Papista Papista
84
BLOG

Dlaczego Msza Trydencka?

Papista Papista Kultura Obserwuj notkę 8

Msza trydencka

 

Jak zapewne czytelnicy mojego bloga wiedzą (a jeśli nie, to tu mogą się dowiedzieć) mam za sobą okres buntu i praktycznego odejścia od Kościoła katolickiego. Nie chcę w niczym umniejszać swojej winy - znalazłem się wszak wtedy na skraju faktycznej apostazji, jednak wydaje mi się, że w całym tym zamęcie Bóg cały czas mnie prowadził - i sprawił, że mogłem powrócić do Jego Kościoła, co było już decyzją dojrzałą i świadomą (refleksjami na temat powrotu do Kościoła dzielę się z kolei tutaj). Mój powrót do Kościoła był procesem długim i stopniowym, pełnym wielu przeżyć duchowych i intelektualnych refleksji - nie wszystkie jeszcze tutaj opisałem, być może zrobię to w przyszłości. Warto zaznaczyć, że od razu po ostatecznym sfinalizowaniu tego powrotu, uczęszczać zacząłem na Msze święte w klasycznym rycie rzymskim tzw. trydenckie. Na Novus Ordo Missae także zdarzało mi się chodzić, ale raczej z konieczności, wtedy kiedy nie mogłem uczestniczyć w Tridentinie. Wdzięczny jestem Bogu, że skarbiec "starej" liturgii stanął przede mną otworem.

Ktoś mógłby spytać - co niby podoba mi się w "starej" Mszy? Czy nie przeszkadza mi, że jest sprawowana po łacinie i "tyłem do wiernych". Otóż - zupełnie mi nie przeszkadza. Łacina jest pięknym językiem. Nie jest prawdą, że jej zastosowanie w liturgii uniemożliwia świadomy udział we Mszy. Wszak każdy może zaopatrzyć się w mszalik, gdzie ma wszystkie teksty mszalne przetłumaczone na język polski! Użycie w liturgii "martwego" języka ma swój sens. Niebywale podbudowuje sferę sacrum, daje do zrozumienia, że uczestniczymy w czymś niezwykłym. Świadome uczestnictwo we Mszy trydenckiej zawsze jest wielkim przeżyciem duchowym, nie jest tak, że na Mszę udajemy się z braku innych zajęć. Bogata ceremonia i właśnie użycie łaciny pozwalają nam skupić się na sferze sacrum, dają nam świadomość, że znajdujemy się w przedsionku innej, lepszej rzeczywistości.

W zglobalizowanym świecie użycie łaciny zyskuje też kolejny atut, czysto utylitarny - proszę sobie wyobrazić, że obowiązki służbowe rzucają nas np. na Węgry. I jak spełnić obowiązek obecności na niedzielnej Mszy, nie znając języka narodowego, w którym jest odprawiana.

Ksiądz stojący tyłem do wiernych? Ale za to przodem do tabernakulum! Na Mszę nie przychodzę spotkać się z księdzem, ani podziwiać jego talenty showmańskie. Na Mszę przychodzę, by spotkać się z Bogiem. Nie interesuje mnie ksiądz. Interesuje mnie Jezus Chrystus i Jego Ofiara na krzyżu. Jest to kolejny atut Mszy trydenckiej - to liturgia bardzo teocentryczna, pozwalająca w lepszym moim zdaniem stopniu niż NOM skupić się na podstawowych prawdach naszej wiary.

 

Benedykt XVI

W wyniku następstw posoborowej reformy liturgicznej, sytuacja tak liturgii klasycznej, jak i środowisk do niej przywiązanych nie zawsze była godna pozazdroszczenia. Na szczęście 7 lipca AD MMVII stało się to, na co wielu czekało od dawna, a w co niektórzy zdążyli już wątpić - Ojciec Święty Benedykt XVI wydał motu proprio Summorum Pontificium. Dokument "uwalniający" Mszę świętą w rycie klasycznym, funkcjonującą odtąd jako forma nadzwyczajna rytu rzymskiego, wszedł w życie 14 września ubiegłego roku. Wreszcie, Msza trydencka z całym swoim bogactwem odzyskała należne miejsce w Kościele, każdy zwolennik nowego rytu musi przyznać, że osoby przywiązane o rytu starego są takimi samymi katolikami jak on, nikt już nie może zarzucić tradycjonalistom "sekciarstwa". Wprawdzie episkopaty niektórych krajów, w tym także niestety Episkopat Polski, niepomne zasady Roma locuta, causa finita zdają się ignorować, czy wręcz sabotować decyzję Ojca Świętego i nadal utrudniają wiernym dostęp do Mszy klasycznej, to jednak sytuacja środowisk przywiązanych do Tradycji ulega stopniowej, acz znaczącej poprawie.

W ostatnim numerze "Christianitas" zapoznać się mogliśmy z dossier poświęconym "Ratzingerowskiej drodze do Summorum Pontificium". Lektura wypowiedzi obecnego Papieża uświadamia nam czym jest Tradycja - rezultatem organicznego rozwoju Kościoła. Obdarzeni żywą Tradycją nie musimy, niczym bracia odłączeni, bawić się w swoistą archelogię biblijną i próbować na siłę dostosowywać wszystko do tego, jak (według naszych domysłów) robili to pierwsi chrześcijanie - byłby to krok do tyłu. Ale antytezą organicznego rozwoju są też rewolucyjne zmiany - a takie niestety miały miejsce w wyniku posoborowej reformy liturgicznej. Żeby nie było wątpliwości - jak najbardziej uważam NOM za ważną katolicką Mszę, zaś godnie odprawione Novus Ordo jak najbardziej może w moim mniemaniu być wielkim przeżyciem duchowym. Problem jednak w tym - w Polsce sytuacja nie przedstawia sie jeszcze tak katastrofalnie, jak gdzieniegdzie na świecie - że z godnością owego odprawiania różnie bywa. Księża w sposób nieraz zadziwiający udziwniają liturgię, starając się przyciągnąć do swych kościołów jak najwięcej ludzi. Zwolenników Mszy trydenckiej nieraz oskarża się o to, że przywiązują zbyt wielką wagę do formy, a nie do treści. Jednak to właśnie w takich co bardziej udziwnionych NOMach trudno dostrzec to, co jest oczywistością dla każdego świadomego uczestnika Tridentiny - Msza to nie jest show księdza, tylko spotkanie z Jezusem Chrystusem.

Drodzy zwolennicy nowego rytu Mszy - o ile tacy mnie w ogóle czytają i dotarli aż do tego miejsca w lekturze wynurzeń "przedsoborowego" "sekciarza". Apeluję do Was o odrobinę tolerancji i zrozumienia - w końcu jesteśmy jednym Kościołem Powszechnym i zwolennikami dwóch form jednego rytu liturgicznego.

Papista
O mnie Papista

Uważam się za katolickiego tradycjonalistę i uczestniczę w Mszach świętych w klasycznym rycie rzymskim tzw. trydenckim . Ma to przyczyny nie tylko estetyczne ceremoniał, łacina czy nawet dotyczące samej liturgii która jest dla mnie przeżyciem duchowym znacznie większym niż nowa Msza , ale też światopoglądowe - odpowiada mi twarde i surowe przedsoborowe podejście Kościoła do wielu spraw. Pozostaję jednak w pełnej łączności z Rzymem. Akceptuję, że nasz Jeden Kościół bogaty jest mnogością różnych ruchów i różnych społeczności, ale oczekuję od innych katolików choćby minimum tolerancji dla moich przekonań. Jestem zwolennikiem wolności słowa oraz osobą otwartą na dialog z wyznawcami innych religii i osobami niewierzącymi, jednak zastrzegam sobie prawo do kasowania wpisów w sposób niemerytoryczny atakujących chrześcijaństwo i katolicyzm oraz wpisów obnażających brak kultury osobistej ich autorów.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (8)

Inne tematy w dziale Kultura