Na swoją energetyczną emeryturę nie uciekałem! Po prostu przyszedł taki czas, kiedy nie starczyło już entuzjazmu i nie było już takiej potrzeby.
Jednak, mimo, że poszło naturalnie, to jednak odczuwam ulgę, że nie muszę już zmagać się z przejawami codziennej głupoty decydentów, ale i rodzimych profesjonalistów. Pewnie jest tutaj też szczypta, lub więcej, oportunizmu.
Czasem jednak ponosi! W emeryckiej rzeczywistości można to tylko przerzucić do internetu.
Nie miejsce dzisiaj na przypominanie wszystkich uwarunkowań, które doprowadziły do konieczności wzrostu opłat za energię jakie muszą od wczoraj ponosić odbiorcy indywidualni. Nie jest uczciwe pełne obciążanie odpowiedzialnością minister Henning-Kloski i jej paczki, nawet jeśli głupota tego teamu każe inaczej spojrzeć na historyczne dokonania generała Piotrowskiego. Nie, nie tęsknię za jego czasami.
Jednak jeśli Zjednoczona Prawica nie zostawiła rozwiązań i trzeba było pieniędzy na dofinansowanie kosztów energii elektrycznej poszukiwać "na gwałt" to nic, oprócz, być może intensywnego lobbingu, nie zmuszało rządu do likwidacji hamulca efektywności w postaci limitów energii objętej obniżkami ceny, w stosunku do cen taryfowych, które pozostawiła ZP.
Do tej pory obniżka ceny obejmowała określone limity zużycia energii. Ich przekroczenie skutkowało cenami znacznie wyższymi, co mogło skłaniać do oszczędności.
Obecnie chyba bezrefleksyjność pozwala urzędnikom chwalić się obniżkami dotychczasowych opłat dla indywidualnych odbiorców, których zużycie energii jest najwyższe! Ponieważ rzecz cała finansowana już obecnie z podatków, więc większość "skromnych" finansuje najbogatszych. Uzasadnieniem kabaretowym jest podkreślanie wsparcia dla użytkowników pomp ciepła i małych gospodarstw rolnych.
Zakładam domyślną głupotę, tym bardziej jeśli kierownictwo ministerstwa i grono wysłuchanych doradzających wykaże, że nie należy do grupy finansowanych przez mnie beneficjentów! Czy mogę się mylić?
Jednak głupota, mimo, że jest słabym wytłumaczeniem, nie jest wyłącznie domeną administracji.
Dzisiaj na portalu wysokienapiecie.pl pojawiła się, napisana w spokojnym tonie notka wskazująca na problemy związane z brakiem ofert i wysokimi cenami na funkcjonującym od niedawna rynku mocy bilansujących (RMB).
Cytowany w notatce prezes PSE wskazuje na incydentalny przypadek skrajnie wysokiej oferty cenowej na dostawę mocy, która dla jednej z godzin wyniosła ponad 4800 PLN/MW/h.
Autor tego "osiągnięcia" miał się szybko przyznać do pomyłki i przeprosić.
Grzegorz Onichimowski wykorzystuje jednak incydent do wskazania zarysowującej się, strukturalnej (?) cechy nowego rynku tzn ograniczonej podaży ofert produktu mocowego co prowadzi do i tak wysokich, jego zdaniem cen, wynoszących ponad 800 PLN/MW/h.
Konkurencyjnych ofert nie składają krajowe spółki energetyczne co, prowadząc do wysokich cen, może skutkować ostatecznym obciążeniem odbiorców dodatkowymi opłatami w wysokości ok. 70 PLN do każdej zużytej MWh energii jak wskazuje cytowany tutaj ekspert, Henryk Kaliś.
Prezes Onichimowski przestrzega, że brak ofert ze strony wytwórców energii i wysokie przychody z rynku mocy bilansujących może skutkować zanegowaniem przez Komisję Europejską polskiego wniosku o utrzymanie narzędzia wsparcia wytwórców jakim jest polski Rynek Mocy.
Jak już wspominałem kilkukrotnie S24 nie jest miejscem na dyskusje techniczne o szczegółach rozwiązań europejskiego rynku energii elektrycznej. Zresztą , ze smutkiem, muszę przyznać, że poziom emeryckiej aktywności nie pozwala mi już o wszystkich szczegółach profesjonalnie dyskutować.
Jednak nawet wiekowe ograniczenia nie usunęły z pamięci doświadczeń pracy dla europejskich firm zagranicznych. Tam też było testowanie cierpliwości i spostrzegawczości władz i odpowiedniego regulatora, które jednak było wymiarowane tak, żeby nie przekraczać cienkiej linii oczywistej bezczelności!
Może i lepiej, póki co, wierzyć w pomyłkę składającego prawie pięciotysięczną ofertę. Szczególnie jeśli wyraził samokrytykę!
Nie wydaje mi się jednak, żeby jedynym rozwiązaniem na brak ofert rynkowych skutkujących dodatkowymi wzrostami kosztów energii w Polsce miało być "ojcowskie napominanie" ze strony prezesa PSE.
Jeśli, zdaniem Onichimowskiego, państwowe firmy energetyczne nie zgłaszają do rynku mocy bilansujących wszystkich dostępnych mocy wytwórczych to jest to sytuacja patologiczna!
Ruch ze strony Prezesa URE jest oczywista koniecznością.
Z bezczelnością, która może okazać się też przekroczeniem prawa, trzeba walczyć! Profesjonalna rządza zysku i splendorów dobrego tradera nie może być usprawiedliwieniem!
Inne tematy w dziale Gospodarka