Kiedy w treści sobotniej notki sugerowałem, żeby Donald Tusk rozważył odwołanie watahy tradycyjnie ubliżającej Jarosławowi Kaczyńskiemu i pamięci Prezydenta Lecha Kaczyńskiego każdego 10 dnia miesiąca, tak naprawdę nie liczyłem na żadną reakcję ze strony Donalda Tuska. Skąd miałby wiedzieć, że ja i mój blog istniejemy ? Ale jeśli nawet ktoś/coś z jego Kancelarii o S24 to przecież i tak oczekiwania na reakcję trochę dziwne!
A jednak, stało się!
Upłynęło nie więcej niż 24 godziny, a Premier Tusk udzielił mi personalnej i wyczerpującej odpowiedzi!
Przypomnę: prosząc o pozostawienie w spokoju ludzi czczących ofiary katastrofy nie zwracałem się do sumienia Premiera, nie straszyłem zemstą "losu", czy powrotem "karmy".
Odwołałem się do typu argumentu, który może zadziałać dosłownie wobec każdego, niezależnie jak uzasadnione, złe zdanie mieć o nim możemy -do przyszłej oceny jego wnuków. Bo w pewnym wieku to ich ocena i przyszła pamięć robią się najważniejsze.
Premier nie dyskutował ze mną na temat ohydy występów grupy, którą personifikuje pan Szczurek. Nie bawił się w zaprzeczanie moim oskarżeniom wobec watahy , ani też nie przekonywanie mnie, że ma ona uzasadnioną rację w pluciu.
Bez potrzeby dyskutowania o różnych aspektach dobra i zła, w życiu publicznym, TVP pokazało po prostu inny wymiar pana Szczurka. Człowieka wrażliwego na krzywdę i niesprawiedliwość, a przy tym pogodnego i pomysłowego performera walczącego z politycznym zniewoleniem wg najlepszych historycznych wzorców Pomarańczowej Alternatywy. Człowieka z marzeniami , żeby tak jak (podobno ) we Wrocławiu po Pomarańczowej Alternatywie pozostały pomarańczowe krasnale, także po Lotnej Brygadzie Rewolucji pozostały także jakieś trwałe symbole.
Nie znalazłem jeszcze w sieci całości nagrania audycji telewizyjnej, ale zapamiętałem migawki z relacji przygód pana Szczurka: antypolicyjne triki z pustymi transparentami, malowaniem haseł na płotach otaczających i wspinanie się z megafonem na kandelabry koło galerii Zachęta. I jeszcze akcja w NIK i jeszcze happening na stacji Orlen.
Opowieści pana Szczurka pokazały zupełnie inną narrację wobec osoby będącej dotąd symbolem obrzydliwego hejtu i nie będzie można mieć pretensji jeśli taka wesoła interpretacja rzeczywistości uspokoi i zadowoli widzów TVP, a ostatecznie także wnuki Premiera z mojej notki.
Donaldowi Tuskowi udało się chyba ominąć rafę złej pamięci u potomnych co bez wątpliwości , po raz kolejny, potwierdza, że jest zawodnikiem wagi ciężkiej!
Nie będę ukrywał, że osobiście jest mi trochę smutno, ale cóż, zdaję sobie z różnicy obycia i doświadczenia!
W tej sytuacji tylko trzy końcowe uwagi:
1) Nie można wykluczyć, że program pani Wysockie-Schnepf mógł być nagrany zanim pojawił się mój sobotni tekst z apelem do Premiera. Gdyby tak było to oczywiście podważałoby moją narrację bezpośrednim dialogu pomiędzy mną i Donaldem Tuskiem. Nie zmienia to mojego podziwu dla pomysłu ocieplenia wizerunku smoleńskich heiterów.
2) O ile zaprezentowana szelmowska narracja pana Szczurka o jego kilkuletniej działalności, ma w sobie coś świeżego i interesującego, to efekt został nieco nadwyrężony krzykliwym entuzjazmem prowadzącej program Doroty Wysockiej-Schnepf. Jej zachwyty, mimo, że mogły być szczere, to jednak momentami wyglądały bardziej jak zachęta dla dziecka z problemami rozwojowymi. Nie wiem, czy zachwyt, czy paternalizm były bardziej prawdziwe. Redaktor Falska, w latach 80-tych ub. w. byłaby bardziej jednoznaczna!
3) Nie ma dowodów na to, że za pomocą audycji telewizyjnej duetu Szczurek/Wysocka-Sznepf Donald Tusk dyskutował z moim wcześniejszym wpisem. Jednak nie ma też ostatecznego dowodu, że tak się nie stało! Założenie, że audycja w prime time jest wynikiem swobodnej decyzji niezależnej redakcji nie będzie się broniło jeśli zastosujemy zasady logiki i pragmatyki służbowej! Ja będę wierzył, że odpowiedź na pytanie tytułowe jest pozytywna!
A co do meritum ? Wydaje się, że ze spokojem możemy czekać na kolejne 10 i 17 dni miesiąca. Śliny panu Szczurkowi na pewno nie zabraknie.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo