Szansę PiS na wygraną w jesiennych wyborach parlamentarnych oceniam jako bardzo wysoką. Piątka Kaczyńskiego, rewelacyjne dane makroekonomiczne i związana z nimi widoczna poprawa bytu Polaków to argumenty, z którmi bardzo ciężko bdzie walczyć totalnej opozycji. I nie można zapominać o tym, że PiS ma przecież jeszcze jednego asa w rękawie, którego pewno w odpowiedniej chwili rzuci na stół - mianowicie sprawę emigracji arabskiej, do której po ewentualnej wygranej opozycji będzie nas chciała przymusić Unia Europejska. Polacy widzą chaos i niebezpieczeństwa związane z niekontrolowanym przypływem arabskiej biedoty, z którym ogromne problemy mają bogate i przyzwyczajone do multi-kulti Niemcy - w Polsce, biedniejszej i bez doświadczenia w tej dziedzinie problemy te byłyby jeszcze większe, Polacy zdają sobie z tego sprawę i słusznie boją się napływu "inżynierów i lekarzy" z Magrebu, Syrii, Iraku i czarnej Afryki.
Ale załóżmy hipotetycznie, że PiS jednak przgrywa wybory parlamentarne. Dla wielu zwolenników Zjednoczonej Prawicy jest to scenariusz jak z horroru, słychać lament o nieodwracalnym upadku Polski, o nieukninionej wasalizacji kraju przez lewacką Europę, o zwycięstwie ideologii gender, pacyfikacji kościoła, wprowadzeniu Euro i związanej z tym pauperyzacji społeczeństwa, a także końcu polityki socjalnej.
Ogromna część tych lęków jest jednak nieuzasadniona. Koalicja Europejska, nawet jeśli wygrałaby wybory, to na pewno nie uzbiera w parlamencie tylu głosów, by móc odrzucić weta prezydencke - nawet najwięksi optymiści z opozycji nie przewidują takiego scenariusza. Mogą w związku z tym także zapomnieć o zmianie konstytucji - w życiu nie starczy im głosów, aby wprowadzić ich wymarzone Euro czy małżeństwa homo - tutaj konstytucja, w innych sprawach giętka jak kij od wędki, jest sztywna i te sprawy są bez zgody sejmowej opozycji nie do ruszenia. Oprócz weta prezydent Duda może kierować ustawy do Trybunału Konstytucyjnego, wyczyszczonego już na szczęście z przewagi peowskiej.
Tak, że nowa władza nie poszalałaby sobie za bardzo. A PiS powinien przed wyborami przegłosować jeszcze kilka ważnych spraw, zabezpieczających dotychczasowe zdobycze czy regulujących inne ważne sfery życia - na straży tych zdobyczy stałby potem prezydent z prawem weta i TK . Prezydent Duda wie przecież, skąd, kolokwialnie mówiąc, mu nogi wyrastają i zdaja sobie sprawę, że reelekcja jest możliwa tylko wtedy, jak będzie mial elektorat pisowski po swojej stronie.
Tak, że czarnowidztwo zwolenników dobrej zmiany jest nieuzasadnoine. Polska przeżyła już niejedno i ewentualną zmianę władzy też by zniosła. Tym bardziej, że nowa władza ta miałaby wszelkie predyspozycje, by upaść niedługo po starcie - już widzę PSL, jak tłumaczy chłopom wypowiedzenie konkordatu, likwidację hodowli zwierząt futerkowych i wprowadzanie w wiejskich szkołach lekcji o korzyściach z onanizmu.
Ale mamy jeszcze jeden aspekt tej sytuacji, który jakby został przeoczony przez większość komentatorów życia politycznego. Kaczyński wprowadza w życie większą część swych propozycji socjalnych jeszcze przed wyborami. Na pierwszy rzut oka może to dziwić, przezcież w ten sposób pozbawia się sam tego, co brzydko możnaby nazwać "szantażem wyborczym". Jak zagłosujecie na nas, to my wam damy to i to i tamto. A jak zagłosujecie na tamtych, to dostaniecie figę z makiem. Zastosowanie takiego szantażu byłoby przecież logiczne. Niby tak, ale nie w logice Kaczyńskiego. Chodzi o to, by dać ludziom te pieniądze jeszcze przed wyborami, żeby ewentualna nowa władza stanęła przed faktem dokonanym. Odebranie tych profitów rodzinom, seniorom czy młodym pracownikom zmiotłoby ich ze sceny politycznej natychmiast. A tak, lud dostał 40 miliardów i kwota ta zniknęła totalnym z puli, nie ma jej już na stole. I nie można jej wsypać w dzioby wygłodnialym po czterech chudych latach beneficjentom i "popieraczom" opozycji totalnej, tym którzy chcą, by było tak jak było. Czyli vatowskim karuzelnikom, łapownikom wszelkiej maści, lewackim NGO i lewackim mediom, zaprzyjaźnionym z totalną firmom znajomków itd. Ten kawałek tortu dostał lud, pieniądze te poprawią byt polskich rodzin nakręcą popyt wewntętrzny i podniosą PKB i nie upasą się na nich ci, którzy paśli się przedtem.
To prawdziwy szach - mat i mastersztyk starego wygi Kaczyńskiego - zabezpieczył te pieniądze dla ludzi na ewentualność przegranej w wyborach. Czego mu oczywiście z całego serca nie życzymy i tak nam dopomóż Bóg.
Inne tematy w dziale Polityka