Wszystkich nadwrażliwych od razu uspokajam: nie w głowie mi sądy kapturowe i doły z wapnem. Nic z tych rzeczy. Człek ze mnie bowiem łagodny i wobec ludzkich wad wyrozumiały nadzwyczaj. Ze wstydem przyznaję się jednak i ja do chwil słabości. Wtedy to z przemiłego pluszaka-przytulanki zamieniam się w rozwścieczonego szerszenia, który uparcie stara się użądlić postać strojącą mądre miny na szklanym ekranie.
I wcale nie dzieje się tak ze mną na widok czerwonego Szmajdzińskiego czy tęczowego Kalisza! Wstydliwa metamorfoza dopada mnie na hasło: EKSPERT! I to wyłącznie wtedy, gdy rzecz dotyczy, choćby pośrednio, bieżącej polityki. No, bo pomyślcie sami. Zgrywa się jeden taki na bezstronnego fachowca, wszystkim wokół cenzurki niby obiektywne kreśli, a gdy co do czego przychodzi - posłem chce zostać z listy partyjnej. Drugi stołka kurczowo się trzyma, a tu ekspertyzę podpisać każą. Wylękniony ręką drżącą pióro chwyta i krzyżyki posłusznie stawia. Dla niego to tylko aneks do angażu, zaś dla nas wszystkich - pospolite mamienie.
Wiem, wiem... Wszystko jest polityka. I wszystkie chwyty dozwolone, gdy celem jest władza. I sam bym to może nawet przełknął, gdyby nie ten szerszeń, który we mnie drzemie.
Inne tematy w dziale Polityka