W marcu warszawskie ulice pokryte były mazią ze śniegu i końskich gówien. Na Krakowskim Przedmieściu w jadłodajni dla wysoko urodzonych trzech dżentelmenów rozprawiało o życiu seksualnym Warszawki. Fabrykant powozów pan Deklewski zwrócił uwagę na rozprzężenie obyczajów rzucają wymowne spojrzenie w kierunku kącika homosiów, gdzie rej wiódł baron Krzeszowski. Radca Węgrowicz narzekał na ceny w lokalnych burdelach, a ajent handlowy pan Szprot skarżył się na wiek prostytutek zwanych z niemiecka kurwami, bowiem z reguły stały na zakrętach ulic.
Panie Deklewski i co pan o tym sądzi – spytał radca.
O co szanowny pan raczył zapytać?
Te ceny w burdelach zniszczą nas zupełnie.
Panie radco słyszałem od pana Rzeckiego , że pan Wokulski wraca i wybuduje konkurencyjny
burdel.
Przepraszam panowie , a któż to ten pan Wokulski – spytał Szprot
Nie słyszał pan o Wokulskim panie ajencie?
Jakoś ominęło moje uszy jego nazwisko.
A starego Mincla pan znał?
No, panie radco Mincla to znał każdy szanujący się bywalec burdeli.
Pozwólcie panowie, że ja wam opowiem, znam ta historię doskonale – fabrykant powozów poprawił się na krześle, upił potężny łyk piwa, beknął i zaczął swą opowieść.
W 1860 roku młody pan Wokulski zaczął studiować w Szkole Chędożenia Narodowego skąd wyrzucono go i zesłano na Syberię koło Irkucka. W 1870 roku powrócił i z pomocą Rzeckiego rozpoczął prace w burdelu u Minclów. Wkrótce stary Mincl zmarł na chorobę bliżej nieznaną i Wokulski ożenił się ze starą burdelmamą Minclową. Dużo starsza od niego była strasznym utrapieniem. Pomimo sędziwego wieku potrzeby miała ogromne i biedny Wokulski cztery lata ją chędożył zanim zmarła. Zostawiła mu burdel i zupełnie spory majątek. Ten dureń zamiast siedzieć na miejscu i pilnować interesu zostawił wszystko pod kontrolą Rzeckiego, a sam pojechał w świat.
Radca przerwał mu – Rzecki mi mówił, że Wokulski okropnie się dorobił na froncie tureckim , jest milionerem i w dupie ma pieniądze Minclów.
Biedaczek, musiał przez cztery lata jebać stare, pomarszczone pudło. - zmartwił się Szprot
Wypijmy panowie..
Była już połowa kwietnia. Nad Warszawą słońce rozpostarło swe promienie, od Bielan aż po most Kierbedzia. Jednym promykiem połechtało nadwiślańską Syrenkę po cycku drugim Zygmuntowi potarło aż mu kolumna stanęła. Gwar przekupek i handlarzy z prowincji. Izabella Łęcka stała w oknie swojej kamienicy i powabnym spojrzeniem czochrała miasto.
Papciu, pojedziemy na majówkę do majątku pani Dobrójskiej?
Och Bellciu przecież wiesz, że finansowo leżymy na obu półdupkach. Skąd ja ci pieniądze wezmę na taka eskapadę, a i z pustymi rękami nie bardzo można się tam pokazać. I na dodatek codziennie wierzyciele pukają do naszych drzwi. Ale wiesz Bellciu, w Warszawie pojawił się bogacz, niejaki Wokulski.
Ten subiekt?, phi – parsknęła pięknie panna Łęcka – dorobił się na dostawach prezerwatyw na froncie tureckim. Nie papciu, to nie nasz poziom.
Ależ Bellciu, gdybyś mu zrobiła laskę może by sypnął groszem?
A papcio nie może pożyczyć od barona Krzeszowskiego?
Ech Bellciu, jemu to ja bym musiał zrobić laskę, a wiesz..ten ..tego...raczej niechętnie. Ile można córeczko, a poza tym on się rzadko myje.
Trudno, niech papcio zaprosi na jutro tego Wokulskiego.
Tymczasem Wokulski usiadł za stołem w skromnej komnacie pana Rzeckiego. Rozglądał się dookoła. Na ścianie wisiała gitara, a na popiersiu Napoleona stara, zużyta już wielokrotnie prezerwatywa. Po co kondom na Napoleonie? - pomyślał Wokulski, ale krotko , bo to go w sumie gówno obchodziło.
Słuchaj Ignacy – rzekł Wokulski do Rzeckiego – nie wiesz przypadkiem co się dzieje z piękną panną Izabellą Łęcką?
Stasiu, Stasiu, tobie tylko dupy w głowie – pokręcił głową stary subiekt - podobno jej ojciec ma się ogłosić bankrutem i wystawią kamienice na licytację. A panna Łęcka jak słyszałem wybiera się do klasztoru.
Tak nie może być Ignac !, ona zbyt piękna na klasztor, ja już bym ją widział w burdelu. Nie można dopuścić do licytacji. Ech Ignac, gdybyś ty był ze mną na Wschodzie. Jakie tam są burdele..
Nie godzi mi się ciebie słuchać Stasiu, łeb już mam pokryty siwizną – stary subiekt wziął gitarę do ręki i zaśpiewał starą, tradycyjną pieśń Cipuszki
Przyszedł do burdelu młodzieniec pobladły
Gdy zobaczył kurwy to jaja opadły
Kręć się kręć wrzeciono kurwa twoja mać
Jak chcesz popierdolić złotym rublem płać....
Wokulski sięgnął po cygaro, rozparł się na fotelu. Jednym haustem opróżnił butelkę sikacza, podrapał się po jajach i rzekł – no, pora na mnie.
W niedzielę jak zwykle w pogodny dzień stukot kopyt koni ciągnących powozy jaśniepaństwa na msze zwaną sumą zagłuszał szum miasta. Ruch wzrastał na Krakowskim Przedmieściu. Izabella Łęcka przeciągała się słodko w jedwabnej pościeli, którą odziedziczyła po swej prababce, gdy ta jeszcze jako markietanka brała udział w wyprawie na Psków wraz z hetmanem Chodkiewiczem za panowania najjaśniejszego króla Rzeczpospolitej Stefana Batorego.
Ech taki piękny dzień – pomyślała - pokochałabym się z młodym księciem Babomirskim, tak mu pięknie kutas stoi. Widać to przez obcisłe spodnie. A tatko zamówił na dzisiaj tego Wokulskiego. Trudno. Zrobię to o co tatko prosił. Przeciągnęła się jeszcze raz, pomacała po cyckach z rozkoszą , spojrzała na słońce kichnęła z taka siłą, że jej pierd podkołdernik ujrzał świat boży.
Tymczasem Wokulski golił się w toalecie. Przystrzygł wąsy, spojrzał na jaja. Też przydałoby się ogolić – pomyślał i zaczął ostrzyć brzytwę. Ostrożnie, z rozmysłem pan Stanisław golił sobie jaja tak, aby nie uciąć przyrodzenia, z którego był niezmiernie dumny. Chwalono go za ten narząd na wszystkich frontach wojny tureckiej. Na samo wspomnienie Wokulski podkręcił sobie wąsa.
Tymczasem zbliżała się pora wizyty u państwa Łęckich. Pan Wokulski wyciągnął surdut wspaniale uszyty u najlepszych krawców w Moskwie. Perfumy sprowadzone specjalnie na takie okoliczności z Paryża. Buty z Mediolanu, koszulę z Londynu, tylko kutas był polski. Bo co polskie to najlepsze. Wziął dorożkę i pojechał na Krakowskie Przedmieście do kamienicy państwa Łęckich.
Ach witaj, mi witaj drogi panie Stanisławie – w progu przywitał go szczęśliwy, że nie musi robić loda baronowi Krzeszowskiemu pan Łęcki – to dla nas zaszczyt gościć tak znamienita osobę w naszym domu. Już cała Warszawa o panu mówi. Podobno otwiera pan największy burdel w mieście.
Och drogo hrabio , jeszcze dużo czasu upłynie zanim otworzę. Na razie buduje gmach.
Te okrągłe fundamenty przy ulicy Wiejskiej to pańska inwestycja?
Tak drogi hrabio.
Ciekawe, ciekawe, a dlaczego okrągła???
Żeby się po kątach nie pieprzyli..
Aaa tak, tak drogi panie Stanisławie, co racja , to racja.
A gdzie panna Izabella? - spytał napalony Wokulski.
Ach Bellcia..tak, tak zapomniałem. Bellciu !!! Pan Wokulski przyszedł!!- hrabia Łęcki krzyknął w kierunku buduaru swej córki.
Izabella Łęcka byłą przepiękną kobietą i wielu młodych arystokratów waliło konia w jej intencji. Lecz tylko nielicznym udało się chwycić ją za cyca, lub poklepać po tyłku. Ale byli i tacy co ją chędożyli z reguły na tylnej kanapie powozów podczas przejażdżki do modnego wówczas Willanova. Tych młoda hrabianka obdarzała swoim szczególnym zainteresowaniem.
Wokulski spojrzał na schody i znieruchomiał chociaż nie wszystko mu stało nieruchomo. Na szczycie w powłóczystej sukni stała Izabella. Długi tren ciągnął się za nią zamiatając podłogę a głęboki dekolt ledwie przykrywał sutki dwu pięknych, ogromnych piersi. Izabella udając zażenowanie oddychała głęboko, a biust falował jej jak arka Noego na oszalałym przez gniew Boga morzu.
Witam szanowny panie Stanisławie – Łęcka podeszła do Wokulskiego podając mu do pocałowania dłoń ozdobioną w koronkową rękawiczkę poza łokieć – to dla nas zaszczyt gościć przedstawiciela warszawskiej finansjery w naszych skromnych progach.
Panna Izabella zbyt łaskawa dla mnie – odparł Wokulski całując jej dłoń, a jednocześnie zerkając w dekolt. Jak na swoje 18 lat panna Łęcka była zbudowana ponad przeciętność, a techniki seksualne znała dużo lepiej niż jej nieboszczka matka.
Usiądziemy u mnie na sofie, panie Wokulski? - spytała zalotnie macając Wokulskiego po jajkach – o! a co to takie duże?
To moja panienko namacalny dowód miłości – odparł jej nagrzany milioner.
Panie Stanisławie, pozwoli pan, że zajmę się swoimi sprawami – Tomasz Łęcki wyciągnął rękę na pożegnanie.
Słyszałam, że buduje pan największy burdel w tej części Europy?
A i owszem, ale potrwa to parę lat zanim skończę inwestycję, na razie zapraszam panią do mojego sex shopu, mam najnowszą kolekcję sztucznych fiutów francuskiej firmy la Pennise.
Interesujące panie Stanisławie. Izabella zgrabnymi paluszkami odpięła spodnie pana Wokulskiego wyjęła na wierzch jego przyrodzenie i znieruchomiała. Jednak jej dobre, arystokratyczne wychowanie natychmiast pokryło zmieszanie. Takiego kutasa jak długo żyje nie widziała. Gruby jak ręka, długi ja dyszel z głową wielką jak kalarepa. Wyglądał jak naprężony do granic możliwości wąż boa. Izabella klęknęła na swoje arystokratyczne kolana i jęła sposobić usta do ciężkiej i wytrwałej pracy. Najpierw powoli pociągnęła językiem po główce kutasa. Pan Wokulski aż zasyczał z podniecenia. Potem delikatnie wzięła czubek do ust lekko zasysając. Ręką tymczasem pracowała coraz bardziej mozolnie. Wokulskiemu wystąpiły krople potu na marsowe czoło. Bella nagle otworzyła usta na oścież i pyton Wokulskiego wpadł w czeluść jej gardzieli. Powolne ruchy bioder pana Stanisława, dobra praca językiem Bellci i Wokulski z głośnym krzykiem eksplodował prosto w jej usta. Hrabianka oblizała się ze smakiem i dumna z dobrze spełnionego obowiązku względem ojca spytała – Dobrze panu było?
Mam 58 lat, nigdy nie byłem członkiem PZPR. Polak z dziada pradziada ( Dziadek był piłsudczykiem, i ja cenię tą postać)Ta informacja dotyczy moich opinii na tematy polityczne. A poza tym lubię pisać opowiadania erotyczne. No cóż w moim wieku moge sobie tylko pogadać. A dodam też, że czasami kłamię...
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości