Wydaje się, że dla Ameryki Bidena odsunięcie od władzy PiSu i wprzęgnięcie Polski do zgodnego europejskiego zaprzęgu było ważne. Utrzymanie atomowego zlecenia dla amerykańskich firm wydaje się miłym dodatkiem, jednak jego ewentualna utrata będzie chyba do zaakceptowania, jeśli zostanie podana w mało agresywnej formie wyniku biznesowych negocjacji.
Na portalu wPolityce pokazała się notka wskazująca na nowe uwarunkowania budowy pierwszej elektrowni atomowej w Polsce.
Wg portalu: "Grzegorz Onichimowski, główny doradca PO ds. energetyki poinformował, że Amerykanie powinni wykupić co najmniej 30 proc. udziałów w projekcie i na to mają naciskać przedstawiciele partii Tuska. Agencja zauważa, że umowa inwestycyjna nie przewidywała takiego obowiązku.
Energia jądrowa, ciesząca się znaczącym poparciem społecznym, jest niezbędna dla powodzenia transformacji energetycznej w Polsce. Zdajemy sobie jednak sprawę z ryzyka związanego z takim projektem, dlatego pożądane byłoby, aby nasz partner/dostawca objął udziały kapitałowe
— napisał Onichimowski w komentarzu przesłanym Bloombergowi".
O negatywnych powyborczych uwarunkowaniach budowy elektrowni atomowej pisałem ostatnio kilkukrotnie.
Dla ekspertów jest oczywiste, że taka inwestycja w żadnej mierze nie współgra z decyzją o przyspieszonej integracji europejskie i obecnym modelem rynku energii.
Mimo tego, w trakcie swojej triumfalnej powyborczej wizyty na wrocławskim Jagodnie Tusk zadeklarował zdecydowanie co do kontynuacji inwestycji, "chociaż się nie cieszył", niedwuznacznie sugerując jako siłę sprawczą amerykańskie naciski w tej sprawie.
W swoim ówczesnym komentarzu skrytykowałem Tuska za brak odwagi cywilnej w kwitowaniu amerykańskiego wsparcia dla kampanii antypisowskiej koalicji. I ... okazało się, że się już wtedy myliłem. No chyba, że, że to moja notka dopiero uruchomiła ukryte mechanizmy :).
Odcinek Resetu pokazujący negocjacje Tuska z kończącym wtedy kadencję prezydentem Bushem Jr. ws tarczy rakietowej, pokazał, że w sprzyjających okolicznościach ówczesny premier "potrafi" z Amerykanami.
Wtedy był to Bush lekceważony już z powodu nadciągającej prezydentury demokratycznego Obamy, teraz cięgi zbierają sami demokraci symbolizowani krajowo przez Marka Brzezińskiego.
Wobec braku ekonomicznego uzasadnienia dla polskiego atomu w niemieckim modelu energetyki pomysł zaproponowania amerykańskiemu biznesowi partycypowania w 30% przewidywanych strat jest zagraniem ze wszech miar interesującym.
Odniesienie się Grzegorza Onichimowskiego to niesprecyzowanego ryzyka daje szersze pole do spekulacji, że dotyczyć może ono np kwestii harmonogramu lub budżetu, ale dla ekspertów sytuacja jest jasna.
Komentując Tuskowe Jagodno wskazałem, że rezygnując z atomowej opłacalności zawsze możemy potraktować amerykańska technologię jako kolejny element systemu bezpieczeństwa analogicznie do Himarsów i F-35.
Patrząc z tego punktu widzenia dzisiaj Tusk podbija stawkę.
Nie wiem jak zakończy się Tuskowo-amerykańska rozgrywka i trudno mi spekulować co do sedna amerykańskich interesów Polsce.
Wydaje się, że dla Ameryki Bidena odsunięcie od władzy PiSu i wprzęgnięcie Polski do zgodnego europejskiego zaprzęgu było ważne. Utrzymanie atomowego zlecenia dla amerykańskich firm wydaje się miłym dodatkiem, jednak jego ewentualna utrata będzie chyba do zaakceptowania, jeśli zostanie podana w mało agresywnej formie wyniku biznesowych negocjacji.
A co ma z tym wspólnego Polska?
Elektrownia atomowa, a może nawet kilka miała, uzasadnienie w przypadku odrzucenia przymusu europejskiej polityki energetyczno-klimatycznej.
Ponieważ werdykt wyborców taki sprzeciw zanegował, więc trzeba powiedzieć "B"!
Stracimy na bezpieczeństwie , ale bez elektrowni atomowej zyskamy na finansach.
Czyj sukces i czyja porażka?
A ambasador Brzeziński będzie musiał tylko dobrze zaprezentować skutki europeizacji Polski Bidenowi.
Inne tematy w dziale Polityka