Szczerze przepraszam wszystkich obserwatorów, którzy uważają, że niewłaściwa jest kilkukrotna próba przyciągania ich uwagi jednego dnia, jeśli "człowiek nie pogryzł psa".
Dzisiaj, póki co, nic takiego nie nastąpiło, więc miłośnikom "fajerwerków" zalecam ostrożność w szafowaniu swoim czasem, ale nie mogłem się powstrzymać!
Wczoraj, w kilku odsłonach i kontekstach, przemknął przez Internet list gratulacyjny skierowany do Premiera Donalda Tuska przez aktualnego Prezydenta US. (Biden)
Były oczywiście miłe słowa, ale znalazł się też fragment godny profesjonalnego komiwojażera.
Rzecz dotyczy oczywiście projektu pierwszej polskiej elektrowni atomowej, planowanej do realizacji przez amerykańskie firmy.
Jak przystało na przywódcę światowego mocarstwa Biden nie przybiera pozy proszalnej w celu uzyskania wreszcie akceptacji Tuska dla kontynuacji projektu. Po krótki "zmiękczaniu" opowieściami o tradycyjnym braterstwie broni pojawia się erystyczna figura podnosząca "próg bólu" dla ewentualnej odmowy.
Wg portalu Forsal.pl brzmi to tak: "...Stany Zjednoczone wysoko cenią "strategiczne partnerstwo z Polską w dziedzinie bezpieczeństwa energetycznego". "Jesteśmy dumni, że Polska wybrała USA na swego partnera (w budowie) pierwszej siłowni nuklearnej. (...) Współpraca w obszarze cywilnej energii nuklearnej stanowi fundament naszych więzi gospodarczych i jest wyrazem naszej wspólnej determinacji, by wzmocnić bezpieczeństwo energetyczne Europy oraz zająć się problemem kryzysu klimatycznego" - napisał prezydent Stanów Zjednoczonych."
List Joe Bidena pokazuje jak wiele musiało się wydarzyć od powyborczego spotkania Tuska w Jagodnie , kiedy dzisiejszy Premier żalił się na amerykańskie naciski w sprawie pomorskiego atomu. Przyznaję, że błędnie wtedy oceniłem stanowisko Tuska, kiedy w swojej notatce wskazywałem na jego "miękiszonowatość" wobec stanowiska US. (link)
List Bidena wskazuje, że Tusk odzyskał już podmiotowość wobec amerykańskich partnerów.
Podejścia polskiego Premiera do kwestii atomu nie możemy jeszcze wciąż porównywać do rozegrania , wobec Busha jr, kwestii tarczy antyrakietowej jednak analogie trudno pominąć.
Tym razem rola Premiera Tuska wydaje się łatwiejsza, gdyż wyraźnie widać, że amerykański przywódca pisząc list nie został odpowiednio "zbriefowany" przez swojego lokalnego wysłannika.
W przymilaniu się o amerykańskie inwestycje wyraźnie nie zostały uwzględnione skutki przekazania Polski do unijnej strefy odpowiedzialności , gdzie energetyka jądrowa nadal traktowana jest nie jako szansa , ale jako zagrożenie.
Oczywiście US wciąż mogą wobec nas używać wspomnianego już argumentu współpracy wojskowej jednak także jego siła będzie słabła wobec kierunkowej akceptacji reformy centralizującej zarządzanie UE, także w zakresie polityki obronnej.
Traktatowe zmiany, do których , także w Polsce , przygotowania idą pełna parą muszą oczywiście uwzględniać w jakimś stopniu interesy największej potęgi świata zachodniego, jednak nie wynika już tego wymóg wiernopoddańczego realizowanie wszystkich zachcianek Dziadka Joe.
Nie musimy być głupsi od naszych ukraińskich sąsiadów, którzy pokazali jak można brać i nie kwitować. A my przecież amerykanom za broń płacimy!
Inne tematy w dziale Polityka