Dziś rano, Żona z synem polecieli na wakacje. Ale zanim polecieli, syn mój (lat 8 nie całe) nabyć sobie kazał jakieś picie w kiosku Ruchu. Picie nabyłem, w plastikowej butelce, przez producenta zamknięte. Aby do samolotu się dostać, przejść trzeba przez bramki dźwięczące a bagaże podręczne podróżnych, po taśmie przejechać się muszą. I okazało się, że napój w zamkniętej butelce, jest na tyle niebezpieczny dla linii lotniczych, że musiał wrócić do mnie – bo ja nie lecę.
Stałem w nie dalekiej odległości obserwując ten cyrk butelkowany, obok mnie kolega, który swoją Żonę i córkę odprowadzał a obok nas jakiś człowiek w mundurze i przy broni oraz pani w garniturku wyraźnie świadczącym o jej pracy na lotnisku.
Widząc co się dzieje z nieszczęsnym napitkiem mówię do kolegi – „popatrz, histeria butelkowa, niemal butelkowana”, na co pan z pistoletem przy wtórze pani w garniturze, pospieszyli mnie poinformować, że to wina przepisów Unii Europejskiej.
Lekko zdziwiony – bo wydawało mi się, że to wewnętrzne przepisy przewoźników są tak głupie – rzekłem, że zatem nie trzeba było na tę Unię głosować. Konsternacja granicząca z trwałym osłupieniem obojga wyżej wymienionych a umundurowanych, była dla mnie jedyną pociechą.
Zastanawia mnie jednak taki drobiazg. Jeśli dobrze kojarzę, na pokład samolotu można wnosić coś co się kupi po tamtej stronie bramek lotniskowych, ze strefy bezcłowej itp.
Okazuje się zatem, że Państwo Polskie – bo przecież ludzie w mundurach i z bronią, którzy odebrali mojemu synowi napój, opłacani są przez Skarb Państwa jak każda inna służba mundurowa – wspiera monopol sklepów znajdujących się po tamtej stronie bramek lotniskowych na dostarczanie napojów podróżnym. Głupota tej sytuacji jest tym większa, że w dużej części, sklepy te to sklepy w strefie bezcłowej, z natury swojej przynoszące mniejsze dochody budżetowi Państwa niż wszystkie inne sklepy na lotnisku.
Nasuwa się pytanie, czy gdyby zamknąć granice dla ludzi którzy potencjalnie mogliby być niebezpieczni dla pasażerów samolotów – dla takich, którzy mocno różnią się od dwóch Polek z dwójką dzieci lecących w czasie wakacji do miejscowości, która żyje z turystów, nie byłoby nam wszystkim łatwiej? Może, skoro polityczna poprawność zaczyna być upierdliwa, pora ograniczyć wolność innych w granicach naszej władzy, aby nie ograniczać wolności własnej?
Czy już jestem politycznie niepoprawny?
Inne tematy w dziale Rozmaitości