jacek syn alfreda jacek syn alfreda
139
BLOG

Robotyczny Buzek, fałszywy Marcinkiewicz...

jacek syn alfreda jacek syn alfreda Polityka Obserwuj notkę 11

 Pamiętam pewną sytuację z czasów, kiedy Jerzy Buzek był  premierem rządu AWS-u. Ot, normalna sprawa, dziennikarz zapytał  go o coś, Buzek zrobił  mądrą minę, zastanowił  się krótko i odpowiedział. Gadał  ze trzy minuty. Jakoś krótko po tym pojechałem zagranicę, odwiedzić mieszkającą tam rodzinę. Oglądam niemiecką telewizję, widzę, że też pokazują Buzka. Niemiecki reporter zadaje mu to samo (albo bardzo podobne) pytanie, co polski dziennikarz parę dni temu. Buzek znowu robi mądrą minę, zastanawia się chwilę ... i odpowiada słowo w słowo, mina w minę to samo. Nie tam, że sens był  taki sam. Wszystko był o jeden do jednego identyczyne – słowa, gesty, pauzy na krótkie zastanowienie się, figury retoryczne, mimika. W pewnym momencie mówię do kuzyna: ”Teraz powie : „w tej sytuacji są tylko dwa rozwiązania – ja osobiście przychylałbym się do...itd.”. I Buzek oczywiście wypowiedział  te słowa. Jak cyborg albo szafa grająca, w której należy wcisnąć odpowiedni guzik.

 Kurczę, pomyślałem sobie, to ci politycy kują wszystkie odpowiedzi na blachę, czy co?
 
Ale nie, po tych dwu identycznych wypowiedziach Buzka byłem lekko uczulony na tę kwestię, i zwracałem trochę specjalną uwagę na wypowiedzi polityków. Nigdy więcej nie spotkałem się z podobnym fenomenem. Owszem, politycy na zadane im pytania odpowiadali przeważnie to samo (w sensie sensu), co wcześniej, ale nigdy tak samo w sensie identyczności słów i gestów.
 
Sprawa ciekawa, moim zdaniem, dla psychologów. Dlaczego Buzek nie wykazał  się ani odrobiną spontaniczności we wspomnianej sytuacji? Gdzie jakakolwiek kreatywność? Skąd ta jego robotyczność, zaprogramowanie, że teraz trzeba wypowiedzieć kwestie A, potem zalożyć uśmiech numer 14, a na koniec wykonać zatroskaną minę według wzoru 4B?
 
Do dzisiaj nie daje mi to spokoju.
 
Teraz trochę o czymś innym, mianowicie o mojej „ulubionej” partii PO, ale też w kontekście Buzka. Pamietamy wszyscy, że Donald Tusk obiecał  „jak tylko wygramy wybory do PE, gwarantuję wam, że Jerzy Buzek zostanie przewodniczącym Parlamentu Europejskiego.”
 
W tym kontekście przegrana Buzka była by dla Tuska niemałą katastrofą.
 
Ciekawy byłem, jak PO zje tę żabę w wypadku, kiedy Buzek jednak nie dostanie tej funkcji.
 
No i sprawdziły się moje oczekiwania – Tusk nie ma absolutnie ochoty na tę żabę i zgrabnie podsunie ją – w razie klęski – do konsumcji Prezydentowi.
 
Podobnie jak w przypadku Sikorskiego (którego nikt nawet nie raczył  zgłosić na kandydata na szefa NATO), ewentualnej przegranej Buzka winien będzie Lech Kaczyński, bo... nie podpisał  jeszcze Traktatu Lizbońskiego.
 
„Rządowi byłoby łatwiej negocjować zarówno ws. kandydatury Jerzego Buzka na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, jak i w kwestii podziału tek w Komisji Europejskiej, gdyby prezydent Lech Kaczyński zdecydował się podpisać Traktat Lizboński - uważa rzecznik rządu Paweł Graś".
 
 
Zacytujmy jeszcze raz Tuska z przed wyborów: „jak tylko wygramy wybory do PE, gwarantuję wam, że Jerzy Buzek zostanie przewodniczącym Parlamentu Europejskiego".
 
 
Manewr, przyznam, sprytny, ale cyniczny i co tu dużo gadać, podławy wielce.
 
Na zakończenie krótki komentarz, jak PO czasami traktuje demokrację, gdzie ją ma i dlaczego tak głęboko... .
 
Otóż upadający (dobrze mu tak, za katarynę)  Dziennik donosi (jak te słowo dobrze pasuje do tej gazety), że PO ma problem z Marcinkiewiczem. Nie, nie z Kazimierzem od Izabell.
 
Chodzi o Bogdana Kazimierza Marcinkiewicza, który ze względu na podobieństwo nazwiska miał  poprawić wynik  wyborów  dla PO na Śląsku, broń Boże jednak sam do PE nie wchodząc. Tutaj stołek otrzymać miała peowska czwórka na liście, Adam Matusiewicz.
 
Wyborcy sprawili jednak PO niezłego psikusa i wybrali owego Marcinkiewicza. Co na to Platforma Obywatelska? Ano, wyborcy wyborcami, niby vox populi, vox  Dei, ale jednak ten lud się pomylił , a musi być tak, jak  my chcemy.
 
Dziennik twierdzi że „Marcinkiewicz zasiądzie w ławach parlamentu europejskiego, ale jedynie do czasu przyszłorocznych wyborów samorządowych. Wtedy kończy się kadencja wicewojewody Matusiewicza. Wówczas Marcinkiewicz zrezygnuje, np z powodów zdrowotnych lub rodzinnych, a Matusiewicz - jako następny z najlepszym wynikiem w województwie śląskim - zajmie jego miesjce”.  
 
Jak demokracja nie funkcjonuje tak, jak się tego od niej oczekuje, to trzeba ją troche ponaginać. Chociaż słowo „trochę” to tutaj duża przesada. Nie trochę, a całkowicie.
 
No bo co z wyborcami tego Marcinkiewicza? Czy nie tak, ze "kij im w oko i kawałek szkła..."?
 
Pozdrawiam
 
Jacek
 
 
 
 
 
 

skromny kapitalista z ludzką twarzą

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (11)

Inne tematy w dziale Polityka