Ponad tysiąc lat temu Słowianie zachodni, odmiany północnej, zostali natchnieni do otwarcia się - całym frontem - nie tylko handlowym i ideologicznym ale także politycznym, na Europę i Zachód. Traktat akcesyjny, w zasadniczej części, to zasady krzewione przez Kościół Rzymski. Mieszko (zapisany w Rzymie jako Dagobert) postawił swój warunek do akcesu: kaganek oświaty przyniosą Słowianie zachodni odmiany południowej, na co kierownictwo Europy przystało. W drugim pokoleniu dzieło akcesyjne zostało wzmocnione ustanowieniem pełnoprawnej, podległej tylko Rzymowi jednostki administracyjnej - metropolii w Gnieźnie. Tak się przystępowało do Europy tysiąc lat temu. Przez Kościół, nośnik cywilizacyjnego postępu, wzmacniający struktury państwowe i społeczne, wpływający na politykę, podległy centrali w Rzymie, co można interpretować jako rezygnację z części suwerenności i powstanie źródła przyszłych sporów. Dzięki tym pociągnięciom Polska zdobywała swoje miejsce jako pełnoprawny gracz na arenie europejskiej. Przewaga militarnych środków obrony nad środkami ataku przyniosła w całej Europie dewaluację większych jednostek politycznych na mniejsze. Polska uczestniczy w tej tendencji już jako część całości. Pozytywy procesu polegają na intensyfikacji rozwoju ośrodków regionalnych, negatywy na osłabieniu większych struktur ponadregionalnych i mnożeniu konfliktów. W Polsce przeważają negatywne oceny tego okresu, dlatego wysiłki Kościoła w odtworzenie mocniejszej integracji poszczególnych dzielnic polskich w większą całość, zasługują na zauważenie i uznanie. Opłaciła się rezygnacja z części suwerenności, polegająca na akceptacji powstania na własnym terytorium struktury niezależnej, z dużą siłą ekonomiczną, odrębną administracją i sądownictwem, gdyż ona w sytuacji krytycznej podparła Polskę. Jeszcze większego wsparcia udzielił Kościół państwu w zmaganiach z Krzyżakami, na początku panowania Kazimierza Wielkiego.
Działania Polski koncepcyjne, twórcze i rozwojowe, Unia z Litwą najpierw personalna a później realna, Polska złotego wieku, szkolnictwo i oświata, etos przedmurza chrześcijaństwa, dwukrotne, samodzielne zastopowania supermocarstwa tureckiego pod Chocimiem, obrona Europy pod Wiedniem, te wielkie chwile w historii Polski byłyby po prostu niemożliwe bez Kościoła. Polacy uznawali, że od chwili śmierci króla, prerogatywy władzy monarszej pełni zwierzchnik Kościoła prymas interreks, do czasu wyboru nowego władcy, co dowodzi wielkiego zaufania narodu do Kościoła na przestrzeni wieków. W chwilach upadku, rozbiorów czy komuny Kościół był jedyną instytucją posiadającą realną siłę ekonomiczna i polityczną, bo niezależną od państwa, które przestało istnieć, dającą Polakom nadzieję. Wreszcie Papież, Solidarność i dzień dzisiejszy.
Gdy stałem z trzema milionami tych gorszych Polaków na Błoniach w Krakowie latem 2002r, gorszych bo słuchających RM, nie posiadających tel. kom. (dlaczego zatem zablokowaliśmy centrale telefonii komórkowej po mszy?) i dostępu do szerokopasmowego internetu, na mszy papieskiej, czułem, że jesteśmy narodem, który tu na błonia dotarł od czasów Mieszka i Chrobrego i przechował bezcenny depozyt wiary, z pomocą Kościoła, co było moralną podstawą do odrodzenia politycznego. (Michnik oczywiście powie, że podstawy tworzył on i jego towarzysze w 1968r, i że Kościół należy dokładnie oddzielić od państwa dla dobra tego państwa i obywateli)
Dlaczego wobec znajomości faktów i doznawanych odczuć mam akceptować punkt widzenia pewnego Kaszuba, o przystępowaniu Polski do Unii? Kaszuba, który w swej publicystyce, będąc wykształconym historykiem, powiada, że polskość to nienormalność, lekceważy matrymonialne zwyczaje Polaków, albo wzdryga się przed preambułą ? Kto kogo może pouczać jak się wstępuje do Europy?
Jestem: eeeeeeeeeeeeeee yyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy aaaaaaaaaaaaaaaaaa rrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr, lubię tubylców, ale nie lubię kondominiów i ich zarządców np. Con'Donków
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura