rm
rm
xl4.pl xl4.pl
3364
BLOG

Tajemnica "Siewiernego": dwa Jaki, szachujący Ił

xl4.pl xl4.pl Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 49

czy warto zatem snuć teorie / spierać się ze złością / za bazę kłótni przyjmując najbardziej odpowiadającą mi / tak zwaną prawdę / czy nie powinienem raczej / wziąć się za zbieranie faktów / notować słowa / ... / słuchać i pamiętać / spisywać /"   

-pisałem sześć lat temu, rozpoczynając swoje prywatne "śledztwo smoleńskie" gromadzeniem materiałów na temat 10 kwietnia. Dzisiaj je kończę. Nie tylko dlatego, że od dawna nie pojawiają się żadne nowe materiały na interesujący mnie temat. Przede wszystkim jestem "chocholim tańcem" wokół tej (w końcu fundamentalnej) kwestii zniesmaczony i zmęczony. Stąd ta decyzja. Wprawdzie zapadła ona już trzy tygodnie temu, ale bloger Propatrian przekonał mnie abym nie kończył pisania o Smoleńsku bez sformułowania całościowej i linearnej  wersji wydarzeń.   

*** 

Po napisaniu notatki o 36 przesłankach świadczących za tym, że do Smoleńska mogło wylecieć więcej niż dwa samoloty, Goście mojego bloga zwracali uwagę na pewne pominięte przeze mnie materiały. Wkomponowałem je więc w już istniejącą całość, starając się przy tym uzupełnić materiał sprzed kilku dni tak, aby opowiadał "moją smoleńską historię". Oto ona:

 

 

Rozbity dubel?

  

Porucznik Artur Wosztyl w rozmowie ze mną mówi, że Tupolew miał wystartować z Okęcia "po szóstej". 

To nie jedyne tego typu stwierdzenie.    

Paweł Świąder, dziennikarz RMF24:  

Nasz samolot miał odlecieć o 5 rano. (...) Dopiero na Okęciu okazało się, że dziennikarze mają lecieć Jakiem, a dopiero godzinę po nas wystartuje Tupolew. 

Agnieszka Skieterska, dziennikarka:

Paradoksalnie dziś szybkie relacje dotyczące katastrofy zawdzięczamy tylko temu, że z powodu wyjątkowo licznej delegacji oficjalnej, która leciała do Katynia, część jej członków i wszyscy dziennikarze polecieli do Smoleńska godzinę przed prezydentem. 

Wygląda na to, że dziennikarze (przynajmniej niektórzy) są przeświadczeni, iż Prezydent wyleci godzinę po nich Tupolewem

Wojciech Cegielski, dziennikarz Polskiego Radia: 

Koniec końców dzisiaj o piątej rano wystartowaliśmy z lotniska Okęcie samolotem Jak-40. Wtedy, kiedy wchodziliśmy do tego samolotu TU-154M już, jak mówią piloci, grzało silniki. 

Tylko dlaczego Tupolew miałby startować po szóstej? Czy w planie lotu nie stoi jak wół godzina siódma?

Spójrzmy wobec tego do raportu generała Załęskiego, którego tezy odkrywa nam częściowo płk. Raczyński.

Otóż według pułkownika Jak, oraz Tupolew miały się zgodnie z planem wojskowych znaleźć w Smoleńsku "niemal równocześnie". 

I tak by się przecież stało, gdyby Tupolew wyleciał "godzinę po Jaku-40/044", czyli właśnie o... szóstej trzydzieści!

Byłby on w Smoleńsku tuż po samolocie z dziennikarzami (którzy wylecieli około 5:30).   

Dziennikarze wylecieli z Warszawy ok. 5.30. Przed startem musieli zmienić jedną maszynę Jak-40 na inną.  

– Ale z lądowaniem nie było problemu. Udało się za pierwszym podejściem, choć była mgła – mówi Jan Mróz z TVN 24. Samolot z dziennikarzami na pokładzie lądował w Smoleńsku krótko po 7. (5:30+1:50=7:20) – Gdy nasza maszyna odkołowała, z chmur wynurzył się Ił-76 z oddziałem Federalnej Służby Ochrony, który miał obsługiwać ceremonię w Katyniu – opowiada Jan Mróz. 

(...) kilkanaście minut po godzinie ósmej. Major Henryk Grzejdak (...) Jeszcze przed formalnym rozpoczęciem dyżuru prosi dyżurnego meteorologa na Okęciu, aby zapytał o pogodę załogę Jaka-40, który wiózł dziennikarzy i już wylądował. (...) Załoga jaka poinformowała, że podczas ich lądowania o 7.22 widzialność wynosiła dwa kilometry, zaś chmury wisiały na 60 metrach.

(Podobną godzinę przyziemienia na XUBS podaje porucznik Artur Wosztyl, podczas swego pierwszego zeznania.)   

Ujawniamy tezy raportu, który kilkanaście godzin po katastrofie prezydenckiego Tu-154 złożył ministrowi obrony czasowo pełniący obowiązki dowódcy Sił Powietrznych gen. Krzysztof Załęski. Wynika z niego, że lotnictwo zaplanowało wcześniejszą godzinę startu tupolewa. Plan przygotowano tak, że Jak-40 z dziennikarzami wystartuje o godz. 5 rano, a Tu-154 - o 6.30 (ostatecznie wystartował dopiero przed 7.30). Gdyby tupolew wystartował w planowanym czasie, byłby w Smoleńsku mniej więcej wtedy, kiedy lądował "dziennikarski" Jak. 

(Dlaczego  w "Wyborczej" napisano "dziennikarski"? Był jeszcze jakiś inny? ) 

 

I wszystko wydawałoby się nam tu jasne i czytelne: oto Tupolew ma startować po szóstej - ale w końcu nie startuje, tylko wylatuje sobie po siódmej, co też  ma się nijak do planu lotu, tak zresztą jak i ta pierwsza godzina.  

 

Tyle tylko, że o szóstej trzydzieści trzy jakiś samolot do Smoleńska startuje przecież!   

Jest nim Ił-76 dowodzony przez Frołowa, który wylatuje z "Wnukowa" w Moskwie. I który znajduje się nad "Siewiernym" właśnie kilka minut po "dziennikarskim" Jaku.

Czy nie jest to  "mniej więcej" w tym momencie, w którym według "planu lotnictwa" wojskowego powinien się tam znaleźć Tupolew z Delegacją?! (6:30+1:10=7:40    

 

Wyobrażam sobie to zaskoczenie zarówno dziennikarzy, jak i u pilotów Jaka. Oto bowiem, w chwili gdy pasażerowie opuszczają pokład, zamiast oczekiwanego samolotu prezydenckiego nadlatuje ruski transportowiec. Mało tego - nadlatuje, i wcale nie odlatuje. Tylko krąży złowróżbnie nad lotniskiem, jak oczekujący swej ofiary jastrząb.

 

Nawet godzina katastrofy pozostaje niepewna. Najpierw ogłoszono, że to była 10:56, potem zmieniono na 10:41, lecz świadkowie przysięgają, że to było jeszcze wcześniej. (…) Mniej więcej w czasie gdy miał podchodzić (polski statek powietrzny - RM)samolot należący do rosyjskiego KGB wynurzył się z mgły, latał bardzo nisko nad lotniskiem, pozorując próbę lądowania, ale przerwał swoje podejście i odleciał. To wydarzenie nie zostało wyjaśnione przez władze rosyjskie, a powód dla którego Ił tam się znalazł nie jest znany. Gdyby faktycznie polski samolot wówczas lądował, mógłby się z nim zderzyć.

 

Bo o tym, że załoga Jaka spodziewała się prezydenckiego samolotu niemal zaraz po swoim wylądowaniu świadczyć może taka oto wypowiedź, którą anonimowo miał udzielić gazecie „Fakt” jeden z członków załogi Jaka-40/44 (Zespół Parlamentarny w swoich „dwustu relacjach” przedstawia go jako świadka nr 99 - Rafała Kowaleczkę) :  

Po wylądowaniu cześć z nas stanęła przy pasie lotniska i czekała na tupolewa.   

O co w tym wszystkich może chodzić?! 

Dwa rządowe samoloty przylatują równocześnie wówczas, gdy chce się zapewnić bezpieczeństwo jakiejś ważnej osobie. W ten sposób utrudnia się potencjalnemu przeciwnikowi rozpoznanie, w którym samolocie persona ta się znajduje. Czy Kancelaria zrezygnowała zatem z bezpieczeństwa Prezydenta i rozbiła zaplanowany przez wojsko, a zapewniający bezpieczeństwo Prezydentowi "dubel": Jak-Tupolew?

Tylko czy w przypadku, gdy jak na dłoni widoczne są nieczyste zamiary Rosjan (blokujący Ił), można tak niefrasobliwie rezygnować z zasad bezpieczeństwa? 

 

 

 

Przesunięcie w czasie 

 

Przede wszystkim ważne jest to, aby pamiętać, że na Okęciu, o piątej rano przygotowane stoją do lotu właśnie dwa Jaki.

     

Skoro zaś Tupolew nie wylatuje godzinę po dziennikarskim samolocie, a dopiero po dwóch od jego startu, to w takim razie, czy po godzinie szóstej nie mógł wylecieć do Smoleńska drugi z Jaków? Ten, który miał stanowić parę z Tupolewem, i który mógłby się znaleźć w Smoleńsku "mniej więcej wtedy" właśnie, gdy nadlatuje tam załoga Protasiuka? 

O której zatem powinien wylecieć ten drugi Jak, gdyby moje rozumowanie miało okazać się prawidłowe? Mając na uwadze, że wylot Tupolewa ma miejsce o godzinie 7:21 (7:21+1:10 = 8:31) Jak powinien wylecieć pomiędzy 6:10, a 6:40. Bowiem tylko w takim przypadku może się on znaleźć w Smoleńsku w przedziale czasowym 8:008:30, gdyby miał lądować tuż przed Tutką. Dlaczego akurat w tym okresie? Bo właśnie wtedy dzieją się w okolicach XUBS różne tajemnicze i nie wyjaśnione do dzisiaj zdarzenia.

Czy mamy jakieś materiały, które mogłyby potwierdzać koncepcję "drugiego Jaka"?  

Sobota, 10 kwietnia 2010 r. Parę minut po szóstej rano. Dzwoni telefon. W charakterystyczny dla siebie sposób Prezes Janusz Kurtyka zadaje serię pytań, związanych z wieloma sprawami (…) W sobotę, 10 kwietnia, Prezes skończył rozmowę, mówiąc: „Już wsiadam do samolotu”.

(Kurtyka wcale nie musi lecieć Tupolewem.)

Lokalna, smoleńska gazeta " Raboczij put' ":  

10 kwietnia 2010 – Samolot polskiego prezydenta Lecha Kaczyńskiego około godziny 10 rano (ósmej polskiego czasu) spadł - nie doleciawszy - kilkaset metrów, do lotniska „Siewiernyj” pod Smoleńskiem.  

(Gazeta nie podaje, jaki jest to samolot.) 

Zdaniem kobiety, około godziny 10.00 wiadomo było, że coś złego się dzieje, ludzie, usłyszawszy wybuch, zaczęli biec w kierunku szosy. Kobieta ruszyła za nimi. Kiedy wszyscy dobiegli do szosy, co nastąpiło zaledwie kilkanaście minut od upadku polskiej maszyny, stał tam już kordon funkcjonariuszy OMON, którzy nikogo na miejsce katastrofy nie dopuszczali   

Marek Pyza (godz. 12.02 polskiego czasu – relacja na żywo ze Smoleńska; 10 Kwietnia 2010): 

Przede wszystkim zdjęcia, które państwo przed chwilą widzieli, to pierwsze zdjęcia z tego miejsca zrobione przez jednego z pracowników TVP. Wszystko się wydarzyło około dwustu metrów stąd za tymi drzewami. Tam runąłsamolot z Prezydentem Lechem Kaczyńskim na pokładzie około godziny dziesiątej. (Ósmej czasu polskiego).

Także i w tych przypadkach nie mówi się tu wcale o Tupolewie, tylko o "polskiej maszynie" i o "samolocie".

Norbert Nowotnik z PAP relacjonuje (16'40''): 

Po godzinie 10-tej (ósmej - RM) gdy ustalaliśmy z moim redakcyjnym kolegą te ostatnie szczegóły dotyczące uroczystości nagle pojawiła się ta informacja. Ona przyszła, nie wiem, ktoś z obsługi sejmu bądź senatu, być może jakiś dziennikarz podał informację, że coś się dzieje. Zaczął panować pewien chaos informacyjny. To było bardzo trudne doświadczenie, dlatego że część osób twierdziła, że to tylko awaria samolotu, że jest jakiś pożar, że ludzie...  

Jaki samolot? Niewiadomo.

Zreasumujmy. Tupolew nie wyleciał do Smoleńska godzinę po Jaku, bo wówczas powinien się pojawić nad XUBS prawie równocześnie z samolotem dziennikarzy. Godzinę po dziennikarzach mógł natomiast wylecieć drugi Jak z Prezydentem. Gdyby rzeczywiście miało to miejsce, powinien on lądować na XUBS gdzieś około godziny 8:15.

 

 

"Siewiernyj" pomiędzy godziną ósmą, a ósmą trzydzieści 

 

 

O godzinie ósmej, według moich obliczeń (piszę o tym w książce "Zatarty ślad. O 10 kwietnia 2010"), ma mieć miejsce nad XUBS powtórny przelot Iła-76. Jeśli by tak było, to drugi z Jaków powinien przyziemić kwadrans po odlocie załogi Frołowa. Sądzę tak, ponieważ istnieją materiały podające, że "prezydencki samolot" pojawić się miał właśnie piętnaście minut po Ile-76.

Stewardessa Jaka-40/044 - Agnieszka Żulińska, według książki „Kto naprawdę ich zabił?”, K. Galimskiego I P. Nisztora (str. 50) mówi:

Warunki były tak trudne, że po drugim podejściu do lądowania z wykonania manewru zrezygnowała załoga rosyjskiego iła-76. Było to 15 minut przed rozbiciem prezydenckiej maszyny.

Źródła wojskowe podają, że 15 min przed lądowaniem prezydenta służby kontrolne lotniska zabroniły lądować wojskowemu Ił-76  ze względu na złe warunki. On odleciał gdzie indziej.

(Również i w tych cytatach, nie ma przecież mowy o żadnym Tupolewie.)

Tylko czy na pokładzie drugiego Jaka rzeczywiście mógł znajdować się Prezydent? Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć. Na pewno w okolicach godziny ósmej spodziewano się przylotu Lecha Kaczyńskiego i w zasadzie mógł on lecieć Jakiem.   

Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla „Gazety Polskiej” :

Pamiętam, że pytałem nawet go (doc. Wojciecha Lubińskiego – prezydenckiego lekarza – RM), jakim samolotem polecą do Smoleńska. Przez pewien czas byłem przekonany, że będzie to JAK, a nie tupolew.   

Mija godzina ósma. Nagle w Katyniu pojawiają się tajemnicze "depesze Polskiego Radia" mówiące o tym, że Prezydent już wylądował. Ba, nawet że już jedzie. Zaraz po nich pojawia się wiadomość o Jaku-40 który ponoć zahaczył o drzewa i wylądował, ale "w zasadzie nic się nikomu nie stało". Mają to być wiadomości wcześniejsze od komunikatów o "katastrofie" i Tupolewie.    

Z depesz Polskiego Radia wiemy, że prezydencki samolot wylądował w Smoleńsku kilka minut temu.(...) Podobno wylądował, ale nie wyhamował i wypadł z pasa. To polski Jak 40 – ktoś dorzuca.  

Dwie minuty wcześniej bodajże, ja sam otrzymałem informację, że prezydent już wylądował, że już jedzie. Tak, zresztą już nie pamiętam, natłok tych wydarzeń sprawił, że trudno mi sobie przypomnieć godzinę, ale pamiętam jeszcze nawet serwis z TVP info, kiedy ja z tamtego miejsca też mówiłem, że kolumna prezydencka prawdopodobnie za chwilę wyjedzie z lotniska w Smoleńsku. I dotrze do Katynia. Najpierw był chaos, potem było bardzo wiele różnych informacji. A to że samolot zahaczył o drzewa, ale wylądował i nikomu nic się nie stało.   

Norbert Nowotnik (PAP) relacjonuje :

część osób twierdziła, że to tylko awaria samolotu, że jest jakiś pożar, że ludzie...   

A TVN24 – 10 kwietnia 2010 r, początek godz 9:19 podaje:  

Jarosław KuźniarMamy informacje, bardzo ogólne o tym, że były jakieś kłopoty z lądowaniem prezydenckiego samolotu Jak-40 na lotnisku w Smoleńsku. Polska Delegacja wspólnie z osobami, które z panem Prezydentem leciały do Lasu Katyńskiego na obchody 70 rocznicy zbrodni katyńskiej – wyleciały z Polski o godzinie 6.50. (...) Ogromna mgła, bardzo gęsta mgła wokół lotniska wojskowego w Smoleńsku. Samolot prezydencki Jak-40,który wystartował z Warszawy o 6.50 z wojskowego „Okęcia”nie wylądował, nie przyziemił (…) I przed sekundą dosłownie otrzymałem informację od rzecznika polskiej dyplomacji, rzecznika MSZ, p. Piotra Paszkowskiego, który potwierdził, że Prezydencki samolot Jak-40 rozbił się niedaleko lotniska wojskowego w Smoleńsku. (…) Rzecznik MSZ dodaje jeszcze, że samolot się zapalił, ale został ugaszony. (TVN24 godzina 9:26) (…) Informacja sprzed kilku sekund  dosłownie. Rzecznik MSZ Piotr Paszkowski potwierdza w rozmowie z TVN24, że według wstępnych informacji prezydencki samolot Jak-40, którym Prezydencka Para, Prezydencka Delegacja leciała rozbił się, podchodząc do lądowania niedaleko wojskowego lotniska w Smoleńsku. (…) Dwa źródła potwierdzają – agencja Reutera i rzecznik MSZ – maszyna Jak czterdziesty rozbiła się niedaleko lotniska w Smoleńsku.” (TVN24 10 kwietnia 2010, koniec - godzina 9:27).    

Wiadomości Onet z 2010 kwietnia 10 09:20 -

Na lotnisku w Smoleńsku doszło do katastrofy samolotu rządowego JAK40 - taka informację przekazał rzecznik MSZ Piotr Paszkowski. Na pokładzie jest prezydent Polski Lech Kaczyński.    

Co niezwykłe - na jednym ze smoleńskich blogów już o 8:25 pojawia się informacja o jakimś polskim samolocie stojącym bez kół w otoczeniu wozów straży pożarnej, która przygnała tam z całego miasta...  

10:25 (8:25 czasu polskiego, czyli jeszcze na długo przed oficjalnym przylotem Tupolewa – RM) RR Bars: Co się stało z polskim samolotem na naszym lotnisku... stoi bez kół cała straż pożarna miasta tam jest. (nie potwierdzone dane bliskie oficjalnym).  

10:27 парящий: tylko co ogłosili że spadł polski samolot w Smoleńsku.

10:34 onch: Według ostatnich informacji on spadł na lotnisku Siewiernyj, zaczepiwszy się o drzewo!!!

(Proszę zwrócić uwagę, że wszystkie te informacje są sprzed godziny 8:40 - RM) 

Są także informacje o dziwnym wypadku, który ani nie polegał na wybuchu, ani na żadnym totalnym rozpadzie samolotu. 

Jan Mróz powołując się na naocznego świadka mówi, że samolot podchodził do lądowania w bardzo gęstej mgle. Nie udało mu się osiąść na ziemi, więc maszyna została poderwana w górę. W trakcie zawracania maszyna zahaczyła o drzewa i rozbiła się. 

O tym, że początkowo otrzymał informację iż z prezydenckim samolotem zdarzył się tylko jakiś niewielki i niegroźny wypadek mówi też pomiędzy wierszami Minister Spraw Zagranicznych Radosław Sikorski (TVP INFO godzina 20:01):

Samolot się rozbił, ale nie było wybuchu. Więc była nadzieja, że lądowali i koło się urwało. 

Dziennikarz Gazety Polskiej Piotr Ferenc-Chudy "Jak przez mgłę" GP nr 15 (872) z 14 kwietnia 2010:

Krąży pogłoska, że samolot się zapalił, ale nic się nie stało.   

Czy mowa jest tu aby na pewno o Tutce?

A może przed godziną "katastrofy Tutki" (8:40) mógł mieć miejsce jakiś "inny wypadek" (ok. 8:15) polegający na zahaczeniu jakiegoś innego niż Tupolew samolotu o drzewa, zapaleniu, wypadnięciu z pasa, oraz oderwaniu się jego kół, podczas którego jednak "w zasadzie nikomu nic się nie stało"? 

Relacja na żywo innego dziennikarza (stacji Polsat News)Pawła Wudarczyka, który przyleciał wcześniej Jakiem-40/44:

To co zadzwonił ktoś do tej Delegacji, bo tu już jest Delegacja, która przyleciała drugim samochodem... To jest samolotem. Przepraszam. Tym samolotem o którym mówimy. Ci ludzie, o których wspominałeś, czyli Marszałkowie Sejmu, pan Prezydent z Małżonką, no i wszyscy ministrowie, to był samolot jeden, ale był jeszcze jeden samolot. 

Później(Prezydent - RM) zadzwonił o 8.20. Myślałem, że już wylądował i dzwoni ze Smoleńska.  

Lekarz prezydencki Jerzy Smoszna:

Tuż przed 9.00 zaczęły do mnie spływać informacje, że wydarzyła się tragedia. Instynktownie reagowałem, że to niemożliwe, prezydent żyje, Wojtek żyje. Przecież przed chwilą rozmawiałem z prezydentem, który wylądował w Smoleńsku!    

Czy nie zastanawiające jest to "przekonanie" obydwu Panów - Jarosława Kaczyńskiego i Jerzego Smoszny?

 

  

Trzy samoloty z Polski 

 

Są także materiały świadczące za tym, że na "Siewiernyj" miało w tym dniu przylecieć więcej niż dwa samoloty z Polski:   

Sześcioosobowa drużyna rosyjskich poborowych zabezpieczających teren lotniska w Smoleńsku miała zakaz używania jakichkolwiek urządzeń rejestrujących. Powiedziano im o tym w trakcie porannej odprawy. Wszyscy żołnierze musieli zdać własne telefony komórkowe do depozytu. Żołnierzy poinformowano, że przylecą trzy samoloty z Polski, w jednym z nich będzie prezydent RP.  

12 kwietnia 2010 roku (rzecz, moim zdaniem warta przytoczenia, bo opublikowana już dwa dni po tragedii) „Komsomolskaja Prawda” zamieściła też wywiad z Anatolijem Murawiewem, który w dniu 10 kwietnia 2010 roku pełnił funkcję dyspozytora lotniska „Siewiernyj”. Otóż, według rosyjskiego dziennika, człowiek ten miał powtórzyć w rozmowie z dziennikarzem to samo co mówił w stenogramach, tyle, że tym razem dużo bardzo czytelnie:

Według słów Murawiewa, rano w sobotę, niedługo przed tragedią, dyspozytorzy przyjęli (posadzili) dwa samoloty  

Smoleński blog. 10 kwietnia po godzinie 16:00:

451. tequila, 10.04.2010 16:13 - Według ostatnich doniesień, do Smoleńska leciały trzy polskie samoloty. Jednemu udało się usiąść, jeden odleciał w stronę Mińska, a samolot Numer 1 postanowił lądować, zawadził skrzydłem o drzewo i runął w pobliżu pasa startowego, niedaleko od autocentrum Kia-motors, około 100 metrów od ruchliwej magistrali (ulica  Kutuzowa). 

Jeśli rzeczywiście miało by lecieć trzy, to na pewno jednym z tych samolotów powinien być "dziennikarski Jak", drugim Tupolew, no a ten trzeci..?

Fragment  (będący być może tylko przejęzyczeniem) z przesłuchania przed Zespołem Parlamentarnym urzędnika Kancelarii Prezydenta - Marcina Wierzchowskiego:

Poseł: A czy pan widział lub słyszał, jak lądowały wcześniej samoloty? JAKi? Jak lądowały?  

Marcin Wierzchowski: Nie, nie.  

Poseł: Nie widział pan. 

Artykuł z gazety „Wiesti":

Nie bacząc na mgłę, lotnisko przyjmuje dwa rosyjskie Jaki-40 (nie da się ukryć, że Jaki są produkcji rosyjskiej – RM). A duży Ił-76 mimo to odchodzi na lotnisko zapasowe. Przychodzi czas na polskiego Tu-154: ludzie słyszeli, ale nie widzieli zza mgły, jak on długo krążył w tym rejonie.    

Spróbujmy spojrzeć na wypadki z innej jeszcze strony.

Skoro "drugi Jak" oraz Tupolew miałyby przylecieć na XUBS równocześnie, to czy nie da się w stenogramach odnaleźć jakiegoś śladu, że takie zdarzenie mogło mieć miejsce? 

CVR-1:

08:31:05,9 AA: Podchodzi do lądowania.(...)

08:33:29,7 AA: 200 metrów.

08:33:40,1 K: PLF 1-0-1, wysokość 500?

08:33:45,4 1P: Podchodzimy do 500 metrów.(...)

08:34:54,3 1P: Zajęliśmy 500 metrów. (...) 

W TVN24, na początku czerwca 2010 roku, ten fragment został następująco skomentowany przez (jednego z  pilotów latających na Tupolewach, pełniącego niejednokrotnie rolę dowódcy rejsów z wysokimi urzędnikami państwowymi)   majora Grzegorza Pietruczuka:

Informacja o 200 metrach odnosi się być może do innego samolotu, bo Tu-154 jest w tej chwili powyżej 500 metrów.   

A czy może być jakieś przełożenie tego fragmentu CVR na stenogramy z wieży? 

08:57:51,0  No w dwa, na ….  wiecie o tym? (IES) 

08:58:18 АA (niezrozumiale) / (нрзб). (W tym miejscu wg. IES jest: Tak, będzie wylot dwóch samolotów. Ilu ich tam? Niech się od razu na swoich ustawią. 

08:58:30 Pliusnin: U nas ten, gdyby coś...   

08:58:33 Ryżenko: Jego trzeba zawracać.     

08:58:34 Pliusnin: A on przecież według "Jużnego".

08:58:35 АA: (niezrozumiale)   

08:58:36 АA: Tak, według "Jużnego"(KBWLLP - Tak, według Południowego, jego się nie zawraca, ale IES konsekwentnie tu „chrzani”. ) 

I tu dalej są wypowiedzi odczytane wyłącznie przez IES: 

08:59:05,9 - Tak, tak, mówi się. Pierwsze centrum, tu piąte. 

08:59:07,4 -   ...o której (za ile) będzie wylot 

08:59:09,3 -  … wychodzić teraz pierwszy będzie wylatywał już za siedemnaście, piętnaście, drugi … dawajcie wszystko    

I kilkanaście sekund później... 

08:59:23 Murawiew: Tak, tak. / Да, да. 

08:59:26 Pliusnin: Gdzieś za dwadzieścia minut (albo: Gdzieś dwadzieścia po)

Ponownie Tylko IES (taśma 5) – jedna wypowiedź

08:59,55,7 - Dima (?) jak tylko będziecie gotowi, od razu... zezwolenie     

08:59:28 Murawiew:  Ten za jakieś 20 i ten za 20? (Albo Ten jakieś dwadzieścia po i ten jakieś dwadzieścia po?)   

08:59:29 Pliusnin: Tak / Да.  

 

Pytanie o zezwolenie jest tu jak najbardziej na miejscu. Wszak, według komisji Millera posiadano w tym dniu zgodę tylko na lot jednego Jaka-40 i jednego Tupolewa. 

Edmund Klich w swojej książce "Moja czarna skrzynka. Dokumenty" (str. 11) napisał: 

Po odlocie samolotu Ił – 76, z KL (Kierownikiem Lotów – RM) nawiązała łączność załoga jakiegoś samolotu, który chciał lądować na lotnisku w Smoleńsku i KL nie wydał zgody na lądowanie.  

A jeśli chodzi o dwa Jaki, to są przecież i inne materiały świadczące o tym, że brano pod uwagę możliwość lotu dwu samolotów tego typu, mimo braku odpowiednich zezwoleń.    

zakładałem,że część poleci Tu-154, część jakami, część pojedzie pociągiem.  

KPRM otrzymała z Kancelarii Prezydenta trzy dokumenty. Pierwszy mówił o locie „Tupolewa” bez podania godzin startów i lądowań, drugi przekazywał godziny startu „Tupolewa” i informacje o wykorzystaniu jednego lub dwóch samolotów JAK-40, a trzeci zmieniał wcześniej przekazane godziny startów samolotów”

Jeśli rzeczywiście poleciały dwa Jaki, to jeden z nich nie był Jakiem dziennikarskim, i posiadał (co najmniej) status VIP, o czym świadczyć  może relacja Gerarda Kwaśniewskiego (funkcjonariusza BOR pełniącego równocześnie funkcję kierowcy Ambasadora Jerzego Bahra)|:

Była zmiana dwóch, trzech nazwisk. Wtedy właśnie dowiedziałem się, że choć na liście nie figurowała, na pokładzie była żona mojego dobrego kolegi, Agnieszka Węcławek (funkcjonariuszka BOR - RM). Miała lecieć Jakiem (dziennikarzom, ani starszemu referentowi Biura Prasowego Kancelarii Prezydenta ochrona BOR nie przysługiwała, więc nie może tu chodzić o "dziennikarskiego Jaka" - RM), ale zamieniły się z koleżanką na Okęciu. v

Niezwykła jest też rozmowa oficerów Centrum Operacji Powietrznych (transmitowana w PolsatNews  - program z dnia 03.04.2011 z godziny 6:42) świadcząca, że generał Andrzej Błasik mógł pilotować jakiegoś Jaka:  

Oficer COP (ppłk. Zalewski - wg "Gazety Polskiej"): Dowódca Jakiem wylądował? 

Generał X (gen. Galec - wg "Gazety Polskiej"): Dowódca?

Oficer COP: Tak, Jakiem wylądował?

Generał X: Tak, wylądował, ale nie wiem, kto tam prowadził tego Jaka.  

Oficer COP: Rozumiem, ale prawdopodobnie dowódca był w Jaku. Nie jestem tego pewien.

Generał X: Ale dowódca nasz, dowódca sił powietrznych?  

Oficer COP: Tak.

Generał X: Aha.

Oficer COP: Dowódca sił wybierał się w delegację.  

Generał X: A, to, to... 

Oficer COP: Tylko nie wiem jakie było rozłożenie na samoloty (niezrozumiale) 

Generał X: A wcześniej było, że dowódcy będą lecieć Jakiem. 

Jak powszechnie wiadomo załogę "Jaka dziennikarskiego" stanowili por. Artur Wosztyl, por. Rafał Kowaleczko, chor. Remigiusz Muś, oraz stewardessa Agnieszka Żulińska. Generał Błasik nie mógł więc "prowadzić" Jaka-40/044. 

Dostałam telefon z Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych. Adiutant męża mówił, żebym się nie martwiła, bo generałowie polecieli innym samolotem.Potem dotarła do mnie kolejna informacja, że trzy osoby przeżyły katastrofę. 

I kolejna sprawa. "Jak dziennikarski", który według pierwszego zeznania jego dowódcy porucznika Wosztyla lądował na XUBS około 7:25 powinien przekraczać ASKIL około 7:00 -7:05. Natomiast drugi z Jaków, gdyby miał podchodzić jako pierwszy z pary Jak-Tupolew i lądować około godziny 8:15, powinien przechodzić ASKIL tuż przed ósmą. 

Stenogramy z wieży:

08:50:07 Pliusnin: Odbiór / Ответил. 

08:50:09 Murawiew: Pale Waleriewiczu, o (jakiejś godzinie) minut 55, ASKIL będzie przechodził pierwszy Polak, 0-31 PLF.   

Około godziny 10:00 (czasu moskiewskiego – red.,czyli 8:00 polskiego - RM) Paweł Kozłow, który był chyba cały czas w kontakcie ze służbami kontrolnymi lotniska, stwierdził, że jest coraz gorsza pogoda i samolot będzie robił próbne podejście, ale prawdopodobnie zostanie skierowany do Moskwy na lotnisko Wnukowo...     

Wydaje mi się, że z przedstawionych powyżej fragmentów wyłania się (nawet dla mnie samego) dosyć niezwykły obraz wydarzeń. Odbiega on całkowicie od narracji, którą znamy z mediów i od stereotypowego wyobrażenia tego co zdarzyło się w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku. Ponieważ tekst jest dosyć długi, poniżej krótko streszczam mój hipotetyczny harmonogram wydarzeń:

  

ok. 5:30 - start z Okęcia dziennikarskiego Jaka.

ok. 6:10 - start z Okęcia prezydenckiego Jaka.     

ok. 6:33 - start z Wnukowa Iła-76 Frołowa.

ok. 7:21 - Tu-154M startuje z Okęcia.

ok. 7:22 - Jak dziennikarski ląduje na Siewiernym (za Grzejdakiem,Wosztylem).

ok. 7:40 - pierwsze podejście Iła-76 na XUBS. (szerzej w książce "Zatarty ślad")

ok. 7:55 - drugie podejście (przelot nad XUBS) Iła-76. (j.w)

ok. 8:10 - Jak z Prezydentem, z perturbacjami ląduje na Siewiernym.

ok. 8:30 - podejście i odejście na lotnisko zapasowe Tu-154M. (Tupolewem zajmuję się szerzej w książce "Zatarty ślad. O 10 kwietnia 2010")

xl4.pl
O mnie xl4.pl

Prowadzę stronę dobre-nowiny.pl i tam jest gros moich materiałów o Smoleńsku. Książkę na temat tego, co według mnie wydarzyło się w Smoleńsku, można kupić u mnie na Allegro. "Zatarty ślad. O 10 kwietni 2010 roku". Pozdrawiam Roman Misiewicz

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (49)

Inne tematy w dziale Polityka