Mini wstęp: Badacze i Naukowcy. Badacz – bada. Naukowiec – opisuje.
I tu się dopiero zaczyna! Weźmy z grubej rury: wszechświat. Łapiecie? Tak jest – powstają Teorie. Szkoły. Frakcje. Antagoniści. Tony papieru! Co z przedmiotem zainteresowania? Trwa niewzruszony… Ileż to lat minęło od (w tej materii) „wiem, że nic nie wiem”? dwa i pół tysiąca – szmat czasu mniemanologii stosowanej; nie szkoda? No gdzieżby – na biciu piany się zarabia!
Się zarabia. Znaczy ci co pienią – płacą frajerzy. Fascynaci. A centrofuga miele bezustannie, co jej tam nauka podrzuca. Badacze się buntują, coś mówią o IP – bo nie dają rady tego co odkryją połączyć w całość (ale od czego naukowcy).
Jakieś tysiąc lat po Sokratesie zapytano rzekomo mistrza Zen: na czym polega natura wszechrzeczy? Mistrz dał taką odpowiedź: „Cały świat można przedstawić jako parę smoków, które pożerają się wzajemnie i przez to pożreć się nigdy nie mogą”. Coś się może zmieniło? Coś się zmieni (bo zbliżamy się do trzeciego tysiąclecia po Sokratesie, a wiara naukowców wciąż – choćby ze względu na centryfugę – rośnie)?
Nie dajmy się zwieść: Badacze niech sobie badają (czasem z tego kosmosu jakiś teflon na patelnie nam skapnie); tylko puszczajmy mimo uszu te „opracowania” naukowców! Myślmy sobie (o Wszechświecie) po uważaniu – w końcu (jak zauważył Kant) „Prawo moralne w nas”…
Energię zachowajmy na tego prawa egzekwowanie. Autoegzekwowanie – coś z tym najbardziej krucho.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo