"Wywalcz jej wolność lub zgiń” -
pozostali do końca wierni dewizie przyjętej podczas szkolenia w Audley End.
„Polska była słowem, któregośmy nie nadużywali. Polska była czymś oczywistym. Komendant, który szermował różnymi „Dla Ciebie Polsko, ku chwale Ojczyzny” i tym podobnymi zawołaniami, no nie cieszył naszym uznaniem. Polska to było coś naszego, co było między nami, o czym nie trzeba było mówić.” – Józef Nowacki ps. „Horyń”
Mogli o sobie opowiedzieć, gdy ostatnich z nich, którzy przeżyli, w 56 wypuszczono z więzień. Mogła w 68, w PRL-u ukazać się o nich pierwsza książka. Mógł w 89 zostać zrealizowany pierwszy film. Mógł być wreszcie, uchwałą sejmową z grudnia 2015 roku, rok 2016 uznany być Ich rokiem by: „Wiedza na temat wielkich osiągnięć i poświęcenia Cichociemnych była upowszechniana”. Jedna bowiem z kardynalnych reguł naszych dziejów polega na możliwie najdoskonalszym podporządkowaniu urzędu pedagogicznego przesileniom historycznym.
Najbardziej znane działania Cichociemnych to prowadzenie akcji dywersyjnej na szlakach aprowizacyjnych armii niemieckiej walczącej w ZSRR. Strefa planowanych działań „Wachlarza” obejmowała ogromne obszary ZSRR na wschód od przedwojennej granicy II Rzeczypospolitej, od Morza Bałtyckiego po Kijowszczyznę i Podole. W ramach działań Cichociemnych przeprowadzono także dwie operacje „Most”, podczas których samoloty alianckie lądowały w okupowanej Polsce. Żołnierze wywiadu Armii Krajowej wydarli Niemcom tajemnice Wunderwaffe – bomb V-1 i V-2, wpływając tym samym być może na bieg historii. Zidentyfikowali nie tylko 16 zakładów przemysłowych, rozsianych po całej Rzeszy, produkujących części składowe rakiety umożliwiając zbombardowanie fabryk, ale podczas operacji „Most” przekazali stronie brytyjskiej części rakiet i dokładną ich dokumentację. Zrzuceni Cichociemni byli jednak przede wszystkim kadrą instruktorską dla młodzieży Państwa Podziemnego nadając wysoką skuteczność jego walce zbrojnej.
Wiedza historyczna dociera do świadomości społecznej dopiero poprzez kulturę popularną. Film, przez swoją formułę audiowizualną ma większe możliwości oddziaływania na odbiorcę niż przekaz werbalny, zapisy historyczne, akademicka nauka historyczna. Dla młodego pokolenia, które jest głównym adresatem kształtuje jego systemy wartości, osobowość, obyczajowość, świadomość. Wskazuje wzorce postępowania. Pisane historie znajdują mniejsze grono odbiorców, stając się ubogim środkiem przekazu w porównaniu z możliwościami środków audiowizualnych. Dlatego tym bardziej ważny był zrealizowany w 1989 pierwszy film dokumentalny o polskich komandosach, obraz Marka Widarskiego „Cichociemni”, oparty o losy ośmiu skoczków – Cichociemnych.
Polskie natarcie na świetnie wyszkolonych, niemieckich spadochroniarzy broniących wzgórza Monte Casino nabiera tym większej wagi gdy przypomnimy wyczyny 55 z nich, potrafiących w 1940 roku zneutralizować 1200 żołnierzy belgijskich broniących chluby belgijskiej armii fortu Eben Emael. Fortu przewyższającego każdą grupę warowną francuskiej linii Maginota. Fortyfikacji, które nawet na nowoczesnym teatrze działań mogły stanowić skuteczną zaporę. Przecież polska piechota podczas obrony Wizny w 1939 roku przy pomocy kilku prymitywnych bunkrów, dwóch karabinów przeciwczołgowych, czterech dział przeciwpancernych zatrzymała pancerne wojska „Szybkiego Hansa” – Guderiana. Alianci ze zdziwieniem obserwowali wyczyny niemieckich spadochroniarzy pod Eben Emael. Nie uszło to też uwadze kpt. Jana Górskiego i kpt. Macieja Kalenkiewicza. Wobec skromnych przedwrześniowych doświadczeń polskich spadochroniarzy, kapitanowie Górski i Kalenkiewicz studiowali materiały wywiadowcze o organizacji niemieckich wojsk desantowych, które to pod Eben Emael pokazały swoje walory.
Już 30 grudnia 1939 roku we Francji kpt. Górski złożył w sztabie Naczelnego Wodza swój pierwszy raport w sprawie tworzenia wojsk powietrzno-desantowych. Ponieważ oba pozostały bez odpowiedzi, 14 lutego 1940 roku powtórzył jeszcze raz – tym razem podpisując go wraz z kpt. Kalenkiewiczem − a w załączniku ujawniając grupę szesnastu „chomików” – pierwszych kandydatów na skok do Polski. Jednak w tym czasie polskie lotnictwo nie dysponowało odpowiednio przystosowanymi samolotami.
Po klęsce Francji obaj zapaleńcy zostali ewakuowani do Anglii i tam powrócili do swoich wcześniejszych koncepcji, modyfikując je i rozszerzając o nowe elementy. Pod koniec czerwca 1940 Sztab Naczelnego Wodza powołał Oddział VI mający za zadanie przeszkolenie i przerzut żołnierzy do okupowanej Polski. W latach 1940 i 41 w Wielkiej Brytanii powstały oddziały specjalne złożone z ludzi „potrafiących wszystko, zdolnych do wszystkiego i na wszystko gotowych”.
- Kiedy znalazłem się w Wielkiej Brytanii znowu trafiłem do broni pancernej, było szkolenie, ale dla mnie była to bezczynność. Więc kiedy otrzymałem propozycję walki w Kraju jako żołnierz Armii Krajowej, powrót – skok na spadochronie, nie namyślając się, kiedy otrzymałem od płk. Brągiela dwie minuty do namysłu, natychmiast odpowiedziałem, że się zgadzam – Tomasz Kostuch ps. „Bryła”
- Zawsze będę pamiętał powiedzenie mojego szefa. Otóż płk. Mayer powtarzał zawsze, że oficer wywiadu, który wyciąga broń kończy się jako oficer wywiadu. Naszą bronią mają być szare komórki – Stefan Bałuk ps. „Starba”.
-Kogóż nie bawi strzelanie. Zużyliśmy tam amunicji - na całą wojnę by chyba starczyło. Każdy dostawał amunicji ile chciał, każdy dostawał stena, dwa magazynki i był taki wąwóz. W tym wąwozie co jakiś czas pokazywały się tarcze. Więc to było coś w rodzaju skoków – dwa, trzy kroki padnij! W międzyczasie strzelanie. Gdzieś tam w środku magazynek się wyczerpał trzeba było zmienić. Wpuszczano nas do ciemnej chatki i tylko po szmerze podnoszonych figur orientowaliśmy się gdzie jest cel, no i wtedy w ciemno, po hałasie, trzeba było strzelać. – Ludwik Witkowski ps. „Kosa”
- Cóż robi żołnierz, jak dostaje przepustkę. Otóż żołnierz idzie napić się piwa, potańczyć. Zaczęło się od zwykłej zazdrości, kiedy jeden z naszych poprosił Szkotkę do tańca. Doszło do bitki – ostatnim, który został uderzony był kapelan. Kiedy nadjechała żandarmeria, wszyscy solidarnie zwrócili się przeciw żandarmerii i na ich karkach wyjechali z hotelu. Tak rozpoczęło się bratanie korpusu oficerskiego ze szkockim. Daliśmy się poznać jako żołnierze, którzy stanęli u boku Brytyjczyków w krytycznym momencie i jako taki sojusznik chcieliśmy być traktowani. – Stefan Bałuk ps. „Starba”
- Tam były dwie komendy „Action Station” i „Go!” i na „Go!” skok. To był duży odruch. Jeden z instruktorów leciał nie przypięty, bez spadochronu i na komendę „Go!” wyskoczył, no i oczywiście się zabił. Pamiętam już długo po wojnie, leciałem samolotem, przysypiałem i ktoś gdzieś powiedział coś podobnego do „Go!”, ja natychmiast złączyłem nogi i zsunąłem się z fotela.- Józef Nowacki ps. „Horyń”.
Zo
"Chciałabym upamiętnić kobiety walczące w cywilnych ubraniach, czy te w mundurach. Kiedy się ma blisko sto lat, ma się jedno zadanie. Za swoje ostateczne zadanie życiowe, uważam żeby w Warszawie stanął pomnik upamiętniający ten wielki czyn kobiecy, udział kobiet, połowy społeczeństwa w tym, żeby ocalić ten naród. Nie lubię tego słowa bohaterki, bo obywatelski czyn jest jeden, tu chodzi o stałą służbę, poświęcenie wszystkiego, rodziny..., a ta kultura straci wiele jak nie istnieje przekaz, naród nie może zgubić żadnego pokolenia."- Pozostawiła swój testament ostatnia Cichociemna, w filmie, niestrudzonych "łowców" świadków historii, Marka Widarskiego i Grzegorza Borowskiego: "Elżbieta Zawacka - miałam szczęśliwe życie"
Była pierwszą kobietą zrzuconą na spadochronie do okupowanej Polski., niesłusznie w cieniu, Krystyny Skarbek – Giżyckiej, o której Churchill mówił : "moja ulubiona agentka", pierwowzór Vesper Lynd, pierwszej dziewczyny Bonda. Pierwszej, bo pojawiającej się w pierwszej powieści o przygodach 007 – wydanej w roku 1953 „Cassino Royal”. Skarbek została w tajemniczych okolicznościach zamordowana po wojnie, na rok przed ukazaniem się książki. Nigdy nie rozstawała się ze swoją ulubioną bronią - nożem. Nóż stał się również narzędziem zbrodni. Zebrała informacje wywiadowcze, które pomogły Churchillowi w uściśleniu przewidywanego terminu ataku niemieckiego na ZSRR, w Kairze współpracowała z polskim wywiadem, który dopomógł amerykańskiej inwazji w Afryce Północnej... Niestety udział polskiego wywiadu w II Wojnie Światowej jeszcze długo pozostanie tajemnicą. Brytyjczycy dokonując przeglądu materiałów archiwalnych na początku lat dziewięćdziesiątych, dotyczących polskiego wywiadu, wyłączyli je z udostępnianych zasobów i utajnili na kolejne 50 lat.
Elżbieta Zawacka urodzona w całkowicie zgermanizowanym Toruniu, bez znajomości języka polskiego, zachowała świadomość narodową, bo tożsamość, budująca poczucie wartości, to wiele składników, elastycznych, wymiennych, z czasem jedne stają się ważniejsze inne mniej, pojawiają się nowe. Te które wydawałoby się istotnymi mogą mieć mniejsze znaczenie niż się wydaje. Narody pozbawione własnego języka po wiekach potrafią go odbudować a jednostki zachować tożsamość bez jego znajomości. H. Dąbrowski, Karol Kniaziewicz początkowo, słabo lub wcale nie mówili po polsku. Elżbieta Zawacka tworząc komórki łączności na terenie Rzeszy niemieckiej korzystała w większości z nieznających polskiego obywatelek Niemiec. Przed wojną instruktorka Przysposobienia Wojskowego Kobiet, w 1939 komendantka Rejonu Śląskiego PWK. Mieszkając w Tarnowskich Górach uczyła w Liceum Raciborzanek, liceum dla Polek mających obywatelstwo niemieckie, które w większości nie znały języka polskiego. Prowadziła tu z nimi pogadanki patriotyczne, wierząc, że kultura polska ma moc uwodzenia dusz i ludów. Tak tedy toczyła owe walki o "wolność" ducha i właśnie te absolwentki liceum mieszkając w Berlinie, Nadrenii i w innych częściach Rzeszy stały się bazą tworzonych przez nią komórek łącznikowych, szczególnie przydatnych w szlakach kurierów podążających do Londynu przez Niemcy, czy też gdy Zawacka sama przewoziła gotówkę dla AK z Berlina.
Otóż z Londynu pieniądze szły do banków szwedzkich, stamtąd przekazywane do Berlina, tu zakonspirowany urzędnik niemiecki odbierał je i przekazywał polskiej kurierce, która szmuglowała do Warszawy. Zo, bo tak brzmiał jej jeden z pseudonimów, ponad sto razy przekraczała granice, przy tym wielokrotnie śledzona. Udawało się jej umknąć mimo zastawionych pułapek, rozesłanego za nią listu gończego. Jej umysł wygrywał częstokroć walkę z aparatem hitlerowskim. Pozostała nieuchwytna. Gestapo mogło jedynie zaaresztować jej całą rodzinę. Brata zakatować w Oświęcimiu. Jak były to duże sumy, przewożone przez kurierkę, zasilające Polskie Państwo Podziemne, niech świadczy fakt, że samą drogą powietrzną zostało przerzuconych do Polski w walucie około 35 mln ówczesnych dolarów, 19 mln marek, plus fałszowane banknoty Generalnego Gubernatorstwa tzw "młynarki". Suma trudna dziś do przeliczenia.
Realizując marzenie łączenia żywego piękna intelektu z magiczną siłą formułowania nauk ścisłych, stała się uczennicą Zdzisława Krygowskiego, tego samego, którego studenci Marian Rejewski, Jerzy Różycki i Henryk Zygalski jako pierwsi na świecie złamali szyfr niemieckiej maszyny szyfrującej Enigmy, tym samym efektywnie przyczyniając się do wcześniejszego zakończenia wojny. Znajdowała radość i umiejętność w studiowaniu łaciny. Pod koniec 1940 Zo przeniesiono do Warszawy – dostała przydział do Wydziału Łączności Zagranicznej Komendy Głównej Armii Krajowej "Zagroda", przerzucała ludzi do Szwecji.
" Warszawa absolutnie nie wiedziała, że Londyn jest całkowicie zależny od Anglików i za dużo żąda. Tam Londyn wcale nie znał naszych warunków, że swoimi nierozsądnymi rozkazami psuje nam robotę i po to ja tam pojechałam, żeby to uzgodnić ale to był prawie koniec wojny" - mówi, oswobodzając się od wszelkich autorytatywnych wpływów, Zawacka. Jednak wg niej najważniejszym zadaniem było przekonanie Londynu do nadania kobietom praw żołnierskich. Polskie prawo ich im nie dawało, mogły być tylko cywilnymi pomocnikami. Chciała, by uregulować służbę kobiet, żeby one z pomocniczek wojska stały się żołnierkami RP. - "Cztery miesiące studiowałam drogi poczt krajowych do Londynu. Zestawiłam wszystkie drogi poczt przez Niemcy, Francję południową, granice rozdzielone Pirenejami by przedstawić Sikorskiemu jak wygląda łączność z krajem i ogromna ilość materiału, po kilkaset stron w mikrofilmach z mapami, wykresami... wywiad tak wspaniale działał."
I epoka powojenna, chcąc wyraźniej określić jej atmosferę, wszelkie cierpienia, wynaturzenia, sprzedajność i przeniewierstwa mówi: " Rosjanie mieli takie sposoby przeżarcia społeczeństwa, wszędzie mieli swoich ludzi, którzy donosili a myśmy uważali ich za porządnych uczciwych Polaków... a oni byli agentami, a nie wiedziałam kto mnie zdradzał. Komuna urządzała obławy, wielkie obławy, obserwowała długo, były te procesy winowskie, te więzienia straszne, aresztowania akowców. Zaaresztowali mnie w 51 roku i wtedy się wszystko skończyło, siedziałam... grozili naturalnie śmiercią, skończyło się na wyroku 10 lat."
Elżbieta Zawacka, ps. „Zelma”, „Sulica”, „Zo”, jedyna spośród 15 kandydatek, które pomyślnie przeszły trening Cichociemnych, zrzucona do Polski. Druga w historii WP awansowana na stopień gen. brygady, odznaczona Orderem Orła Białego. Pierwszą awansowaną na stopień generalski była Maria Wittek, której pomnik ufundowany przez gen. Elżbietę Zawacką stoi dziś przed Muzeum Wojska Polskiego.
Kobiety żołnierki kształtujące historię. Czy zdołamy je docenić? Czy też pozostanie to dla nas bez znaczenia.
There have been many comedians who have become great statesmen and vice versa.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura