Korzystając ze słonecznej pogody i tego, że akurat w ten jesienny poniedziałek nie muszę kręcić kieratem korporacji, udałem się na popołudniowy spacer.
Ta pora roku zawsze robiła na mnie wielkie wrażenie feerią barw serwowaną nam przez wegetację, układającą się powoli do zimowego snu. Te żółcie, złota, czerwienie i brązy, wymieszane z przygasajacą zielenią - ot, piękna, polska, złota jesień, opisana już wielokrotnie i dużo lepiej niż kiedykolwiek miałoby mi się udać. Zwłaszcza opierając się na opiniach wszystkich moich nauczycielek języka polskiego.
Najlepiej byłoby pewnie udać się do jakiegoś parku, ale los chciał, że jestem mieszczuchem. Szczęśliwie, popeerelowska sypialnia, gdzie mieszkam, na całym swoim obszarze ma całkiem sporo obszarów biologicznie czynnych.
Wiatru wcale lub brak. Deszcz nie pada, bo i nie miałby z czego - niebo czyste. Temperatura znośna, choć nieodbiegająca od moich wspomnień z lat ubiegłych. Jedyne co, to słońce jakoś bardziej razi. Ciekawe, czy to starzenie się aparatu wzroku, zmęczenie, a może mniejsze stężenie blokujących jego promieni tlenków w atmosferze, wywołane bardziej wyśrubowanymi normami emisji?
Walające się wszędzie liście to nic niespotykanego. Poniesione wiatrem, układają się w różnych miejscach, nawet w sporej odległości od drzew, które je zrzuciły. W zależności od turbulencji, sekcje chodnika są albo całkiem ich pozbawione, by parę kroków dalej być równomiernie przykryte warstwą, sięgającą po kostki. I wśród takiego obrazu zwróciły moją uwagę inne materiały. Kawałki styropianu z pobliskiej budowy. Ulotki, ogłaszające że ktoś szuka mieszkania dla swojej rodziny, prywatnie i za gotówkę, które na tyle niedbale poprzyczepiano do okolicznych elementów infrastruktury, że są teraz wszędzie. Ulotki o tym, że ktoś inny kupi dowolne auto, w dowolnym stanie. Opona na trawniku, zaraz obok parkingu, na którym ktoś trzyma niemal dziesięć rozbitych samochodów bez tablic rejestracyjnych. Co ciekawe, po nalepkach na szybach można stwierdzić, że pochodzą z najodleglejszych krańców kraju. Sterta opon obok punktu selektywnego zbierania odpadów dla wybranej sekcji osiedla. Ale chyba najwięcej widziałem porozrzucanych puszek i butelek po alkoholach średnio- i wysokoprocentowych. Hitem była gromada porozrzucanych ośmiu "małpek" w promieniu pięciu metrów od śmietnika.
Tak. Z pewnością walkę o klimat wygramy z takim nastawieniem.
Inne tematy w dziale Rozmaitości