Sprawa wydawałaby się prosta: Jest międzynarodowy list gończy za terrorystą, znajdującym się na terytorium Rzeczypospolitej, więc polskie organa ścigania powinny go ująć i odesłać tam, gdzie oczekuje go zasłużona kara. W tym wypadku jednak ściganym „terrorystą” jest premier emigracyjnego rządu Czeczenii a ściga go Rosja. Każdy, kto jako tako pamięta, jak wyglądały wojny czeczeńskie, nie powinien mieć wątpliwości, że za to, co tam się działo, należy ścigać przede wszystkim pułkownika Putina oraz innych rosyjskich dowódców i decydentów. Sprawa więc znowu jest prosta. Nie jest to jednak jasne dla rządzących Polską, których psikuśny Amor zainfekował gorącym afektem do Federacji Rosyjskiej a szczególnie jej najwyższych władz. Od 10. kwietnia Rosja stała się dla nich krajem wzorcowej demokracji i praworządności a premier Putin uosobieniem ideału polityka o czystych rękach, nieskazitelnej uczciwości i prawdomówności. Cóż, miłość jest ślepa.
Efektem zderzenia się gorących uczuć i słabnącej, lecz jeszcze tlącej się pamięci, są chaotyczne działania polskich władz i dyskusja nad tym, co zrobić z tym Zakajawem oraz stosunkiem Polski i Polaków do Czeczenii i Czeczenów. W dyskusji tej, która z pewnością zintensyfikuje się wskutek rosyjskiego wniosku o ekstradycję i zapowiedzianej, ponownej wizyty Ahmeda Zakajewa, pojawił się głos z Rosji w postaci Siergieja Michiejewa – politologa z moskiewskiego Centrum Technologii Politycznych. Tenże Michiejew udzielił wywiadu, opublikowanego 22. września w „Rzeczpospolitej”. Wywiad ten warto przeczytać w całości a ja postaram się go streścić i skomentować.
Na wstępie Michiejew stwierdza, że to, co się wydarzyło wokół Zakajewa, tylko potwierdza, że między Polską a Rosją nic się nie zmieniło. Cała ta zmiana, o której się mówiło, to były tylko słowa, słowa. A na pytanie: Ta sprawa zaważy jakoś na stosunkach polsko – rosyjskich? odpowiada: Nie sądzę, bo nie zgadzam się z opinią, że te relacje się poprawiły. Nic się nie zmieniło ani po śmierci Kaczyńskiego, ani wcześniej. To, co się działo po katastrofie, te reweranse w sprawie katastrofy, w sprawie zbrodni w Katyniu – to detale, które nie zmieniają trendów politycznych. A dalej mówi rzeczy, zdawałoby się oczywiste, lecz najwyraźniej nie dla wszystkich: Atmosfera to rzecz subiektywna – słowa, uśmiechy, toasty. Liczą się czyny. Obiektywnie istnieje głęboka przepaść między Europą a Rosją i wszyscy, którzy poważnie zajmują się polityką, doskonale to rozumieją. Konflikt między Rosją i Europą trwa od setek lat i będzie trwać dalej.Kubeł zimnej wody na głowy głosicieli europejskości Rosji. Mógłby on ostudzić płonące uczuciem serca, gdyby miłość kierowała się rozumem.
Najciekawsze rzeczy mówi jednak Michiejew, odpowiadając na pytanie, dlaczego Rosja ściga Zakajewa a nie Kadyrowa, prezydenta tego, co Rosjanie zrobili z Czeczenii, choć obaj walczyli przeciwko Rosji: Problem polega na tym, że Zakajew nie zgadza się, by służyć państwu. Gdyby zgodził się raz na zawsze zamilknąć i wrócić do Rosji, żeby pisać książki, to nikt nie miałby do niego żadnych pretensji.(…)Gdyby przestał zajmować się polityką, nie byłoby żadnego problemu.
I tu dochodzimy do istoty sprawy, czyli różnicy między Rosją a cywilizowanymi państwami prawa. Różnicy, której, przypuszczam, nie rozumie Siergiej Michiejew i kierujący polską polityką zagraniczną. W państwie praworządnym ściga się przestępcę za to, co zrobił, bez względu na to, co robił później; czy służył władzy, czy się jej sprzeciwiał. To, co robił oskarżony po popełnieniu przestępstwa może wpłynąć – w ograniczonym stopniu – na wymiar kary, nigdy na orzeczenie o winie. We współczesnej Rosji jest odwrotnie: możesz mieć krew na rękach, bylebyś służył władzy; podskakujesz – jesteś zbrodniarzem. Temida w Rosji, w przeciwieństwie do cywilizowanej części Europy, nie ma zasłoniętych oczu. Wpatruje się ona pilnie w interes rządzących.
Kilka dni wcześniej, również na łamach „Rzeczpospolitej”, ukazał się wywiad z Ahmedem Zakajewem. W wywiadzie tym premier Czeczenii mówił, między innymi, o swoim procesie w Wielkiej Brytanii, na który przybyło kilku prokuratorów z Rosji, przywożąc dowody jego zbrodni. Dowody te upadały jeden po drugim. Strona czeczeńska z łatwością wykazywała przed sądem ich fałszywość. Zakajew opisuje zaskoczenie i zdumienie prokuratorów tym, że brytyjski sąd badał ich wypowiedzi i przedstawione dowody pod kątem prawdziwości a nie zważał na to, że prezentują je przedstawiciele władz państwa rosyjskiego. Czytając to, myślałem, że Zakajew przesadza. Siergiej Michiejew przekonał mnie, że nie.
Pod koniec omawianego wywiadu, wyraźnie zaskoczony dziennikarz usiłuje się upewnić, czy dobrze zrozumiał wypowiedź rosyjskiego politologa i zadaje pytanie: To znaczy, że gdyby Zakajew zgodził się na współpracę z Kadyrowem i zaakceptował nowe porządki w Czeczenii, zrezygnował z separatystycznych postulatów, wówczas by Moskwie nie przeszkadzał? Otrzymuje na to jednoznaczną odpowiedź: Tak. Dlaczego Moskwa akceptuje Kadyrowa a nie akceptuje Zakajewa? Bo Kadyrow przeszedł na stronę sił federalnych. To zresztą zrobiło wielu byłych bojowników. I tyle.
Łacińskie przysłowie mówi: Sapienti sat, co na polski można przełożyć jako: Mądrej głowie dość po słowie. Jeśli ktoś miał dotychczas wątpliwości, jak władze Rzeczypospolitej mają postąpić ze sprawą premiera Zakajewa, wypowiedź Siergieja Michiejewa powinna je rozwiać.
Inne tematy w dziale Polityka