Xylomena Xylomena
84
BLOG

Tak wyposażają się w to, czego brakuje większości ludzi

Xylomena Xylomena Społeczeństwo Obserwuj notkę 2

Jak to jest, z czego to się wzięło, że człowiek grzech kojarzy ze szczęściem, a cnotę z unieszczęśliwieniem się? Przecież od początku ma pokazane przeciwnie, że Raj to było szczęście bez grzechu, a grzech to było nieszczęście bez Raju...
Myślę o sobie, ale że wychodzi mi, iż to dotyczy nie tylko mnie, więc od razu chce mi się narady, czy jakiegoś oczyszczenia, że to trzeba przyłapać i nazwać.
Już wczoraj miałam o tym pisać pod wpływem czytanego fragmentu z nauką Jezusa o małżeństwie i o różnych przekleństwach związanych ze złymi związkami oraz tym zasadniczym ukaraniem posłuszeństwem mężowi jako krzyżu dla kobiety po grzechu pierworodnym i jakoś w ferworze zajęć wyleciało mi z głowy. Mało tego, bo na koniec dnia puściłam sobie dla „umilenia” innych zajęć tani kryminał, który nieoczekiwanie okazał się zawierać w tle cyrografy oddające w programie „samodoskonalenia” dusze i życie za spełnione „marzenia” - różnie pojmowane szczęście:  bogactwo, seks, władzę, sławę, urodę i... miłość.. Nic do wielkiego użycia, czyli pełne zwiedzenie, bo to z momentem osiągnięcia przedmiotu marzeń przychodził na bohaterów imperatyw odebrania sobie życia lub jakiś demon w ludzkim przebraniu jako egzekutor skłaniający do tego. A i w tych ludziach, co nie sprzedani nie można było znaleźć niczego budującego. Film dołował, iż ludzie są wyłącznie niemoralni, bezlitośni, drapieżni, konkurujący bez zasad. Świat jako uczta dla demonów, żeby nikt się nie ostał i tyle z tego ludzkiego pojmowania szczęścia, chociaż przy postawieniu sprawy wprost, większość stykających się z tym ludzi nie chciała mieć nic wspólnego z diabelstwem i opuszczała „szkolenie”. Wystarczało jednak cierpliwie czekać na ich zepsucie się, by się doczekać. Przygnębiające.
Swoje własne widzenie szczęścia w grzechu, czy jakiejś „pełni życia” w niecnocie zaczęłam podejrzewać na myśl o tym, że podsunięcie tym, czy tamtym ludziom właśnie przeczytanych słów Jezusa w sprawie małżeństwa, byłoby niestosowne, jakbym chciała stanąć na przeszkodzie ich szczęściu właśnie; zmusić do krzyża małżeńskiego, gdy im tak dobrze w tym, co mają, w „życiu bez zobowiązań”, „w wolności”. A choćbym wiedziała, że przeciwnie, bo to teraz widzę u kogoś gubienie szczęścia, to przecież znam człowieka z tego, że mnie nie zrozumie. Prędzej pomyśli, że na starość wszystkiego już zazdroszczę młodym, chociaż sobie samej nie odmawiałam. Skąd ja to wiem? Nie tylko z autopsji, że w młodości pobożność czytałam jako przewrotność i jakieś „przyłapywanie” innych ku ostracyzmowi i plotkom, co może nawet w pewnej mierze było zgodne z prawdą, bo to łatwo rozpoznać, że ten, kto się złości lub zawstydza, iż jest kimś lepszym na twoim tle, nie może być jednocześnie tym, kto się o ciebie martwi, ale też z tzw. sparzeń, że powiedzenie człowiekowi wprost, od czego jest nieszczęśliwy napotyka agresję, że to nie moja sprawa, nie moje życie. I przecież to prawda, że rachunki sumienia za innych ludzi są jałowe, a nawet właśnie szkodliwe, bo mówią o niewierze w kogoś, że kiedykolwiek sam mógłby dojść poczucia sprawiedliwości i używania sumienia, więc jak to w ogóle praktykować, żeby przestrzegać ludzi przed grzechami bez powiedzenia zarazem, że są głupi i niezasługujący na szacunek, skoro w nie weszli?
No więc muszę dojść do wniosku, że ten, kto sam za sobą ma grzeszność, a nie świętość, powinien zamilknąć wobec ludzi. Modlić się do Boga i aniołów, aby Oni swoim niepodważalnym autorytetem dotarli do tych, o których się martwi.
Tak rozmawiał Jezus, z ludźmi, którzy podeszli do Niego z nienawiścią w oczach: „Co chcecie wiedzieć?”
„Chcemy wiedzieć, czy wolno mężczyźnie porzucić własną żonę z jakiegoś powodu? To często się zdarza i za każdym razem tam, gdzie się to dzieje, wywołuje wrzawę. Ludzie zwracają się do nas, żeby się dowiedzieć, czy to jest dozwolone, my zaś odpowiadamy w zależności od przypadku...”
„Udzielając zgody w dziewięćdziesięciu przypadkach na sto. Te dziesięć, których nie uznajecie dotyczy biednych lub waszych wrogów.” - mówi im Jezus.
„Skąd to wiesz?” - dopytują się.
„Bo tak dzieje się we wszystkich ludzkich sprawach. Dodaję jeszcze trzecią grupę, której wy przyznajecie prawo do rozwodu. Gdyby rozwód był dozwolony, ta grupa najbardziej miałaby do niego prawo, gdyż chodzi o wypadki naprawdę ciężkie, takie jak nieuleczalny trąd, dożywotni wyrok lub wstydliwe choroby...”
„Zatem według Ciebie, to nigdy nie jest dozwolone?”
„Ani według Mnie, ani według Najwyższego, ani żadnej duszy prawej. Czy nie czytaliście, że Stwórca, u początku dni, stworzył mężczyznę i niewiastę? I stworzył ich jako męża i żonę. Nie musiał tego robić. Gdyby zechciał mógłby dla króla Stworzenia – uczynionego na Swój obraz i podobieństwo – ustanowić inny sposób rozmnażania się, który też byłby dobry, chociaż różniłby się całkowicie od każdego istniejącego naturalnego sposobu. I powiedział: „To dlatego mężczyzna opuści swego ojca i swoją matkę i połączy się ze swoją żoną i dwoje stanie się jednym ciałem.” Bóg połączył ich więc w jedno. Nie są już „dwoje” lecz „jedno”. Tego, co Bóg złączył – gdyż widział, że to jest „dobre” - niech człowiek nie rozdziela, gdyby bowiem tak się stało, to nie byłoby już „dobre”.
„A dlaczego Mojżesz powiedział: „Jeżeli mężczyzna pojął żonę i nie znalazła ona łaski w jego oczach, z jakiegoś haniebnego powodu, niech napisze jej pismo o porzuceniu jej, niech odda je do rąk własnych i niech odeśle ją do jej domu”?”
Jezus odpowiada: „Powiedział tak z powodu zatwardziałości waszych serc, aby zapobiec przez tę praktykę o wiele poważniejszemu nieładowi. To dlatego pozwolił wam porzucić wasze żony. Lecz na początku tak nie było. Niewiasta bowiem jest kimś więcej od zwierzęcia, które – zależnie od kaprysów  swego pana lub różnych naturalnych okoliczności – poddaje się temu czy innemu samcowi, jako ciało pozbawione duszy, łączące się jedynie dla rozmnażania. Wasze żony mają duszę, jak wy, i to niesprawiedliwe, byście je deptali bez współczucia. Jest powiedziane w jej potępieniu: „Będziesz poddana władzy swego męża i on będzie panował nad tobą.” Musi się to jednak odbywać w sposób zgodny ze sprawiedliwością, a nie przemocą, która uchybia prawom duszy. Wolnej i godnej szacunku.
Wy, porzucając żonę – wtedy gdy to nie jest dozwolone – znieważacie duszę waszej towarzyszki; znieważacie bliźniacze ciało, które połączyło się z waszym, znieważacie wszystko, czym jest poślubiona przez was małżonka. Wymagacie od niej cnotliwości, podczas gdy sami, krzywoprzysięzcy, idziecie do niej nieuczciwi, okaleczeni, a czasem – popsuci. I nadal takimi pozostajecie, korzystając z każdej okazji, by ją zranić i dać upust swym nienasyconym namiętnościom. Uprawiacie nierząd z własnymi żonami! Z żadnego powodu nie możecie się odłączyć od żony, z którą związaliście się zgodnie z Prawem i Błogosławieństwem. Jedynie wtedy, gdy dotnie was łaska, pojmiecie, że żona nie jest posiadanym przedmiotem, lecz – duszą. Ma ona zatem równe prawa jak wy. Powinna być uznana za część mężczyzny, a nie przedmiot przyjemności.
Tylko w przypadku gdy wasze serce jest tak twarde, że nie potrafi nadać godności małżonki niewieście, którą się rozkoszowaliście jak nierządnicą, możecie ją oddalić. Usuniecie wtedy zgorszenie wspólnego życia dwóch osób, bez błogosławieństwa Bożego nad ich związkiem. Wtedy bowiem nie jest to związek małżeński lecz nierząd, który często rezygnuje z zaszczytu posiadania dzieci, bo zostają one poronione wbrew naturze, lub oddalone, jakby były hańbą. W żadnym innym wypadku, w żadnym innym...
Kiedy macie nieprawne dzieci z jakąś kobietą, powinniście położyć kres zgorszeniu, poślubiając ją, jeśli jesteście wolni. Nie rozważam przypadku cudzołóstwa dokonanego ze szkodą dla małżonki nieświadomej tego. Święte są wtedy kamienie ukamienowania i płomienie Szeolu. Jednak dla tego, kto porzuca swą własną prawowitą żonę, bo się nią znudził, i kto bierze inną, jest tylko jeden osąd: to cudzołóstwo. Cudzołoży także ten, kto pojmuje porzuconą. Choć bowiem mężczyzna przypisał sobie prawo rozdzielenia tego, co Bóg połączył, to związek małżeński trwa nadal w oczach Boga i przeklęty jest ten, kto bierze drugą żonę, choć nie jest wdowcem. I przeklęty jest ten, kto – po porzuceniu swej żony, po wydaniu jej na pastwę lęków o życie, z powodu których zgadza się ona na nowy ślub, aby mieć chleb – bierze ją ponownie, gdy zostanie wdową po drugim mężu. Choć bowiem została wdową, cudzołożyła z waszej winy i wy uczyniliście podwójnym jej cudzołóstwo.
Zrozumieliście to, wystawiający Mnie na próbę faryzeusze?”
Ci odchodzą zawstydzeni bez odpowiedzi.
„Ten człowiek jest surowy. Gdyby był w Rzymie, ujrzałby, jak gnije błoto jeszcze bardziej cuchnące.” - mówi Rzymianin.
Także niektórzy mieszkańcy Gadary szemrzą: „Ciężko być mężczyzną, skoro trzeba być tak wstrzemięźliwym!...”
Niektórzy mówią głośniej: „Jeśli taka jest sytuacja męża w odniesieniu do żony, to lepiej się nie żenić.”
Także apostołowie są tego zdania, kiedy podejmują marsz w kierunku pól, po opuszczeniu mieszkańców Gadary. Judasz mówi o tym drwiąco. Jakub - z szacunkiem i rozwagą. Jezus odpowiada jednemu i drugiemu: „Nie wszyscy to pojmują lub rozumieją nie tak, jak trzeba. I tak niektórzy wolą bezżenność, aby być wolnymi dla zaspokajania swych pożądliwości. Inni zaś – dla uniknięcia sposobności do grzechu, jako niedobrzy mężowie. Tylko niektórym dane jest pojąć piękno wyzbycia się zmysłowości i nawet uczciwego pragnienia małżonki. I ci są najbardziej świętymi i wolnymi, najbardziej anielskimi na ziemi. Mówię o tych, którzy stali się bezżenni ze względu na Królestwo Boże. Pośród ludzi są niezdolni do małżeństwa, którzy się takimi rodzą, oraz inni – których takimi uczyniono. W przypadku pierwszych to coś okropnego, co powinno budzić współczucie, u drugich – to nadużycie godne potępienia. Jest jednak także trzecia grupa; dobrowolnie rezygnujących z małżeństwa. Ponieważ nie dokonują tego pod wpływem przemocy, mają podwójną zasługę i potrafią spełnić wymaganie Boże. Żyją jak aniołowie, aby opuszczony ołtarz ziemi posiadał jeszcze kwiaty i kadzidła dla Pana. Ci ostatni wyrzekają się zaspokojenia swoich zmysłów, aby doprowadzić do wzrostu wyższą część swego bytu, stąd rozkwita ona w Niebiosach na kobiercach najbliższych tronu Króla. I zaprawdę powiadam wam, że oni nie są okaleczeni. To istoty wyposażone w to, czego brakuje większości ludzi. Nie są przedmiotem głupiej kpiny, lecz raczej – wielkiej czci. Niech pojmie to ten, kto powinien, i niech szanuje, jeśli umie.”
Apostołowie, którzy mają żony, szepczą.  
„Cóż wam jest?” - dopytuje się Jezus.
„A my? - odzywa się Bartłomiej w imieniu wszystkich – Nie wiedzieliśmy o tym i poślubiliśmy żony. Podobałoby nam się być takimi, jak mówisz...”
„Odtąd możecie takimi być, Żyjcie we wstrzemięźliwości, widząc w waszych towarzyszkach siostry, a będziecie mieć wielką zasługę w oczach Boga. Ale przyspieszcie kroku, żebyśmy doszli do Pelli przed deszczem.” 

Xylomena
O mnie Xylomena

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo