Kidawa-Błońska doprowadziła do klęski swojej kampanii ale stan klęski w kraju nie jest potrzebny
1. Chyba dla większości obserwatorów sceny politycznej jest już jasne że Małgorzata Kidawa-Błońska doprowadziła do klęski swoją kampanię wyborczą i jednocześnie „zdołowała” samą Platformę ale żądanie w związku z tym przez przewodniczącego tej partii Borysa Budkę, wprowadzenia stanu klęski w całym kraju, jest jednak dużą przesadą.
Członkowie Platformy dokonali wyboru Kidawy-Błońskiej jako ich kandydatki na prezydenta w prawyborach, w których pokonała ona prezydenta Poznania Jacka Jaśkowiaka, więc nie był to wybór przypadkowy.
Po ogłoszeniu tej kandydatury miała ona nawet 28% poparcie w różnego rodzaju sondażach i pewne II miejsce, a więc wejście do drugiej tury wyborów prezydenckich, po kilku miesiącach prowadzenia kampanii poparcie to spadło do 9% i w tej chwili to już tylko trzecie, a nawet czasami czwarte miejsce pośród wszystkich kandydatów.
Jest to więc spadek o blisko 20 punktów procentowych i nie było w historii kampanii wyborczych po roku 1989 tak spektakularnej klęski kandydata w wyborach prezydenckich, zwłaszcza, że Platforma przeznaczyła na tę kampanię kilkanaście milionów złotych.
Jednocześnie w momencie ogłoszenia kandydatki na prezydenta sama Platforma miała stabilne poparcie na poziomie około 30%, teraz notowania tej partii także wyraźnie idą w dół i wynoszą około 20%.
2. Na ten spadek notowań „zapracowała” bardzo solidnie sama kandydatka i jej sztab wyborczy, wyraźnie nie radziła sobie w publicznych wystąpieniach, nawet wtedy kiedy wspomagał ją prompter, gdy go zabrakło i trzeba było mówić z głowy, mnożyły się błędy, a Kidawa-Błońska wręcz „potykała się” o własne słowa.
Bardzo często z jej wypowiedzi wynikało, że nie zna się na wielu dziedzinach życia społecznego i gospodarczego, choć przecież jej CV jest dość bogate, wieloletnia posłanka, minister i rzecznik prasowy w rządzie Donalda Tuska, a także wieloletni wicemarszałek Sejmu.
3.Ostatnio podczas wystąpienia z trybuny sejmowej zasłynęła stwierdzeniem „w banku są wielkie pokłady pieniędzy, a rząd mówi, że nie ma pieniędzy”.
A przecież tak doświadczona osoba, powinna wiedzieć, że w Konstytucji RP w art. 220 ust.2 jest zapisane wprost, że „ustawa budżetowa nie może przewidywać pokrywania deficytu budżetowego przez zaciąganie zobowiązania w centralnym banku państwa”.
A więc mówiąc wprost wydatki państwa nie mogą być finansowane przez NBP, a gdyby tak się stało, to oznaczałoby wprost złamanie Konstytucji RP, ze wszystkimi tego prawnymi i ekonomicznymi negatywnymi skutkami.
Tak w NBP są jak mówi kandydatka na prezydenta Kidawa-Błońska „wielkie pokłady pieniądza” ale rząd musi się trzymać od nich z daleka, bo polityka pieniężna w każdym cywilizowanym kraju jest wyłącznością banku centralnego.
Kandydatka na prezydenta i wieloletnia posłanka, która tego nie wie i daje temu wyraz publicznie, powinna czym prędzej nie tylko zrezygnować z kandydowania ale także złożyć mandat poselski, bo formacja którą reprezentuje może zostać uznana za niebezpieczną dla państwa, w sytuacji kiedy toleruje takie poglądy u swoich czołowych polityków.
4. Widząc pikujące od kilku tygodni notowania kandydatki i samej Platformy jej lider wystąpił z propozycją natychmiastowego wprowadzenia stanu klęski żywiołowej i odsunięcia w ten sposób wyborów prezydenckich o rok (maj 2021), mając nadzieję, że w ten sposób za jakiś czas, będzie można zacząć kampanię wyborczą od początku z nowym kandydatem.
Nic to, że propozycja ta łamie Konstytucję RP i to w kilku artykułach ale Platformie jak widać można ją łamać, bo przecież służy to większej sprawie „odsunięcia PiS od władzy” w zasadzie za każdą cenę.
Trzeba przyznać, że Małgorzata Kidawa-Błońska doprowadziła swoją kampanię wyborczą do klęski i tym samym pogrąża Platformę ale to jeszcze nie powód, żeby ulegać żądaniom jej przewodniczącego Borysa Budki i wprowadzać stan klęski w całym kraju.
Inne tematy w dziale Polityka