Byłem dzisiaj na "polowaniu", czyli wizycie w wielkopowierzchniowym sklepie samoobsługowym, oferującym artykuły wszelakie. Kiedy transportowałem swoje cztery litery i nabyte produkty z powrotem do domu, moją uwagę przykuła pewna reklama.
Była to reklama salonu samochodowego marki Mercedes-Benz. Ekskluzywna. Białe litery i znane logo na czarnym tle, a na wszystkim jakiś złoty napis. Po bliższym przyjrzeniu się, dotarło do mnie, że ten złoty napis nie jest oryginalny. Ktoś postanowił przyozdobić reklamę Mercedesa swoim tekstem, namalowanym złotą farbą w areozolu, który brzmiał:
"Nie ma samochodów na martwej planecie"
Kiedy już mój mózg to wszystko przetworzył, zrobił to, co ma w zwyczaju: zasypał mnie wątpliwościami i pytaniami.
No bo tak: Andrzej (lubię nazwać tym imieniem nieznanego aktora) siedział w swoim domostwie, niezwykle przejęty tym, że ludzkość doprowadzi do swojej zguby, poprzez niedbanie o klimat i negatywny nań wpływ. Coś trzeba z tym zrobić! Tak dłużej być nie może! Tylko co? Wychodzi na to, że Andrzej postanowił podzielić się swoją refleksją ze światem poprzez akt wandalizmu. Zatem złapał w rękę farbę w rozpylaczu, by gdzieś dać świadectwo swojej świadomości niechybnej zguby.
Skąd Andrzej miał farbę w spreju? Czy wybrał taką o obniżonej zawartości lotnych związków organicznych? Jak uzasadnił sobie, że uwolnienie do atmosfery 200 mililitrów mieszanki propanu i butanu podczas smarowania swojego expose na czyjejś własności dokłada się do ogólnej emisji węglowodorów do atmosfery? Czy wziął pod uwagę, że to, że w ogóle taki pojemnik z farbą mógł pozyskać, napędza cały łańcuch wytwórczo-przetwórczo-dostawczy, który napędzany jest paliwami kopalnymi? Co ze swoją reklamą zrobi teraz pobliski salon Mercedesa? Czy uzna, że tak uzupełniona może sobie dalej wisieć? Czy może raczej wymieni ją na nową, co będzie w efekcie marnotrawstwem zasobów i energii, wyindukowanym bezpośrednio przez Andrzeja, a pośrednio przez rozwój technologii, której kulminacją jest grupa kapitałowa, mająca na celu pomnażać zainwestowane pieniądze, poprzez sprzedaż automobili chętnym konsumentom?
A jeśli Andrzej nie działał sam? Może razem z Henrykiem rozmawiali o tym wcześniej. Osobiście? A może przez Internet i telefonię komórkową, do ktorych użycia, obaj musieli posłużyć się przyrządami wyprodukowanymi z pomocą różnych kopalin wydobytych z naszej kochanej planety?
Czy obaj są świadomi, że był okres w istnieniu naszej planety, kiedy nie było na niej życia i zupełnie świetnie sobie ona w tych warunkach radziła? Chodzi o planetę, czy o nas, aroganckie robactwo ją zamieszkujące?
Chciałbym zadać te pytania Andrzejowi. Może nawet Henrykowi.
Inne tematy w dziale Rozmaitości