Już pisałem o zaskoczeniu jakim była totalna klęska wizerunkowa Tuska we wczorajszej debacie.
Napisałem też, że zaprezentowany wizerunek nerwicowca nie jest spójny z oskarżeniami o zdradę narodowa jakie niektórzy próbują formułować na podstawie filmowych migawek Resetu.
Po kilkunastu godzinach, znowu wyluzowany, Tusk wygłasza orędzie do polskiego wojska będące faktycznie wezwaniem do buntu!
Nie ma dowodów na to, że orędzie jest w jakikolwiek sposób powiązane z poniedziałkowymi wnioskami o zwolnienie ze służby złożonymi przez dwóch najwyższych dowódców wojskowych.
Wersja najmniej groźna może mówić o próbie odbudowy wizerunku polityka przy wykorzystaniu sprzyjających okoliczności, na które nie miał jednak wpływu.
Każda wersja alternatywna to już jest zdrada stanu.
Być może kpiny z wczorajszych potknięć wizerunkowych Tuska były nadmierne, ale na usprawiedliwienie można powiedzieć, że były częściowym odreagowaniem jego wcześniejszej buty i pogardy okazywanej zarówno "kurduplom" jak też "Pinokiom".
Jednak nawet urażony do żywego polityk nie ma prawa tworzyć dodatkowych zagrożeń dla bytu niepodległego państwa.
Nie ma też prawa tworzyć nawet zagrożeń werbalnych.
Jeśli w grze o władzę decyduje się przekroczyć wszelkie granice to musi być świadomym konsekwencji jeśli np chciał stanąć na czele zbrojnego buntu. Np w obronie "Konstytucji"
Nie jestem pewien przebiegu następnych godzin, ale na wszelki wypadek cofam słowa o tym, że wczorajsza debata cokolwiek już wykluczyła!
Inne tematy w dziale Polityka