Wszystko co poniżej to w zamiarze, najbardziej jak się da, na serio. Gdyby ktoś dostrzegł ślady kpiny lub szyderstwa to trzeba złożyć to na karb braków warsztatowych autora.
Pisząca część 30% mniejszości co i raz z zadziwieniem konstatuje brak wsparcia pozostałych 60% dla oczywistych oczywistości. No bo jak można nie popierać CPK, atomu i spławnej Odry zakończonej kontenerami?
Nie dziwię się bo sam tak miałem do niedawna, ale teraz próbuje złapać pełniejszą perspektywę.
Widzę szerzej i wychodzi mi, że bez tych symboli poprzedniej władzy Polska nie zginie i nadal będzie istniała. Będzie to oczywiście inna Polska!
Ponad miesiąc temu, starałem się zwrócić uwagę czytelnikom tego bloga na materiał UE sygnowany nazwiskiem Mario Draghiego i pokusiłem się o zaprezentowanie googlowskiego tłumaczenia podsumowania analizy. (Draghi).
Mimo upływającego czasu nie mam wrażenia, żeby to studium spotkało się w Polsce z szerszym zainteresowaniem. Może decyduje o tym jego objętość i obszerność poruszanej tematyki, a może barierę stanowi brak dostępności polskiej wersji językowej. Nie bez znaczenia pewnie także powódź!
Dzisiaj tylko najważniejsze wnioski, tak jak odnalazłem je w głównym tekście.
Z oczywistego stwierdzenia o przegrywaniu przez UE wyścigu cywilizacyjnego z Chinami , ale głównie US, we wszystkich istotnych dziedzinach gospodarczych przebija się kilka spostrzeżeń szczegółowych.
UE nie ma szans na ponowne dołączenie do wyścigu przede wszystkim ze względu na rozczłonkowanie wysiłków krajów członkowskich, skutkujące nieprzekraczaniem przez projekty masy krytycznej niezbędnej do sukcesu.
Od rozczłonkowania wysiłków przemysłu obronnego po brak koncentracji rozwoju nauki na wybranych dziedzinach i ośrodkach naukowych o największym potencjale. Także brak koordynacji, a praktycznie koncentracji działań utrudnia dostęp do rzadkich zasobów i najbardziej wyrafinowanych technologii w świecie półprzewodników.
Unijnej bezsile sprzyja także zbytnie rozdrobnienie instytucji i narzędzi finansowych.
Wniosek jeden: duży może więcej i takim jednym dużym musi się stać Unia!
Jeden (produkowany) czołg, jeden uniwersytet (no może jednak kilka , ale nie kilkaset), jeden scentralizowany rynek finansowy!
I Draghi ma rację. Co prawda, nie zapomina o dotychczas promowanych zasadach europejskiej konkurencji , ale wskazuje na ograniczenia jakie ich stosowanie i nadmierne regulacje narzucają innowatorom, którzy uciekają za ocean.
Więc unijnej analizie nie może zarzucić nieprawdy. Jest pewne, że jeśli chcemy nadal istnieć w zglobalizowanej gospodarce to musimy skoncentrować zasoby i wysiłki.
Polska bez CPK, bo jest we Frankfurcie/Berlinie i bez portu kontenerowego bo jest w Hamburgu nie musi być tylko prawicowym memem, ale będzie stanowić model pożądany z kontynentalnej perspektywy. Nawet bez przedstawienia szczegółowych wyliczeń zasada "duży może więcej" może przemawiać do wyobraźni.
Nie będę ukrywał, że moje całe życie zawodowe przebiegało jednak z uwzględnieniem odmiennego paradygmatu. Kiedykolwiek miałem na to wpływ , zawsze starałem się koncentrować na rozwiązaniach, które mogły dać najwięcej tutaj, nad Wisłą.
Czy na końcu swojej drogi jestem gotów zmienić podejście i zaakceptować ogólnoeuropejski prymat?
Jeśli tak , to z pewnością nie z odruchu serca, tutaj przyzwyczajenia są zbyt silne. Chciałbym jednak nie być przeszkodą dla następnych pokoleń, nawet jeśli śmieszą mnie ci przyklejeni do asfaltu.
W tym kontekście muszę jednak coś o brakach i zafałszowaniach raportu Draghiego.
Przede wszystkim analizy wskazują na potrzebę koncentracji wysiłków w najlepszych i najbardziej efektywnych ośrodkach, a te, mimo naszych wysiłków wciąż znajdują się poza naszymi granicami. Nie mieszkańcy Polski będą beneficjentami optymalnej alokacji dostępnych zasobów.
W wyniku wykorzystania rekomendacji Draghiego bogaci staną się jeszcze bogatsi, a biedni przestaną doganiać.
Draghi koncentrując się na cywilizacyjnej pogoni Europy nie opisuje pełnego modelu dalszego funkcjonowania Unii. Nie podejmuje wysiłku wyobrażenia sobie jak w nowej rzeczywistości mają funkcjonować obszary peryferyjne. Czy będą partycypować w zyskach, czy mają się tylko stać magazynem zasobów. Także zasobów ludzkich, które w razie będą się przemieszczać do obszarów rozwoju. Nawet jeśli nie będą to przysłowiowe plantacje szparagów, to jednak trudno wyobrazić sobie przyspieszenia nadrabiania tym sposobem zapóźnień cywilizacyjnych regionów nad Wisłą.
Jak już zauważono, raport Draghiego nic nie mówi o naszym regionie i jego potrzebach. Nie ma tam też zaprzeczenia, formułowanym gdzie indziej, oczekiwaniom naszej renaturyzacji. Analiza nie zawiera zaprzeczenia możliwości budowania Mitteleuropy, ale też nie wyklucza wersji z rezerwatem dla przybyszów z południa!
Choć samemu jest mi to obce, to jednak nie wykluczam poparcia rodzimych 60% dla koncepcji centralizacji europejskich wysiłków i akceptacji ceny jaką nad Wisłą będziemy musieli ponieść. Nie wszystkich akceptantów możemy oskarżyć o sprzeniewierzenie wysiłków naszych przodków.
Z pewnością różne będą motywacje. Dla niektórych będzie to wiara w możliwość spełnienia się europejskiego, wielkiego snu. Inni uwierzą w możliwość indywidualnego dołączenia do europejskiej elity.
Nie wiem, czy jest jeszcze wiele miejsca na podejmowanie samodzielnych decyzji, ale jeśli tak, to warto, żeby każdy przedstawiciel naszych 60% wiarygodnie odnalazł się w nowej rzeczywistości. Kto dla wielkiej idei, kto zawalczy o miejsce w elicie, a kto, po prostu gotów jest jeść tynk ze ściany, żeby tylko zobaczyć aresztowanie Kaczyńskiego.
Tylko głupiec może liczyć na to, że Europa Draghiego stanie się nowym Jeruzalem dla wszystkich Europejczyków, więc już dzisiaj zidentyfikuj realnie swoje miejsce!
W żadnej swojej powyborczej wypowiedzi Donald Tusk nie wskazał dodatkowej opcji innej niż trzy wskazane wyżej!
P.S.
Ciekawym wątkiem w Raporcie Draghiego jest jego opis sytuacji europejskiej elektroenergetyki. Choć robi to w sposób mocno zawoalowany, który w każdej chwili pozwoli inaczej sformułować wnioski, to jednak:
1) Draghi wskazuje system ETS jako oczywisty czynnik pogarszający konkurencyjność cenową energii europejskiej w stosunku to Chin i US, gdzie takiego powszechnego systemu nie ma
2) Raport wskazuje na całkowitą nieefektywność konkurencyjna europejskiego modelu rynku energii elektrycznej , który oparty na koncepcji cen krańcowych, prowadzi do wysokich cen stanowionych przez krańcowe źródła opalane paliwami kopalnymi obciążonymi kosztami ETS. Ponieważ likwidacja ETS nie jest nawet rozważana, Draghi popiera dokonywanie zakupów pakietowych energii w ramach umów długoterminowych (PPA) pomiędzy wytwórcami (a raczej pośrednikami) i grupami odbiorców. Pakiety miałyby pozwolić na uśrednienie cen energii z tanich źródeł odnawialnych i drogich paliw kopalnych niezbędnych dla zachowania bezpieczeństwa systemów energetycznych. Przy całej otoczce propagandowej pomysł łączenia grup dostawców z grupami odbiorców jest powrotem do dawnych sposobów organizacji rynku energii, przed jego reformą z lat 90-tych ub. w. Ciekawe, czy UE wreszcie "stanie w prawdzie" i wprost bankructwo obecnego systemu, co jasno wynika z opisu , czy nadal będzie starała się pudrować trupa dotychczasowych rozwiązań?
Inne tematy w dziale Gospodarka