Paweł Łęski Paweł Łęski
229
BLOG

14 czerwca pierwszy transport do Auschwitz

Paweł Łęski Paweł Łęski Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 11

1940 roku 14 czerwca do obozu koncentracyjnego Auschwitz dotarł z Tarnowa pierwszy masowy transport 728 mężczyzn, w większości polskich więźniów politycznych.


image

Dziewczęta z Auschwitz



W dniu 27 stycznia 1945 r. żołnierze 60. armii Pierwszego Frontu Ukraińskiego otworzyli bramy KL Auschwitz, zamieniając go i Majdanek w obóz dla członków podziemia niepodległościowego. Wyzwolenia obozów przybierały różną formę np. Ravensbrück Armia Czerwona rozpoczęła od gwałcenia więźniarek.



Fressen, ficken, freiheit: żarcie, pieprzenie, wolność, to hasło systemu motywowania więźniów wymyślone przez Himmlera w obozach koncentracyjnych. Brukiew, przemoc seksualna, druty. Pogarda dla człowieka, w której przekracza się granice wytrzymałości.



Podczas festiwalu filmowego OPFA w Rzeszowie odbył się pokaz wstrząsającego dokumentu Kingi Wołoszyn-Świerk, telewizyjnej dziennikarki z Wrocławia, „Dziewczęta z Auschwitz”. Film nagrodzony wcześniej Złotą Szablą na Festiwalu Filmów Historycznych i Wojskowych w Warszawie opowiada historię kobiet z puffów, domów publicznych w obozach, oficjalnie zwanymi Sonderbau, budynkami specjalnego przeznaczenia.



Sex i Zagłada nie są to tematy, które do siebie pasują, po wojnie obowiązywała zasada by o tych sprawach nie opowiadać, tabu milczenia przełamywał Tadeusz Borowski, Grzesiuk. W obozach turystom nie wolno było pokazywać bloków, w których znajdowały się domy publiczne.



Mit Auschwitz jako miejsca podniosłej śmierci jest silny i zajęcie się tym tematem przez młodą dokumentalistkę wymagało nie tylko odwagi, ale też dogłębnego zrozumienia realiów. Stosunek współwięźniów do obozowej prostytucji był różny, często winą obciążający ofiary a nie sprawców „łamania woli” . Obraz odchodzi od uproszczonych formuł. Rozgrywa się na dwóch płaszczyznach: młodych kobiet, zdających sobie sprawę, że wszelkie uogólnienia są nieuprawnione, starających się zrozumieć więźniarki w rzeczywistości zagrożenia życia, w których okrutnej samotności nie ma miejsca na mówienie tak albo nie. W przestrzeni gdzie w każdej minucie droga do śmierci stoi przed nimi otworem. I samych więźniarek w rozpaczliwej jasności przypominających o pracownicach bloku 24. W introspekcji zdzierających maski. Zasady moralne w swojej pyszałkowatości tracą jakąkolwiek wartość. Film przeplatany niezapomnianymi zdjęciami z obrazu Munka „Pasażerka”



Rozkaz o powstaniu obozowych domów publicznych wydał w 1941 roku osobiście Heinrich Himmler. W założeniu prawo wstępu miało być nagrodą za dobre sprawowanie i wytężoną pracę. W 1945 r. uciekająca niemiecka załoga zniszczyła większość dokumentacji, w tym materiały dotyczące dwóch puffów. Z ocalałych dokumentów można odczytać nazwiska kilkudziesięciu pracownic z tych niezliczonych egzystencji urastających do rozmiarów postaci tragicznych. Jest wśród nich podobna liczba Niemek i Polek, ze wzglądu na i tu panujące ustawy norymberskie brak kobiet pochodzenia żydowskiego. Część nosiła oznaczenie Aso, aspołeczna. Może to oznaczać, że niemieckie władze posłały niektóre e3 do obozu za prostytucję, lub za kontakty z mężczyznami zakazanej dla nich rasy. Z usług mogli korzystać tylko Aryjczycy. Żydom wstęp był wzbroniony. Niemcy mogli spać z Niemkami, Polacy z Polkami lub innymi Słowiankami. – Tak było tylko w teorii. W praktyce więźniowie chętnie wymieniali się przyznanymi im numerkami. Szczególnie chętni na takie wymiany byli Niemcy. Polki były chyba ładniejsze – opowiadał W. Brasse. Oto słowa pani Rai Kagan, znakomicie zeznającej na temat Oświęcimia: "Wielki paradoks Oświęcimia polegał na tym, że sprawców przestępstw kryminalnych traktowano lepiej niż innych". Nie stawali do selekcji i wielu ocalało.



„Kiedyś ogłoszono, że poszukują chętnych do lekkiej pracy, ona się zgłosiła (...), nie wiedząc, co to jest. Przyjął ją lekarz esesman. (...) Kiedy ją zbadał, powiedział: czy ty wiesz gdzie pójdziesz? Ona mówiła: nie, nie wiem, mówili, że do lekkiej pracy, gdzie będzie dużo chleba. Więc on jej mówił: słuchaj, ta praca będzie polegała na tym, że będziesz miała do czynienia z mężczyznami, a poza tym jest taka rzecz, że będziesz miała przeprowadzony zabieg, który pozbawi cię możliwości macierzyństwa. Zastanów się, bo istnieje szansa przeżycia obozu, jesteś młoda, zapragniesz być matką – a wtedy to będzie już zupełnie niemożliwe. Ona mówiła – a co tam matką, matką. Ja chcę chleba” (zeznania więźniarki)



Pomimo procesu norymberskiego olbrzymia większość oprawców z Oświęcimia nie została doprowadzona przed trybunały. Szacuje się, że w całym kompleksie nazistowskich obozów pracowało z wolnej stopy około 70 000 osób (głównie SS i gestapo). Po wojnie osądzono około 1700 osób, czyli 2,5% z nich. Z załogi obozu Auschwitz, liczącej około 6500-8000 esesmanów, do jakiejkolwiek odpowiedzialności pociągnięto nie więcej niż 750 osób, z czego 673 sądzonych było w Polsce. W 1947 roku niemiecki Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe zniósł karę śmierci. Po wojnie w Niemczech nie dokonano pełnej denazyfikacji sądownictwa.


Tak pisze Hannah Arendt:


" Bo czyż byłoby możliwe, żeby - niezwykle surowy jak na sądy w powojennych Niemczech - wyrok na Bach-Zelewskiego zapadł dlatego, że jako jeden z bardzo nielicznych doznał on szoku nerwowego po masowych egzekucjach, usiłował uchronić Żydów przed oprawcami z Einsatzgruppen i występował w Norymberdze jako świadek oskarżenia? Jako jedyny spośród ludzi tej kategorii, przyznał się on w roku 1952 publicznie do udziału w masowym mordzie, choć nigdy go o to nie oskarżono. "



Grzesiuk w 'Pięć lat kacetu' tak pisał:



Pewnego dnia w niedzielę ruch na placu apelowym w pobliżu bramy. Na placu gra orkiestra obozowa złożona z więźniów, a blokowi i kapowie z całego obozu - wypasione byki - z radością rozrywają kamienie placu apelowego, walą oskardami, wożą taczkami. Co jest? - W obozie buduje się puf, dom publiczny dla więźniów.



Wybudowali, sprowadzono prostytutki. Dziesięć sztuk - 8 Niemek, l Czeszka i l Polka. Wesoło było. Pierwszy raz, od kiedy zostałem zamknięty, zobaczyłem tak z bliska kobiety. Spacerowały po trawnikach wzdłuż drutów ogrodzenia pod "opieką" esesmana. Nie wolno było rozmawiać z nimi. Zgrupowaliśmy się tylko w przejściach między barakami i przyglądaliśmy się im w milczeniu. Fajne babki, elegancko ubrane, ufryzowane i... wyżarte. Podobno ochotniczki z obozu koncentracyjnego z Ravensbruck. Przypuszczam, że zawodowe prostytutki. Za bardzo były rozwydrzone jak na kobiety, które zgłosiły się, żeby ratować życie. Tak przynajmniej o sobie opowiadała Polka - z Warszawy - że głód, że karna kompania, że dwa razy próby samobójstwa, że wreszcie mieli ją wykończyć - i ogłoszenie ochotniczego poboru do domów publicznych w męskich obozach koncentracyjnych. Za dobrze na to wyglądała.



Wszystkim nam dawały one jedną radość. Klęły i wymyślały przez okna esesmanom. Przydzieloną miały dla siebie specjalną esesmankę. Podlegały władzom obozu w Ravensbruck i naszym nie wolno było ich karać. Były u nas w obozie rok i za "złe zachowanie" wysłano je z powrotem do obozu. Przysłano drugą taką samą partię i w takim samym składzie i te były prawie do końca - aż do zlikwidowania tego przybytku miłości.



Każda z nich miała swojego przyjaciela, który gdy szedł do pufu, starał się do niej dostać. Dostawały one specjalne wyżywienie z kuchni - lepsze jak SS - a gdy wolno było przysyłać paczki, to już absztyfikanty starali się, by im niczego nie brakowało. Klawe baby - od jednych brały, innym rozdawały. Druga Polka - utleniona blondynka z Poznania - nie udawała ofiary, była to wyszkolona prostytutka.



Do puf u chodzili też muzułmani. Zapłacił taki jedną markę - pieniędzmi obozowymi - wpuścili go, a jakże. Dama pytała go już w swojej kabinie:



- Co chcesz?... Czy chleba?



- Chleba - mówił muzułman.



Wtedy ona szła do swego pomieszczenia mieszkalnego i przynosiła mu sporo chleba, dołożyła nieraz kilka papierosów i rozstawali się, oboje zadowoleni.



Kto chciał iść do pufu, musiał zapisać się u pisarza blokowego i wzywano w miarę zapisów kolejno, blokami. Czyli że nie wtedy, kiedy miał chęć, a wtedy, gdy na niego wypadło. Dostawał wtedy kartkę i wieczorem - gwizdek i zawołanie: "Kto do pufu - zbiórka!" Ustawiono, obliczono, wprowadzono do środka. Tam urzędowały zawsze dwie, które miały dyżur w poczekalni - na zmianę. Tego dnia te dwie nie przyjmowały gości. Tak mi opowiadano - bo sam nigdy tam nie byłem. Prócz nich dyżurował oficer SS, który przydzielał kabiny. W każdych drzwiach były wizjerki, przez które esesman mógł podglądać, "co tam się robi". W kabinie wolno było przebywać pewien określony czas - nie wiem ile, 10 czy 15 minut... i wysiadka. W pierwszym okresie zabroniono tam chodzić Hiszpanom i Rosjanom. Później na indeksie byli tylko Rosjanie. Ponieważ "zakochani" nie mogli zbyt często tam chodzić, powstał nowy proceder zarabiania na życie. Chłopaki zapisywali się - a gdy już dostawali kartę wstępu, sprzedawali bilet potrzebującemu za pewną ilość jedzenia. W pierwszym okresie było mało amatorów. Niemców było mało, Czechów jeszcze mniej, Hiszpanom i Rosjanom nie wolno było, a Polacy zbojkotowali - nie chcieli chodzić. Później chodzili - kapowie i niektórzy arystokraci, ale koledzy przeważnie podśmiewali się z nich. Ci, którzy się "kochali", to przeważnie Niemcy, a Polacy to znów prawie sami dranie. Kółeczko nosił w kieszeni fotografię żony i dzieci, a ****ie nosił produkty, które mu przysyłała żona. Następnie chodził Ott i może jeszcze zaledwie kilku.



Niejeden może chodziłby, ale krępował się kolegów z tej samej miejscowości, ludzi słabych i głodnych, że jeśli przeżyją, to opowiedzą, że ten i ten w obozie, zamiast pomóc innym, oddawał prostytutkom. A nawet jak nie oddawał, to może był chłop żonaty i nie chciał, żeby się kiedyś o tym żona dowiedziała.



Gdy na początku puf nie miał wielkiego powodzenia, blokowi sami wyznaczali ludzi - na oko, według wyglądu. W związku z tym wynikła jednej niedzieli zabawna historia. Blokowy 4 bloku wyznaczył do pufu młodego chłopaka lat 19, Edwarda D. z Poznania. Wysoki, przystojny chłopaczek - ładnie ubrany. Był na czyimś "utrzymaniu".



- Kiedy ja nie mam pieniędzy - bronił się D.



- To ja ci dam markę - mówi blokowy - i dał mu. Ten znów mówi, że kamieniarze będą pracowali w niedzielę, to on będzie zmęczony.



- To nie pójdziesz do pracy.



I nie poszedł. Ale kartkę sprzedał pupilkowi blokowego innego bloku i dostał za nią chleb. Wygrany na całego. Nie pracował w niedzielę i jeszcze dostał chleb. Jak się za chwilę okaże, wygrał on do końca. Dnia tego dyżur w pufie miał Kluge - chyba największy bandyta wśród esesmanów. Zobaczył kartkę - Polak, kamieniarz, blok 4. A tu widzi przed sobą: - Niemiec, blokowy 21 bloku, sporo starszy. Skąd ma kartkę - zapytał.



- Służący mój mi przyniósł.



Kluge wyszedł przed drzwi i wrzasnął:



- D......! Wołać dalej!



Inni podchwycili okrzyk:



- D......! Dalej wołać! - i już po chwili wszędzie słychać było:



- D......! Wołać dalej!



Blokowy, jak to posłyszał, pogroził mu, że rozprawi się z nim, a D. popędził do pufu. Przed drzwiami już czekał na niego Kluge. Podszedł do niego z zaciśniętymi pięściami i pyta, dlaczego sam nie przyszedł. D., wystraszony, tłumaczył się - a znał dobrze język niemiecki - że pracował cały dzień i był zmęczony, a poza tym że nigdy nie miał z kobietą nic... - i tym rozbroił Klugego. Roześmiał się, wprowadził go do środka i przedstawił wszystkim, że to jest taki, który jeszcze nigdy itd. Posadził go między dwie dyżurne, które były niezbyt skromnie ubrane. D. sam nam to opowiadał, że czerwienił się i bladł z wrażenia - bo to, co powiedział Klugemu, to była prawda. Kiedy partia "załatwionych" gości opuściła kabiny, a panie czekały już na nowych klientów - Kluge przedstawił im znów tego, który jeszcze nigdy itd. i zapytał, która zechce go nauczyć. Chciały wszystkie. Wtedy Kluge sam wybrał jedną, której kazał się z nim grzecznie obejść i dobrze nauczyć, żeby był zadowolony. Nauczył się i był zadowolony, bo panienka dała mu jeszcze pełną garść papierosów i zapraszała, żeby częściej do niej przychodził. A jemu tak się ta robota podobała, że chodził jeszcze wiele razy i już nawet bez przymusu.



Ja zapisałem się jeden raz, ale nie dla siebie. W roku 1944 pracując w tunelach miałem przyjaciela Rosjanina - Ośkę K. z Pskowa. Jednego wieczoru przyszedł do mnie mówiąc, że na naszym bloku zapisują do pufu.



- To zapisz się - mówię.



- Nie mogę, Ruskim nie wolno.



- To ja zapiszę się - a pójdziesz?



- Pójdę.



- Na pewno?



- Na pewno.



- No to zapisz mnie! - zawołałem do pisarza. Zapisał - a za dwa dni już dostałem kartkę. Dałem Ośce kartkę, swoje lepsze ubranie, numer z ręki, ogolił się, umył i poszedł. Jego koledzy, gdy zobaczyli że ma na winklu literę "P", zaczęli pytać, dlaczego.



- Bo Polakom w obozie lepiej - odpowiedział.



Dopiero jak posłali mu odpowiednie "wiązanki", powiedział im, że idzie do pufu. Zbiórka, obliczenie, wprowadzili i - pech. Przydzielili go do Polki. Żadna Niemka nie spostrzegłaby się, że to Rosjanin, a Polka połapała się od razu. Rozmowa ich wyglądała tak:



- Ty Polak?



- A szto, nie widzisz? - pokazuje literę "P".



- Ty Ruski.



- Da, Ruski.



- A ty nie wiesz, że Ruskim nie wolno przychodzić?



- Da, znaju.



- To dlaczego przyszedłeś?



- Jobać ochota.



- A jak ja bym powiedziała dyżurnemu oficerowi, że tu u mnie jest Ruski?



- Mnie szicko jedno.



- A gdzie jest ten Polak, który miał być?



- Ty znajesz, on bolny, w rewiru jest.



- Palisz?



- Palu.



- To dlaczego nie palisz?



- Bo nie imieju.



Dała mu kilka papierosów. Jednego popalił chwilę, zgasił - i "pani" przyjęła go. Ale stara prostytutka, gdy już Ośka wychodził, powiedziała dyżurnemu esesmanowi, że to był Ruski. Dyżur miał wtedy chyba najlepszy esesman w obozie, to tylko roześmiał się.Gdyby był Kluge - to obydwaj mielibyśmy tyłki pełne.



I T. Borowski:



Uśmiecham się i myślę, że człowiek zawsze na nowo odnajduje człowieka – przez miłość. (U nas, w Auschwitzu… )



Kiedyś chodziliśmy komandami do obozu. Grała orkiestra do taktu idącym szeregom. Nadeszło DAW i dziesiątki innych komand i czekały przed bramą: dziesięć tysięcy mężczyzn. I wtedy z FKL-u najechały samochody pełne nagich kobiet. Kobiety wyciągały ramiona i krzyczały: Ratujcie nas! Jedziemy do gazu! Ratujcie nas! I przejechały koło nas w głębokim milczeniu dziesięciu tysięcy mężczyzn. Ani jeden człowiek się nie poruszył, ani jedna ręka nie podniosła nie. Bo żywi zawsze maja rację przeciwko umarłym. (U nas, w Auschwitzu… )



Wysupłaj ze zdarzeń codziennych całą ich codzienność, odrzuć przerażenie i wstręt, i pogardę i znajdź na to wszystko formułę filozoficzną. Na gaz i na złoto, na apele i na puff, na cywila i na stary numer. (U nas, w Auschwitzu… )



Nie ma piękna, jeśli w nim leży krzywda człowieka. Nie ma prawdy, która tę krzywdę pomija. Nie ma dobra, które na nią pozwala. (U nas, w Auschwitzu… )

Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj11 Obserwuj notkę

There have been many comedians who have become great statesmen and vice versa.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Kultura