Mąż
W plebiscycie na męża stanu w Polsce zwyciężyli: Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski i Donald Tusk. Pierwszy obalił w Polsce finezyjnie bez wystrzału komunę, drugi wprowadził Polskę do świata i napisał konstytucję, trzeci uratował dorobek dwóch pierwszych przed kaczyzmem. Te wspaniałe osiągnięcia kazały ankietowanym wskazać na tych polityków jako mężów stanu, czy słusznie?
Lech Wałęsa jako dobry agent Bolek zagwarantował miękkie lądowanie aparatowi przemocy i ucisku PRL (aktywistom wojska, milicji, służb specjalnych, dziennikarzom i sędziom) oraz uwłaszczył nomenklaturę. Aleksander Kwaśniewski dodał do dzieła Wałęsy przyszłość oraz styl, a Tusk w krytycznej chwili uratował dorobek-urobek obu mężów już to przed Olszewikami, już to przed kaczyzmem.
Stan
W ciągu ostatnich 20-u lat nie było w Polsce ekipy politycznej, która rządząc, nie stawiałaby sobie za cel główny, pilną naprawę zastanego, dla siebie obecnego, stanu w zakresie uregulowań podstawowych. A przecież sprawcami tych uregulowań podstawowych (stanu) byli zacni zwycięzcy ankiety na męża stanu. Stan państwa rządzącym nie odpowiadał i nie odpowiada. Chcą głębokich reform po swoich rządach.
Reformy są już widoczne – w ciągu ostatnich 20 lat ilość urzędników troszczących się o obywateli wzrosła dwukrotnie. Stan gospodarki rządzącym się podoba. Nie mówią o ofiarach złożonych na ołtarzu monetaryzmu Balcerowicza rzekomo koniecznych do osiągnięcia obecnego stanu. Cóż - „najlepszych z nas wybili, a reszcie mało trzeba” stąd ten wybór mężów.
Jestem: eeeeeeeeeeeeeee yyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy aaaaaaaaaaaaaaaaaa rrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr, lubię tubylców, ale nie lubię kondominiów i ich zarządców np. Con'Donków
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka