Tusk i jego ministrowie sprawę naszej prezydencji, odmieniają przez wszystkie przypadki, to w Brukseli wybrali bycie zaledwie tłem, dla działań unijnej biurokracji.
4. Nie ma więc szans aby w czasie naszej prezydencji, udało się doprowadzić do zdecydowanie większego niż do tej pory zaangażowania finansowego UE w finansowanie unijnego bezpieczeństwa w tym w szczególności jej wschodniej flanki, fikcją jest także, że rząd Tuska doprowadzi zablokowania porozumienia UE-Mercosur. Premier Tusk parokrotnie publicznie mówił, że jego rząd jest przeciwny zatwierdzeniu tego porozumienia, ale jak już widać, że Polska nie blokuje podziału tej umowy na dwie części część handlową i polityczną, co umożliwia przewodniczącej KE, forsowanie krótkiej ścieżki jej ratyfikacji. Jeżeli do tego dojdzie, to ratyfikacji tej umowy potrzebna będzie tylko zgoda KE (ta w zasadzie już jest) i głosowanie na RUE ( ministrów rolnictwa), większością kwalifikowaną, a więc, żeby ją odrzucić, potrzebne jest przynajmniej 4 kraje, mające 35% ludności UE. Rząd Tuska nie robi nic aby taką mniejszość zorganizować, a atak na Węgry i Słowację, powoduje, że tracimy sojuszników nawet w ramach do niedawna świetnie działającej w takich sprawach, Grupy Wyszehradzkiej.
5. Na nasze przewodnictwo w UE, wydamy łącznie w poprzednim roku i obecnym około 0,5 mld zł, a więc ogromne pieniądze, nie osiągając nic w zamian, ba być może przyłożymy rękę do decyzji, które uderzają w nasze interesy, jak na przykład, zatwierdzenie umowy z krajami Mercosur. Ba żeby przykryć małostkowość i wręcz głupotę premiera Tuska jego partyjni towarzysze, stają na głowie, żeby jakoś uzasadnić tę decyzję i robią to w tak nieudolny sposób, jak wspomniany europoseł Szczerba, że tylko uwypuklają jej absurdalność.
Inne tematy w dziale Polityka