Najważniejsze portale internetowe doniosły dzisiaj za radiem RMF, iż Donald Tusk zrezygnował (wbrew opiniom specjalistów) z ochrony BOR-u dla swojej rodziny.
Paweł Graś z PO motywował tę decyzję swojego pryncypała chęcią „skończenia z całym tym Bizancjum otaczającym poprzednią władzę”.
Dyskutowaliśmy dzisiaj o tym w gronie znajomych, nawiasem biorąc sympatyków zarówno nowego obozu rządzącego jak i opozycji i wszyscy doszliśmy do wniosku, że to decyzja głupia i nieodpowiedzialna.
Premier, jako druga co do ważności osoba w kraju, powinien być świadom tego, że także jego rodzina ponosi skutki jego działalności publicznej i ona także musi pogodzić się z częsciową utratą prywatności.
Współczesny świat jest niestety pełen przemocy i deklaracje Tuska o powszechnej miłości nie zmienią tego faktu. Na razie porwania dzieci czy żon polityków znamy jedynie z sensacyjnych książek i amerykańskich filmów , na szczęście Polska w swojej najnowszej historii nie zaznała takiego koszmaru. Ale czy ktoś może zagwarantować, że nie zdarzy się i u nas ten pierwszy raz?
Tusk zapewnia, że będzie walczył z patologiami i „będzie wypalał korupcję gorącym żelazem”. Nie da się tego zrobić bez narażania się przestępcom. Jakim prawem więc nie ogranicza do minimum możliwości wywierania na niego nacisku czy też szantażu?
Czy też – obym się mylił – Tusk nie zamierza wcale specjalnie deptać nikomu po odciskach i stąd jego pewność, że nic złego nie powinno się stać?
Z innej strony, czy można wykluczyć atak fanatycznego psychopaty na żonę czy córkę Tuska? On sam nie będzie łatwym celem, bo będzie chroniony przez BOR, więc najłatwiej będzie uderzyć w niego poprzez bliskich.
Poza tym, Polska ze względu na swoje zaangażowanie militarne na Bliskim Wschodzie może znaleźć się na celowniku arabskiego terroryzmu. Jak racjonalne będą działania premiera po telefonie od terrorystów- porywaczy, że właśnie mają jego córkę?
Tusk, lekceważąc bezpieczeństwo rodziny w pewnym sensie lekceważy także moje.
Być może ufa Opatrzności. Ale czy Opatrzność boska na pewno będzie opiekowała się neofitą, który nawrócił się na krótko przed ostatnimi wyborami prezydenckimi? Szczerość jego nawrócenia może budzić w Niej, hmm, nijakie wątpliwości... .
Czy przesadzam? Czy może jednak politycy w cywilizowanej Europie są bezpieczni? No cóż, wszyscy chyba pamiętamy, jak tragicznie skończyła sie podróż Olofa Palme, premiera jednego z najspokojniejszych krajów na świecie tramwajem do pracy?
Następną oczywistą głupotą było publiczne nagłośnienie przez PO całej sprawy. Przekaz do społeczeństwa miał być prosty – w końcu wprowadzamy tanie państwo, ograniczamy przywileje władzy, kończymy z przepychem. Równocześnie jednak wysłano jasny komunikat do potencjalnych ludzi złej woli, niemal zachętę – tutaj jest słaby punkt, tutaj można w razie potrzeby uderzyć.
Jeżeli już Tusk popełnił ten błąd i nie dopuścił do ochrony rodziny, to jeszcze większym błędem było trąbienie o tym w mediach.
No cóż, propaganda wygrała tutaj wyraźnie ze zdrowym rozsądkiem, ale właśnie o propagandę najwyraźniej tutaj chodziło.
Cała sprawa ma jednak jeszcze inny (satyryczny?) aspekt, na który zwrócił uwagę mój kolega o dosyć niewyparzonym pysku.
Osobiście byłem bardzo zadowolony, że mimo iż kampania wyborcza, zwłaszcza w ostatniej fazie, szła na noże, nikt nie wywlókł sprawy domniemanego bicia żony przez Tuska – Kaczynski mógł na przykład powiedzieć podczas debaty „Ta historia z pistoletem jest równie prawdziwa jak insynuacje, że pan bił żonę w akademiku”. Czy coś w tym guście. Ale nie powiedział, i chwała mu za to. Rewelacje Samoobrony na temat bicia i interwencji milicji powoli zacierały się w pamięci wyborców.
A pierwszą reakcją mojego kolesia, gdy usłyszał w radio o tym, że Donald nie zgodził się na ochranianie żony, było lakoniczne stwierdzenie: „ jakby miała ochronę, to nie mógłby jej już napier....ać”.
Panie Tusk, zgódż sie pan już lepiej na tę ochronę.
Inne tematy w dziale Polityka