Dwa kilometry od mojego polskiego domu i jednocześnie miejsca pracy, powstała niedawno fabryka potentata komputerowego - Della, przeniesiona z irlandziego Limerick. Do tej pory znaczyła ona dla mnie tyle, co nie kończące się okoliczne budowy nowych publicznych dróg wiodących do fabryki (np. ul. Ofiar Terroryzmu 11-go września)
Zdarzają się również proszący o zwolnienie lekarskie pracownicy, ze smutnym półuśmiechem mówiący coś o Dellschwitz (jesteście w porządku, zapraszam:-))
Czy to miało wpływ na wybór laptopa, którego postanowiłem nabyć drogą kupna? Możliwe. Dość, że padło na Della z serii XPS 16.
Pierwsze zdziwienie dopadło mnie, gdy wybierałem kraj zakupu, pracuję bowiem również w UK. Otóż okazuje się, że model komputera, który wybrałem, w Polsce kosztuje 7000 tys zł. (uwzględniając ok. 1500 zniżki w tygodniowej promocji), w Anglii analogiczny komputer można kupić za 1299 funciaków (5900 zł). Niesamowite, że komputer z Olechowa jadąc do mnie z pominięciem Heathrow nabiera dodatkowe 1000 zł. wartości. Decyzja zatem zapadła - trzeba będzie przytachać sprzęt w bagażu ręcznym (zakupu dokonać zamierzam po wcześniejszym zamówieniu w duty free - kolejne -15%). Zamiast z Irlandii, komputer trafi do Łodzi z Łodzi via UK. W samolocie poczytam jak Tusk, Schetyna i Witold Dróżdż informatyzują kraj. Dziś nie chce mi się szarpać - strzelam w ciemno, że na pomysł niższego obłożenia podatkiem komputerów (i nie tylko) raczej nie wpadli.
Model XPS 16 - przetrzymywany w mobilnym kartonie daje 15% zysku miesięcznie.
Na razie mam więc wybrany komputer i drogi dojazdowe do fabryki (ciągle w budowie). Mam też Strategię Rozwoju Informatycznego Kraju (nie znam). Mam też 1800 młodych osób w okolicy zarabiających 1500zł. Dla lewackich fanatyków - przykład dzikiego kapitalizmu rodem z Reymonta. No, idźmy dalej.
Fabryka Della powstała w specjalnie utworzonej "Specjalnej [nomen omen] Strefie Ekonomicznej " idąc śladem wielu innych znanych koncernów. W takich strefach inwestor bizantyjsko zgarnia zrzutkę z podatków zwykłych mieszkańców, otrzymując zwrot 50-70% inwestycji. Taki jest cennik za przecięcie wstęgi dla kochanej władzuchny. Z reguły zwrot ma postać umorzeń podatkowych (po odliczeniu kosztów inwestycji firma praktycznie nie płaci podatków). Skoro zatem niskie podatki tak ściągają inwestorów, to może rozszerzyć ją na całe miasto? A może na całe województwo? A może i tak na cały kraj? Może jednak nie, pan profesor znów bowiem jeszcze gotów pogrozić, iżby "pomysł, że liberał musi zaakceptować szkodliwy nonsens głoszący, że im mniej regulacji, tym lepiej (tak jakby istniał jakiś pierwotny stan wolnego rynku, w którym stosunki korporacyjne nie są zdeterminowane przez prawo pozytywne, np. przez prawo podatkowe, własności, umów, antymonopolistyczne itp.), jest obraźliwy dla inteligencji liberałów". Przecież nie chcę obrażać swojej inteligencji.
Pech polega na tym, że drobnych przedsiębiostw nie otwiera ani prezydent Kropiwnicki, ani żaden inny. W Łodzi 65% pracowników zatrudnia niewarta politycznego splunięcia drobnica, ta drobnica, którą można bezkarnie doić i doić, przytrzymywać butem na szyi i doić dalej, zadłużając drobnicę do trzeciego pokolenia. Tymczasem to ona daje ludziom więcej pracy niż Bosh, Siemens, Procter&Gamble, Ariston, Indesit i dziesiątki niecharytatywnych korporacji. A przecież przy liczbie bezrobotnych w Łodzi ok. 130 tys. wystarczyłoby, że połowa z małych firm zatrudniłaby po jednej osobie. Tylko, że wtedy Dell nie mógłby zatrudniać na czas określony, windować pracownikom limitów i obcinać premii, więc jasne, że w interesie polskich władz leży, by mógł. Gdzie w przeciwnym razie przecinałyby nasze bubki wstęgę? I za czyje pieniądze?
Współczesna dojna krowa przed ubojem:
No, jak to za czyje? Dziś jest dobrze, dziś uczciwie wiadomo za czyje. Niepodległemu i suwerennemu rządowi Tuska Komisja Europejskapozwoliła właśniewybulić z naszych podatków 216 mln złotych prosto na konto koncernu. Wprawdzie Dell zatrudnił ponad 1000 osób mniej niż obiecywał tłumacząc się kryzysem, ale my, jak wiadomo, zawsze chcemy być w porządku. Furda kryzys, pochlipać można tylko wtedy, jeśli podobną umowę podpisał ktoś od Kaczyńskiego. Wszystkim tym bardzo się przejął Jacek Saryusz Wolski, tłumaczący KE, jak bardzo Dell potrzebuje polskich pieniędzy, osobliwie łódzkich, przecież coś pan JSW jest winien swoim wyborcom? Niedawny jubel twórcy postawy pacta sunt servanda przypomniał nam, że aby doszlusować do Europy, musimy wywiązywać się ze zobowiązań. Zatem się wywiązujemy, jak to my, do krwi ostatniej.
Tymczasem wybieram jakąś grę w zabijanie czerwonych terrorystów, choć ilość ich już przerasta możliwości mojego obecnego procesora. Zresztą obrażona inteligencja i tak nie pozwoli dziś na nic innego. Kryzys niby się kończy, ja pogrywam sobie dalej.
AVE
fotka
http://lynchmannstadt.blogspot.com/2009/04/zaozenia-urbanistyczne-odzi-i.html
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Gospodarka