Zbyszek Kobylański
POWRÓT DO PRZESZŁOŚCI
W Zamku królewskim i Galerii Miejskiej
W czerwcu br. mogliśmy – ci lekko podstarzali – powrócić do czasów dawnych, gdy byliśmy piękni, bo młodzi (niektórzy – naprawdę, bez „bo”), a młodzi „powąchać” prahistorii naszej Uczelni. Uczelni, która – dosłownie, jak Feniks odradzała się z popiołów, która była w ówczesnej szarzyźnie oazą barw, urody i inności, w której murach, dzięki profesorom, ale i studiującym, oddychało się bardziej po europejsku.
Dwa nazwiska – Stanisław Dawski i Zbigniew Karpiński – przypomniały nam czasy świetności (innej) naszej Szkoły.
Ponieważ z prof. Karpińskim nie miałem bliższego kontaktu, jako student – nie mogę powiedzieć, jak prowadził pracownię. Mogę tylko przytoczyć jego mądre stwierdzenie, wypowiedziane w udzielonym Stasiowi Kortyce, wywiadzie: „(…) Sztuki nie da się nauczyć. Można stworzyć warunki do szybszego dojrzewania młodego człowieka, być dla niego starszym kolegą i pomocnikiem”. Mogę natomiast powiedzieć o swoich osobistych wspomnieniach związanych z profesorem – bo mam takie.
Jeszcze przed studiami, odwiedzając Muzeum Śląskie (dzisiaj Narodowe), zwrócił moją uwagę mały pejzażyk profesora; bardzo oszczędny w kompozycji, prawie abstrakcyjny, ale tak oddający atmosferę gorącego lata, iż, jeszcze dzisiaj, gdy widzę dojrzałe łany zboża rozświetlone sierpniowym słońcem – widzę ten właśnie jego obraz. A w Uczelni zwrócił moją uwagę swoim arystokratycznym wyglądem i sposobem bycia, oraz ciepłą, emanującą życzliwością twarzą.
Wystawa w Zamku Królewskim pokazała jego poszukiwania i doskonałe przygotowanie warsztatowe a wspomnienia jego studentów, opisane w katalogu wystawy, dopełniły jego portret osobowy i trudne przejścia – tak typowe ówczesnemu pokoleniu jego środowiska.
***
W Galerii Miejskiej pokazano różnorodność (choć w bardzo ograniczonym stopniu) twórczości prof. Dawskiego a nawet, można było, usłyszeć jego głos odtworzony z taśmy magnetofonowej.
Mnie prof. Dawski uczył kompozycji i Grafiki, dlatego też częściej z nim obcowałem – uważam go za kreatora i wielkiego inspiratora. Potrafił kilkoma uwagami zmienić u rozmówców sposób myślenia o sztuce – myślę, że nie było nikogo w uczelni, kto nie miałby, choć trochę respektu do niego, jako nauczyciela, ale również, jako człowieka – pomimo wszelkich „ale”. I mnie, kilkoma słowami i wymownym spojrzeniem, potrafił „wyprostować”, co wspominam dzisiaj z wdzięcznością. To on, jako rektor, wniósł wiele świeżości w pojmowaniu sztuki. Potrafił obserwować zachowania ludzi i te dobre przyswajać. Krótka praca, jako ogrodnika u Potockich i obserwacja przebywających tam ludzi, wywarła ślad na jego sposobie bycia – co świadczy też o jego inteligencji. Jego, prawie wielkopańskie, lecz nie przesadne maniery, robiły wrażenie wrodzonych. Pomimo niskiego wzrostu, nigdy nie wydawał mi się mały – był KIMŚ. Zainicjował rozbudowę Szkoły i z jego inicjatywy powstaje Pracownia Projektowania Form Przemysłowych i uczelniane Muzeum. Pracownię Projektowania Szkła i Ceramiki, podniósł na poziom europejski i poprzez swoich uczniów, zaznaczył na mapie Europy. Nie da się na tym miejscu wymienić wszystkich jego zasług, ale jeszcze jedną muszę przypomnieć – to jemu zawdzięczamy, że w naszej Uczelni studiowało…. tyle pięknych dziewcząt.
Inne tematy w dziale Kultura