Bloxer Bloxer
65
BLOG

Miauczenie Tygrysa

Bloxer Bloxer Polityka Obserwuj notkę 4

Znalazłem się w oku cyklonu, czyli w środku kryzysu- pierwszego w moim dorosłym życiu. Nie w Polsce, a w Irlandii nr 1.

Przyjechałem do Dublina tuż po przyłączeniu do UE, gdy rozpędzona gospodarka wsysała każdą ilość nowych pracowników. W tamtym okresie przyjechało ok. 200 tys. emigrantów, czyli ok. 5% społeczeństwa, przy czym bezrobocie cały czas było na tym samym 3% poziomie. Przyjechało więcej ludzi, niż było bezrobotnych. A ci bez pracy wciąż są na zasiłkach.

Czy było widać symptomy nadchodzącego kryzysu? Gdy się spojrzy wstecz, to pewnie, że je widać. Gdy się jest wewnątrz na codzień, nie ma szans, aby to obiektywnie stwierdzić. Co ja tu robię? Jak to stwierdził kiedyś Igła, układam cegły i podaję zaprawę. Był blisko- jestem architektem. Daje mi to wgląd w najgłębszy obserwowany od lat, kryzys na rynku irlandzkim, który zaczął się właśnie od sektora budowlanego.

Irlandię ominęły wszystkie kryzysy lat 90-tych, a więc azjatycki, rosyjski, i dot-comów (ten ostatni to nawet nie wiem daczego, bo sektor IT jest tu bardzo rozwinięty). Znaczna część kadry zarządzającej nie pamięta żadnego, bo ostatni był pod koniec lat 80-tych. Żaden więc pracownik poniżej 40-go roku życia nie zna smaku kryzysu i zaciskania pasa w dorosłym życiu. To jest słabość, za którą się teraz słono płaci.

Gwałtowny rozwój.

Irlandia ma za sobą 16-18 lat dynamicznego rozwoju, napędzanego inwestycjami zagranicznymi głównie z UE i USA, wspartego umową społeczną zawartą pomiędzy środowiskami pracowników, pracodawców, a rządem o niezbędnych reformach z konsekwencją wprowadzanych w kolejnych latach. (Jedną z tych reform była ustawa, zachęcająca emigrantów z Irlandii do powrotu do kraju i zasada „nie pytamy się skąd masz swoje pieniądze"). Rolnictwo, które było podstawą gospodarki zostało prawie całkowicie zmiecione z powierzchni ziemi, a rząd postawił na nowoczesne technologie, za czym poszedł gwałtowny rozwój budownictwa.

Moment szczytowy.

W szcztowym momencie budownictwo wypracowywało 25% PKB, i zatrudniało 13% wszystkich pracowników. Budował każdy i gdzie tylko mógł. Jeden z pośredników nieruchomości, pytany o swój pierwszy dom, kupiony na pocz. lat 90-tych, powiedział, że zarobił na nim 200% gdy sprzedawał go 2 lata później. I dodał jeszcze: żałuję, że wtedy sprzedałem.

Kilka przykładów z samego szczytu hossy:

-           Przyszedł klient, który kupił spłacheć ziemi na granicy wsi, oddalonej od najbliższego małego miasta o 50 km, z dala od głównej arterii drogowej. Zamówił projekt do pozwolenia na budowę na 65 domów. Wioska w tym czasie miała... 75 domów i spadającą populację. Wariat? Nie, jeszcze niedawno, taka inwestycja kończyła się sukcesem.

-           Deweloperzy dyktowali ceny i warunki zakupu, wobec tego jakość budowania spadała gwałtownie. Brak pracowników i coraz „ciaśniejsze" terminy, bo następny klient czeka, musiały się odbić na jakości. Czasem sobie myślałem, że Polacy pracujący na tutejszych budowach niewiele z tego wyniosą, raczej oduczą się wszystkiego czego nauczyli się na budowach w Niemczech, Austrii i w Polsce.

-           Przeciętna nieruchomość kosztowała już tak dużo, że rodzice zadłużali najpierw swoją nieruchomość i siebie, żeby kupić swoim dzieciom dom/mieszkanie z perspektywą, że kredyt będzie spłacany jeszcze przez następne 50 lat.

-           Nawis pustych nieruchomości to 0.5 mln, na 4 mln populację.

Masa krytyczna.

To co się stało, przypomina mi mechanizm znany nam wszystkim z fizyki, zwany zmianą stanu skupienia. Woda poddana działaniu temperatury przechodzi bezpośrednio ze stanu ciekłego w gazowy. Nie ma stanu przejściowego (półciekłego, lub półgazowego). Zwane jest to często „potężnym westchnieniem", gdy następuje gwałtowna zmiana, niemożliwa do odnotowania w czasie.

Coś podobnego dzieje się z kryzysami (pewnie nie tylko z tym).  Na szczycie hossy, widać tylko jedno- pędzące do przodu ceny, uciekające szanse zarobku i goniący to wszystko konsumenci. Aż tu nagle w firmach, które ciągle cierpiały na niedobór pracowników, zupełnie niezauważalnie i nagle wysechł strumień nowych zleceń, u deweloperów przez drzwi do biur sprzedaży już nikt nie wpadał zdyszany z plikiem banknotów w ręku. Nastała cisza.

Ten stan zawieszenia, trwał niezauważalnie krótko. Po nim nastapiła już droga w jedną stronę- w dół. W 2007 roku zbudowano o prawie 40% mniej mieszkań niż w roku poprzednim, a budowało się dużo: w 2006 ok. 100 tys. mieszkań (dla porównania w Polsce 116 tys. na 9-krotnie większą populację). Ceny spadły gwałtownie (o 15-20%), firmy budowlane przestały budować, a architektoniczne przestały otrzymywać zlecenia. Wszyscy natomiast gremialnie zaczęli zwalniać pracowników. W kilku największych firmach projektowych, zwalniano na raz po 50 osób (1/3 zatrudnionych). U mnie firma ma już prawie połowę maksymalnego stanu zatrudnionych. Jedynymi firmami, które się jako tako trzymały to te, które zlecenia robią za granicą oraz pracujące dla sktora publicznego. Budżetówka miała zaklepane wydatki na najbliższe projekty na 2-3 lata. Miała, bo wpływy z podatków spadły, więc i budżety okrojono. Jeszcze 2 miesiące temu znajoma firma uspokajająco opowiadała o swoich planach na najbliższe 3 lata. Dziś nieśmiało mówi o najbliższym półroczu.  

Memento mori

To wszystko brzmi jak memento mori, niestety. Wygląda na to, że symptomy nadchodzącego kryzysu można łatwo pomylić z normalnymi fluktuacjami rynku. Po kolejnym małym szczycie i dołku, zazwyczaj rynek dąży do nowych maksimów. Tym razem rynek zapadł się pod własnym ciężarem.

W Polsce też nie zauważymy nadejścia kryzysu. Proszę o tym pamiętać, słuchając uspokajających oświadczeń gadających głów, o świetnym stanie naszej gospodarki.

Czasem wystarczy mały impuls do zawalenia całej układanki.

Bloxer
O mnie Bloxer

Nie spekuluję na: - żywności - ropie naftowej - spółkach tytoniowych bo są bardziej etyczne sposoby zarabiania pieniędzy. Polska Federacja Rynku Nieruchomości opublikowała wpis "-30%" na swojej stronie: www.pfrn.pl/files/Analiza_sytuacji_na_rynku_nier.doc "To rzeczywiście był ciekawy komentarz (o rynku nieruchomości). Trudno nie zgodzić się z tezami stawianymi przez jego autora." Piotr Kuczyński- analityk giełdowy, o wpisie "-30%?"

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Polityka