Jest oczywiste, że, nawet jeśli nazwiemy coś "rowem Kaczyńskiego" to jest to "coś" co pozwoliło ulepszyć naszą suwerenność, którą plugawiła historia zamykania i otwierania Cieśniny Piławskiej. Argument, że ta część naszej suwerenności była zbyt droga i trzeba ją było z tego powodu odrzucić, to dla mnie tylko chora imaginacja buchaltera.
Każdego kolejnego dnia jest jak u Hitchcocka! Skoro zaczęło się od ***** ***, a przedstawienie wciąż trwa, granice nie mogą istnieć.
Każdego kolejnego dnia zanurzamy się coraz bardziej nie tylko w kloace lusterka wstecznego, ale coraz bardziej defekujemy do przyszłości.
Niejako przy okazji słowa tracą swój pierwotny sens, jakikolwiek sens.
Całe życie zawodowe spędziłem w energetyce, czyli czymś rzeczywistym i namacalnym. To nie słowa, tylko prąd. Jest albo go nie ma i to jest kryterium sukcesu trudne do podważenia i falsyfikacji.
Chociaż energetyka jest tylko jednym z wielu możliwych przykładów działalności tworzących rzeczywistość materialną, dla mnie daje wystarczające podstawy, żeby w żadnych warunkach nie pozwolić oderwać się od faktów jakie one są, niezależnie od słów, którymi ktoś chce ją opisać. Moja własna historia w energetyce to nie tylko wspomnienia "ratowania planu" i "walki z żywiołami", ale też potwierdzenie, że działania mają swoje skutki, dobre lub złe, i jest to wynik obiektywny. Dodatek słów oskarżenia lub usprawiedliwiania to tylko imponderabilia.
Wchodząc w życie społeczne, a później zawodowe lat 70 i 80-tych musiałem, do pewnego stopnia, zaakceptować dwójmyślenie, ale starałem się nigdy nie porzucić własnego zdrowego rozsądku i dążenia do prawdy.
Było dla mnie oczywiste, że nawet jeśli "oni" mówią, że obronili przed rozlewem krwi i głodem to mogę, nie wychodząc jeszcze na ulice, to oprotestować. Wewnętrznie, kunktatorsko, w małym gronie, ale w sposób oczywisty.
To już nie były "czarne lata 50-te" i w najweselszym baraku naszego obozu można było sobie trochę poswawolić. I na tyle sobie pozwalałem, chociaż grudzień pokazał, że Witek, który sugerował, że jest z SB, nie tylko sugerował.
Tak naprawdę, nawet w 2007 nie myślałem, że wrócą czasy, kiedy znowu łatwo będzie się stać "warchołem", a oskarżenia będą rzucać wciąż ci sami ludzie, lub ich kolejne emanacje. Nie brałem pod uwagę, że tak jak 1976 konieczne będzie pisanie na nowo podręczników zachowania na przesłuchaniu przez SB.
Zanim nowy podręcznik będzie musiał być napisany, ale też zanim nabierzemy pewności, że "nowy Witek jest z SB" można wciąż próbować utrzymać sens słów i pojęć.
Z takiej perspektywy jest oczywiste, że, nawet jeśli nazwiemy coś "rowem Kaczyńskiego" to jest to "coś" co pozwoliło ulepszyć naszą suwerenność, którą plugawiła historia zamykania i otwierania Cieśniny Piławskiej. Argument, że ta część naszej suwerenności była zbyt droga i trzeba ją było z tego powodu odrzucić, to dla mnie tylko chora imaginacja buchaltera.
Energetykę lat 80-tych zapamiętałem jako pracę, ale także jako walkę z trudnym i nieprzewidywalnym. Czasem jak szachy, także z kryterium czasu. Jak najrzadziej jako ruletka.
Nawet jeśli przyjmę do wiadomości, że wielu nie musiało nigdy niczego zbudować i nie potrzebowało rozwiązać dylematów wykraczających poza wybór ilości sojowego to i tak nie nabiorę szacunku dla śledczego, który wyliczy rozrzutność na Covidowym-Narodowym, bo wie, że "przecież i tak by wystarczyło".
Ponieważ "doświadczałem" w realnej energetyce, więc także nie porwie mnie za sobą "wolnościowiec", który "od samego początku" wiedział, że Covid to wielka ściema, a maseczki to oczywista afera, o szwindlu szczepionkowym nie wspominając. Nawet jeśli wolnościowiec odżegnuje się od latte i jest arbitrem elegantiarum w swojej piwiarni.
"Będę miał" podobnie, jeśli kolejna kontrola Mariana wykryje nadmierne koszty zużycia paliwa w czasie zbyt szybkiego przejazdu T-72 i Krabów na Ukrainę i rozpasanie pisowskich dygnitarzy podróżujących na nasz koszt do Kijowa.
Bo można zrobić to wszystko o czym wyżej i napisać jeszcze dużo więcej, jednak to w żaden sposób nie przybliża nas do prawdy o tym jak świat funkcjonuje!
A może o to chodzi?
Bo wtedy łatwiej przełknąć, że na lotnisko lepiej dojechać taksówką niż koleją i łatwiej bronić uzdrowiskowego charakteru Świnoujścia przed kontenerowym lobby. Skoro i tak pieniądze przynosi bocian z Brukseli?
O Świnoujściu i Baranowie wciąż jeszcze można rozmawiać, ale charty zostały już spuszczone ze smyczy i nagonka rusza.
Ostatnie kilka dni pokazało, że warto odkurzyć, ale może jednak lepiej uwspółcześnić, poradnik opozycyjny z lat 70-tych.
Tym razem poradnik powinien mieć także wersję brukselską i musi pomóc zrozumieć przewagę prawną ***** *** , żulczykowskiego "debila" i "babci kasi" nad perwersją obrony schodów kościelnych i bluźnierstwem lajkowania. Na przyszłość przyda się pewnie też coś o mowie nienawiści w sprawie portów i lotnisk.
Machina powoli się rozkręca. Chociaż wciąż wydaje się to niemożliwe, to jednak ma chyba twarz bardziej ponurą. Będzie chciała wywołać strach i wiele w tym kierunku zrobi. Jednak tak długo jak zdołamy obronić sens słów wciąż będziemy wolni.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo