Z GW do IPN...
"Polityka historycznej ściemy"?
Po lekturze już nie tylko fragmentów książki opublikowanych na salonie24.pl ale i samej książki (dostałem ją od samego Autora z dedykacją za co dziękuję), a także wywiadu wydrukowanego w "Rzeczpospolitej" (12-13 lutego 2011 r.) oraz innych ostatnich wystąpień Romana Graczyka coraz bardziej zastanawiam się nad możliwością trafności sugestii, z którymi się już kilkakroć zetknąłem u ludzi siedzących "w temacie", że może nie przypadkiem trafił on do IPN i - mimo tak późnego się tam pojawienia (nie za prezesury Kieresa, lecz dopiero Janusza Kurtyki) - to on zajmuje się tak wrażliwymi i podstawowymi tematami. Jest najważniejszym "moderatorem" konferencji, seminariów itp. spotkań organizowanych przez krakowski IPN.
Bo to on wyjaśnia maluczkim "jak czytać teczki" Służby Bezpieczeństwa (i publikuje ksiażkę o tym w "Znaku" w 2007 r.), a teraz zajął się inwigilacją środowiska "Tygodnika Powszechnego" przez SB.
Czy nie przypadkiem na takiej samej zasadzie na jakiej sprawami ukraińskimi w IPN do 2007 r. zajmował się Grzegorz Motyka, znany "gloryfikator UPA", autor "tendencyjnych publikacji", obarczonych "dużą ilością błędów i przeinaczeń fałszujących historię"?
Może więc nie przypadkiem wspomniany wywiad Romana Graczyka ma tytuł "Polityka historycznej ściemy"?
Roman Graczyk - "nawrócony inaczej"....
Niektórzy blogerzy przekonani są o "nawróceniu się" Romana Graczyka, czemu jeden z nich dał wyraz nawet poprzez publikację notki "Fabryka nawróconych – rzecz o „Gazecie”".
Ale jakoś nie zastanowili się oni nad tym czy ma to faktycznie miejsce?
Czy człowiek przez ćwierć wieku siedzący w określonym środowisku (od 1984 r. pracował w "Tygodniku Powszechnym", a potem przez kilkanaście lat był czołowym publicystą "Gazety Wyborczej") chciałby i potrafiłby się aż tak zmienić, czy w ogóle mógłby się zmienić?
Zwłaszcza gdy wiemy, że - jak stwierdzała jego dawna współpracowniczka Dominika Wielowieyska - "jego sposób myślenia był niemal w 100 proc. tożsamy z światopoglądem Adama Michnika"i tamże zamieścił "poświęcony lustracji", który Wielowiejska przeczytała i stwierdziła "niemogłam wyjść ze zdumienia, że to właśnie on napisał taki świetny artykuł wyważony, pod którym mogłabym się podpisać bez wahania".
"Przełomy" 1992/1997 i 2001 - ale decyzja sporo później (2005)...
Jak więc ciekawie przebiegać by miało to "nawrócenie" Graczyka.
Zwróćmy uwagę na daty.
Jak w maju 2006 r. sam bohater powiedział: "Dla mnie były dwa przełomy w myśleniu o lustracji: wejście w życie obu ustaw lustracyjnych, potemujawnienie współpracy Lesława Maleszki".
Ale przecież ustawy lustracyjne weszły w życie w latach 1992 i 1997 [!], a do ujawnienia Maleszki doszło już w 2001 r., czyli że owo "nawrócenie", którego doszukują się u Graczyka blogerzy nie przeszkadzało mu pracować w "Gazecie Wyborczej" ramię w ramię z Maleszką przez kolejne 4 lata i to licząc tylko od tego drugiego "przełomu". I Graczyk był wtedy - jak o sobie powiedział - flagowym publicystą Gazety.
Zaś pierwsza ustawa lustracyjna, która miała być pierwszym z przełomów dla niego, weszła w życie w 1992 r., a więc jeszcze nim Roman Graczyk podjął pracę w "Gazecie" (był jej publicystą od 1993 r.). Czy na tym ma polegać nawrócenie?
W tym kontekście zaczyna nieco zadziwiać pewna zbieżność, a to czas odejścia Romana Graczyka z "Gazety Wyborczej" (którego w 2005 r. nagle mieli "przestać tam chcieć"), z wyborem Janusza Kurtyki na szefa IPN (kwiecień 2005 r.).
W dodatku Roman Graczyk nie tylko odszedł, ale i przedstawiał się w mediach jako wielce pokrzywdzony przez GW, czemu chyba Gazeta nie oponowała.
Jak mówił wtedy zostałem zmuszony do odejścia po tym, jak wygłosiłem - zresztą na wewnętrznym forum redakcji - ostrą krytykę sposobu pisania o lustracji w "Gazecie", a mimo to bez problemu przyjęto go w "Tygodniku Powszechnym". Tygodniku, który przecież z GW szedł i idzie ramię w ramię.
I ludzie z tegoż "Tygodnika" (z księdzem Adamem Bonieckim) namówili go wtedy właśnie na pisanie książki o związkach Tygodnika z SB.
I jakiś czas potem, z początkiem 2007 r., Graczyk dostał pracę w Instytucie Pamięci Narodowej. Znalazł się etat dla niego.
Pracuje jako "główny specjalista" w Referacie Edukacji Historycznej Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej w Krakowie. A studiował dziennikarstwo i nauki polityczne.
Po lekturze wywiadu i książki o środowisku "Tygodnika Powszechnego" żadnego "nawrócenia" nie widzę, wręcz przeciwnie, w tym co on pisze i mówi widzę pełną kontynuuację polityki "Gazety Wyborczej" w tym zakresie. Z tym że robioną w nieco bardziej strawnej formie...
Potwierdził to Roman Graczyk też we wczorajszym felietonie opublikowanym na Interii. Stwierdza tam jednoznacznie "identyfikuję się z ogromną większością tego, co kiedyś napisałem w "Wyborczej"", a Michnikowi należał się Order Orła Białego...
PS.
Uwagi dotyczące "Ceny przetrwania" zawarte są w notatkach
(część 1: FAŁSZYWA TEZA Romana Graczyka - bo to była "cena zaistnienia"...)
(część 2: Różne miary Romana Graczyka z "Tygodnika" i (niedawno) "Gazety"?
(część 3: Jak Roman Graczyk stał się towarzyszem Janusza Palikota...
Inne tematy w dziale Polityka