Zasiedziałem się w pracy. Odkąd jakaś kobieta rozwaliła mi drzwi w samochodzie muszę do pracy dojeżdżać autobusem. Było to o tyle trudne, bo dwa lata temu przeniosłem się do małego miasteczka o 25 km od naszego biura. Praca mnie tak pochłonęła, że nie zwróciłem uwagi, ze właśnie odchodził ostatni autobus . Trudno stanę za rondem na wylocie może złapie okazję. Czasy niebezpieczne, więc pewnie postoje z godzinę zanim ktoś się zatrzyma. Zwłaszcza wieczorem. Kląłem w duchu, że przegapiłem ostatni autobus, oraz PKS, który zredukował o 68 procent swoje kursy.
Tym razem miałem szczęście. Ledwie stanąłem w zatoczce za rondem, machnąłem ręką i pierwszy nadjeżdżający samochód się zatrzymał. W środku siedziała przepiękna dziewczyna, w czerwonej, obcisłej bluzce skórzanej.
Jedzie pani w kierunku na .....Tak niech pan siada – przerwała mi
Odruchowo wsiadłem. Skąd pani wiedziała dokąd ja chcę jechać?
Ja wiem wszystko – uśmiechnęła się tak zniewalająco, że już o nic nie pytałem. Obserwowałem ją z ukosa. Miała piękny mały nosek prosty jak linijka, wąskie ale namiętne usta i niesamowite oczy. Sprawiały wrażenie trochę skośnych, ale były duże, czarne i miały niesamowitą głębię. Długie, czarne i gęste włosy spływały jej na ramiona. Podobała mi się od pierwszego wejrzenia, a od drugiego już nie mogłem oderwać od niej oczu.
Jak ma pani na imię? - spytałem
Lucek.
Lucek??
Tak na mnie mówią.
Ja jestem......
Wiem – znowu mi przerwała
Skąd pani wie ?
Powiedziałam, ja wiem wszystko.
Ale skąd?
Niebawem się dowiesz – przeszła na ty. Była tak zniewalająca, że nie miałem nic przeciwko temu.
Zauważyłem, że jechaliśmy bez żadnych wstrząsów co na naszych drogach jest niemożliwe.
Co to za samochód? - spytałem zaciekawiony – pewnie ma pneumatyczne zawieszenie?
To Diablo, najnowszy model.
Nie słyszałem o takich samochodach.
Bo to seria limitowana.
W pewnym monecie zauważyłem jakby jej oczy zapaliły się na czerwono. E, to niemożliwe – pomyślałem, pewnie odbiły się w nich światła innego auta. Ale zaraz, zaraz, przecież od dawna nie widziałem innych aut.
No jesteśmy na miejscu – odparła i wyłączyła motor
Gdzie my jesteśmy – spytałem zaciekawiony.
To Pałac Destina.
Co?
Wysiadaj, zapraszam Cie na drinka.
Zamek zdawał się niezamieszkały. Okna ponure i czarne tylko w poświacie księżyca widać było wieżyczki na tle nieba.
Jakoś tu strasznie – wyszeptałem.
Lucek klasnęła w dłonie i nagle wszystkie okna zaświeciły się jasnym światłem. Tak lepiej – spytała?
No zdecydowanie lepiej. Z kim tu mieszkasz?
Z siostrami, zlatują się na spotkania.
Zlatują się? - spytałem
Echm, no tak, bo wiesz, mieszkają daleko o przylatują samolotami.
Dużo masz tych sióstr?
Cztery, wraz ze mną piątka fajnych babek.
Weszliśmy do środka. Obszerny hall, oświetlony kryształowymi kandelabrami. Na wprost szerokie schody na górę. Na ścianach portrety jakichś ludzi. Niby ludzie różni, ale wszyscy mieli niesamowite oczy. Czarne i robiły wrażenie jakby mnie obserwowały. Poczułem ciarki na plecach, ale perspektywa spędzenia nocy z uroczym Luckiem była silniejsza niż moje obawy.
Idź za mną poprowadzę cię – Lucek weszła na schody. Szedłem za nią i wpatrywałem się w jej kształtna pupcię. Czułem podniecenie. Była naprawdę piękna. Obiecywałem sobie sporo po tej nocy. Weszliśmy do obszernego salonu, potężny stół z rzędem równo poustawianych krzeseł z wysokimi oparciami i ...........
Przedstawiam ci moje siostry. Olja, Salsa, Godia i nasza królowa Dasti. O w mordę – pomyślałem - to z seksu nici, przecież nie wydymam ich wszystkich.
Bardzo mi przyjemnie – skłoniłem się nieco zażenowany.
O, nam bardziej przyjemnie - powiedziała Dasti.
Siadaj, zaprosiłam cie na drinka. Olja podaj pucharek. Wypiłem łyk, jakiś dziwny ten drink.
Salsa jakby odgadła moje myśli – to wino z naszej rodowej piwnicy, ma już 303 lata. Ach co to był za rok 1708, winne grono dojrzewało w promieniach wyjątkowo gorącego słońca. Stąd ten niesamowity smak i aromat.
Wypiłem jeszcze łyk. Można to pić. Rozejrzałem się po salonie. Ciężkie story ze złotogłowiu, kryształowe kandelabry,a w kącie...co to? W kącie stały równo cztery miotły. Olja zauważyła moje zdziwienie – To służba zapomniała , a dzisiaj mają wolne.
A co myślałeś, że jesteśmy czarownicami – zaśmiała się Dasti
No, prawdę mówiąc tak pomyślałem. Wszystkie parsknęły śmiechem. Zaśmiałem się i ja z własnej głupoty, kto by tam wierzył w czarownice w naszych czasach.
Zostaniesz u nas na noc ? - spytała Godia
Spojrzałem na Lucka pytająco. Tak, tak zostanie – powiedziała Lucek.
No to się napijmy. Wypiłem następny pucharek wina. Nagle świat zaczął mi się w oczach rozjeżdżać. Kandelabry latały jak oszalałe. Twarze kobiet wirowały mi przed oczami, zęby wyszczerzone, śmiały się szatańskim chichotem. Co się ze mną dzieje? Czułem jak unoszę się w powietrze i wiruję razem z tym zwariowanym światem. Byłem w jakimś okropnym wirze, wraz ze mną wirowały te kobiety i miotły. Co to za szatański taniec?
Wreszcie padłem z hukiem na krzesło,. Nie mogłem ruszyć ani ręką, ani nogą. Lucek podszedł do mnie. Musisz zapłodnić nasza królową. Minęło już 303 lata i Dasti może znowu urodzić nam nową królową. Myślałem, że śnię koszmarny sen. Wszystkie rozebrały się do naga i tańczyły wokół mnie. Mruczały przy tym coś niezrozumiałego. Przygotujcie go dla mnie – powiedziała Dasti.
Lucek podeszła do mnie i zdarła ze mnie ubranie. Wzięła do ręki mojego członka. Klęknęła przede mną i zaczęła ustami pieścić go. Pomimo strachu, prawie przerażenia zaczęło mi się robić przyjemnie. Godia i Olja masowały moje ciało. Wcierały jakąś oliwkę w skórę. Czułem jak robi mi się gorąco. Salsa wcierała podobna maź w ciało Desti. Cały czas mruczały coś niezrozumiałego. Skończyły nacieranie. Chwyciły mnie za ręce i jak piórko przeniosły do sąsiedniego pomieszczenia. Tam pośród tysiąca świec na środku leżało ogromne koło kamienne jakby dopiero co przeniesione z diabelskiego młyna. Położyły mnie na środku koła, ręce przykuły do żelaznych obręczy.
Dasti jest gotowy – zawołała Godia. Dasti naga z ogromnym biustem przypominający dwa nabrzmiałe arbuzy weszła na koło, stanęła nade mną. Oczy płonęły jej czerwoną poświatą. Czułem jak ze strachu mam gęsią skórkę. Co ze mną zrobią kiedy już będzie po wszystkim modliszki cholerne?. Dasti mnie pożre, czy tylko poćwiartują , spalą, a popiół rozrzuca po polach? Tysiące myśli przebiegało mi przez głowę. Ale nadal nie mogłem się ruszać.
Godia, chyba mu opadło postaw go znowu – Dasti patrzyła swymi gorejącymi oczami na mój klejnot. Godia kilkoma ruchami wypielęgnowanej ręki doprowadziła do ponownego wzwodu.
Dasti kucnęła, a Godia wprowadziła mnie w czeluście piekielne królowej. Góra, dół, góra dół rytmiczne ruchy Dasti zdawały się nie mieć końca. Królowa zaczęła ciężko oddychać wreszcie krzyknęła i usiadła na mnie.
Oddychała z wielkim trudem, oczy jej płonęły, aż strach paraliżował moje myśli. Zaczęła wyć okropnie. To wycie słychać było w każdej części zamku, odbijało się echem od sufitów wracało do lochów i znowu na wieże. A więc tak wygląda orgazm po 303 latach postu - pomyślałem.
Po chwili wycie ustało. Królowa odzyskała równy oddech. Musisz mnie zapłodnić. Jutro jest dzień narodzenia nowej królowej. Musisz! Zrozumiałeś ??? - wysyczała jak jadowita żmija prosto w moją twarz. Kiedy to mówiła wypadały jej zęby. Widzisz ? - dodała – to mój koniec, musisz mnie dzisiaj zapłodnić inaczej koniec naszego królestwa. Nasz świat przestanie istnieć.
To zgaś te oczy, bo nie mogę się skupić – odparłem.
Nie można ich zgasić, aż same zgasną na wieki, ale przykryję twoje oczy. Lucek, usiądź mu na twarz. Lucek szybciutko wskoczyła na koło, stanęła nade mną rozkrokiem i siadła swoją śliczną wygoloną piczką na moją twarz. Poczułem jak mój klejnot sztywnieje. Królowa znowu rozpoczęła rytmiczne ruchy. Lucek też biodra wprowadziła w ruch. Czułem jak po brodzie ścieka mi sok z Luckowej broszki. . Czułem językiem jej łechtaczkę, by po chwili wbić język w głębię smakowitości. Królowa znowu przyspieszyła. Wiedziała, że to jej ostatni raz w życiu. Chciała wykorzystać tą chwilę maksymalnie. Lucek wiercił mi się na twarzy, podniecenie rosło. Czułem , że nadchodzi mój moment. Królowa zaczęła znowu wyć, zawtórowała jej Lucek a....za chwile ja zawyłem jak ginekolog , uderzony w lewe jajko. Ten potworny trójwyjec rozległ się po zamku i okolicy. Sowy zaczęły pohukiwać, a lelek kozodój wycharczał swoją pieśń śmierci. Desti padła na kamienne koło. Natychmiast Salsa i Olja przykryły ją złotym kocem. Dasti wyszeptała – jest wasz – i straciła świadomość.
Pij – Godia wlewała mi w usta jakąś okropną miksturę.- pij, teraz jesteś nasz musisz mieć siłę. Zaśmiała się przy tym tak, aż mnie znowu ciarki przeszły. Cztery wiedźmy znowu zaczęły tańczyć wokół mnie. Coraz szybciej, coraz szybciej, uniosły się w powietrze i wirowały nade mną. Chichotały przy tym przeraźliwie. Głosy się nakładały jeden na drugi co potęgowało grozę Zdawałem sobie sprawę, że jestem już im niepotrzebny. Mogą ze mną zrobić co zechcą . Ale najpierw wykorzystają. Nagle z góry spadła na mnie Salsa. Jesteś mój wysyczała mi w ucho. Wsadziła mi pierś w usta. Ssij i pieść to. Za chwilę Olja spadła na mnie. Nadziała się na sterczący bagnet mojej broni. Zachichotała i podskakiwała. Chciałem wołać Lucka na pomoc , ale miałem pełne usta piersi Salsy. Godia tymczasem gryzła mnie w ramię. Poczułem piekący ból. Krew ściekała jej po brodzie . Oczy płonęły jak żagwie, wpadły w szał orgii seksualnej. Szarpały moje ciało, drapały pazurami. Nieznośny ból opanował moje członki. Lucek uwolnił mi ręce z okowów. Pieść mnie rękami – rozkazała. Wsadziłem palec w dziurkę. Za chwile drugi, trzeci. Lucek złapała mnie za rękę i w całości wsadziła sobie do dziury. Gwałtowny ruch bioder o mało nie wyrwał mi ręki z barku. Lucek miotała się na mojej ręce, Salsa dusiła mnie piersią, a Godia piła moja krew. Olja skakała po mnie spadając z dużej wysokości nadziewała się na moja pałkę. Nie zawsze jej się to udawało i wtedy straszliwy ból przeszywał mi ciało. Ogarnęło je dzikie pożądanie. Przestały być kobietami, a stały się demonami seksu. Chichotały i wyły na przemian. Salsa wbiła mi pazury w bok. Nagle wszystkie znowu znalazły się w powietrzu. Kręciły szalonego młynka wrzeszcząc i wyjąc, by znowu upaść na mnie z wysokości. Tym razem Salsa skakała mi po wzwodzie, a Olja siadła mi na twarzy. Godia z Luckiem gryzły moje uda. Ból był tak okropny, że już go nie czułem. Myślałem tylko jak się wyrwać z tej matni. Kiedy znowu wzbiły się w powietrze pomyślałem – Teraz!
Zerwałem się na nogi i ile tchu w płucach zacząłem uciekać w kierunku drzwi wyjściowych. Cztery wiedźmy nie zauważyły niczego w swoim szalonym kołowrocie. Udało mi się wybiec na dwór. Było przerażająco ciemno, zimno, a ja byłem zupełnie nagi. Biegłem ile sił w nogach przed siebie. Nie wiedziałem gdzie jestem, byle dalej i dalej. Dopadłem do lasu, ostre kolce jeżyn drapały moje nogi, ale nie czułem już bólu. Z daleka usłyszałem okropne wycie wściekłości dochodzące z zamku. Nie zwalniałem biegu, cały czas przed siebie. Wreszcie padłem z wyczerpania na mech koło wielkiego kamienia. Nagle jasne światło wyłoniło się znad głazu. O Boże a co to? - pomyślałem.
Teraz mnie wzywasz? - staruszek z siwą, długą brodą stał na wysokości – a po co wszedłeś do zamku szatana? Wiesz co znaczy Destina ?
Nie..
To znaczy przeznaczenie, ty sam sobie to przeznaczenie wybrałeś. Jaśniejąca postać rozpłynęła się w mgle.
Zerwałem się, aby biec dalej, ale dogoniła mnie złota, świecąca ważka – biegnij za mną wyprowadzę cię stąd. Biegłem za nią co sił, gdy nagle wpadłem w objęcia Godii.
Mam go – wrzasnęła i zachichotała ponuro. Ważka przemieniła się w Lucka. Chwyciły mnie za ramiona i lecąc nisko nad ziemią zaciągnęły mnie z powrotem do zamku. Tam czekała wściekła Salsa. Dwie wiedźmy rzuciły mnie pod jej nogi . Salsa wzięła mnie za włosy i moją twarzą zaczęła sobie wycierać wilgotną cipkę. Usłyszałem dzwony. Nie to nie dzwony. To dzwonek. To mój budzik. Ojej, a to pies liże mnie po twarzy. Basik, piesku mój kochany. Uff ale straszny miałem sen. Zgasiłem budzik. Ściągnąłem kołdrę i oniemiałem. Moje ciało było brudne od błota, podrapane a kropelki krwi zastygły na świeżych ranach. Spojrzałem w lustro na drzwiach szafy. Byłem zupełnie siwy.
Odebrałem auto do blacharza. Drzwi wyglądały jak nowe. Cieszyłem się niezmiernie bowiem jazda autobusem i piesze spacery na przystanek nadal sprawiały mi ból po tej okropnej nocy. Ni to sen, ni jawa. Coś makabrycznego. Gdyby nie rany na całym ciele pomyślałbym, że to był tylko koszmarny sen. Zjechałem z głównej drogi w kierunku mojej miejscowości. Było ciepłe popołudnie. Dzisiaj wyjątkowo wcześnie skończyłem pracę. Nagle jakiś cień mignął mi po lewej stronie. Ktoś chce mnie wyprzedzić? A niech jedzie mnie się nie spieszy. Popatrzyłem w lewe lusterko i skóra mi ścierpła. Nad drogą na miotle leciała Lucek. Ubrana w tą swoja obcisłą czerwona bluzkę ze skóry. Na dłoniach miała czerwone rękawiczki bez palców, krótkie spodenki i ..........fantastyczne nogi. Odruchowo dodałem gazu. Cały koszmar tamtej nocy stanął mi przed oczami. Nieeee. Nie chce znowu przeżywać tego samego. Tymczasem Lucek wyprzedziła mnie na swojej miotle, wleciała przed maskę samochodu, odwróciła się w moim kierunku twarzą i leciała jakby na wstecznym biegu. Patrzyła na mnie swoimi czarnymi oczami i uśmiechała się. Nie było w jej twarzy nic groźnego, ale wspomnienia wywoływały obrazy tamtej nocy. Miałem się na baczności. Z naprzeciwka jechał samochód. Kiedy mnie mijał kątem oka zobaczyłem faceta z wytrzeszczonymi oczami. Po chwili usłyszałem trzask łamanych blach. W lusterku zobaczyłem tylne światła jego samochodu wystające ponad krawędź rowu. Lucek pokazała mi ręką abym się zatrzymał. Nie – pokiwałem głową. Zatrzymaj się proszę - usłyszałem jej szept. Jechałem dalej pomny niebezpieczeństw jakie niesie znajomość z Luckiem. Lucek podleciała całkiem blisko i usiadła na masce samochodu. Zjechałem na pobocze.
Czego chcesz!!! – krzyknąłem do niej
Chciałam cię przeprosić i wyjaśnić – Lucek zeskoczyła z maski i podeszła do drzwi – wyjdź porozmawiamy.
Tam gdzie ty jesteś tam się dzieją same nieszczęścia. Rozejrzałem się dookoła. Byliśmy sami. Ani śladu jej upiornych sióstr.
Wysiądź, przejdziemy się
To ty chodzisz? Myślałem, że tylko latasz.
Przestań, zaraz ci wytłumaczę wszystko.
Z drżeniem serca wyszedłem z samochodu lekko kuśtykając . Boli cię jeszcze – spytała.
Prawie mnie zeżarłyście żywcem, a ty się pytasz czy mnie boli?! - odparłem zirytowany.
Gdzie Cie boli?
Wszędzie.
Daj pocałuję
O nie, ja już ci się dotknąć nie dam.
Chce naprawić wszystko. Ja ciebie naprawdę bardzo polubiłam. Podobasz mi się.
Mimo strachu jaki odczuwałem przed nią, zacząłem jej się przyglądać. Nie wiem jak wyglądają wszystkie wiedźmy świata, ale jak na kobietę Lucek była niezwykle piękna. W świetle słońca jej rysy były łagodniejsze, oczy też straciły ten niesamowity wygląd. Kusa bluzeczka ukazywała cudny kształt piersi i kolczyk w pępku. Bardzo seksownie – pomyślałem. Była szczupła, zgrabna i niezwykle proporcjonalna. Nie wyglądała tak groźnie jak wtedy w zamku Destina. Na samą myśl ciarki mi przeszły po plecach. No i ta miotła wisząca w powietrzu czekająca na każde skinienie swej pani.
Chodź za mną. Lucek wzięła mnie za rękę i weszliśmy w głąb zagajnika brzozowego.
To są brzozy, moje siostry, one łagodzą bóle, swoim promieniowaniem leczą wszelkie dolegliwości. Przytul się do którejś.
Podszedłem bliżej. Nie bój się – rzekła – tym razem cie nie oszukuję. To zaczarowane drzewa użyczają mi gałęzi na moją miotłę.
Przytuliłem się do brzozy i poczułem ulgę. Ból mi przeszedł, okropne pieczenie ran również.
I co? - spytała
Lepiej mi.
Ściągnij koszulę.
Lucek obejrzała mnie i moje rany. I tam gdzie pocałowała rana natychmiast znikała nie pozostawiając nawet śladu. Ściągnąłem spodnie i w kilka minut po koszmarze w zamku Destina pozostało tylko wspomnienie. Potem chuchnęła mi na włosy i znowu były ciemne.
Jedź już – powiedziała – przyjadę do ciebie wieczorem, opowiem ci naszą historię.
Przyjadę czy przylecę? - spytałem
Przyjadę, nie zrobię ci wstydu przed sąsiadami.
Odwróciła się i zniknęła wraz z miotłą za zagajnikiem.
Nie powiedziałem jej gdzie mieszkam, ale za chwilę przypomniałem sobie, że ona przecież wie wszystko.
Punktualnie o godzinie ósmej dzwonek do drzwi. Bas zaszczekał, ale zaraz ogon podkulił i uciekł pod stół. Wiedziałem, że to ona. Otworzyłem. Stała ubrana najnormalniej w świecie w T-shirt i dżinsy i już wcale nie sprawiała demonicznego wrażenia.
Dziwne, że dzwonisz, myślałem , że wlecisz kominem.
Daruj sobie te złośliwości . Mogę wejść?
Zrobiłem krok do tyłu, aby ją przepuścić. Przeszła obok mnie dotykając mnie biustem. Zadrżałem. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.
Spokojnie kochany, przyszłam pogadać. Zrobisz kawę?
Lucek długo mieszała kawę łyżeczką w milczeniu. Patrzyłem na nią z pewną dozą zachwytu i ostrożności. Czekałem kiedy pokaże kły i zacznie mnie pożerać. Pies na wszelki wypadek nie wychodził spod stołu.
Wiesz, to bardzo długa historia – zaczęła – chcę, żebyś wysłuchał ją do końca i nie dzwonił po kilku zdaniach po pogotowie psychiatryczne. Należę do prastarego rodu Destinów. U nas rodzą się tylko kobiety więc musimy korzystać z obcych mężczyzn Porywamy ich dla naszych uciech. Ale tym razem była wyjątkowa sytuacja. Nasza królowa Dasti kończyła po tysiącletnim panowaniu swoje życie. Musieliśmy natychmiast znaleźć kogoś zgodnie z naszą legendą, kto zapłodnił by Dasti, żeby urodziła się nowa królowa. Bez królowej nie możemy żyć. Tak jak pszczoły , czy mrówki. Kiedy królowa umiera bezpotomnie ginie cały rój. I tak padło na ciebie.
Ale dlaczego na mnie?
Ojciec królowej musi pochodzić ze szlachetnego rodu synów stepu.
Nadal nie rozumiem co to ze mną ma wspólnego?
Biedaku nawet nie znasz swego pochodzenia. Twój przodek Murza Tarak był księciem tatarskim i stepy biły mu pokłony. Murza był z bocznej linii samego Czingiz hana. Byłeś idealnym kandydatem. To ja rozbiłam ci auto na parkingu. Czekałam specjalnie na ciebie pod twoim biurem. Potem wjechałam na rondo, kiedy już tam byłeś. To wszystko było ukartowane.
Patrzyłem na Lucka i trochę mi się kręciło w głowie od tych informacji.
A dlaczego chciałyście mnie zabić?
Ech, przyznaje poniosło nas trochę. Wpadłyśmy w amok seksualny. Tak na nas podziałałeś. Ostatnią okazję, żeby obcować z mężczyzną mieliśmy 303 lata temu. Na szczęście Dasti oprzytomniała i przywołała nas do porządku, tym samym uratowała ci życie. Ale teraz już nie musisz się obawiać. Nowa królowa przyszła na świat i nikt już ciebie nie będzie niepokoił. Widzimy się dzisiaj ostatni raz mój drogi. I proszę, nie miej do nas urazy.
Lucek powoli piła kawę, jakby chciała odwlec czas rozstania. Nagle pojąłem , że nie chcę, aby ona odchodziła. Pomimo niefortunnego początku naszej znajomości czułem do niej coraz cieplejsze uczucia. Zrobiło mi się jej żal.
Chcę, żebyś została.
Spojrzała na mnie z niedowierzaniem w ogromnych, czarnych oczach.
Naprawdę? Po tym wszystkim, co tobie uczyniłam? - Luckowi oczy się zaświeciły, ale tak inaczej. Nie jak żarzące się kawałki węgla, a raczej jakby gwiazdki na niebie.
Naprawdę.
Jesteś kochany, ale to niemożliwe.
Dlaczego?
Posłuchaj do końca mojej historii. Po siedmiu dniach od narodzin nowej królowej zamek Destina wraz z nami znika z twojego świata. Wracamy do siebie. Dzisiaj jest siódmy dzień. Ja nie mogę zostać w twoim świecie.
To ja pojadę z tobą?
Też nie możesz. Nie przeżyłbyś podróży. Za godzinę muszę być w zamku i odlatujemy w naszą przestrzeń. Powrócimy znowu za 303 lata.
Za 303 lata po mnie nie będzie nawet śladu.
Lucek wstała. Automatycznie i ja podniosłem się z krzesła. Podeszła do mnie, objęła mnie i przytuliła się. Była tak blisko. W jednej chwili ją miałem, by w tej samej chwili ja stracić.
Lucek wyszeptała mi do ucha – Jak chcesz możemy się spotykać. Gdzieś między jawą, a snem. Pomyśl o mnie przed snem, a na pewno przybędę.
Ale to będzie tylko sen.
Lucek pocałowała mnie , długo i gorąco. Potem ciepło szepnęła - Zapewniam cię, że to nie będzie tylko sen.
Pocałowała mnie jeszcze raz tak słodko. Chciałem ja objąć, ale już jej nie było. Rozpłynęła się w powietrzu. Stałem sam na środku pokoju. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Chciałem biec za nią, a nie mogłem kroku zrobić. Miałem ochotę zapalić papierosa. Wtem w powietrzu pojawił się zapalony papieros. Mogłem po niego sięgnąć i palić. Przecież ja rzuciłem palenie. Papieros natychmiast zniknął. Słabo mi chyba usiądę. W tym momencie krzesło podjechało. Lucuś, a więc jesteś ze mną....
Musiałem nauczyć się żyć z nowymi umiejętnościami. Lucek dał mi dar realizowania myśli. Zanim udało mi się ten dar opanować miałem arcy śmieszne historie. Pomyślałem, że powinienem pojechać do urzędu zapłacić podatek gruntowy, ale zanim pomyślałem, że mi się dzisiaj nie chce i pojadę jutro, auto już samo zapaliło motor, podjechało pod drzwi wejściowe i czekało gotowe do jazdy. Ma to również bardzo dobre strony. Kiedy złapałem gumę podczas jazdy do pracy, pomyślałem – napraw się - i mogłem jechać dalej. Ale nadal bałem się wezwać Lucka przed snem. Nie wiedziałem co mnie we śnie spotka. Czy piękna bajka z Luckiem w tle, czy horror którego by sam mistrz Alfred Hitchcock nie wymyślił. Mimo, że Lucek potrafiła pokazać swoją ludzką twarz nie dowierzałem jej do końca. Bądź co bądź to czarownica. Jednak zapadła mi w pamięci i chyba podświadomie ciągnęło mnie do niej.
Był pogodny wieczór siedziałem z psem na ławce za domem. Już tyle lat jestem samotny, tak się jakoś układało moje życie. Kobiety przychodziły i odchodziły. Nie mogłem znaleźć takiej, która podzielałaby moje pasje. A więc dom na wsi, ciszę, spokój. Każdą ciągnęło do świata, do hałasu, do ludzi. Przyjaciele mówili, ty to masz pecha. Ech roztkliwiam się nad swoim losem. A może by tak przed snem przywołać Lucka? Najwyżej będzie to pierwszy i ostatni raz.
Leżałem już dłuższa chwile w łóżku. Co mnie czeka? Lucek przyjdź do mnie, proszę...
Zasnąłem.
Witaj kochany – Lucek stała w poświacie księżyca, a za nią jaśniał zamek Destiny.
Nie mogliśmy spotkać się ten pierwszy raz w dzień, w pełnym słońcu? - spytałem
Trzeba było położyć się spać w dzień – Lucek roześmiała się – nie bój się już mnie, wiem że masz do tego prawo, ale zapewniam cię, że nic ci już nie grozi. Ale mam do ciebie pretensję – Lucek podeszła do mnie i pocałowała – dlaczego tak długo kazałeś mi czekać? Bałeś się?
Bałem – przyznałem się – strach to silne uczucie, ale tęsknota zwyciężyła.
Ciesze się, że jesteś. Chodź, moje siostry też chciały ciebie przeprosić.
Zamek Destiny już nie zdawał mi się tak upiorny jak za pierwszym razem. Nawet portrety na ścianach już tak groźnie na mnie nie patrzyły. A może to tylko złudzenie?
Prowadź – rzekłem do Lucka przed schodami.
Hahaha chcesz znowu gapić się na mój tyłek - powiedziała Lucek ze śmiechem.
Ech , ona naprawdę wszystko wie.
W tej samej komnacie co wtedy siedziały Salsa , Godia i Olja. Na mój widok podniosły się. Pierwsza podeszła Salsa. Wybacz nam. Pocałowała mnie w policzek. Potem Godia. Olja rzuciła mi się na szyję, i pocałowała w usta. Poczułem jej język. Taki normalny, ludzki.
Nie dziw się byłeś jej pierwszym facetem – powiedziała Lucek
A twoim?
Nie zadawaj głupich pytań.
Napijesz się wina?- spytała Godia
O nie dziękuję, po ostatnim waszym winie miałem tydzień kaca.
To wino jest dobre, możesz pić – usiedliśmy do stołu.- Cieszymy się, że znowu jesteś z nami.
Jeszcze nie wiem czy ja się cieszę – odpowiedziałem.
Musimy ci kogoś przedstawić – Salsa podniosła się z krzesła i gdzieś wyszła – oto nasza królowa.
Salsa trzymała za rączkę małą dziewczynkę. Ja jestem na razie jej opiekunką i sprawuje władzę w naszej krainie, dopóki nie będzie pełnoletnia.
Miała tydzień, a wyglądała na trzy lata. Moja córka. Królowa Destiny. Czy mogłem nie być dumny?
Posadziłem królową na kolanach. A co z Dasti? - spytałem.
To jest Dasti. Królowa nigdy nie umiera tylko rodzi się na nowo, ciągle ta sama.
Sama siebie rodzi?
Tak sama siebie, ale potrzebny jej do tego potomek książąt stepu. Dlatego ...
Tak już wiem – przerwałem Salsie wywód – Lucek mi wszystko opowiedziała.
Ech to jednak nie moja córka, tylko cielesna inkarnacja starej Dasti. Nie znam się za bardzo na rozmnażaniu czarownic, ale ten sposób wydał mi się nieco dziwny. Urodzić samego siebie, być jednocześnie matką i córką. To tak jakby robić głupie figle i samemu się za to karać.
Wiem o czym myślisz – Salsa zabrała z moich kolan małą Dasti - może tobie to się wydawać dziwne, ale dla nas to normalne.
Napiłem się wina. Nawet dobre.
Zostaniesz na noc? -spytała Olja
Chyba jeszcze nie dzisiaj. Wiedziałem jak tutaj trafić, tylko nie wiedziałem jak wrócić do domu.
Powiedz głośno – chcę wrócić do domu.
„Chce wrócić do domu” – znowu jakieś dzwony, nie to dzwonek, budzik. Otworzyłem oczy. Natychmiast podniosłem kołdrę. Byłem w piżamie, czysty, bez żadnych ran. W lustrze w szafie zobaczyłem fajnego faceta z czarną czupryną. W Destinie chyba czas inaczej upływa. Byłem tam zaledwie chwilę tutaj upłynęła cała noc. Ale mimo to czułem się zupełnie wypoczęty. Tak, już wiem. Będę zawsze wracał na Destinę.
Od rana w biurze przeciąg, ludzie ganiali jak opętani. Gruby, szef biura wyrywał włosy z głowy. Co się stało?
Prezydent miasta zażyczył sobie na jutro plany kanalizacji osiedla Pomorskiego zgodnie z dyrektywami Unii. Płaci każde pieniądze z kasy miasta, bo inaczej do wojewody na dywanik.
Postanowiłem wypróbować moje nowe możliwości. Usiadłem nad mapką osiedla. Popatrzyłem, zebrałem w głowie całą swoja wiedzę i rzekłem – niech się zrobi. Na biurku pojawiła się teczka z napisem – Osiedle Pomorskie – kanalizacja. Zajrzałem do środka. Mapki z opisem, pełna dokumentacja. Wziąłem teczkę i poszedłem do Grubego.
O to ci chodziło? - spytałem z miną niewiniątka.
Skąd to masz? - Gruby zrobił oczy jak ten facet z samochodu zanim wpadł do rowu.
Zrobiłem w wolnej chwili. Będzie premia??
Gruby rzucił się na mnie wycałował w oba policzki i poleciał do Urzędu Miejskiego.
Poszedłem do swego pokoju. Nie było nikogo, bo Gruby wysłał wszystkich na osiedle żeby zrobili pomiary. Usiadłem wygodnie w fotelu i pomyślałem – Lucek przyjdź
Szybko się za mną stęskniłeś – Lucek szła alejką zamkową w moim kierunku. W dzień zauważyłem piękne kwiaty na rabatach. Ogromne , czerwone ni to róże, ni piwonie wysokie na dwa metry.
Lucuś, cieszę się że cie widzę. Tęsknie za tobą kiedy cię nie ma blisko mnie.
Lucek wtuliła się we mnie, tak mocno , tak gorąco. Poczułem zapach jej włosów. Pachniała świeżością , wiatrem i kobiecością. Daj buzi.
Myślałam, że nie chcesz buzi – droczyła się ze mną
Jestem ...
Wiem – odpowiedziała - jesteś pieszczochem. Ale nie martw się ja też. Lubię myzianie i ..... nie przypominaj tamtej nocy, to było co innego, w imię wyższych celów.
Co to za kwiaty?
Piękne nie? To nasze azalie . Strażniczki zamku. Chcesz nasiona?
Dlaczego mnie bijesz po twarzy? Chciałem się uchylić i znowu dostałem w twarz. Otworzyłem oczy. Gruby stał nade mną i mnie walił po twarzy.
Stary.. Jezu ...zemdlałeś. Jak się czujesz?
Już dobrze, nie bij mnie.
Powoli dochodziłem do siebie. Zajrzałem do kieszeni marynarki. Znalazłem tam torebkę z dziwnymi nasionami. Kochana Lucek.
Mam dzwonić na pogotowie?
Nie, Gruby już dobrze.
Słuchaj prezydent obiecał sto tysięcy za projekt. Połowa dla ciebie.
A druga połowa?
Wiesz jesteśmy zespołem, nie?
Gruby mam do ciebie prośbę.
Wal śmiało dzisiaj wszystko dla ciebie.
Potrzebuje urlop.
Ile ?
Cały.
Cztery tygodnie???!!!- chyba zwariowałeś
I zaległy z zeszłego roku. Razem sześć tygodni.
Chłopie mowy nie ma. Plany ul. Poznańskiej nie gotowe, kanalizacja stadionu wisi nade mną jak klątwa, kto to zrobi?
Na jutro będziesz miał.
Ty myślisz, że ja łeb pod topór sam podłożę? Co?!!! Na jutro??? Jakie jutro?
Na jutro będziesz miał te plany i wypisz mi kartę urlopową od poniedziałku.
Jak zobaczę plany, to ty zobaczysz urlop – hahaha zaśmiał się Gruby jak z opowiedzenia dobrego dowcipu.
Wziąłem mapki wymienionych przez Grubego obiektów i terenów i pojechałem do domu.
Usiadłem i pomyślałem jak to zrobić. Rzekłem – niech się zrobi i dwie dokumentacje leżały przede mną na biurku. No to mam urlop, mogę udać się do Destiny.
Lucek siedziała na fotelu tyłem do drzwi. Podszedłem cichutko, chciałem jej zakryć oczy rękami i...
Ciesze się kochanie, że jesteś – powiedziała nie odwracając się.
Nie!! Tobie nie można nawet zrobić niespodzianki, ty wszystko wiesz – zirytowałem się
Bo ja cie wyczuwam mój drogi zanim o mnie pomyślisz. Lucek wstała, przytuliła się - Pójdziemy do mnie do komnaty?
A twoje siostry?
Są bardzo zajęte, nie będą nam przeszkadzać.
Zamkowy pokój Lucka był dość przestronny. Na ścianie wielkie kryształowe lustro, obok ogromna szafa, dębowa, solidna. Na środku olbrzymie łoże z baldachimem, przykryte kapą ze złotogłowiu. Na podłodze ogromna skóra niedźwiedzia z wyprawiona głową. Ogromna paszcza przerażała zębiskami wielkimi jak noże kuchenne. Po prawej stronie obok futra był kominek. Pewnie tędy wraca z nocnych wypadów – pomyślałem.
Nie – odparła - wbrew pozorom wchodzę drzwiami
Musisz czytać w moich myślach? Nie podoba mi się to, że tutaj każdy może grzebać w mojej głowie jak tylko zechce.
Nie każdy, zablokowałam dostęp do twoich myśli moim siostrom. Chcę cię mieć tylko dla siebie.
Popatrz na to – Lucek wskazał na ścianę przykrytą kawałkiem jakiejś tkaniny – rozsuń ją
Moim oczom ukazał się obraz rycerza w zbroi na koniu z mieczem w ręku. Pędzi na złamanie karku poprzez step. Przyjrzałem się, to moja twarz. To ja!!
Tak, wyczarowałam sobie twój obraz. Jesteś mi potrzebny taki jak na tym obrazie.
Ja nigdy konno nie jeździłem.
Ty syn stepów, ty umiesz jeździć, tylko musisz odszukać w sobie stare umiejętności. Ja ci w tym pomogę, otworzę twoja duszę i wyciągnę z niej pamięć. Pamięć poprzednich wcieleń i poprzednich pokoleń. Jesteś z bocznej linii potomkiem Temudżina, zwanego Dżingiz hanem. Jesteś wielki.
Ale po co mam jeździć konno?
Nie dla samej jazdy ciebie potrzebuje. Szykuje się wojna w Destinie.
Jaka wojna – spytałem już nieco przerażony.- konie owszem, ale mechaniczne. Jazdę samochodem opanowałem bardzo dobrze, a nawet lepiej, ale żywe konie?? gdzie tu gaz , hamulec, sprzęgło, a przede wszystkim kierownica.
Nie myśl o tym teraz - Lucek znowu się przytuliła – przyjdzie na to czas.
Pstryknęła palcami w kominku ogień wesoło igrał ze szczapami drew.
Chodź do mnie – pociągnęła mnie lekko w kierunku skóry niedźwiedzia. Położyliśmy się koło kominka spleceni uściskiem. Byliśmy już całkiem nadzy. Ogień grzał przyjemnie nasze ciała.
Lucek była niezwykle piękną dziewczyną. Refleksy z kominka oświetlało jej ciało, załamywało się w zakamarkach, by jaśnieć na wypukłościach. Całowaliśmy się namiętnie, gorąco. Lucek odwróciła się – całuj mnie po plecach. Kiedy dotknąłem językiem jej karku zadrżała. Ech lubisz to – pomyślałem
Lubię – odparła.
Przytuliłem się do niej i całowałem. Kochałem każdy centymetr jej ciała. Kark, ramiona, plecy, całowałem z coraz większa przyjemnością. Językiem lizałem jej kręgosłup. W górę i w dół. Jej skóra smakowała wspaniale. Puszyste futro niedźwiedzia pieściło nasze ciała, a żar z kominka udzielał się naszym pieszczotom. Zsunąłem się niżej, całowałem jej pupę. Piękną , kształtna, jędrną.
Głaskałem rękami jej plecy całowałem, językiem zachodziłem coraz głębiej. Poczułem jej wilgoć. Ech ten słodki smak. Lucek, mój Lucuś. Rozchyliła nogi. Mogłem bez przeszkód pieścić językiem jej kobiecość. Lucek zaczęła delikatnie ruszać biodrami. Mruczała z rozkoszy. Podniecenie rosło wraz z pieszczotami. Zacząłem rękami głaskać jej nogi. Piękne, kształtne. Językiem byłem coraz głębiej. Miała piękne stopy, miękkie pięty. Miałem wrażenie, że za chwilę ją pożrę z rozkoszy. Lucek wykonywała coraz szybsze ruchy. Mój język pieścił jej cały rowek. Czułem, że mój klejnot staje się twardszy od diamentu. Nabrzmiał jakby chciał trysnąć krwią. Lucek krzyknęła i opadła na skórę niedźwiedzia. Dyszała ciężko. Podłożyła ręce pod czoło jej ciało unosiło się i opadało wraz z rytmem oddechu. Klęknąłem nad nią. Patrzyłem na jej pupę. Rozchyliłem jej pośladki. Powoli wsunąłem swój klejnot w jej rozgrzana i wilgotną muszelkę. Lucek rozchyliła jeszcze bardziej nogi. Czekała na mnie. Ach co za uczucie poczuć klejnotem jej szparkę wewnątrz. Powoli, do samego końca. I z powrotem. Znowu i znowu. Lucek to podnosiła biodra to opuszczała, byliśmy jednym organizmem, zespoleni w miłosnym uścisku.
Czułem, że odlatuję. To takie uczucie, które siedzi głęboko w głowie. Zatraca się poczucie rzeczywistości, czasu i przestrzeni. Tylko niesamowita rozkosz. Nieziemskie doznanie, kiedy wspaniały seks jest połączony z wielkim uczuciem. Wiedziałem, że za chwilę nastąpi eksplozja zmysłów. Przyspieszyłem. Jeszcze, jeszcze, jeszcze chwilka. Padłem na Lucka bez sił. Cały mój wysiłek był teraz w Lucku. Leżeliśmy tak przez dłuższą chwilę. Byłem szczęśliwy.
Kocham Cie Lucek
Ja ciebie też mój Temudżinie.
Spaliśmy wtuleni w siebie. Rano tuż przed wschodem słońca Lucek obudził mnie.
Chodź, pora na nas. Jedziemy. Boginka Sabinia czeka.
Jaka boginka? Lucek co ty kombinujesz?
Pojedziesz to wszystkiego się dowiesz. Ubieraj to.
Na stojaku stała zbroja dokładnie taka sama jak na obrazie.
Jak to się zakłada?
Lucek strzeliła palcami i poczułem ciężar zbroi na własnym grzbiecie.
Idziemy twój koń czeka
Co?!! Jaki koń, ja nigdy...
Lucek znowu strzeliła palcami.
Chodź, nie narzekaj potomku Wielkiego Mogoła – Lucek ubrana w złoty napierśnik, krótką fioletową spódniczkę i hełm z głową smoka pomagała mi wygramolić się w ciężkiej zbroi z komnaty.
To wszystko trochę za szybko nawet jak dla mnie.
Za Luckiem jak zwykle podążała jej wierna miotła. Szliśmy bocznym, krętym korytarzem na dół w milczeniu. Na dziedzińcu stał wspaniały koń, grzywa rozwiana, ognie w oczach, zupełnie jak na obrazie. Zobaczył nas i zarżał. Chrapy rozszerzyły mu się. Parsknął przestępując z nogi na nogę jak rasowy rumak przed wyścigiem. Podszedłem do niego, pogłaskałem go po chrapach. Uspokoił się. Nie wiem skąd wiedziałem jak postępować z koniem. Wskoczyłem na siodło.
Jedziemy, prowadź , jestem gotowy.
Lucek trzymała coś za plecami.
Zapomniałeś tego - wyciągnęła miecz w pochwie z podwójnym pasem – załóż to na plecy.
Sama miała dwa miecze, jeden dłuższy, drugi krótszy z szerszym, obosiecznym ostrzem. Wyglądała jak Atena, tylko ładniejsza. W swej zbroi i kusej spódniczce wyglądała niezwykle podniecająco i groźnie. Patrzyłem na nią z zachwytem. Wskoczyła na miotłę.
Co się tak patrzysz, jedziemy.
Mój bachmat okazał się bardzo łatwy w prowadzeniu. Miała rację Lucuś, konie mieliśmy we krwi my synowie stepu. Lucek podjechała bliżej - Sabinia, jest boginką, chroni nasz kraj przed niebezpieczeństwem. Kazała mi przyprowadzić ciebie. Ma nam coś ważnego do powiedzenia
Gnaliśmy w kierunku wschodzącego słońca. Lucek zmrużyła oczy i zmarszczyła nosek. Wyglądała cudownie. Wiatr falował jej spódniczką ukazując wspaniałe, mocne uda, a włosy wystające spod hełmu tworzyły czarna kaskadę na jej plecach. Mój rumak galopował jakby nie dotykając ziemi, wciągał w nozdrza świeże poranne powietrze.
Daleko jeszcze? - spytałem
Za tym wzgórzem w kształcie leżącej kobiety. Sabinia mieszka w skalnej grocie, ma magiczne źródło w którym można ujrzeć przyszłość. Ale ty na nie nie patrz , to niebezpieczne.
Jechaliśmy krętą ścieżka w górę. To znaczy ja jechałem, Lucek leciała. Las nagle się skończył i zobaczyłem litą skałę sięgającą prawie do nieba.
Tam na górze mieszka Sabinia.
Jak ja się tam dostanę?
Zostaw rumaka tutaj i wskakuj na miotłę.
Siadłem z tyłu za Luckiem, objąłem ją w pół i przytuliłem twarz do zimnej zbroi. Miotła z trudem zaczęła unosić się w powietrze wyżej i wyżej. Wylądowaliśmy na półce skalnej.
Sabinio jesteśmy!! - Lucek zawołała w kierunku pieczary.
Widziałam was już z daleka – Sabinia pojawiła się w skalnym otworze – wejdźcie do środka.
Wnętrze groty było wyściełane niezwykłej urody dywanami we wzory, których nigdy wcześniej nie widziałem.
To dywany tkane przez elfy - boginka uprzedziła moje pytanie – dar od ich królowej na moje pięćsetne urodziny.
Piękne – westchnęła Lucek – po co nas tu wezwałaś Sabinio?
Usiądźmy – powiedziała głosem przypominającym szmer strumyka po wiosennych roztopach – napijecie się nektaru elfów?
Spojrzałem na Lucka. Zaśmiała się – możesz pić – rzekła rozbawiona – to wielki zaszczyt pić nektar elfów.
Spróbowałem. Nektar miał smak dziwny ale wspaniały. Lekko słodki z posmakiem karmelu, szczypta wanilii i sok z jakichś owoców. Bardzo orzeźwiający.
Po tym nektarze drogi potomku Dżingiz hana będziesz niezwyciężony – powiedziała Sabinia – a rany będą się goić szybciej niż ich zadawanie.
Jakie rany? O co tu chodzi? I jaka rolę ja mam w tym?
Sabinia usiadła wygodnie na sofie.- cierpliwości Romhanie, muszę najpierw opowiedzieć tobie historię od początku, żebyś wszystko zrozumiał.
Jak mnie nazwałaś?
Jako potomek wielkich hanów masz prawo nosić ten sam tytuł. Jesteś Romhanem.
Pięknie – powiedziała Lucek – to imię prawdziwego wojownika
Jak wiecie królowa Destiny odradza się co tysiąc lat. Obecna Dasti jest trzecią z kolei królową. O pierwszej wiem bardzo mało, tylko tyle, że była. Natomiast wszystko zaczęło się od drugiej. Wtedy to powstała potęga Destiny. Druga Dasti będąc jeszcze zupełnie młodą 163 letnią dziewczyną spotkała w stepie młodzieńca, mniej więcej w jej ludzkim wieku. Było to w roku 1174. Młody dziewiętnastoletni jeździec był dumny, zadziorny, silny, odważny i miał niesamowity błysk w oku. Dasti natychmiast się w nim zakochała. W jego czarnych jak smoła oczach, pewnych ruchach i szalonych pomysłach. Miał wygląd władcy mimo, iż był zwykłym pasterzem. Z tego związku urodziła się Salsa. Dlatego jako najstarsza córka sprawuje piecze nad małoletnią Dasti. Młody Temudżin dzięki Dasti szybko awansował w hierarchii szczepu. Wykazywał się pomysłowością i zuchwałością. Jednoczył szczepy stepu , aż stworzył potężna armię. Podbił wielkie Chiny i zasiadł na tronie w Pekinie. Był panem Wschodu. Głośno było o nim w każdym zakątku stepu. Wolne szczepy jednoczyły się pod jego chorągwią. Co potrafiła zrobić mądra kobieta z silnym mężczyzną. Ale i Temudżin odwzajemnił się Dasti i razem stworzyli królestwo Destiny. W innym świecie, w innym wymiarze, w innym czasie. Dlatego nasze królestwo Temudżin nazwał – Po Drugiej Stronie Czasu. Chińczycy nazwali Temudżina Dżingiz hanem. Niestety był on śmiertelny, ale zostawił potomków. Ze związku z Batu hanem urodziła się Godia. Z hanem Krymskim ty Lucek. A Olja to owoc gorącej nocy z sułtanem tureckim.
A ty Romhanie pochodzisz z bocznej linii następców Dżingiz hana od jego córki Tatewik z żony Ka'adan. Syn Tatewik ,Wahan co oznacza tarcza, był mistrzem w walce obronnej. W męskiej linii ród Wielkiego Mogoła wygasł. Więc jesteś ostatnim z potomków władcy stepów.
I na ciebie spadł obowiązek ratowania Destiny w niebezpieczeństwie.
O jakim niebezpieczeństwie mówisz? - spytałem Sabinii
Salsa zbuntowała się przeciwko prastaremu porządkowi. Chce zamknąć młodą Desti w Hetdalii i przejąć władzę. Godia ją popiera. Olja na razie też, ale ona jest raczej zwolenniczką starego porządku. Więc jest szansa, żeby przeszła na nasza stronę. Wtedy siły będą wyrównane. Każda z córek Dasti otrzymała w prezencie na pierwsze urodziny magiczną skrzynkę. W środku są woreczki z ryżem. Biały ryż do piechota, złoty to jazda, a czarny to bestie. Każda z was ma tyle samo wojska. Trzeba sypnąć ryżem na ziemię i z każdego ziarenka powstaną setki żołnierzy. Tylko uważajcie na bestie. Nie nadużywajcie ich mocy. Pomogą wam zwyciężyć wroga, ale potem staną się niebezpieczne dla spokojnych mieszkańców królestwa. . Zostało to stworzone przez Dasti na wypadek niebezpieczeństwa , żeby was chronić. Tym razem będziecie chronić królestwo Destiny przed rozpadem. I ty Romhanie masz tutaj największa rolę. Mam taką samą szkatułę dla ciebie Romhanie, używaj jej z rozwagą i tylko przeciwko wrogiej armii. Ale nie wolno tobie zabić żadnej z córko-siostry Dastiny.
To jak mamy zwyciężyć? - spytałem biorąc szkatułkę z rąk Sabinii
Musisz zniewolić i zdobyć siostry Lucka. Musisz walczyć z nimi w łóżku i tam je pokonać.
Ale co z Luckiem? Ja ją ....
Romhanie, to w waszym świecie istnieje pojęcie zdrady. Tutaj masz obowiązek kochać się z każdą z sióstr Lucka, aż do samego zwycięstwa. Z Olją nie powinieneś mieć problemów, byłeś jej pierwszym i wiem, że marzy o ponownym seksie z tobą. Godia jest problem. Ale Salsa to najgroźniejszy przeciwnik.
Romhanie podejdź do mnie. Kleknij – Sabinia położyła mi obie dłonie na głowie.- Wzywam duchy przodków. Dzingiz hanie przekaż mu swoją siłę i umiejętności ataku. Tatewik , córko Temudżina daj mu spryt i przebiegłość, Wahanie pokaż mu jak należy się bronić, a Murzo Taraku daj mu swoją mądrość i wiedzę.
Ręce Sabinii zaczęły drżeć, czułem jak przez głowę wchodzi we mnie siła. Mięśnie tężały, rosły. Jakieś ogromne gorąco wlewało się we mnie. Żar ogromny jak lawa z wulkanu. Wokół jaśniały światła błyskawic. Grota zatrzęsła się mimo, że była w litej skale wydrążona. Po chwili wszystko ustało. Sabinia padła na sofę z wycieńczenia. Mnie pomimo ogromnego przypływu energii trzęsły mi się nogi.
Chodź idziemy – Lucek pociągnął mnie za rękę – Sabinia potrzebuje teraz spokoju. Wsiedliśmy na miotłę i w kilka chwil byliśmy na dole. Mój rumak pasł się na polanie pod lasem. Gwizdnąłem. Zarżał i przybiegł do mnie w radosnym galopie. Powoli odzyskiwałem władzę w nogach.
Wracamy – Lucek leciał przy mnie ramie w ramię.
Wierzysz Sabinii?- spytałem
To moja matka chrzestna
Co?
Och nie waszym pojęciu. Kiedy mnie pasowali na wojowniczkę ona trzymała ręce na moich ramionach. Wierzę jej, bez obaw.
Jechaliśmy przez las nagle Lucek szepnął – stój – wciągnęła nosem powietrze. Zaraz nas zaatakują. Kto ?- spytałem również szeptem
Gmery
A co to?
To dzikie bestie podobne do małp walczące maczugami – Lucek po cichu wyjęła miecze z pochew, ścisnęła kolanami miotłę.
Wyjąłem miecz. Mój ogier strzygł uszami niespokojnie. Nagle usłyszałem straszny wrzask, nieopisany hałas. Zewsząd rzuciły się na nas potwory. Lucek zakręciła młynka mieczami i ruszyła do szarży na miotle. I gdzie się pojawiła tam krew tryskała na drzewa. Podniosłem mój miecz, który już nie wydawał mi się taki ciężki jak na początku. Dookoła zarośnięte i śmierdzące stwory atakowały nas czym popadło. Uniosłem się w siodle i z całej siły ciąłem mieczem. Wrzask konającego Gmera dodał mi odwagi. Ciąłem na lewo i na prawo, a ogier kąsał przeciwników. Przebiłem się do Lucka.
Nic ci nie jest ! – krzyknąłem w jej stronę
Nie!!!
Razem zaatakowaliśmy falangę Gmerów. Walczyliśmy ramie w ramię. Mieczami wyrąbaliśmy sobie drogę z lasu. Lucek miała ogień w oczach. Wyglądała pięknie i groźnie. Z wyciem przeciwnik uciekł z powrotem do lasu. Na trakcie pozostały tylko drgające w przed śmiertelnych konwulsjach ciała pobitego wroga. Lucek otarła pot z czoła – no to chrzest bojowy masz za sobą – uśmiechnęła się do mnie oddychając głęboko.
W komnacie zrzuciliśmy zbroje z siebie. Lucek podeszła do mnie, szepnęła na ucho – po walce seks dobrze nam zrobi. Skóra niedźwiedzia zdawała się nas zapraszać, ogień w kominku zaskoczył wesoło. Zacząłem całować Lucka.
Nie tak kochany – szepnęła – mam ochotę na ostry seks - zaśmiała się przy tym cudownie pokazując cały szereg równych, białych zębów.
Chwyciłem ja za biodra, nogi założyłem na swoje ramiona i wszedłem w nią z cała siłą swoich lędźwi. Szybkie, pełne ruchy bioder , Lucek patrzyła na mnie z lekkim uśmiechem. Wtuliłem twarz w jej stopy. Były takie przyjemnie zimne, chłodziły moje rozpalone zmysłami czoło. Całowałem jej kostki. Zacząłem sobie zdawać sprawę, że szaleję za nią. Jak mam wypełnić misję kochając się z jej siostrami? Kropelki potu spływały mi po czole. Lucek ciągle się uśmiechała. Dasz rade – powiedziała. Cholera zapomniałem, że ona czyta w moich myślach.
Pewnie, że dam rade, tylko nie wiem czy tego chcę?
Musisz!
Ruchy naszych bioder cudownie się zgrywały, jakbyśmy byli stworzeni dla siebie. W seksie jak w walce wzajemnie się uzupełniamy. Lucek zamknęła oczy, nadal uśmiechała się tak słodko. Byłem bardzo zadowolony, że mogłem jej dać szczęście. Przyspieszyłem. Patrzyłem na Lucka z prawdziwym zachwytem. Pot ściekał mi strumieniami po czole, zalewał mi oczy, ściekał po muskularnym torsie. Piękna czarownica rozłożyła ręce w geście poddańczym. Jej jędrny biust sterczał unosząc się i opadając wraz z szybkim oddechem. Była taka moja. Ech – Lucek westchnęła – szybciej kochany, szybciej. Za chwilkę uniosła się na łokciach, spojrzała na mnie z uśmiechem. Eeeeeeeeh - westchnęła jeszcze raz i opadła na futro. Dobrze mi – szepnęła.
Położyłem się obok. To mnie bardziej wykończyło niż walka z Gmerami.
Ech , ale ty nie skończyłeś - podniosła się na łokciu.
Nie muszę.
Ale ja chcę, żeby tobie też dobrze było.
Mnie jest dobrze
Lucek położyła głowę na moim brzuchu i zaczęła paluszkami bawić się moim mieczem. Delikatnie ściągała skórkę i nasuwała ją z powrotem. Było mi tak cudownie. Potem lekko polizała językiem. Poczułem dreszcze na całym ciele. Objęła ustami i zassała do środka. Językiem masowała go tam i z powrotem. Dłonią objęła moje genitalia. Delikatnie masowała wokół nich. Czułem, że biodra mi się unoszą nad ziemię. Wystrzeliłem z ogromna siłą i padłem na skórę niedźwiedzia. Gwałtowne dreszcze przeszły przez moje ciało. Trząsłem się przez dłuższą chwilę.
Co ci , kochany? - spytała
Dobrze mi...
Wieczorem na okno komnaty przyleciał kruk. Kraaa, kraaa – zakrakał. Lucek podeszła do niego i przystawiła ucho do jego dzioba. Pogłaskała kruka – dobra robota.
Moi szpiedzy donoszą, że Olja jest w górach Kizył-Kurgan by tam stworzyć i wyszkolić swoją armię. Musisz szybko jechać w góry. Ja niestety nie mogę tobie towarzyszyć, tę walkę musisz stoczyć sam.
Jak się tam dostanę?
Pojedziesz za zamkiem w lewo w stronę zachodzącego słońca, aż do rzeki Didżej-Ycho, a potem w górę. To jeden dzień drogi stąd. Musisz uważać na gmery, ale one w nocy śpią. Jak ci się uda do zmierzchu przejechać przez las będziesz już bezpieczny. Nad wielkim zakolem rzeki ma swoją farmę moja przyjaciółka Mairta, możesz tam odpocząć i się posilić. Zaraz napiszę list to niej.
Z ciężkim sercem opuszczałem Lucka, obejrzałem się za siebie. Lucuś stała w oknie i machała mi ręką. Usłyszałem ciche – powodzenia, i myśl o mnie – jak szum wiatru w konarach drzew.
Mój ognisty rumak wyczuł przygodę i rwał z kopyta przez las gmerów. Zanim słońce połaskotało pierwszym promykiem królestwo Destiny byłem już daleko za lasem i dojeżdżałem nad rzekę. Wielkie, brunatne fale rzeki Didżej-Ycho sprawiały niesamowite wrażenie. Rzeka nieokiełznana, dzika i ogromna. Budziła grozę większą niż banda gmerów. Wkrótce zobaczyłem pierwsze zabudowania farmy Mairty.
Stój! - nagły okrzyk zatrzymał mnie w miejscu. Zobaczyłem drobna kobietę z naprężonym łukiem w rekach. Strzała była nakierowana prosto w moje serce.
Kim jesteś?
Jestem ....Romhan!
Kobieta odłożyła łuk. Bądź pozdrowiony Romhanie, Lucek przysłała mi wiadomość o twoim przybyciu.
Pieczony kurczak smakował wybornie. Po całonocnej jeździe miałem apetyt jak wilk po okresie godowym. Koń pasł się na łące w pobliżu, ja zaś ogryzałem kości kurczaka upieczonego na ognisku z dodatkiem ziół. Chrupiąca skórka trzeszczała mi w zębach. Pyychota.
Daleko stad do gór Kizył-Kurgan?
Za tym wzgórzem ujrzysz już góry. Jakieś trzy godziny jazdy.
To mam czas na jeszcze jednego kurczaka
Jedz, jedz, przygotowałam to specjalnie dla ciebie. Resztę możesz zabrać ze sobą na drogę. Daj zapakuję ci w sakwy.
Ścieżka pięła się stromo pod górę. Mój ogier dzielnie wspinał się po kamienistym terenie. Jeszcze trochę, a osiągnę szczyt góry Ałmaz-Pik na której spodziewałem się zastać Olję. Rozglądałem się uważnie, czy nie natknę się na jej wojsko. Pod samym szczytem zostawiłem wierzchowca i resztę drogi pokonałem na piechotę
Olja siedziała na skale i ze smutkiem w oczach patrzyła na zaklętą szkatułę w której miała czarodziejski ryż.
Witaj Romhanie – rzekła nie odwracając głowy. Wyglądała pięknie w promieniach popołudniowego słońca, ubrana w krótką, różową tunikę. Obok leżała zbroja i tarcza. Miecz stał oparty o skałkę.
Waham się, czy użyć magicznej szkatułki i tworzyć armię. Mnie się podoba stary porządek. Kocham królową i nie chcę jej krzywdy.
Usiadłem na ziemi przy nogach Olji. Oparłem rękę i głowę na jej udach. Patrzyłem jej prosto w twarz. Usta wrażały jakąś tęsknotę za czymś niespełnionym. Oczy ciekawe świata. Najmłodsza córka Dasti była piękną dziewczyną. No i te uda. Były niezwykle seksowne. Pomasowałem je ręką. Twarde, kształtne, skóra gładka, jedwabista. Pocałowałem ją w kolano. Potem sunąłem ustami po udzie w górę. Ręką głaskałem jej udo od wewnątrz. Olja wczepiła palce w moje włosy. Nachyliła się i pocałowała mnie w głowę.
Tęskniłam za tobą – szepnęła - Nie było dnia ani nocy, żebym o tobie mnie myślała.
Klęknąłem przed nią. Olja objęła mnie ramionami. Nasze usta złączyły się długim, gorącym pocałunkiem. Wstałem biorąc Olję na ręce. Położyliśmy się na dużej kępie mchu obok tarczy.
Olja pod tuniką nie miała nic. Ściągnąłem ją przez głowę. Miałem te młode ciałko tuż przy sobie.
Ile masz lat?
Sto osiemdziesiąt trzy, a dlaczego pytasz?
Bardzo młodo wyglądasz.
Pocałowałem czubek jej piersi. Delikatnie bawiłem się nim językiem. Stawał się twardy i sterczący. Objąłem go ustami, a językiem pieściłem sutek. Zassałem lekko i puściłem i znowu i znowu. Olja mruczała jakąś swoją mruczankę, a ja bawiłem się jej piersią. Ręką ująłem drugą pierś. Ach takie jędrne, młode. Objęła mnie ramionami – tak mi rób – wyszeptała – dobrze mi. Nie przestawaj, niczego nie zmieniaj.
I tak mijały godziny, słońce zaszło za szczytami gór, a ja pieściłem jej piersi. Robiłem to z nieukrywaną radością i zadowoleniem. Nadeszła noc.
Wejdź we mnie – Olja rozszerzyła uda i wszedłem w nią. Z początku powolne ruchy zaczęły przybierać na sile. Stawały się coraz gwałtowniejsze. Olja oddychała szybko i głęboko. Nie czułem chłodu nocy. Byłem pomiędzy najpiękniejszymi udami jakie znam. Pomimo, że podniecenie wzrastało do zakończenia tej orgii było jeszcze daleko. Nad ranem oczy Olji zajarzyły się. Przeszły po mnie dreszcze, wspomnienie pierwszej nocy. Ale za chwile zgasły i jaśniały tylko w świetle blednących gwiazd. Wyglądało to tak jakby walczyła z dziką namiętnością, jakby ogarniały ją pierwotne żądze.
O świcie Olja zawyła przeciągle, a echo niosło jej głos aż do zamku Destina. Lucek siedziała przy świecach otulona w koc z wełny destińskich angor i czytała wielką księgę magii. Usłyszała wycie.
Zwycięstwo – pomyślała.
Leżeliśmy obok siebie. Olja zdawała się drzemać. Uniosłem się na łokciu i patrzyłem na jej nagie ciało. Była zupełnie inna niż Lucek. Mocniej zbudowana, ale równie zgrabna. Płaski brzuszek i duże, kształtne piersi. Piękne nogi i śliczne stopy w bojowych sandałach. Urwałem źdźbło trawy i połaskotałem ją po piersiach. Zerwała się nie równe nogi.
Przestań – zaśmiała się – ja mam potworne łaskotki.
Olja przystąp do nas.
Spojrzała na mnie ze smutkiem. Jak mogę przystąpić skoro wy chcecie zguby Destiny.
My??? - zapytałem ze zdumieniem
Salsa z Godią mi mówiły, że chcecie młodą królową zamknąć w twierdzy w Hetadlii i przejąć władzę.
Moja droga Olju, to jest akurat odwrotnie, to Salsa chce przejąc władzę, a Godia jej w tym pomaga.
I mam Tobie uwierzyć?
A komu byś uwierzyła?
Nie wiem.
Wierzysz Sabinii?
Tak. Jej wierze przede wszystkim, to wielka przyjaciółka Destiny.
Chodź pojedziemy do niej. Byłem u niej wczoraj z Luckiem. Wszystko nam opowiedziała.
Dlatego jestem tutaj, aby Ciebie odszukać zanim nie będzie za późno.
Chcesz mnie przekonać? - spytała
Tak z całego serca.
To pocałuj mnie.
Stanąłem obok Olji. Ona objęła mnie ramionami. Całowaliśmy się tak dłuższą chwilę. Nagle ona podskoczyła i objęła mnie nogami.
Usiądź na skale.
Oljia siedziała mi na kolanach przodem do mnie z rozszerzonymi nogami. Powoli podsuwała się ku mnie.
Chcę ciebie, teraz, znowu.
Uniosła się na udach i wyczuła mój klejnot swoją szparka. Powoli wchodziła na mnie.
Ech, tak lubię. Czuję ciebie tak dobrze – westchnęła
Objąłem ją w pasie i całowałem piersi. Miałem je na wprost ust, same prosiły o pieszczotę. Olja jakby jadąc konno poruszała biodrami. Raz kłusa, raz stępa ,a czasami wchodziła w galop. Dochodziło południe, słonce opalało nasze nagie ciała. Olja cwałowała w pełnym zapamiętaniu bez chwili odpoczynku. Jej podniecenie udzieliło i mnie się. Całowałem jej piersi z coraz większą namiętnością. Ścisnąłem je lekko i obie wsadziłem sobie do ust. Językiem skakałem z jednej na drugą. Olja oddychała szybko. Jej pot mieszał się z moim i ściekał po naszych ciałach. Już nie galopowała na mnie, lecz skakała wydając dziwne dźwięki, ni to mruczenie, ni to westchnięcia. Odchyliłem się do tyłu chwyciłem za jej kolana i patrzyłem jak wchodzi na mnie i wychodzi. Łechtaczka nabrzmiała cudownie stercząc spomiędzy warg. Jej szparka zaróżowiła się od wysiłku. Była taka gorąca i wilgotna. Podniecała mnie coraz bardziej. Szybciej i szybciej. Olja wydała z siebie krzyk i znieruchomiała . Za chwilę z razu cicho potem coraz głośniej zaczęła wyć. Dreszcze wstrząsnęły jej ciałem.
Tymczasem Lucek stała na krużganku i patrzyła w kierunku zachodu. Usłyszała wycie. Ciche i zawodzące. Zmarszczyła czoło. Nie podobało jej się to. Uczucie zazdrości ukłuło ją w serce. Oj, ja mu dam – pomyślała, niech się tylko ta wojna skończy.
Dotarliśmy wraz Olją do farmy Mairty. Witajcie jak miło widzieć was razem – Mairta przywitała nas serdecznie – pewnie jesteście głodni?
Oj tak zjadłbym konia z kopytami – odpowiedziałem, na co mój rumak zarżał, obejrzał się na mnie z wyrzutem w oczach - spokojnie nie ciebie miałem na myśli.
Usiedliśmy wygodnie za suto zastawionym stołem na trawniku przed domem.
Zaczynam gromadzić żywność – powiedziała Mairta - wojna jest nieunikniona. Ściągam stada owiec z gór w dolinę. Armia musi jeść. A ty Olja, słyszałam, jesteś po właściwej stronie?
Tak Romhan mnie przekonał. Nie chce wojny z siostrami, pojadę je przekonać.
Nie wiem czy ci się uda, podobno Anerwa jest z Salsą – powiedziała Mairta.
A kto to Anerwa ? - spytałem
To czarownica, była kiedyś przyjaciółka Dasti, ale podczas przesilenia wiosennego podczas godów z sułtanem tureckim zazdrosna Anerwa chciała ich skłócić . Rzuciła czar na sułtana. Dasti jest większą czarownica niż ona , odczyniła uroki i wygnała ją z Destiny. Dzięki temu ty Olja znalazłaś się na świecie. Ona ciebie nienawidzi. I Dasti też. Teraz Salsa szuka sprzymierzeńców i odnalazła się stara wiedźma. Musicie na nią uważać jest niezwykle przebiegła. Jej czary co prawda nie mają już tej mocy, ale nadal jest niebezpieczna. Ma do pomocy fizjumy, skrzydlate stworki które potrafią mocno kąsać, a ich jad jest groźny dla życia. Przenocujecie u mnie? - spytała Mairta.
Nie, chcemy tuż przed zmierzchem wyruszyć do zamku, ale dziękuję za gościnę – odpowiedziała Olja.
Na drugi dzień i świcie byliśmy już na miejscu. Lucek czekała na nas na dziedzińcu otulona w koc. Witaj siostrzyczko – przywitała się czule z Olją. Spojrzała na mnie – A my sobie jeszcze porozmawiamy! - odeszła nie witając się ze mną. Lucek !!! - zawołałem, ale jej już nie było. Zniknęły obie w czeluściach zamczyska.
Mam 58 lat, nigdy nie byłem członkiem PZPR. Polak z dziada pradziada ( Dziadek był piłsudczykiem, i ja cenię tą postać)Ta informacja dotyczy moich opinii na tematy polityczne. A poza tym lubię pisać opowiadania erotyczne. No cóż w moim wieku moge sobie tylko pogadać. A dodam też, że czasami kłamię...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości