Paweł Łęski Paweł Łęski
284
BLOG

Friedrich Nietzsche, ofiarą epidemii?

Paweł Łęski Paweł Łęski Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 8

W północnych Włoszech panowała wtedy epidemia encephalitis lethargica (śpiączkowe zapalenie mózgu, zapalenie mózgu von Economo). Jednostkę chorobową opisał w roku 1917 profesor Constantin von Economo.


Mutter Ich bin Dumm-


te słowa wypowiada Friedrich Nietzsche zanim popadnie w trwający aż do śmierci, stan obłąkania. Istnieje wiele przekazów co do przyczyn załamania nerwowego filozofa. Którym z nich możemy ufać? Czy było nią zdarzenie, które miało miejsce w Turynie 3 stycznia 1889 roku?


Koń nie reaguje na polecenia. Dorożkarz traci cierpliwość. Padają bolesne razy. Zbiegowisko gapiów z zaciekawieniem przygląda się brutalnej scenie. Nietzsche przerywa akt okrucieństwa. Szlochając obejmuje szyję upartego zwierzęcia, na ostatniej granicy świadomości wypowiadając słowa: „ Mutter ich bin Dumm”. Przez dwa dni nieruchomo leżąc na kanapie w domu dorożkarza wciąż powtarza: „matko jestem głupi”. Następne dziesięć lat cichy i obłąkany, bez wygłaszania arcymądrych zdań pozostanie pod opieką matki i sióstr.


Biografia inspirująca twórców. Filozofia pociągająca swoim radykalizmem. Immoralizm stający się podstawą dwóch ludobójczych systemów totalitarnych: „Chrystus jest tym, który ogranicza prawa człowieka”. W Polsce znajduje swojego zwolennika w S. Brzozowskim.


Bez języka, symboliki a być może i związków krwi przyznający się do tożsamości polskiej: „Ich (...) danke dem Himmel, daß ich in allen meinen Instinkten Pole und nichts andres bin.” Czyżby ta tożsamość to instynkt kierujący się afirmacją istnienia? A może ulegał polskiemu poczuciu nieograniczonej wolności: „Und doch waren meine Vorfahren polnische Edelleute: ich habe von daher viel Rassen-Instinkte im Leibe, wer weiss? zuletzt gar noch das liberum veto”. “Przodkowie moi byli polską szlachtą. Po nich zostały mi moje instynkty, między nimi może i liberum veto"


 


 Epizod turyński filozofa „wiecznego powrotu” zainspirował węgierskiego twórcę Bela Tarrę do nakręcenia, nagrodzonego na festiwalu w Berlinie Srebrnym Niedźwiedziem, surowego, czarno-białego, ubogiego w dialogi, pełnego symboliki, lirycznego obrazu „Koń Turyński”. Film powolny, łamiący tanie przyzwyczajenia do narracji kinowej, daje widzowi czas na własną interpretację dzieła.


 Nie wiemy co stało się z koniem turyńskim w obronie, którego wystąpił Nietzsche, zasłaniając go swoim ciałem. Reżyser chce powiedzieć, przyjmując formę intelektualnego ascetyzmu, coś więcej o dorożkarzu i jego koniu, zamykając całą ich ciężką egzystencję w ciemnej małej przestrzeni wiejskiej chaty, stajni otoczonych potężną, szalejącą wichurą, falą bólu, personifikacją biblijnego Boga. Sześć dni, które są jakby symbolem cyklicznego istnienia świata, w której nie ma wieczności i przestrzeni na altruizm, miłość, litość i sprawiedliwość. Każdy dzień melancholijnych eremitów jak poprzedni: ojciec ubierany i rozebierany przez córkę, posiłek składający się z rozgniecionych rękami dwóch kartofli, spożywany w milczeniu, wszystko przy sporadycznej interakcji, surowych strofujących spojrzeniach. Czerpanie wody ze studni. Wpatrywanie się w małe okienko, jasny otwór ciemnego pomieszczenia, dające wrażenie życia pełnego tęsknoty za wybawieniem i drogą do wolności. Koń choć historycznie najważniejszy schodzi na plan drugi. Monotonia filmu, powtarzalne działania, z minimalnymi cięciami między scenami, przełamane trzeciego i czwartego dnia. Trzeciego, dostarczonym monologiem, odrzuconym przez dorożkarza jako bezsensowne głędzenie. Gdy w Biblii trzeciego dnia Bóg stworzył ziemię, gość przychodzący po butelkę owocowej wódki (drzewa owocowe rodzące na ziemi według swego gatunku owoce?) swoim apokaliptycznym, anty biblijnym komentarzem stwierdza, że Bóg i człowiek są przyczyną niszczenia świata. Monolog, przy ubóstwie dialogu zapada w pamięć, staje się kluczem interpretacji filmu. Czwartego dnia, przyjazd grupy Romów stanowi również zmianę w rutynie. Szósty dzień zamyka mizerabilizm narracji. Wysmakowane kadry, gra światła i cieni, grubo ciosana faktura kostiumów, dają wyrafinowane rozkosze estetyczne, tworzą nieograniczone skojarzania, w całości podnosząc godność obrazu do malarstwa mistrzów.



Udostępnij Udostępnij Lubię to! Skomentuj8 Obserwuj notkę

There have been many comedians who have become great statesmen and vice versa.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Kultura