Pani Maja Ostaszewska myli dwa pojęcia to co smakuje jej nie musi smakować innym. Jem mięsko bo lubię. I jeszcze mam nadzieję, długo będę jadł. Oczywiście nikt nie zabrania pani Mai jadać tak jak lubi- ...Mam to szczęście, że nie jem mięsa przez całe życie – najpierw byłam wegetarianką, potem weganką – ponieważ rodzice przeszli na dietę bezmięsną z powodów etycznych przed moim urodzeniem... czyli stare powiedzenie „czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci” nabrało nowego bezmięsnego znaczenia. Moi rodzice na szczęście moje i mojego rodzeństwa to tradycjonaliści żywieniowi i zapach mięska od chwili urodzenia mnie otaczał. Z dań jarskich najbardziej lubię warzywa z odrobiną golonki. Przecież ta odrobina mięska tylko nadaje smaku tzw. golonce po bawarsku. Z konfitur najbardziej smakuje mi konfitura ze świnki z dużymi kawałkami owoców. Przepraszam skwarków. Ale nie tylko wieprzowinka jest godna uwagi. Uwielbiam wołowinę, a zapach befsztyku o dreszcze mnie przyprawia. Nie mogę też nie wspomnieć o jagnięcinie i drobiu. Przepychota. Jak to się ma do różnych wegańskich trociniaków czy styropianów made in Sonko nie wiem. Nie jadam więc brak mi punktów odniesienia. Ryż to jedynie z potrawką trawię, a kaszę z mięsem i zawiesistymi sosami. Pani Maja Ostaszewska proponuje mi fundamentalną rewolucję żywieniową. Tylko jeden z tym problem jest. Nie cierpię fundamentalistów. Zresztą co oni mają do zaoferowania? Niewiele- na pytanie jak przekonać osoby lubiące mięsko, do zmiany diety ma jeden argument- ...Mity o tym, że potrzebujemy mięsa, dawno temu zostały obalone. Całe życie nie jem mięsa, byłam dwa razy w ciąży, każde dziecko karmiłam piersią ponad rok i nigdy nie miałam anemii... Podobnie jak ja. Nigdy nie miałem anemii. Na końcu pani Maja wielką łaskawością się okazała– ...Jeśli już ktoś tak bardzo musi jeść mięso, zawsze może robić to raz w tygodniu i dbać, żeby ono nie pochodziło z chowu przemysłowego... Dbam o to aby mięso nie pochodziło z chowu przemysłowego. Walory smakowe traci. Tak o tym wielki autorytet żywieniowy mawiał- ...Świnia z miłością chowana dobre mięsko daje, a jak będziesz na nią krzyczał, nie daj Boże widłami poganiał, to co? A ja nawet w kiełbasie zestresowaną świnię wyczuję... Słowa pani Ostaszewskiej uruchomiły wyobraźnie naszej eurodeputowanej- ...Maja Ostaszewska w rozmowie z @NewsweekPolska: „Być może kiedyś będziemy wspominać to barbarzyńskie traktowanie zwierząt i wyzyskiwanie planety tak samo, jak dziś wspominamy palenie czarownic, inkwizycję czy niewolnictwo” Wystarczy włączyć myślenie, żeby to zrozumieć #govegan... Pani Sylwio te #govegan to raczej- No pasarán! Mam nadzieję, że to lewackie hasło, które się nigdy nie spełniło bo przeszli dobrze to obrazuje. Ale łyżkę miodu dodam paniom do tego żywieniowego dziegciu. Raz w tygodniu w piątek nie jadam mięsa. Mogę jeszcze dorzucić bezmięsny poniedziałek. Był taki w tej PRL-owskiej przeszłości. Po weekendowych żywieniowych szaleństwach mogę się na to zgodzić.
Inne tematy w dziale Rozmaitości