"Otrujemy, połamiemy kręgosłupy - z góry przepraszamy..." ZNAK śladem Goebbelsa?
Nafaszerujemy was trucizną i połamiemy wam kręgosłupy. Nie jest to właściwe zachowanie i jesteśmy tego świadomi i jest nam nawet może z tego powodu nieco przykro, że was krzywdzimy, ale i tak to zrobimy. Potem może postaramy się próbować coś z tego co zniszczyliśmy jakoś podleczyć. Bo jedyną właściwą odpowiedzią na to co robimy będzie zastosowanie innej metody, czyli leczenie zamiast trucia.
I jak by Państwo zareagowali na takie zachowanie lekarzy i takie przez nich jego wyjaśnienie?
A tak właśnie postępuje Wydawnictwo Znak.
Na wczorajszej konferencji prasowej dotyczącej publikacji książki Jana T. Grossa "Złote żniwa", przedstawiciele tego wydawnictwa przyznali iż są świadomi "specyficznej" jakości tej książki, ale i tak ją wydadzą. I to na wstępie w nakładzie 50 tys. egzemplarzy, choć wiedzą - jak to powiedziała dyrektor Znaku Danuta Skóra - "żeto jest tendencyjna książka i że ona w tendencyjny sposób pokazuje tamtą rzeczywistość i że krzywdzi wielu ludzi".
Z ogromnym tupetem, bo inaczej tego nie można nazwać, twierdzą przy tym że "jedyną właściwą odpowiedzią na książkę Grossa", nie jest - jak zrobiłby każdy uczciwy człowiek - wyrzucenie jej do śmieci, jako paszkwilu i dzieła fałszywego, a więc niespełniającego podstawowych elementów jakich wymaga się od tekstu w normalnym wydawnictwie, lecz tylko jakaś wyimaginowana "inna, lepsza książka". Mają "nadzieję, że takie książki zostały napisane i zostaną wydane" .
I sami, jak to zapowiedział prezes wydawnictwa Henryk Woźniakowski, w jakiejś nieokreślonej przyszłości może wydadzą , w - czego możemy być pewni - znacznie skromniejszym nakładzie, o ile nawet nie śladowym, książkę zawierającą - i to oczywiście tylko te wybrane przez nich - jakieś materiały polemizujące z treściami zawartymi w publikacji Grossa.
A przecież jako wieloletni wydawcy ludzie "Znaku" są w pełni świadomi, że wydanej książki, i to w tak ogromnym nakładzie, i tak nagłośnionej, nie da się już nigdy w żaden sposób nawet w niewielkim stopniu zneutralizować.
Trucizna fałszu i oszczerstwa w niej zawarta będzie się spokojnie rozlewać szerokim strumieniem i na zawsze już pozostanie w społecznym obiegu.
I będzie nośna i wykorzystywana nawet wtedy gdyby wykazanoi perfekcyjnie udokumentowano, że każde zdanie tej książki jest kłamstwem.
Wydając tę książkę Znak z pełną świadomością że zawiera fałsze, wyraźne hołduje słynnej zasadzie Józefa Goebbelsa: "Kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą"
I jeszcze beczelnie, bo inaczej tego nie da się określić, Henryk Woźniakowski na tej konferencji zachęcał przyszłych czytelników książki do „oczyszczenia serca z nienawiści"...
Inne tematy w dziale Polityka