Mieć ostatni nabój w magazynku i strzelić sobie nim z przyłożenia prosto w głowę? Trzeba nazywać się opozycją. W sobotnie popołudnie opozycja rzuciła na rynek polityczny a w zasadzie w walce o żyrandol swoją ostatnią rezerwę strategiczną - Rafała Trzaskowskiego. Kogo może porwać za sobą Rafał Trzaskowski? Tych samych wyborców, co Małgorzata Kidawa - Błońska tylko jeszcze bardziej. Małgorzata Kidawa - Błońska była w politycznej taktyce PO figurą koncyliacyjną - miała przyciągać a nie odpychać, rozszerzać a nie zwężać. Rafał Trzaskowski to jej przeciwieństwo - on ma umacniać, utrwalać: melodia antypisu będzie wygrywana z jeszcze większą żarliwością i jeszcze większym zapałem. Jeszcze głośniej i donośniej. Nie jest jednak, że przywołam tu znaną baśń braci Grimm, flecistą z Hameln i nie wywabi z miasta szczurów, aby te potopiły się w Wezerze.
Gdyby coś miał krótko napisać o Rafale Trzaskowskim napisałbym tak: oto perła w koronie komuny. Teresa Trzaskowska, matka, tajny współpracownik SB. Teściowa Teresy Trzaskowskiej to Władysława Ferster - kapitan UB. Teść, Aleksander Ferster, natomiast to pułkownik Ludowego Wojska Polskiego. Stryj Władysławy Ferster to Bolesław Drobner, I Sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Krakowie, członek Zarządu Głównego Związku Patriotów Polskich, minister PKWN. Lustracja - czyż nie? Hańba, że lustracja - czyż nie? Każdemu jednak z skądś nogi wyrastają. Rafał jest tu jedynie exemplum tej tradycji z jakiej korzenie wyrastają specyficznemu towarzystwu, uważającego się za elitę, III RP. Wspólną glebą tego towarzystwa, niejako solą tej ziemi, jest to, że tworzą je ludzie, którzy uważali, jak to wyraził w swoim czasie Bronisław Geremek, komunizm za młodość świata. Ten ostatni, w Związku Walki Młodych, poznawał ową młodość świata wspólnie z Henrykiem Hollandem (tym od Agnieszki), Stanisławem Kanią czy Stefanem Michnikiem.
Zawsze można powiedzieć - a prokurator PRL Stanisław Piotrowicz? Cóż, stężenie cukru o nazwie PZPR w herbacie III RP można mierzyć... po każdej ze stron politycznego sporu, można wymienić kryształy i kryształki tworzące jego skład. Można, jak to w herbacie, mieszać i mieszać. Nie będzie temu końca. Refleksja moja w tej mierze jest taka: trzeba mierzyć proporcje a więc gdzie było więcej tuzów a gdzie więcej zwykłych płotek.. Opozycyjna rodzina w której taka postać jak Bronisław Geremek była centrum wpływowego kręgu tego, co można nazwać ukąszeniem heglowskim czy też uwiedzionymi przez komunizm i jak mi się zdaje prawdziwych szych po tej stronie jest więcej.
Wracając do Rafała Trzaskowskiego: on może przekonać tylko już przekonanych. Gdyby poświęcić temu więcej czasu, nie posiadam go aż tyle, linia podziału społeczeństwa w Polsce nie jest wyznaczona przez negatywny i pozytywny stosunek do UE. Klucz podziału zawsze tkwił dla mnie gdzie indziej: w uproszczeniu - po stronie wyborców popierających rząd podejście do UE jest realistyczne a po stronie przeciwnej idealistyczne. Wyborca prawej strony będzie pytał: co z tej UE będziemy mieć? a jego adwersarz: czym Polska byłaby bez UE? Konsekwencja - jedni lokują swoją ojczyznę jedynie w Polsce a inni mają za ojczyznę Europę. Polska istnieje, ale jest to stan przejściowy - bycie częścią stanów Europy jest lepsze niż bycie Polską. Polska, naród polski dla tej grupy wyborców do jakiej zwraca się Rafał Trzaskowski to jest już anachronizm. Patriotyzm, symbole narodowe, tradycja to są rzeczy ujmowane w sposób instrumentalny - trzeba o nich mówić, ale poza utylitaryzmem, pragmatyzmem nic tam więcej już nie ma. Przyszłością i to jedyną jest Europa. Cechą rozumowania jest kosmopolityzm tyle, że w tym w wypadku ograniczony do nowego kraju komisarzy. Czyż nie znamy tego z własnej historii? Mieczysław Moczar na prowadzonych przez siebie partyjnych kursach tłumaczył słuchaczom, że dla nich komunistów prawdziwą ojczyzną jest jedynie Związek Sowiecki. Czasy się zmieniły, ale pokolenie intelektualistów skupionych wokół Bronisława Geremka wykreowało (tak twórczo można byłoby to rozwinąć sięgając po prawdziwie intelektualne podstawy tego myślenia pisząc o spadkobiercach Jana Józefa Lipskiego i jego słynnego eseju "Dwie ojczyzny, dwa patriotyzmy") świadomie Polaków sprzeciwiających się polskości jako oznace braku nowoczesności. Gdy ja i podobni do mnie na donosicielstwo opozycji do instytucji unijnych reagują jednoznacznie mówiąc: zdrada, to dla osób kształtowanych przez osoby tworzące przemijającą elitę III RP a cierpiącą i to publicznie na chorobę utraty sprawczości, utraty władzy, rząd Polski dopuszcza się zdrady ilekroć nie jest posłuszny wobec Unii Europejskiej, ilekroć sprzeciwia się jej wyrokom. Tak się rzeczy, w mojej opinii, mają. Dla osób tworzących to środowisko polityczne sprawa jest prosta: transfer pieniędzy w zamian za transfer idei albo jeszcze prościej: my sprzedamy Wam nasze pieniądze a Wy kupicie od nas nasze europejskie wartości. Business as usual.
W każdym razie: mieć ostatni nabój w magazynku i strzelić sobie nim z przyłożenia prosto w głowę? Wystarczy być opozycją. Góra urodziła mysz. Tyle było wysiłku, stękania, stękania o trosce o życie i zdrowie Polaków w dobie pandemii, że wydawałoby się, iż tygrys to będzie minimum tego, co wyda z siebie góra. Tu jednak wyszła tylko mysz, która robi groźne miny i wygraża kotu a przydałby się tygrys co najmniej czy bullterrier, bo kot stał się tłusty, leniwy i mysz już łowić mu się chce. Czeka aż mu je przyniosą na półmisku. To jednak inny problem. Jak się nie wiedzie to się nie wiedzie. Jak pisał felietonista Stefan Pacek - pechowiec nawet przy kichnięciu może się zakrztusić. Najpierw Polskę miał zawojować Donald Tusk na białym koniu. Koń okazał się starą szkapą a nie rumakiem i jeździec jest już zmęczony jakby zaplanowany odcinek do żyrandola przeszedł pieszo a miał przecież rączo, na grzbiecie, z rewolwerem w dłoni. Europejski John Wayne. Cóż, koń ma cztery nogi i się potknie a taki Donald Tusk tylko dwie więc tym bardziej. Tusk mógłby zawołać po szekspirowsku: Konia! Konia! Królestwo za konia! ale jego koledzy i koleżanki wybrali co innego - królestwo za Tuska a w zasadzie królewna Małgorzata za Tuska. Eksperyment z prawnuczką Stanisława Wojciechowskiego i Władysława Grabskiego nie powiódł się. Panteon zasłużonych przodków nie zastąpi ani rozumu politycznego ani talentu ani ekspresji. To może być tylko wstęp i to nie za długi a nie epilog - jeżeli myśli się inaczej to szybko trzeba pisać swoje polityczne epitafium. Ale, jak mówi polskie przysłowie, po złym panie jeszcze gorszy nastanie. Tak też się stało: Rafał Trzaskowski to znakomity kandydat dla tych, którzy chcą zwiększyć stężenie europejskości w Polaku. Więcej wartości europejskich, więcej otwartego społeczeństwa, więcej praw dla LGBT, więcej równości i jeszcze więcej umiłowania dla różnorodności. Opowiadajcie to dłużej i częściej - to jest całkiem dobry sposób, aby wasz niekłamany pociąg do europejskości wjechał na boczny tor. Na margines życia politycznego.
Przechodząc zaś do epilogu tej raczej krótkiej notki ostatnie zdanie poświęcę rządzącym sięgając daleko wstecz, po starożytność, aż do Demostenesa: nie można zwyciężyć wrogów zewnętrznych, zanim nie ukarze się własnych szkodników. Choć :), aby opozycja nie była pokrzywdzona to i dla niej jedno zdanie od tego greckiego polityka: niełatwo walczyć z naturą. Dodam z własną naturą a zatem góra musiała urodzić mysz, bo w jej wnętrzu nic już większego nie ma.
PS. Jeszcze jedno słowo do opozycji spod znaku PO: wy tak pasujecie do demokracji jak wół do karety. Dla Was demokracja jest wtedy, gdy inaczej myślący nie mają prawa głosu. Stan idealny: każda telewizja, każde radio, każdy portal, każda gazeta mówią to samo niuansując jedynie pochwały lub tępiąc ostrze krytyki. Bo przede wszystkim trzeba pamiętać o jednym: Hunowie z prawicy stoją u bram.
PS2. A tak w ogóle to po co jest potrzebny prezydent Rafał Trzaskowski jak już jest Frank-Walter Steinmeier w Niemczech? Przecież to zbyteczna gigantomania i megalomania.
Inne tematy w dziale Polityka