1. Politycy Platformy i jej lider Donald Tusk od kilku tygodni podkreślają, że z dniem 1 stycznia nauczyciele otrzymają podwyżkę o 30%, a ponieważ nie będzie wtedy jeszcze uchwalonego budżetu, to podwyżka nastąpi w kolejnych miesiącach ale z wyrównaniem od początku roku. Taka deklaracja znalazła się także w expose premiera Tuska wygłoszonego w Sejmie w ostatnim tygodniu, tyle tylko, że zabrakło już jej drugiej części czyli, że nie będzie ona mniejsza niż 1500 zł brutto. W programie Platformy „100 konkretów na pierwsze 100 dni rządu' odpowiedni zapis brzmiał następująco „Podniesiemy wynagrodzenia nauczycieli o co najmniej 30%, nie mniej niż 1500 zł brutto podwyżki dla nauczyciela”. Brak w expose premiera, drugiej części tego zobowiązania oznacza, że wprawdzie płace zasadnicze nauczycieli wzrosną w od 1050 zł do 1400 zł brutto w zależności od stopnia awansu zawodowego nauczyciela, więc w przypadku szczególnie nauczycieli z niższym stażem, zapowiadane 30 % podwyżki będą niższe od wspomnianego minimum.
2. Znikający fragment ze sztandarowej obietnicy Platformy to nie przypadek, chodzi bowiem o to, że nowy minister finansów nerwowo szuka środków w projekcie budżetu aby sfinansować tę podwyżkę i utrzymanie zasady, że nie może być ona mniejsza niż 1500 zł dla każdego nauczyciela, oznacza dodatkowy wydatek przynajmniej kilku miliardów złotych w skali roku. Podwyżka płac dla nauczycieli, w tym także przedszkolnych i akademickich to wydatki ok. 30 mld zł, przy czym w budżecie przygotowanym przez premiera Mateusza Morawieckiego są zarezerwowane środki na 20% podwyżkę płac nauczycieli, jednak bez nauczycieli przedszkoli, co oznacza, że minister finansów będzie musiał znaleźć dodatkowo około 15 mld zł. A więc mimo tego, że w projekcie budżetu znajduje się kwota około 15 mld zł na 20% podwyżki płac dla nauczycieli, konieczne jest znalezienie kolejnych 15 mld zł ze względu na rozszerzenie podwyżek na nauczycieli przedszkolnych i akademickich, a zagwarantowanie minimalnej kwoty podwyżki wynoszącej 1500 zł to kolejne kilka miliardów złotych.
3. W expose premiera Tuska znalazły się jeszcze trzy inne propozycje wymagające kolejnych kilkudziesięciu miliardów złotych dodatkowych wydatków z budżetu, czyli 20% podwyżki płac dla pracowników sfery budżetowej, tzw. babciowe, a także urlop od płacenia składek ZUS dla przedsiębiorców prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą. Podwyżka płac dla pracowników sfery budżetowej o 20%, to z kolei dodatkowe wydatki wynoszące około 20 mld zł, ponieważ w budżecie przygotowanym przez rząd premiera Morawieckiego były zarezerwowane środki na podwyżki średni o około 12%, to dodatkowe wydatki na ten cel wyniosą około 10 mld zł. Tzw. babciowe czyli świadczenie dla matek, w wysokości 1,5 tys. zł miesięcznie które po urodzeniu dziecka będą chciały wrócić do pracy, to dodatkowe wydatki wynoszące około 9 mld zł rocznie, choć wydatki netto na ten cel, będą niższe że względu na podatki płacone przez pracownika (świadczenie ma być wypłacane przez 3 lata, kiedy dziecko będzie mogło być objęte wychowaniem przedszkolnym). Wreszcie tzw. urlop od płacenia składek ZUS przez przedsiębiorców prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą to szacunkowo dodatkowy wydatek budżetowy w wysokości około 4,5 mld zł. Sumarycznie więc tylko te 4 propozycje zgłoszone przez premier Tuska w expose to dodatkowe wydatki w wysokości ok. 40 mld zł, a więc około 1% PKB, a ponieważ trudno będzie podwyższyć dochody, oznacza to podwyższenie deficytu budżetowego o ten jeden punkt procentowy.
4. Właśnie dlatego, że w projekcie budżetu mamy zaplanowany deficyt wynoszący ok.165 mld zł (czyli ponad 4% PKB), jego zwiększenie o kolejny punkt procentowy jest niesłychanie ryzykowne, ponieważ może się zakończyć wprowadzeniem przez Komisję Europejską procedury nadmiernego deficytu wobec Polski. Stąd próby ograniczania wydatków budżetowych, nawet w taki sposób poprzez zniknięcie części ze sztandarowej obietnicy Platformy, czyli podwyżki minimum 1500 zł brutto dla każdego nauczyciela.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo