Niezależna.pl i "Gazeta Polska" to "nierzetelne źródło"...
Skala bezpodstawnego dezawuowania ze względów politycznych, niektórych osób i instytucji, jest w Polsce ogromna. Spotykamy się z tym niemal na każdym kroku.
Źle jednak, gdy przenosi się to nawet na takie - z założenia całkiem bezstronne - twory jak Wikipedia.
Niestety, mimo deklarowanej pełnej otwartości tego projektu, jest ona opanowana i rządzona przez grupę ludzi hołdujących ideii bezwględnego głoszenia jedynie "prawd" rodem z GW. Stąd tępią wszystko co jest sprzeczne z tą linią. Dużo by o tym pisać.
Ale przy tej okazji niekiedy oczerniają osoby, które przedstawiły te "niepasujące" informacje. Przedwczoraj opublikowany został m.in. na portalu niezalezna.pl artykuł Doroty Kanii z "Gazety Polskiej" na temat rodziców Anny Komorowskiej.
Jak właśnie zobaczyłem, jakieś osoby próbowały dodać do biogramu Anny Komorowskiej na Wikipedii, najpierw informację o jej pierwotnym nazwisku, a później też i o rodzicach. Nie udało się to im, ich wpisy były systematycznie "rewertowane", czyli wycofywane, przez błyskawicznie działających tam "strażników niepamięci" pilnujących tzw. "poprawności".
W końcu jeden z administratrów Wikipedii o nicku Bukaj zablokował możliwość edytowania tego hasła, a następnie usunął informację o rodzicach Komorowskiej, opatrując to komentarzem, iż wykorzystane w tym przypadku źródło informacji (czyli niezalezna.pl i "Gazeta Polska") to "nierzetelne źródło".
Autor tego wpisu - Bukaj, to wyraźnie bardzo zaufany członek tej społeczności, bo nie tylko mający uprawnienia administratorskie (od 19 marca 2007 r.) (czyli mogący blokować innych użytkowników, blokować dostęp do haseł, a nawet usuwać bez śladu treści wcześniej wpisane itp.), ale też i zasiadający w "najwyższym" gremium - Komitetcie Arbitrażowym - mającym rozstrzygać spory między wikipedystami.
...a Dorota Kania to dziennikarka "skrajnie nieobiektywna"
Zaważył to sformułowanie inny wikipedysta Warschauer i zapytał Bukaja o podstawy takiego stwierdzenia:
Czy mogę prosić o wykładnię na podstawie której twierdzisz, że portal niezalezna.pl jest nierzetelnym źródłem? Trochę mnie to zaniepokoiło, bo jakkolwiek nie należę do wiernych czytelników wyżej wymienionego, to boję się, że w przyszłości ktoś może wysuwać podobne oskarżenia pod adresem innych mediów – chciałbym po prostu wiedzieć z czego można, a z czego nie można korzystać pisząc artykuły biograficzne. Warschauer (dyskusja) 22:27, 7 gru 2010 (CET)
Bukaj odpowiedział
Tego typu informacje podane przez portal jednoznacznie negatywnie nastawiony do Komorowskiego i jego otoczenia, w sposób bardzo mocny zaangażowany po stronie jednej opcji politycznej, do tego specjalizujący się w różnego rodzaju spiskowych teoriach... Artykuł napisany nie przez historyka, lecz przez dziennikarkę wielokrotnie krytykowaną przez specjalistów za publikowanie bzdur - vide choćby artykuły o Cyrankiewiczu i handlu pożydowskim mieniem czy o Baczyńskim, zawieszona we Wproście ze względu na "dbałość o etyczne standardy dziennikarstwa" (z którego następnie musiała odejść)... Dla mnie to wystarczające powody. Bukaj (dyskusja) 22:46, 7 gru 2010 (CET)
Co Warschauer skomentował:
Ostrożność jest zalecana przy każdym źródle, ale jak się odnieść do następującego fragmentu: W okresie PRL aktywnie uczestniczyła w konspiracyjnych pracach opozycji, wspierając tym samym męża. W dniu 31 grudnia 1981 r. jako jedna z pierwszych dotarła do obozu internowania w Jaworzu, aby wesprzeć męża podczas internowania w okresie stanu wojennego – moim zdaniem brzmi to nazbyt cukierkowo i jest najprawdopodobniej przepisane z jakiegoś wywiadu dla kolorowego czasopisma – encyklopedia nie powinna zamieszczać tego typu fragmentów. Masz rację, że Niezalezna.pl angażuje się po jednej stronie, ale to samo można napisać o GW, "Przeglądzie", czy "Naszym Dzienniku". Więc ten akurat argument nie jest dla mnie przekonujący, zwłaszcza, że Kania powołuje się na źródła z IPN – zakładam tu dobrą wolę dziennikarską. PS. Nie chodzi mi by hasło odblokowywać (mielibyśmy taki sam horror jak w przypadku pani Komisarz albo Skubiszewskiego), ale warto ważyć słowa i nie nadużywać na przyszłość etykiet w postaci "nierzetelne źródło". Warschauer (dyskusja) 00:15, 8 gru 2010 (CET)
Bukaj jednak nie widzi żadnego problemu:
Nie za bardzo rozumiem. W artykule toczyła się wojna edycyjna, więc go zabezpieczyłem. Jednocześnie uznałem, że Ipek podając informacje powołuje się na nierzetelne źródło, więc go zrewertowałem. I tyle. Nigdy nie pisałem niczego o Gazecie Wyborczej, nie za bardzo więc rozumiem, dlaczego to poruszasz w wiadomości do mnie. Czy naprawdę każdy, kto uznaje Gazetę Polską za nierzetelne źródło, musi jednocześnie być fanem GW czy Przeglądu? Bardzo proszę, nie wpisuj mnie w jakiś absurdalny podział typu Gazeta Polska vs Gazeta Wyborcza, PiS vs PO, lustracja vs poskomuna, czy jakie tam jeszcze są. Mnie to wszystko średnio obchodzi. Natomiast co do dobrej woli tej konkretnej dziennikarki - w to akurat mocno wątpię, po historiach z Wprostem, po całej serii krytykowanych przez historyków artykułów opartych rzekomo na dokumentach z IPN, po zarzutach prokuratorskich w sprawie z Dochnalem, związanych właśnie z pracą dziennikarską (z tego co się orientuję to ta sprawa chyba jeszcze się nie zakończyła). Dla mnie to jest zdecydowanie nierzetelne źródło, nie widzę powodu, dla którego nie miałbym pisać tego w opisie edycji, skoro właśnie tym się kierowałem usuwając fragment dodany przez Ipka. Wolę poczekać, aż o sprawie napisze historyk, a nie skrajnie nieobiektywna i zaangażowana politycznie dziennikarka. Bukaj (dyskusja) 19:22, 8 gru 2010 (CET)
Dla ocucenia potrzebny proces...
W moim odczuciu takie sformułowanie to ewidentne naruszenie dobrego imienia wspomnianego portalu, jak i "Gazety Polskiej" oraz samej autorki tego tekstu o Komorowskiej. I to karalne. Taki komentarz godzi też w interes ekonomiczny tych przedsięwięźć. Zwłaszcza wobec rangi jaką zyskała Wikipedia. To ona ukazuje się w wyszukiwarkach niemal zawsze na pierwszej pozycji i zaczyna być "wyrocznią" dla coraz większej liczby ludzi.
Uważam więc, że najwyższa pora (zwłaszcza że na Wikipedii wiele jest takich komentarzy godzących w różne osoby i instytucje, z tym że - dodajmy - atakujących wyłączenie postaci z tzw. "prawej strony") do obrony dobrego imienia tych firm i to do jedynej obrony która może być przynajmniej w pewnym stopniu skutecznej. A co innego przemawia do takich ludzi jak nie kara finansowa? I to solidna?
Dlatego też uważam, że "Gazeta Polska" w tym przypadku winna sięgnąć wreszcie po metody stosowane dotychczas i to ponad wszelką miarę przez drugą stronę, tj. wystąpić do sądu o solidne odszkodowanie od autora przywołanego wpisu za naruszenie dobrego imienia firmy (jak i dziennikarki) co oznacza też określone straty finansowe.
Zwłaszcza, że w inny sposób nie ma możliwości obrony dobrego imienia na Wikipedii, bo jest ona skonstruowana w tak sprytny sposób, że teoretycznie nikt tam za nic nie odpowiada i nie ma nawet możliwości podjęcia tam jakiejś dyskusji. Bo i z kim?
Jako że Wikipedia jest jakoby serwisem otwartym, w którym każdy może dowolnie (byle co zrozumiałe zgodnie z ogólnymi zasadami) redagować wpisy, co oczywiście jest pełną fikcją, jak to potwierdza przywołany właśnie przykład, a o czym może się przekonać każdy próbujący wprowadzić do Wikipedii jakieś informacje, nawet w pełni i to wielokrotnie uźródłowione, ale "nie podobające się" tym którzy faktycznie Wikipedią rządzą.
Bo mimo pozorów pełnej otwartości Wikipedii jest ona doskonale kontrolowana przez grono redaktorów i administratorów, którzy usuną wszystkie "niepożądane" treści, czasem czyniąc to nawet bez pozostawienia śladu istnienia takiego wpisu, a konta autorów tych wpisów zablokują.
Ofiara takiego postępowania może próbować interweniować i w końcu odwoływać się do tzw. Komitetu Arbitrażowego, ale zwykle bezskutecznie, bo tam - jak i w całej Wikipedii - nie da się walczyć o racje merytoryczne, bo spory w tym zakresie traktowane są jako konflikty personalne!
A poza tym to w tym Komitecie siedzą "najlepsi z najlepszych", właśnie z owym Bukajem na czele. Jest obecnie przewodniczącym tego Komitetu. Co ciekawe, nawet będąc na takim wysokim szczeblu jest on postacią anonimową - nie podaje swego nazwiska, choć podaje je wielu innych wikipedystów.
Kasę na Wikipedię zbieramy ale za nią nie odpowiadamy!
Dodajmy, że choć w Wikipedii polskojęzycznej nikt za nic nie odpowiada, to równocześnie istnieje Stowarzyszenie Wikimedia Polska, które spokojnie zbiera kasę na Wikipedię (m.in. w ramach odpisu podatkowego "1%" jako "organizacja pożytku publicznego", która w 2010 r. przyniosła ponad 410 tys. zł i z wielu innych źródeł) i nią swobodnie dysponuje, ale za Wikipedię nie biorąc żadnej odpowiedzialności. Bo jak wyjaśniają:
Stowarzyszenie Wikimedia Polska nie jest właścicielem serwerów, na których działają wyżej wspomniane projekty. Stowarzyszenie jako takie nie ma prawa bezpośredniego ingerowania w sposób działania projektów oraz nie może ich zamykać, czy też decydować o ich zawartości merytorycznej. Projekty są samorządne i o ich zawartości decydują w pierwszym rzędzie społeczności edytorów, skupione wokół tych projektów. Zasiadanie we władzach Stowarzyszenia nie daje żadnych szczególnych uprawnień w ramach samych projektów. Z drugiej strony posiadanie szczególnych uprawnień w projektach nie przekłada się w żaden bezpośredni sposób na skład władz Stowarzyszenia. Struktury „władzy” w projektach i w Stowarzyszeniu są od siebie zupełnie niezależne
Przed rokiem Stowarzyszenie to, jak tylko zakończył się wspomniany poniżej proces, po to by się całkiem odciąć od ponoszenia odpowiedzialności za treści zamieszczane na Wikipedii, i nie można było ich skarżyć np. jak to zrobił Arnold Buzydgan, który pozwał ich "o naruszenie dóbr osobistych poprzez odmowę usunięcia "obraźliwego wg niego" hasła w polskojęzycznej edycji internetowej encyklopedii Wikipedii" na jego temat, postanowiło zmienić przekierowanie z domeny wikipedia.pl, do której prawa posiada owo Stowarzyszenie. Przyczyny takiej decyzji wyjaśniano w grudniu 2009 r.:
Domena ta kieruje bezpośrednio do Wikipedii, co rodzi mylne wrażenie, że dysponent tej domeny, czyli Stowarzyszenie Wikimedia Polska, jest właścicielem i zarządzających tym projektem, gdy tymczasem jest tylko organizacją wspomagającą działanie jego społeczności. W związku z tym jest planowane przekierowanie tej domeny na stronę z wyszukiwarką artykułów w Wikipedii, być może na zmianę z innym polskojęzycznym projektem Wikimedia
Bo "Wikipedia działa na podobieństwo ducha"
Trzeba przyznać że Wikipedia pod względem braku odpowiedzialności to genialna konstrukcja.
Jak to określił Piotr Waglowski, autor znanego serwisu prawnego we wpisie "Polska Wikipedia" a ochrona dóbr osobistych,o ile "w przypadku aukcji [Allegro] wiadomo kto dysponuje infrastrukturą i kto może przekazać sądowi dane dotyczące edycji, podmiot taki ma siedzibę w Polsce, a i tak są z tym problemy; Można chyba poetycko powiedzieć, że w tym kontekście Wikipedia działa na podobieństwo ducha)"
Arnold Buzdygan wystąpił z pozwem przeciwko Stowarzyszeniu, bo jak wyjaśniał przed procesem:
"Przez dwa lata starałem się przemówić administratorom i władzom tego stowarzyszenia do rozsądku, nawet pojawiając się na ich spotkaniach, niestety całkowicie nieskutecznie. Spotkałem się tylko z drwinami i prezentacją braku elementarnej odwagi cywilnej - odmawiano mi podania nawet adresu do pozwu.
Ba! Odmówiono mi także umieszczenia mojego jednego jedynego zdania, w którym informuję czytelników, że podane w tej notce informacje są kłamstwami.
Domena wikipedia.pl należy do Stowarzyszenia, informacje publikowane tam na mój temat to kłamstwa i oszczerstwa - dlaczego miałbym nie wygrać tego procesu?
Zresztą moja wygrana w tym procesie jest w interesie wszystkich, także samej wikipedii, bo inaczej za chwilę znajdzie Pani tam np. notkę o sobie, że jest sprzedajną dziennikarką i będzie kompletnie bezradna.
Rzecznik Stowarzyszenia Wikimedia Polska Paweł Zienowicz odpowiadał na to:
pozew Pana Buzdygana przeciwko nam jest niewłaściwie skierowany. Stowarzyszenie nie może wziąć odpowiedzialności za treści zamieszczane w Wikipedii, ponieważ nie ma możliwości technicznych sprawowania kontroli nad treścią Wikipedii.[...]
Stowarzyszenie Wikimedia Polska jest Organizacją Pożytku Publicznego. Zarządzamy powierzonymi funduszami pochodzącymi od podatników. Z uwagi na finansowe roszczenia Pana Buzdygana nie możemy sobie pozwolić na altruizm[...]
A na pytanie dziennikarki: Kiedy możemy spodziewać się końca procesu?, odrzekł on w sposób co najmniej "specyficzny":
Chcielibyśmy jak najszybciej zamknąć tą sprawę, gdyż zamiast poświęcać czas i energię na służbę, musimy skupiać się nad czymś co z naszego punktu widzenia jest pozbawione sensu
* * *
I właśnie dlatego, że taka postawa jest w Wikipedii niemal powszechna, przekonany jestem że taki proces sądowy przeciwko konkretnie Bukajowi to najlepsze rozwiązanie wspomnianego problemu bezkarnego gołosłownego zniesławiania mającego miejsce w Wikipedii, a ściślej próba powstrzymania rozwoju tego zjawiska. Może wtedy inni opamiątają się i nie będą już tak hojni w szafowaniu pomówienianiami?
Inne tematy w dziale Polityka