Kilku działaczy z Wybrzeża 16 maja br. ogłosiłoList otwarty w którym poinformowali że nie wyrażają zgody na to, by IPN wystąpił z wnioskiem o ich odznaczenie Krzyżem Wolności i Solidarności, bo przyznawany będzie przez Bronisława Komorowskiego (szerzej we wczorajszym wpisie).
Ten list to moralny szantaż!
Bodaj jedynym głosem przeciwnym (i to niemal nieznanym, bo chyba opublikowanym tylko na blogu, gdzie w momencie pisania tego tekstu nie miał on nawet 300 wejść) było wystąpienie bardzo aktywnego dawnego działacza "Solidarności" i Solidarności Walczącej", także z Wybrzeża, Romana Zwiercana, osoby - podkreślmy - dodatkowo wielokrotnie represjonowanej (m.in. był on dwukrotnie aresztowany w 1982 i 1983 r., siedział też od marca 1987 do października 1988 r.), za którym poszukiwań listem gończym wydanym przez SB zaprzestano dopiero w kwietniu 1991 r., czyli po dwu latach działania "wolnej" Polski, w połowie rządów drugiego solidarnościowego premiera, Jana Krzysztofa Bieleckiego, a sprawę zakończono umorzeniem przez sąd dopiero w czerwcu 1991 r.
Roman Zwiercan
Stwierdził że "Każdy obywatel ma prawo odmówić przyjęcia odznaczenia. Nie powinien jednak robić z tego cyrku, a już tym bardziej wywierać poprzez swoją odmowę niemoralną presję na tych, którzy być może więcej zasłużyli się w działalności opozycyjnej".
Jak napisał "Krzyż Wolności i Solidarności ma być nadawany za działalność przeszłą a nie bieżące sympatie polityczne. Prezydent Komorowski jest już piątym po okrągłym stole i sugestia, że tylko odznaczenia od Prezydenta Kaczyńskiego były uczciwe jest pomieszaniem pojęć. Ordery dostaje się od państwa a reprezentuje je piastujący urząd – nie zawsze przez wszystkich lubiany".
Zauważył następnie, że "zarówno Krzysztof Wyszkowski jak i Alojzy Szablewski wpisywali się w ten sam układ okrągłostołowy co Prezydent Komorowski. Klaudiusz także przyjął odznaczenie od Buzka (TW) a drugie, otrzymane od śp. Kaczyńskiego sprzedał na allegro – czy to są moralne autorytety w kwestii przyjmowania odznaczeń?".
Zwiercan przypomniał później, że "inicjatywa ustanowienia Krzyża była popierana przez śp. Prezydenta Kaczyńskiego, który poprzez przyznawanie odznaczeń "pierwszy docenił szarych żołnierzy Solidarności" [...] Mimo „masowego” nadawania odznaczeń (były uroczystości podczas których wręczano jednorazowo prawie dwieście), wszystkich nie zdążył odznaczyć. Więcej, nie zdążył na ogół tych najbardziej szarych działaczy, którzy nie czerpali żadnych profitów z okrągłostołowych ustaleń i byli pomijani wszędzie, zwłaszcza, jeśli nigdy nie wpisywali się w układ a już szczególnie jeśli nie zaistnieli medialnie i nie są rozpoznawalni. Wielu z nich dzisiaj cierpi nędzę i stosowanie wobec nich moralnego szantażu„ „bo tylko odznaczenia od śp. Lecha Kaczyńskiego były OK”,jest wysoce nieetyczne."
Taka postawa "zaskutkuje pozbawieniem wielu dawnych działaczy, często stojących już nad grobem, możliwości odebrania należnego im honoru od państwa".
Dodał następnie że "wymienieni Panowie otrzymali już sami podziękowanie od Państwa Polskiego, przyjęli odznaczenia". Są dla innych często autorytetem. "Czy te powinny odbierać szeregowym, dawnym działaczom jedyne, co realnie mogą jeszcze za swojego życia otrzymać od Polski – podziękowania?"
Na zakończenie wspomniał: "Byłem świadkiem dekoracji Krzyżami Solidarności Walczącej, orderu mającego tylko honorowe znaczenie, wielu osób. Widziałem wielką różnicę. Osoby, które otrzymały już wcześniej jakieś odznaczenia, podchodziły do dekoracji bez większej emocji. Im więcej tych odznaczeń było czy innych form docenienia wcześniej, tym te emocje były mniejsze. Zdecydowana większość jednaknigdy nie była uhonorowana przez nikogo. Ci mieli łzy w oczach i bardzo byli przejęci tym, że ktoś, po latach docenił ich zaangażowanie".
Dokończenie w tekścieCzy istotnie przeciw Komorowskiemu? (link)
Inne tematy w dziale Polityka