Izaak Babel, Dziennik 1920
12.7.20 Wołyń
Wieczór, złapali Polaka w życie, polują jak na zwierzynę, szerokie pola, szkarłatne słońce, złocisty kurz, kołysze się zboże, we wsi spęd bydła, różowe, pyliste drogi, zza obrębu perłowych obłoków — płomienne języki nadzwyczaj zwiewnych kształtów, pomarańczowe pożary, kurz wzbija się za furmankami.(....)
17.7.20 Liski
Jak strasznie Żal! Zabili młodą matkę. Bój wzdłuż linii kolejowej na Liski. Rzeź jeńców. (...)
Wieczór, cisza, rozmowa z Matiażem; szczeniak jest bezgranicznie leniwy, czuły i lubieżny, ale w jakiś sympatyczny, ciepły sposób. Straszna prawda — wszyscy Żołnierze chorują na syfilis. U Matiaża już przechodzi (a prawie się nie leczył). Miał syfa, podleczył go w ciągu dwóch tygodni; był z kumem w Stawropolu, kosztowało ich to 10 srebrnych kopiejek, kumowi się zmarło. Misza łapał już wiele razy, Sienczenko ma, Gierasia też i wszyscy chodzą do bab, a w domu narzeczone czekają. Sołdacka plaga (...) Łykają tłuczony kryształ, piją coś, chyba karbol, mielone szkło. Całe to wojactwo — aksamit na czapkach, gwałty, czupryny, bitwy, rewolucja i syfilis. Galicja zarażona jest na wskroś. List do Żeni, tęsknię za nią i za domem.(...)
Prastary kościół, groby polskich oficerów za ogrodzeniem, świeże mogiły, usypane przed 10 dniami. Białe, brzozowe krzyże. Wszystko to straszne. Plebania do szczętu zrujnowana, znajdujęstarodawne księgi, bezcenne łacińskie rękopisy. Ksiądz Tuzinkiewicz — znajduję jego fotografię, tęgi, przysadzisty, pracował tu 45 lat, wciąż w tej samej parafii, scholastyk, dobrana biblioteka, sporo łaciny, publikacje z 1860 roku, oto kiedy tu żył Tuzinkiewicz; plebania zabytkowa, ogromna, ciemne obrazy, zdjęcia ze zjazdów prałatów w Żytomierzu, podobizny papieża Piusa X, piękna twarz, cudowny portret Sienkiewicza — oto ekstrakt tego narodu. I na to wszystko kładzie sięsmród nędznej duszyczki Suchina. Jakie to wszystko jest dla mnie nowe — te księgi, dusza katolickiego patera, jezuity, staram się uchwycić duszę i serce Tuzinkiewicza, chwytam je w końcu. Lepin zaczyna raptem grać sentymentalnie na pianinie. Zresztą — śpiewa czasem po łotewsku. Śmiech bierze, gdy się przypomni jego bose nóżki. To bardzo śmieszna istota. Koszmarna historia — ograbienie kościoła, rwą ornaty, drogocenne, lśniące szaty potargane, na ziemi, siostra miłosierdzia wyniosła trzy tłumoki, wydzierają podszewki, gromnice pokradzione, szuflady powyrywane, bulle wyrzucone na ziemię, pieniądze zaharapczone. Wspaniała świątynia — 200 lat, ileż ona przez ten czas widziała (rękopisy Tuzinkiewicza), ilu hrabiów i chłopów, przepyszne włoskie malarstwo, różowi księża lulający dzieciątko Jezus, wspaniały ciemny Chrystus, Rembrandt, Madonna w stylu Murillo, a może samego Murillo, i przede wszystkim — ci święci, zażywni jezuici, za kurtynką okropna figurka chińska w malinowym kontuszu, brodaty żydek, kramik. Rozbita chrzcielnica, figura świętego Walentego. Kościelny dygocze jak ptak, skręca się cały, plącze rosyjskie słowa z polskimi, nie wolno mi tego dotknąć, szlocha. Bestie, przyszli, żeby nagrabić, to takie proste; idą w gruzy stare bóstwa.
Wieczór w miasteczku. Kościół zamknięty, przed wieczorem idę do zamku hrabiów Raciborskich. 70-letni stary kawaler i jego 90-letnia matka. Było ich tylko dwoje, para wariatów, mówią ludzie. Opisać tę parę. Hrabiowski, staroświecki polski dom, na pewno ponad stuletni, poroża, jasne, antyczne malunki na plafonach, resztki trofeów myśliwskich, małe komnatki dla czeladzi, teraz na górę, kafelki, korytarze, ekskrementy na podłodze, Żydowskie dzieci, fortepian Steinway, kanapy rozprute aż do sprężyn, zapamiętać białe, lekkie drzwi z dębu, francuskie listy z 1820 roku, notrepetit heros acheve 7 semaines1. Boże, kto to pisał, kiedy pisał. Rozdeptane lity, zabrałem, jak relikwie, stulecie, hrabina-matka, fortepian Steinway, park, sadzawka. Nie mogę oderwać się od wspomnień — Hauptmann i jego „Helga”2(...
Wiec w zamkowym parku, miasteczkowi żydzi, tępy Winokurow, dzieci swawolą, wybory rewkomu, żydzi nakręcają brody na palce, żydówki słuchają słów o rosyjskim raju, sytuacji międzynarodowej i powstaniu w Indiach. Niespokojna noc, ktoś kazał nam być w pogotowiu; sam na sam z chuderlawym meszuresem 3, nagły wybuch krasomówstwa, o czym to on gadał.(...)
31.7.20 Brody.
Leszniów Przed odjazdem; taczanka czeka od rana na ulicy Złotej, godzina w księgarni, w niemieckiej księgarni. Są tu wszystkie wspaniałe, nie rozcięte jeszcze wydania, albumy. Zachód, oto Zachód i rycerska Polska, wypisy, historia wszystkich Bolesławów i wydaje mi się czemuś, że to jest piękne. Polska — w lśniących szatach na zwiędłym ciele. Grzebię w kupie książek, jak wariat, biegnę do półek, a tu już potok, już grabią materiały biurowe jacyś wstrętni, młodzi faceci o marsowym wyglądzie, komisja d/s łupów. Odrywam się od książek z rozpaczą.
Wypisy, Tetmajer, nowe przekłady, masa nowej, polskiej, narodowej literatury, podręczniki. Sztab w Stanisławczyku albo w Kożuszkowie. Siostra; pracowała w Czerezwyczajce; jest bardzo rosyjskiej, delikatnej, kruchej urody. żyła ze wszystkimi komisarzami, jak myślę, a tu nagle — album kostromskiego gimnazjum, guwernantki, sercowe ideały, pensja Romanowa, ciocia Mania, łyżwy.(...)
Zbliżamy się do Radzichowa. Moskiewskie gazety z 29 lipca. Otwarcie II kongresu Kominternu, nareszcie urzeczywistnia się jedność ludów, wszystko jasne: są dwa światy i wojna jest wypowiedziana. Będziemy wojować w nieskończoność. Rosja rzuciła wyzwanie. Ruszymy w głąb Europy, aby zdobyć świat. Czerwona Armia stała się czynnikiem o znaczeniu światowym.(...)
There have been many comedians who have become great statesmen and vice versa.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura