Co to jest ten czas w ogóle? No... Płynie. Zawrócić się nie da. Fizycy traktują to to po prostu jako jeszcze jedną współrzędna. Ale dlaczego w takiej postrzeganej przez nas przestrzeni możemy poruszać się w trzech wymiarach, a w tym czwartym już jesteśmy ograniczeni?
Dlatego z lubością (i irytacją jednocześnie) obserwuję poczucie czasu u dzieci. Szczęśliwie, mam jedno na podorędziu. Przypominają mi się ... czasy ... gdy czekałem na dobranockę w telewizji tylko po to, żeby mi rodzice powiedzieli, że zaraz zacznie się dziennik, a "bajka" już była, czym wprawiali mnie w ogromne rozgoryczenie.
Dziś po obiedzie, podczas gdy prawny opiekun numer jeden (sam traktuję się jako ten drugi) ucięła sobie zasłużoną drzemkę, przypadł mi zaszczyt dopilnowania młodego, czteroletniego, z okładem, człowieka. Najpierw by dokończył posiłek, po półtorej godzinie dłubania w ziemniakach, a potem by sobie nie zrobił krzywdy. I tak, zaczęła się nasza rozmowa.
- Tato, a kiedy mi kupisz zestaw malański [wymowa oryginalna - przyp. red.]
Tu muszę nadmienić, że los spłatał mi figla i to dwa razy! Najpierw natura poskąpiła mi tego intuicyjnego aparatu rozpoznawania słowa mówionego. Wymaga to ode mnie wielkiego, świadomego wysiłku żeby zrozumieć przekaz werbalny i pozawerbalny. Potem jeszcze obdarowała mnie potomkiem, który za punkt honoru podjął gadanie przez cały okres swojej aktywności.
- Ale co to takiego? - zapytałem naiwnie, nie przewidując fali absurdu, która się na mnie wyleje.
- No taki zestaw lakierów i narzędzi w skrzynce na kółkach.
- Przecież masz już farbki, pędzelki, flamastry, kredki i to wszystko w drewnianej skrzyneczce.
- Ale dostaniemy takie w przedszkolu, po zebraniu rodziców.
- No. To będziesz miał już dwa. Nie będzie za dużo ten trzeci?
- No po prostu, teraz są w dziewiątce. Ale pani Elżbieta przywiezie je z domu i wszyscy dostali. Jeden dostanę ja, drugi Adaś, trzeci Paulina, czwarty Gabrysia, piąty Adaś, a trzeci Patryk.
- Czekaj, czekaj! To Adaś dostanie dwa, a jeden podzielą między siebie Paulina i Patryk?
- No tata! Każdy po jednym! Tylko pani Elżbieta je musiała przywieźć.
Ta rozmowa trwała dobre pół godziny, podczas której dowiedziałem się, że pani Elżbieta wozi zestawy "malańskie" tam i z powrotem między swoim domem a grupą dziewiątą w przedszkolu. Chyba robi to autobusem, bo wszystkie dzieci jeżdżą razem z nią. Po zebraniu rodziców wszystkie dzieci dostaną po jednym zestawie, choć sposób przydziału nie jest do końca przejrzysty, bo niektóre dzieci dostają po dwa, a inne muszą się dzielić. Dodatkowo, już nastąpiła wymiana między dziećmi, bo pani Elżbieta pomyliła naklejki z imionami i Patryk wymienił się z Adasiem.
A ja tu już myślę, że sobota mi się kończy, a jeszcze trzeba pozyskać produkty ze sklepu, zanim go zamkną, jutro znajomi chcą, żeby im pomóc z meblami w mieszkaniu, a w poniedziałek z powrotem do pracy wykonywać plan, według kolejności i o czasie.
Inne tematy w dziale Rozmaitości