Jednak zwolennicy kontynuowania dotychczasowej polityki nie mogą być zaskoczeni. Porażka, która przyszła, przyjść musiała.
Czynników było wiele. Od zwykłego znużenie po dwóch kadencjach rządów PiS, przez strach wobec możliwego wyrzucenia nas z Unii, aż po własne , indywidualne "listy krzywd" i tych prawdziwych i tych domniemanych.
Na liście przyczyn ,nie można też pominąć oczekiwań, których PiS nie mógł spełnić, z których aborcja na życzenie wydaje się najbardziej nośnym hasłem.
Jeśli w roku 2019 i 2020 obozowi Zjednoczonej Prawicy udało przemknąć się do następnej rundy to jednak wraz ze zmianami demograficznymi i społecznymi zmiana kursu stała się nieuchronna.
Covid i wojna na Ukrainie spuentowana, póki co, napluciem na władze pisowskie przez Żeleńskiego, przyspieszyły tylko moment przełomu.
Wydaje się, że 35% osiągnięte przy maksymalizacja wsparcia administracyjnego i ekonomicznych wspomagaczach na granicy wytrzymałości systemu państwa to wynik, którego w przyszłości nie da się już powtórzyć.
Zwycięzcy biorą prawie wszystko i zgadzam się z jednym z komentatorów z X, że znacznie bardziej prawdopodobne od stworzenia jakiejś egzotycznej koalicji rządowej, jest utracenie przez PiS możliwości utrzymania mniejszości wspierającej potencjalne weta Prezydenta.
Faktyczny sejmowy stan posiadania tradycjonalistycznego obozu, który uznawał PiS za wyraziciela swoich potrzeb i interesów ustali się w ciągu kilku najbliższych miesięcy na dzień dzisiejszy nie oceniam go na więcej niż 180 mandatów.
I w takiej rzeczywistości przyjdzie nam żyć!
Mimo, że ktoś już zarzucił mi w tym zakresie uwikłanie psychiczne to jednak raz jeszcze podkreślę, że w mojej ocenie oczywistą stawką ostatnich wyborów było utrzymanie naszej państwowej niezależności i spokojnego, np na tle krajów Europy Zachodniej , ale i Stanów Zjednoczonych, stylu życia. Mimo, że nie znajdziemy Polski na kartach historii Cesarstwa Rzymskiego i nie rozdawaliśmy kart w ramach koncertu mocarstw to jednak właśnie my wciąż możemy spokojnie wyjść wieczorem z domów, gdy inni się w nich barykadują. Takich rzeczy liderzy nie mogli wybaczyć.
O ile formalne uprzedmiotowienie krajów unijnych musi nastąpić natychmiast to jednak, w mojej ocenie, kwestie transferu do Polski nielegalnych emigrantów będą realizowane raczej wg strategii powolnego gotowania żaby. Zaczną i będą patrzyli co my na to!
Można sobie poprawiać humor dworując z prawdopodobieństwa realizacji obietnic wyborczych przez zwycięską koalicją, ale uruchomienie aborcji na życzenie oraz zrównanie praw wszelkich opcji psychoseksualnych z prawami tradycyjnej rodziny wydają się oczywiste. Z jednej strony zmiany te odwrócą uwagę od braku realizacji obietnic socjalnych, z drugiej będą niosły za sobą gwarancję politycznej stałości tego co obecnie nazywane jest kursem proeuropejskim.
Z mojego punktu widzenia oczekiwane działania krajowe i unijne będą spychały mnie na margines życia społecznego i zmuszą mnie do odnalezienia nowej, własnej drogi, nawet na ostatnie lata życia.
Wkrótce okaże się na ile będę mógł liczyć na pomoc i wsparcie pisowskich posłów i senatorów, w tym tych, którzy przez ostatnie osiem lat maksymalnie wykorzystywali możliwości państwa.
Jaka część z nich będzie gotowa poświęcić swój czas i doświadczenie na wsparcie "mniejszości", a jaka zajmie się tylko zabezpieczaniem własnych interesów?
Zresztą tym "pomocnym" nie będzie łatwo. Mimo, że tezy o konieczności powyborczej dezintegracji prawicy wygłosił publicznie tylko, jakiś czas temu, bęcwał z tytułem profesorskim to jednak opcja taka jest zbyt atrakcyjne, żeby nie mogła być realizowana.
Wola walki "dobrych" będzie pewnie dodatkowo podgryzana przez exodus całych tabunów kuzynów i pociotów, którzy tylko w takim charakterze najechali jakiś czas temu państwowe firmy, a teraz będą próbowali ewoluować do statusu "bezpartyjnego fachowca".
W tej sytuacji trudno będzie liczyć na szybkie "odwrócenie karty". Śmiem twierdzić, że taka zmiana nawet w dalszym terminie nie ma szans nastąpić bez pojawienia się "czarnego łabędzia". I to takiego naprawdę czarnego, którego koszty byłyby ogromne!
Czy w tej sytuacji pozostaje coś więcej niż załamanie rąk?
Emigracja wewnętrzna nie musi być rozwiązaniem!
Myślę, że niezależnie od skali nadchodzącego totalitaryzmu wciąż pozostaną pewne obszary autonomii tak społecznej jak osobistej.
Wciąż, w takim zakresie w jakim nie będzie to kolidowało z interesami liderów Unii możemy budować lokalne rozwiązania w interesie społeczeństwa.
Może nie zbudujemy już przysłowiowych "portów", ale możemy lepiej organizować działanie administracji, zapewniać lepszą ochronę zdrowia.
Jeśli nawet oświata jako całość będzie musiała ulec, to jednak istnieje pewnie szansa na poprawianie stanu sprawności fizycznej.
Takich "drobiazgów" można znaleźć więcej.
Do czasu skodyfikowania przestępstwa myślozbrodni wiele opcji pozostanie wciąż otwartych!
Kiedy zrezygnujemy już z rojeń o możliwości odwróceniu partyjnych sojuszy, powinniśmy jeszcze znaleźć w obecnym parlamencie wystarczającą ilość posłów, którzy będą zdolni do ciężkiej organicznej pracy dla dobra swoich prawicowych wyborców.
Bo 15 października 2023 nie odbyły się jedne z wielu kolejnych wyborów.
To były wybory o stawkę najwyższą i my te wybory przegraliśmy!
Niektórzy katolicy, w kontekście kryzysu Kościoła, mówią o konieczności uruchomieniu Opcji Benedykta.
Nie wszyscy z nas muszą włączać się w odbudowę Kościoła, ale wszyscy, we własnym interesie możemy uruchamiać nasze małe opcje "benedykta".
Ja, już za "chwilę" wrócę do energetyki.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo